I'm holding You
Wodorosty zaszeleściły, a kilka ryb spłoszyło się przez gwałtowny ruch, dookoła zawirowało również trochę bombelków wyowołanych przez śmiech pewnego stworzenia. Czarnowłosa istota wykonywała coraz to różniejsze ruchy jakby tańczyła, przy okazji nie zatrzymywała się również w jednym miejscu, a cały czas płynęła dalej i dalej nie czując ani grama zmęczenia. Ogon wykręcił się nieco dzięki czemu tak była w stanie skręcić jednak nie wiele jej to dało bowiem uderzył w morski piasek hamując tylko kilka centymetrów od rafy koralowej z pomiędzy której po chwili wypłynęło kilka żyjątek wystraszone tym co się stało. Zaśmiała się pod nosem postanawiając jeszcze przez chwilę się nie podnosić i popodziwiać to co widziała. Syrenka zamrugała szybciej oczami uśmiechając się widząc przepływające nad jej głową delfiny. Były one bardzo mądrymi stworzeniami, jednymi z najbardziej w oceanie. Na dodatek bardzo troszczyły się o inne stworzenia i były bardzo skore do pomocy. To zdecydowanie były jej ulubieńce, ich spokojne usposobienie przyciągało ją, zachęcało do przebywania z nimi. Lubiła pływać mniejszymi osobnikami i się nimi bawić. Kochała słuchać jak śpiewały one swoim młodym, a czasami i ona odwdzięczała się tym samym. Zamachała swoim czarnym błyszczącym ogonem nawet tak do końca tego nie kontrolując, a następnie pomachała w ich stronę dłonią. Była w stanie poprzysiąc na swoje własne płetwy, że widziała jak jeden spojrzał na nią zanim zrobił małego fikołka. Na szczęście płynęły w luźny sposób więc nie zaszkodził tym szyku.
Rozejrzała się dookoła żeby się upewnić, że ta jedna konkretna osoba nie nadpływa po czym położyła się szeroko rozkładając ręce. W ostatnim czasie zaczęła się dość często wymykać z domu. Lubiła pływać bez zobowiązań jednak większość osób w jej otoczeniu nie dopuszczała jej do tego, zupełnie jakby chcieli ją od tego odciąć co było kompletnie niemożliwe. Ona była sereną, ona to ubóstwiała, nie potrafiła wyobrazić sobie życia bez tego. Westchnęła przewracając się na drugi bok i zmrużyła swoje szare oczy mając ochotę zasnąć. Nie mogła jednak tego zrobić nawet gdyby byłaby senna bo przebywała na terenie nie za bardzo jej znanym. Nie wiedziała czy ma czego się obawiać, a czego nie. Najbardziej się jednak bała, że spotkałaby rekina. Nie była jeszcze na tyle silna by dać radę przed nim uciec, a na pewno bez żadnych uszczerbków. Przy takim czymś nie obyłoby się również bez pomocy, a nie miała jakiejś zbytniej ochoty słuchać jaka była nieodpowiedzialna i nieostrożna.
Podniosła się po czym popłynęła dalej widząc coś świecącego kilka metrów od niej. Przechyliła głowę zaciekawiona, a następnie dłonią zaczęła odgarniać ostrzenie na bok to co jej przeszkadzało w dojrzeniu tego co przykuło jej uwagę. Już po momencie mogła trzymać w dłoniach mały kawałek metalu zakończony rękojeścią. Zmarszczyła brwi nie do końca pamiętając co to było. Przez chwilę jeździła opuszkiem palca po metalowej części aż nie skrzywiła się oraz syknęła po tym jak ostra krawędź rozcięła jej skórę. Jej spojrzenie stało się bardziej wrogie jednak po chwili i tak powróciła do wcześniejszego zajęcia tyle, że ostrożniej. Była dzieckiem, a w połączeniu z tym, że tak naprawdę nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziała było mieszanką wybuchową. Obróciła się gwałtownie w bok, ale nie zdążyła zareagować bowiem chude ramiona już zdążyły objąć ją i przytulić do nagiego torsu.
— Gin, czyś ty oszalała? — Zapytał, a ją faktycznie ukuło poczucie winy. Nie chciała nikogo zamartwiać swoim zachowaniem, a zwłaszcza brata który i tak był już wystarczająco zestresowany tym co się działo w jego i również ich obu życiu.
Jej brat Ryuunosuke był starszy od niej tylko o dwa lata. Miał poczochrane czarne włosy różniące się od tych jej tylko tym, że były krótsze oraz zakończenie dwóch przednich pasemków było w białym kolorze. Jego ogon również był nietypowy bowiem jedna połowa była ciemna druga za to jasna, zupełnie jakby wzięto przykład z jego fryzury. Był na tyle chudy, że dało się wyczuć, ale i dostrzec żebra pod jego napięta skórą, a ręce czasami przywodziły jej na myśl gałązki roślin. Dlatego jego również nie powinno tu być. Nie zdążył zregenerować się wystarczająco, nie zdążył na dobrą sprawę nawet odpocząć. Wiedziała jednak, że jakby powiedziała to wprost mogłoby się skończyć nieprzyjemnie. Jakby teraz też nagle zawróciła wzbudziłoby to jego podejrzewania i również nie byłoby dobrze. Więc postanowiła brnąć w to dalej chociaż wiedziała, że nie powinna.
— Spokojnie, przecież nic mi nie jest prawda? — Zapytała od razu po tym jak została puszczona i obróciła się wokół własnej osi.
— Ale mogło coś się stać — spojrzał na nią z dezaprobatą jednak ta nie pozwoliła mu dokończyć rzucając w jego stronę swoje wcześniejsze znalezisko i popłynęła dalej. Ten odruchowo je złapał po czym pognał za siostrą chcąc ją dogonić.
— Czasami przesadzasz — pokręciła głową zatrzymując się przez co ten o mało na nią nie wpadł. Obróciła się w jego stronę, a następnie położyła mu dłonie na ramionach spoglądając głęboko w jego oczy. — Nic się nie stanie, obiecuję ci to. Będzie dobrze więc nie ma co panikować. Wcale nie jesteśmy aż tak daleko, po za tym jest tu gromada miłych stworzeń. Na pewno by nam pomogły w razie czego.
— Odpłynęliśmy o kilkadziesiąt metrów dalej niż maksymalnie było wolno dla dorosłych - podkreślił ostatnie słowo. — To jest naprawdę nieodpowiedzialne zachowanie i-
— Od kiedy ty tak bardzo dbasz o zasady — zmarszczyła brwi. W końcu to nie było podobne do jej brata. Bardziej charakteryzował się tym, że całkowicie olewał takie sprawy.
— Od wtedy kiedy Dazai-san uratował nas przed ludźmi — syknął jednak szybko powrócił do swojej kamiennej twarzy. — Zrozum, ja się tylko martwię. Wystarczy, że już oni przypłacili życiem.
— Za to ty rzuciłeś się do nich jak głupi wiedząc, że efektem będzie to, że zginiesz i zostawiłeś mnie całkowicie samą — zanim zdążył zareagować ta odepchnęła go lekko tak by nie zrobić mu krzywdy, a następnie wprawiając w ruch ogon zaczęła poruszać się najszybciej jak mogła żeby oddalić się jak najdalej.
Nie dbała już o to, że tym tylko bardziej go zmartwiła i ignorowała kompletnie to, że za nią wołał. Chciała być teraz przez moment sama. Była pewna, że ta nieprzemyślana decyzja była zła i nie powinna jej nawet przejść przez głowę. W końcu jeśli jej coś się stanie to będzie na nią zły, nie tylko ona również poniesie konsekwencje swojego wybryku. Wolała jednak o tym nie myśleć, nie w tym momencie kiedy przed oczami migał jej rozmyty obraz wyrywającego jej się brata oraz w uszach piszczały krzyki jej przyjaciół. Nie lubiła się z nim kłócić, i tak już za wiele nerwów na nią stracił ponieważ była bardzo ciekawskim dzieckiem i niejednokrotnie wpadała w wiele kłopotów. Chciała jednak by ten w końcu zrozumiał, że nienawidziła tego jak był impulsywny i jak działał pod wpływem silnych emocji będąc gotowym nawet nieświadomie postawić wszystko na jednej karcie. Był gotowy nawet zginąć by osiągnąć to czego chciał, a to tylko bardziej ją przerażało niż uspokajało co było normalną reakcją.
Była dzieckiem, które straciło rodziców w tak młodym wieku, że praktycznie tego nie pamiętała. Jej najmocniejsze przebłyski pochodziły z tego jak już byli bezdomni i robili wszystko żeby przeżyć. Okradli tych na których natrafili, nawet jeśli byli dla nich mili, jej brat uciekał się niejednokrotnie do przemocy lub zastraszania, a oni sami często również byli tego ofiarą. Żyli w jednej z najciemniejszych głębin oceanu gdzie praktycznie nikt się nie zapuszczał, a nawet jeśli to nie był w stanie stąd wyjść, a co dopiero kogoś stamtąd ze sobą zabrać. Bito się o każdy najmniejszy kęs, o każdy najcieplejszy kąt do spania. Po prostu umierano tam w męczarniach i jedynym powodem dla którego jej się zbytnio nic nie działo było to, że po prostu ją chroniono za wszelką cenę z czego na początku nie zdawała sobie nawet sprawy, kiedy natomiast dostała olśnienia wyrzuty sumienia zaczęły ją zżerać. Nikt nie był w stanie się uwolnić, a przynajmniej tak sądzono do czasu aż w głębinie nie pojawił się tryton o brązowych bujnych włosach oraz dłoniach i ogonie obowiązanymi dobrej jakości wodorostami.
Nie pamiętała kiedy zaszedł ją od tyłu powstrzymując ją przed popłynięciem za swoim bratem, ale do teraz była w stanie czuć jego wypracowaną, a jednak jednocześnie delikatną dłoń na swoim bladym ramieniu. Obróciła gwałtownie głowę w jego stronę podskakując i próbując od niego uciec jak najdalej, ale on nadal silnie ją trzymał nie pozwalając się ruszyć dalej niż na na kilka centymetrów do przodu bądź w bok. Miała ochotę wtedy płakać choć wiedziała, że nie było to możliwe. Ona nie umiała, a ta umiejętność była podarowana tylko i wyłącznie stworzeniom na powierzchni. Stworzeniom, które miały zamordować jej starszego braciszka, jej ostatnią rodzinę. Miała wtedy wrażenie jakby cała woda wokół niej nagle stała się okropnie lodowata, nawet bardziej niż była dotychczas dla wychudzonego ciałka. On tylko obdarzył ją surowym spojrzeniem i uniósł swoją drugą dłoń którą ją nie krępował wyciągając ją w jej stronę. Była już gotowa na uderzenie kiedy poczuła delikatne głaskanie na czubku swojej głowy. Uniosła wzrok żeby zaraz potem zobaczyć uśmiechającego się sztywno w jej stronę chłopaka który nie wydawał się być już tak bardzo straszny jak wcześniej.
W jej przestraszonym umyśle zapaliła się lampka nadziei. Teraz z perspektywy czasu wiedziała, że była tak zdesperowana by uzyskać czyjąkolwiek pomoc, że każdy wydawał jej się być aniołem, ale wtedy nie zdawała sobie z tego sprawy. I akurat wtedy kiedy otwierała usta by coś powiedzieć odepchnął ją delikatnie do tyłu, a następnie sam popłynął w kierunku z którego było słychać wręcz dające jej odruchy wymiotne odgłosy, które jej umysł wcześniej blokował. I kiedy zniknął jej z oczu poddała się. Nie widziała sensu w tym by walczyć, nie miała już nikogo, a nawet jeśli to i tak odejdzie zostawiając ją całkowicie samą chociaż nie była na to gotowa i zapierała się od tego rękoma i ogonem. Już oczami wyobraźni widziała jak umiera w samotności porzucona przez wszystko dookoła. Dlatego też kiedy dostrzegła tego samego mężczyznę co wcześniej prowadzącego ze sobą jej brata przez chwilę to do niej nawet nie docierało, zupełnie jakby jej organizm wypierał to, że może jednak będzie dobrze by się jeszcze bardziej nie zawiodła. Ale to było prawdziwe. On naprawdę tu był chociaż nieco poobijany. Na nadgarstki natomiast miał obwiązany ciasno wodorost, który musiał dostać od szatyna. On nosił ten wodorost do dziś i nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek go zdejmie.
Zamyśliła się na tyle, że nawet nie zauważyła gdy wbrew swojej woli zatrzymała się gwałtownie nawet nie zdając sobie sprawy z przeszkody, która była przed nią. Odruchowo zacisnęła oczy jednak otworzyła je gwałtownie kiedy pod palcami poczuła strukturę liny takiej samej jak czasem znajdowano w miejscach połowów przez ludzi. Kiedy zdała sobie sprawę z swoje położenia niemalże natychmiast odwróciła się w przeciwną stronę chcąc się wydostać, ale było już za późno. Spróbowała więc podpłynąć górą, ale ponownie się nie udało. Jej umysł powoli zaczynała przejmować panika. Nawet nie wiedziała, że wpłynęła na teren gdzie ludzie bezczeszczą swoją obecnością ich wody oraz zabijają stworzenia z którymi współżyli. W jednej sekundzie zdołała pojąć dlaczego nie wolno się tu było zapuszczać. Zaczęła więc szukać jakiejś luki, czegokolwiek co by pomogło jej się przecisnąć przez przysłowiowe więzienie żeby ponownie poczuć się bezpiecznym i nie być w sytuacji zagrażającej życiu. Chociaż wnioskując po tym co powiedzieli jej w pałacu to nie zabiliby jej tylko wsadzili do jakiegoś akwarium żeby wystawić ją na pokaz przed milionami jeśli nie więcej ludzi. Zaczęła się jeszcze mocniej szarpać chociaż nic to nie dawało. Chciała wrócić do domu, chciała wrócić i przeprosić brata za to, że tym razem to ona go praktycznie zostawiła. Po prostu przeprosić za wszystko. A kiedy usłyszała dość głośno wykrzyknięte swoje imię poczuła się tak jakby wszystkie jej modlitwy zostały wysłuchane.
— Gin nic ci nie jest?! — Krzyknął Ryuunosuke chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że odpowiedź na t pytanie go nie usatysfakcjonuje. Spojrzał ku górze, a gdy zdał sobie sprawę co jest na powierzchni znacząco pobladł jeśli to było jeszcze możliwe. — Cholera.
Normalnie by się przejął tym, że powiedział takie słowo i to na dodatek przy niej, ale teraz nawet o tym nie pomyślał co dało jej jeszcze bardziej do myślenia. Miała kłopoty, naprawdę wielkie kłopoty choć do tej pory wolała przekonywać się, że to po prostu koszmar z którego po chwili się wybudzi jak gdyby nigdy nic chociaż trochę przestraszona, jednak całkowicie w środowisku, które nie było wrogo do niej nastawione. Po momencie usłyszała dziwny dźwięk którym źródłem okazał się być później nóż który znalazła wcześniej i wcisnęła w dłonie starszego. Nie wyrzucił go tylko popłynął z nim za nią co teraz mogło uratować jej życie. Nawet gdy klatka z lin zaczęła się podnosić on nie zaprzestał zbyt skoncentrowany na swoim zadaniu. Kiedy natomiast skoczył oznajmiając, że więcej nie da się zrobić w tą krótkim czasie. Chwycił ją za dłonie po czym zaczął jej pomagać się przecisnąć. Przez chwilę myślał, że otwór mimo wszystko będzie za ciasny, ale w połowie tej obawy jego młodsza siostra wpadła na niego z impetem. Jej ciało całe drżało, a ona była zwyczajnie w świecie zszokowana oraz przerażona.
— Ja... Przepraszam! — Krzyknęła zrozpaczona zaczynając dostawać coraz szybszej akcji serca oraz mając gęsią skórkę na ramionach. Zdawało się, że jej organizm zareagował na to co miało miejsce dopiero po tym jak to minęło. Zaczęła również brać coraz szybsze i płytsze oddechy.
— Już! Już spokojnie! - Krzyknął spanikowany obejmując ją mocniej. — Trzymam cię...
I faktycznie ją trzymał przez najbliższe kilka godzin zupełnie tak jakby była warta więcej niż wszystkie skarby oceanu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro