3 ❄ konfrontacja z rzeczywistością
W zapadłej ciszy Kirishimie nie pozostało nic innego, jak rozglądać się nerwowo po salonie i marzyć o tym, żeby Bakugo faktycznie go nie wydał.
— Oi, Katsuki, odpowiadaj! — burknęła pani Bakugo, nabierając na pałeczki trochę ryżu i wpychając go sobie do ust, przy czym obrzuciła syna groźnym spojrzeniem.
— Nigdy, cholerna starucho, nigdy — wypalił w końcu ten, wściekle naśladując jej ruchy, a Kirishima niemal zaczął mu dziękować. Tak głupio, w końcu wtedy by się wydał!
— Ha?! — I kłótnia rozkręciła się na dobre, a oprócz niecenzuralnych słów raz czy dwa nad stołem przeleciały nawet pałeczki, ale Kirishima nie zwracał już na to uwagi, absolutnie zachwycony obrotem spraw. Rodzicom o wszystkim powie jutro, żeby teraz ich nie martwić, nocleg ma, jedzenie pyszne też, z Bakugo jakoś wytrzyma, może nawet nie umrze, skoro już raz jego modły zostały wysłuchane... A tą całą sprawę z udawaniem geja na pewno da się jakoś odkręcić w prosty sposób, w końcu wystarczy ze sobą ,,zerwać" gdzieś pod koniec ferii.
— Jak się zeszliście? — zapytała pani Bakugo po chwili ciszy, która nastała po tym, gdy jej mąż błagalnym szeptem poprosił, by choć raz mogli zjeść spokojną, rodzinną kolację, bez konieczności zdrapywania później rzuconego w złości jedzenia z sufitu...
— Nie twoja jebana sprawa.
— Eijiro, ty powiesz, prawda? — zapytała niewzruszona, a Kirishima przełknął ślinę. Jak się zeszli, tak? Ciekawa historia...
— Ee... no więc, ja... po prostu powiedziałem... — zawahał się. Czy to nie będzie przesada, mówić do Bakugo po imieniu? Tak, ale... jeśli to ma wyjść realistycznie... W końcu i tak ma już u niego na pieńku!... — Katsukiemu... no i jakoś tak wyszło — dokończył chaotycznie, nie patrząc na przyjaciela, bo obawiał się, że być może naprawdę przesadził. Katsuki. Boże święty.
— Aww, uroczy jesteś, rumienisz się — skwitowała pani Bakugo, podpierając podbródek dłońmi, a Kirishima uniósł brwi. Naprawdę się zarumienił? Co za wstyd, Katsuki... znaczy Bakugo, rany!... będzie mu to wypominał do końca życia!
Drgnął, gdy jedno z krzeseł zostało gwałtownie odsunięte od stołu, a talerz chwilę później z hukiem odstawiony do zlewu.
— Idziemy — warknął Bakugo, ściskając jego ramię zdecydowanie za mocno, żeby można było uznać to za przyjacielski gest.
— Och tak, tak, bawcie się dobrze! — zachichotała jego mama, a ojciec ukrył twarz w dłoniach widocznie załamany. Kirishima w tym momencie naprawdę czuł jego mood.
Gdy wchodzili po schodach, Bakugo oczywiście głośno tupał, by podkreślić swój bunt wobec całego świata, Kirishima natomiast spokojnie podążał za nim, zastanawiając się, jakim cudem on daje radę być wiecznie wkurzony. Przecież w życiu są też pozytywne rzeczy...
— Katsuki? — wycedził Bakugo, zatrzaskując za nimi drzwi od swojego pokoju i marszcząc brwi. — Czy ty sobie ze mnie kurwa żartujesz?
— Chciałem wypaść...
— Gówno mnie to obchodzi, przez ciebie cała rodzina zaraz będzie myślała, że jestem gejem!
Kirishima przełknął ślinę.
— Tylko twoi rodzice, obiecuję, że potem to odkręcę...
— Tak?! Założę się, że zaraz zadzwoni do całej reszty, żeby przekazać radosną nowinę! — W jego głosie wybrzmiała oczywista ironia i Eijiro łatwo ją wyczuł, natychmiast opuszczając wzrok na podłogę.
— Sorry, stary... Strasznie głupio wyszło... — mruknął cicho, a Bakugo prychnął z irytacją.
— Idę pod prysznic — warknął, wyciągając ze sterty świeżych i wciąż niewłożonych do szafy ubrań piżamę i dodając: — Śpisz na podłodze! — Po czym wyszedł, zatrzaskując drzwi tak mocno, że Kirishima wcale nie zdziwiłby się, gdyby na białej ścianie pojawiła się cieniutka siateczka pęknięć.
— O Boże... — jęknął cicho, osuwając się po niej na podłodze, gdy pierwszy raz miał pewność, że zostanie sam na przynajmniej dziesięć minut. Wlepił wzrok w jeden z plakatów All Mighta i westchnął, przymykając oczy. Bakugo mu tego nie wybaczy. Zgodził się pewnie tylko pod wpływem chwili i już żałował swojej decyzji, bo... fałszywe randkowanie? Serio? To tak oklepane...
I wtedy parsknął śmiechem, zdając sobie wreszcie sprawę z komizmu sytuacji lub po prostu w ten sposób reagując na stres. Może i to, i to, puściły mu nerwy. Musiał z kimś porozmawiać, z kimkolwiek, kto nie wrzeszczałby na niego i nie zachwycał się każdym jego słowem i gestem. Kogoś, kto obiektywnie oceniłby sytuację...
— Zrobiłem coś bardzo głupiego — powiedział od razu, gdy na grupowy wideoczat dołączyli Kaminari i Sero. Ashido nie mogła, zajmowała się młodszym rodzeństwem, o czym poinformowała ich w opatrzonej smutną emotką wiadomości.
Może to i lepiej, ona na pewno nie byłaby obiektywna. W końcu była yaoistką...
— Żadna nowina — prychnął ten pierwszy, obracając się wymownie i afiszując pięknym widokiem zza hotelowego okna, u niego jeszcze było południe. Sero tylko przyznał mu rację krótkim skinieniem głowy. — No, wal.
— Dzięki, stary — burknął Kirishima, uśmiechając się głupio, bo atak nagłej wesołości jeszcze mu nie minął. — W skrócie to jestem teraz w domu Bakugo i jego matka myśli, że jesteśmy razem — powiedział niemal lekceważącym tonem, obserwując, jak szczęki przyjaciół opadają w niemym zdziwieniu.
— Od początku poproszę — wydusił w końcu Sero, teraz też uśmiechając się głupkowato. Trójka idiotów się dobrała, ciągnie swój do swego.
Więc Kirishima zrelacjonował wszystko, zgodnie z życzeniem od początku, czując, że w ciągu najbliższych kilku dni pewnie będzie musiał powtarzać tę historię tak często, że mu zbrzydnie. Już zbrzydła. Okropność.
— Woah — skwitował w końcu Sero po krótkiej chwili ciszy, która nastała po zakończeniu wypowiedzi Kirishimy. — Ty to jednak nie masz za grosz instynktu samozachowawczego.
— Spanikowałem...
— Stary, tu chodzi o pieprzonego Bakugo Katsukiego! Masz szczęście, że żyjesz! — zawołał z udawanym przerażeniem w głosie, tak naprawdę pewnie cudem powstrzymując śmiech. Kaminari nie był tak taktowny.
— HAHAHAHA! CHOCIAŻ RAZ NIE WYSZEDŁEM NA NAJWIĘKSZEGO DEBILA! JEZUSIE, ZARAZ SIĘ POSIKAM — wył, wywołując u Kirishimy wymowne wywrócenie oczami. — ASHIDO MUSI SIĘ O TYM DOWIEDZIEĆ!
— O nie, jej ani słowa! — przerwał mu natychmiast Eijiro, a Kaminari otarł łzę z oka, wciąż wydając z siebie głośne: ,,uhuhuhhu", ,,BŁAHAHAHA" i ,,RANYYY" na przemian, tak że w końcu Sero go wyciszył, bo zwyczajnie nie mógł się przebić przez powstały hałas.
— A to czemu, hmm? — rzucił, wymownie poruszając brwiami, na co Kirishima znów wywrócił oczami. — Zdradzasz Bakugo?
— Przymknij się. Po prostu nie chcę, żeby zareagowała jak jego matka! — Po krótkim zerknięciu na jego okienko poznał, że Kaminari znów zalał się salwą histerycznego śmiechu, najprawdopodobniej się dusząc. Dobrze mu tak.
— Jasne — parsknął Sero, a Kaminari, uspokoiwszy się nieco, gestem poprosił o odciszenie go.
— Więc kiedy zamierzałeś nam powiedzieć, że jesteś gejem? — zapytał między kolejnymi chichotami, a Kirishima wzdrygnął się, mając przed oczami flashbacki z kolacji. Skoro już szedł tym tropem...
— Nigdy.
— Ała.
— Czekaj, ty tak serio? Jesteś gejem? — zdziwił się dla odmiany Sero, a Kirishima natychmiast pokręcił głową.
— No wiesz, jak się zastanowić, dziewczyny też ci się jakoś specjalnie nie podobają... — zaczął Kaminari, nie dokańczając, bo po raz kolejny mu przerwano:
— Po prostu na żadną taką nie trafiłem, rany! Nie jestem gejem! Poza tym, proszę cię, Bakugo? Nigdy w życiu! — żachnął się, znów wywracając oczami i powtarzając to, gdy Kaminari rzucił lakonicznie swoje przysłowiowe: ,,jesteś pewny"?
Tak, był pewny. W końcu ten pomysł wpadł mu do głowy tak po prostu, nie było za tym żadnej głębszej przyczyny. Znajdzie sobie dziewczynę jak każdy. Nie ma nic przeciwko gejom, ale sam nim nie jest. Proste.
Gdy się rozłączył, wyciągnął z przyniesionej tu widocznie przez pana Bakugo, czerwonej i bardzo męskiej torby piżamę wraz z szczoteczką do zębów. Niemal w tym samym momencie do środka wszedł widocznie wciąż nachmurzony Bakugo, a może nachmurzony jeszcze bardziej? Nie odezwał się ani słowem, zgasił światło i zakopał pod pierzyną. Kirishima westchnął cicho, zdając sobie sprawę, że faktycznie jest skazany na spanie na podłodze i, tym samym, potworny ból pleców rano.
Dopiero w łazience, gdy szorował zęby, równocześnie oglądając z przerażeniem szczoteczkę Bakugo, zdał sobie sprawę, że jego wejście do pokoju zbyt idealnie zagrało się z końcem rozmowy. Musiał podsłuchiwać, żeby wyczaić odpowiedni moment.
Ciekawe tylko, ile usłyszał?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro