[9] Wolf in sheep's clothing
Dwadzieścia minut później, Loki umiał już sam korzystać z mikrofalówki. Tony osobiście nie wiedział, jak tego dokonał, ale cieszył się z tego niezmiernie. W końcu mógł wrócić na swoje miejsce na kanapie, tuż obok Stephen'a, który patrzył jak Sam uczy grać Steve'a w Super Mario Kart. Było to dość śmieszne zważając na to, że Rogers nie wiedział jak działa kontroler.
- Sir, panna Potts przyprowadziła panienkę Morgan - odezwała sie Friday chwilę po tym, jak Tony usiadł na kanapie. Naukowiec jęknął cierpiętniczo i kazał swojej AI wpuścić gości.
Chwilę później Morgan wbiegła do salonu i od razu rzuciła się na swojego tatę. Nie widziała go w końcu miesiąc, a dla dziecka to naprawdę dużo.
- Co tam, młoda? - spytał Stark biorąc swoją małą kopię na kolana. - Pepper... - dodał po chwili, widząc pewną blondynkę, która weszła do salonu powolnym krokiem.
- Tony... - odpowiedziała mu Potts. Atmosfera nagle zrobiła się gęstsza, a napięcie między rozwodnikami było ogromne.
- Tato, a mama spotyka się z jakimś doktorem - powiedziała mała Morgan patrząc ze smutkiem w oczach na swojego tatę. - Ja chcę żebyś ty wrócił!
- Kochanie, ja już nie mogę wpływać na głupotę twojej mamy, wyjaśniałem ci - powiedział Tony patrząc kątem oka na swoją byłą żonę, która robiła taką minę, jakby nie wiedziała o czym mówi jej córka.
W tym momencie przyszedł Peter, który zdziwił się obecnością Pepper i jej córki, którą traktował jak własną siostrę.
- O, idź się pobaw z Peter'em, ja muszę porozmawiać z mamą - powiedział naukowiec, a Morgan zeskoczyła mu z kolan i pobiegła do Peter'a, który zabrał ją do parku za zgodą Potts.
Kilka minut później Tony, Stephen i Pepper byli w pracowni naukowca, gdzie mogli w spokoju porozmawiać. Stephen nie musiał iść, ale Tony powiedział, że potrzebuje wsparcia, bo jest wysokie prawdopodobieństwo, że brunet nie wytrzyma rozmowy ze swoją byłą żoną.
- Coś konkretnie chciałaś? Termin wizyty jest za dwa tygodnie, wiesz o tym - powiedział naukowiec opierając się nonszalancko o blat biurka. Miał złe przeczucia. Bardzo złe.
- Chciałam, żebyś zobaczył Morgan ostatni raz - powiedziała blondynka patrząc chłodnym wzrokiem na Stark'a. - Wyprowadzamy się do Seattle.
W tym momencie Tony chciał coś rozwalić, ale zamiast tego złapał się za blat biurka.
- To, że masz pełne prawa rodzicielskie nie oznacza, że możesz odbierać mi własną córkę!
- Tony, to nie tak...
- A jak?! Ten twój nowy gach chce żeby Morgan się ze mną nie spotykała, tak?! Myślisz, że jakiś obcy facet zastąpi jej ojca?!
- Tony, przecież będziecie mogli rozmawiać przez Skype, przez telefon... To nie koniec świata!
- Może dla ciebie - warknął brunet i opuścił głowę, aby nikt nie widział łez, które zbierały mu się w kącikach oczu. - Wyjdź.
- Tony, proszę...
- Pepper, wyjdź - powtórzył stanowczo Tony, a blondynka była zmuszona opuścić warsztat, w którym Stark ledwo powstrzymywał się od płaczu.
Pepper zabrała mu córkę. Będzie mógł się z nią widzieć tylko przez ekran komputera.
Jaki ojciec by tak chciał?
Jeszcze pięć minut temu Tony mógł powiedzieć o Pep dobre słowo, a teraz?
Z łatwością mógłby ją zabić.
- Tony, nic ci nie... - zaczął Stephen, ale nie zdążył dokończyć zdania, bo usłyszał cichy szloch. Spojrzał na Stark'a i zobaczył, że ten się lekko trzęsie. Stephen postanowił, że musi zareagować.
Przytulił Anthony'ego, który poryczał się chyba na dobre.
- Ja nie po to walczyłem w tej cholernej wojnie, żeby mi teraz zabierała moje własne dziecko... - szepnął Tony drżącym głosem, a jedyne co mógł robić teraz Strange, to wspieranie naukowca w milczeniu. - Ona jest gorsza niż ten wilk podszywający się pod owcę... Żeby zabierać mi moje własne dziecko...
Milczeniu, które dziwnie uspokajało Stark'a, który w tej chwili przechodził zaawansowane załamanie nerwowe.
Pół godziny później Stephen i Tony wyszli z warsztatu. Stark wyglądał jakby w ogóle nie płakał, ale Stephen wiedział, że wewnętrznie brunet był załamany. Pepper wyszła już dawno. Świadczył o tym Peter, który siedział w salonie i rozmawiał z Loki'm.
- Panie Stark, czy to prawda że Morgan się wyprowadza do Seattle? - spytał Peter przejętym głosem. Co jak co, ale przywiązał się do tej małej istotki, na którą z łatwością mógł zacząć mówić "siostrzyczka".
- Niestety - westchnął Tony i potajemnie ścisnął rękę Stephen'a, byleby tylko znowu się nie popłakać. - Ale jak dobrze pójdzie, to będziemy mogli ją tam odwiedzić - dodał brunet uśmiechając się najwiarygodniej jak potrafił. Nie umknęły mu również zmartwione spojrzenia jego przyjaciół z drużyny. - Przestańcie się gapić, ja nie jestem Mona Lisa albo Michał Anioł.
- Jakby co, to wiesz gdzie nas szukać - powiedziała Nat wiedząc, że wyciąganie informacji ze Stark'a jest bezcelowe i że Stephen sobie z tym poradzi.
Wszyscy zauważyli, że Strange zyskał dość spore zaufanie naukowca, co jest wręcz niewiarygodne, bo Tony to... No Tony i nic więcej nie trzeba było wyjaśniać. Brunet nie był zbyt ufny, ale jak się do czegoś albo kogoś przywiązał, to ciężko było mu się z tym czymś lub kimś rozstać.
Tak jak z Pepper i Morgan.
"No cóż, może jak się przywiąże do Stephen'a, to nie będzie tak źle...", pomyślała Czarna Wdowa, po czym wstała z kanapy i poszła do kuchni, aby zaparzyć sobie starego, dobrego earl greya.
Tony zaś dziękował w myślach ich osobistej rosyjskiej super agentce. Dzięki niej nie musiał nic wyjaśniać i pomimo tego, że był środek dnia, postanowił pójść się położyć.
- Wybacz skromna gawiedzi, ale ja idę do siebie - powiedział Stark, po czym puścił rękę Stephen'a i sam poszedł do swojego pokoju, który odwiedzał raz na ruski rok. - Nie musisz za mną iść, Stephen. - dodał na odchodnym i już po chwili zniknął za drzwiami swojej sypialni.
--------------------------
Smutno bo ja wkurwiona
Jezu nie zadawali nam tyle przez ostatnie 2 lata
A i jeszcze to
Kurwa 3 tygodnie zapuszczania tych jebanych paznokci na nic, bo mi w nocy poodpadały albo się połamały i musiałam zrywav bo i tak się ledwo trzymały
Nigdy więcej hybryd, tyle powiem.
No ale jak widać Tony traktuje Stefanka jak wsparcie emocjonalne, co chyba jest dobre
Nat: nawet zajebiste
Tak, nawet zajebiste
Dobra, ja kończe
Musze odrabiać lekcje ._.
Bye!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro