13 ❄ urwipłoć bez jaj
Gdy Kirishima wybierał jedzenie, Bakugo mało subtelnie po prostu się w niego wgapiał. Wiedział dobrze, że może zostać przyłapany, ale nie przejmował się tym. Zawsze może się jakoś wytłumaczyć albo nie tłumaczyć w ogóle, miał przecież do tego prawo, a Kirishima był...
— Duże frytki czy średnie? — zastanawiał się na głos przez dokładne pół sekundy, nim sam sobie odpowiedział: — Duże, no jasne.
Bakugo uśmiechnął się lekko, po czym zaraz rozglądał się czujnie, żeby zobaczyć, czy nikt tego nie widział. Zrobił groźną minę niemal w tym samym tempie, ale niestety...
— O, chyba już wracają — zauważył Kirishima, uśmiechając się szeroko do nadchodzących Uraraki, Todorokiego i Deku.
Wszystkich patrzących się na Bakugo z nieskrywanym zdziwieniem na twarzach.
— Kupiliście już coś? — zagadnął ten ostatni, wciąż bezczelnie wgapiając się w blondyna i najwyraźniej nie mając zamiaru przestać. Och, jaką satysfakcję dałoby wydrapanie mu oczu.
— Nie twoja sprawa, pieprzony ner...
— Tak, ale poczekamy na was! — zapewnił Kirishima, a Bakugo znów poczuł przemożną potrzebę zamordowania kogoś. Najlepiej Mieszańca albo Deku... kombo też byłoby niezłe.
Przecież mówił, że będą jeść sami!...
— Nie, nie poczekamy! — zaprotestował gwałtownie Bakugo, co z kolei znów ściągnęło na niego ciekawskie spojrzenia. — Kurwa, przestańcie wlepiać te gały! — krzyknął, a choć Uraraka faktycznie odwróciła wzrok, pozostała dwójka najwyraźniej nie miała takiego zamiaru.
— Kacchan, porozmawiajmy — powiedział łagodnie Deku, a Bakugo z trudem powstrzymał odruch wymiotny, gdy zobaczył coś na kształt troski w jego spojrzeniu. Znów patrzył na niego z góry, pieprzony idiota!
— Nie będę o niczym z tobą rozmawiał!
— Będziesz, Kacchan. Nie chcesz o tym rozmawiać tutaj. Chodź. — I jakby nigdy nic poszedł przodem, nawet nie oglądając się przez ramię, jakby był absolutnie pewny, że Bakugo za nim podąży.
Niestety się nie mylił, bo chłopak nie zamierzał ryzykować, że ten jakkolwiek się wygada. Nie teraz, gdy Kirishima uważnie i z niezrozumieniem idealnie wymalowanym na jego twarzy poprzez szerokie otworzenie jego dużych oczu przysłuchiwał się całemu wstępowi do rzekomej rozmowy i... Nie, z nim w pobliżu to nie mogło skończyć się dobrze. Więc Bakugo poszedł.
— Kacchan, jesteś zakochany w Kirishimie, prawda? — wypalił Deku, obserwując uważnie, jak jego przyjaciel z dzieciństwa rozgląda się z miną czujnego drapieżnika, żeby wypatrzyć domniemanych świadków, jego ofiary.
— Nie jestem — powiedział w końcu Bakugo, gdy upewnił się, że absolutnie nikt się nie dowie.
Morderstwo Deku tu i teraz nie byłoby najgorszym rozwiązaniem. Ale wyleciałby z UA. To jedyny defekt.
— Kacchan, znam cię odkąd pamiętam, przecież mam oczy — Jeszcze. — i widzę, jak na niego patrzysz! Jak się przy nim zachowujesz, a teraz... Ta cała akcja z udawaniem, że, no, ze sobą randkujecie...
— Nie jestem w nim zakochany! Nie jestem gejem, pieprz się, Deku!
— Posłuchaj, ja się na tym nie znam, ale to, em, żaden wstyd, mieć...
— Styl pysk, ja wcale nie...
— Kacchan, kurwa mać, tu chodzi o twoje życie miłosne! — krzyknął nagle Deku, a Bakugo odsunął się w porę, żeby nie oberwać pięścią w twarz.
— Co ty odwalasz?!
— To poważna rzecz! Zacznij ją tak traktować albo cię smashnę! — zagroził Deku, a Bakugo patrzył na niego z mieszaniną szoku i wściekłości.
— To nie twoja sprawa! Nie bądź kurwa wścibski!
— Więc co, mam patrzeć jak męczysz się z uczuciami do Kirishimy, bo nie masz jaj, żeby zrobić pierwszy krok?! — Te słowa ugodziły Bakugo do żywego.
— Ja nie mam jaj?!
— Tak, ty!
— A kto kurwa przeprowadził przyzwoitkę na randkę?! Nawet nie możesz się decydować, z kim na niej jesteś, a kto jest piątym kołem u wozu! Ja przynajmniej przyszedłem tu z Kirishimą sam na sam! — Bakugo z satysfakcją obserwował, jak policzki Deku pokrywają się szkarłatem.
— T-to nie ma nic do rzeczy! Nawet nie jestem na żadnej... ugh... Nie przyszedłbyś tu, gdyby cię ciocia nie zmusiła! Tchórz!
— Zamknij się! I nie nazywaj mojej pieprzonej matki ciocią, imbecylu!
— Nicpoń!
— Dekiel!
— Urwipłoć!
— Co do kurwy... jak mnie nazwałeś?!
— Urwipłociem, Kacchan! Urwipłociem bez jaj! — zawył Deku, a chwilę później obaj chłopcy porwali się do bitwy z użyciem pięści, szarpania za włosy, drapania i, w przypadku Bakugo, gryzienia.
Przypadkowi świadkowie wkrótce zrobili wokół nich małe kółko, które nie umknęło uwadze Todorokiego, Kirishimy i Uraraki, którzy czekali już z zamówieniami i przy wtórze uprzejmej pogawędki oraz nieuprzejmej niewerbalnej walki na milczące podrywy, którymi chętna dwójka miała zamiar poderwać Midoriyę, podgryzali duże frytki Kirishimy.
— Co się tam dzieje? — Uraraka zauważyła pierwsza, gdy jakaś gruba kobiecina przepychała się między stolikami, zmierzając ku ciekawskiej tłuszczy i dziwnemu widowisku.
— Chodźmy sprawdzić — zaproponował zaraz Kirishima, a gdy Todoroki obiecał, że będzie grzecznie siedział na miejscu i pilnował jedzenia bez podjadania, on i dziewczyna ruszyli ku tłumowi.
— Przydałoby się ich rozdzielić... Tak, to nie wygląda dobrze... Ołł, to musiało boleć... Hej, ja rozpoznaję tego chłopaka!... Policja?... Ta dzisiejsza młodzież, taka niewychowana... — szemrały głosy ludzi, w powszechnym potępieniu i nielicznych dopingach zlane w jeden głuchy pomruk.
— Przepraszam... Przepraszam, czy mogłaby się pani przesunąć?... — próbował zagadnąć kogoś z tłumu Kirishima, bo choć do niskich nie należał, nie był w stanie dostrzec nic wśród tylu sterczących głów.
— Kirishima! Mam pomysł! — zawołała Uraraka, po czym bezceremonialnie dotknęła palcami jego nadgarstek, a już po chwili chłopak unosił się w powietrzu, patrząc ze smutkiem na czapkę Mikołaja, która w nagłym zrywie spadła na... nie najczystszą podłogę. Zaraz jednak coś innego przykuło jego uwagę, gdy głową w dół przeleciał nad tłumem i zobaczył...
— Uraraka, puść mnie!
— Uwolnienie! — krzyknęła dziewczyna, łącząc ze sobą opuszki palców, a wtedy Kirishima runął wprost na walczących pod nim Midoriyę i Bakugo.
— Och, przepraszam — powiedział, gdy zdał sobie sprawę, że odruchowo się utwierdził i teraz obaj krzywili się z bólu. — Ale należy się wam!
— Co się dzieje?! — Głos Uraraki przebił się przez jeszcze głośniej szemrzący teraz tłum. Ludzie nie mogli nadziwić się, że do bójki dołączył ktoś jeszcze, w dodatku drogą powietrzną!
— To tylko Bakugo i Midoriya! — odkrzyknął Kirishima, a jemu akurat zagłuszenie tłumu przyszło łatwiej. Od zawsze miał donośny głos. — A teraz wy dwoje — zwrócił się do leżących pod nim chłopców, marszcząc brwi. — To w ogóle nie było męskie! O co się znowu pobiliście?!
— Z-złaź — wydusił czerwony na twarzy Bakugo, nieporadnie próbując go z siebie zepchnąć. Midoriya nie szarpał się aż tak, głównie dlatego, że ciężar ciała Kirishimy w większości spoczął na blondynie.
— Najpierw przeproś Midoriyę, Bakugo!
— To on zaczął, złaź!
— Ta, bo ci uwierzę!
— Uhm, Kirishima, to naprawdę byłem ja — wtrącił cicho Midoriya, nerwowo drapiąc się po karku, gdy chłopak wreszcie wstał z niego i Bakugo, pozwalając na swobodę ruchu, choć nie spuszczał z nich czujnego spojrzenia. — Trochę mnie poniosło. Nazwałem Kacchana urwipłociem bez jaj — wyznał ze skruchą, a Bakugo prychnął, patrząc na niego z pogardą w oczach.
— Kim? Chyba źle usłyszałem — powiedział po chwili milczenia Kirishima, marszcząc brwi. Tłum powoli zaczynał się rozchodzić, a Uraraka przedzierała się łokciami w ich kierunku.
— Urwipłociem.
— Aha, czyli jednak dobrze. — Niewiele mu to mówiło, co zresztą musiała pokazywać jego mina. Co to w ogóle za przezwisko? Skąd Midoriya je znał? — Więc... dlaczego nazwałeś go... um, urwipłociem?
— Bo jest pizdą.
— DEKU, KURWA MAĆ, ZABIJĘ CIĘ! — zawył wściekle Bakugo, rzucając się na gotowego do walki Midoriyę.
Kirishima był w ciężkim szoku.
— Uff... Ojej, co się dzieje? — zapytała mocno zdezorientowana Uraraka, która na miejscu zastała kłębek wijących się kończyn i Kirishimę, który pustym wzrokiem wpatrywał się w przestrzeń. — Dlaczego się biją? Znowu?
— Midoriya nazwał Bakugo pizdą. A wcześniej urwipłociem bez jaj — wyjaśnił głucho chłopak, a Uraraka już po chwili dołączyła do niego, nie zważając na wciąż okładającą się dwójkę.
— Co znaczy urwipłoć? — zapytała, gdy odgłosy walki na moment ucichły, a Bakugo i Midoriya z licznymi siniakami na rękach i nogach oraz krwawiącymi nosami znów padli na podłogę.
— Nie mam pojęcia.
❄
— Nie spieszyło wam się — mruknął chwilę później chyba trochę obrażony Todoroki, podsuwając w stronę Kirishimy frytki, których faktycznie nawet nie tknął. Zrobiły się niemal zimne.
— Sorry, stary, mieliśmy małe problemy — powiedział chłopak przepraszającym tonem, na co jego rozmówca uniósł brwi.
— Właśnie, dlaczego Midoriya i Bakugo... tak wyglądają?
— Deku nazwał Bakugo urwipłociem — wyjaśniła Uraraka, a Todoroki dla odmiany brwi zmarszczył.
— Chyba urwipołciem? Nie ma takiego słowa jak urwipłoć — poprawił, a do tej pory milczący Midoriya wytrzeszczył na niego oczy.
— Naprawdę? O kurczę, całe życie tak mówiłem, co za porażka... — jęknął, chowając twarz w dłoniach. Pociągnął nosem, być może za zasłoną z rąk już zalewając się płaczem.
— W ogóle nie powinieneś tak mówić, pieprzony Deku. To nienormalne. Zachowujesz się jak pieprzona dinozaurzyca — fuknął wciąż buzujący wściekłością i żądzy mordu Bakugo, któremu Kirishima ocierał krew z policzka chusteczką.
— Zjedz frytki — powiedział, wsuwając przyjacielowi do buzi kilka przysmaków, co skutecznie go uciszyło.
— Jaka cisza... — skomentowała Uraraka po kilku minutach faktycznego milczenia, przerywanego jedynie łkaniem Midoriyi i pomrukach zadowolenia karmionego przez Kirishimę Bakugo.
— No szo po szoleę szę odszywałasz? — burknął z pełnymi ustami blondyn, posyłając jej groźne spojrzenie.
— Nie ma sensu tu siedzieć — stwierdził Todoroki, wstając. Podszedł do Midoriyi i położył dłoń na jego ramieniu. — Chodź, idziemy do ciebie — mruknął, a gdy chłopak skinął głową, Uraraka posłała im obojgu oburzone spojrzenia. Kirishima przyznał jej rację, faktycznie miała prawo być na zła. Nie wykorzystała okazji, w przeciwieństwie do rywala, który jeszcze mówił coś cicho do Midoriyi. Punkt dla niego.
— Też już się zbierajmy — powiedział Kirishima, uśmiechając się lekko i ostatecznie zgniatając puste już papierowe opakowanie po frytkach. Lubił Urarakę, Midoriyę i Todorokiego, ale dzień w ich towarzystwie stał się aż zbyt... intensywny. Poza tym trzeba było opatrzyć Bakugo, a na dworze, jak to w zimie, powoli zaczynało się ściemniać.
Uraraka skinęła głową i truchtem pobiegła za odchodzącymi już Todorokim i Midoriyą. Widocznie była zdeterminowana i nie zamierzała odpuścić. Kirishima uznał to za bardzo męskie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro