Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[24] Tell The Truth

Sanktuarna biblioteka była dość spora i było tu mnóstwo ksiąg. Większość była o Mistycznych Sztukach Magicznych, jednak była tutaj też literatura piękna, której praktycznie nikt tutaj nie czytał (no może Sonety Shakespeare'a czasami trafiały w ręce Wong'a bądź Strange'a)

Jednak Stephen nie interesował się tą częścią biblioteki.

W końcu miał przeczytać księgi, których Wong zabraniał mu czytać, a po akcji z Okiem Agamotto schował je wszystkie gdzieś, gdzie Strange miałby ich nie znaleźć.

Ale on je znalazł.

Już dawno.

Znalezienie tajnego pomieszczenia w sanktuarnej piwnicy nie było problemem.

Wong nie był tak sprytny jak się wydaje.

Stephen otworzył przejście do owego pomieszczenia, w którego wnętrzu znajdowały się trzy, cholernie wielkie półki na książki wypełnione księgami.

Ah, książki. Coś, co Stephen'owi umila czas w tych ciężkich czasach.

Jednak teraz zapach starych kartek i pergaminów go nie relaksował, lecz wywoływał nieprzyjemne dreszcze i ciarki na jego ciele. W końcu rozchodziło się o coś więcej, niż łamanie zakazów Wong'a (co notabene w ostatnich miesiącach stało się priorytetowym hobby Stephen'a).

Tym razem rozchodziło się o losy pieprzonego świata i przy okazji o jego życie, które ostatnimi czasy było cholernie narażone na dość spore niebezpieczeństwo.

Czym sobie na to zasłużył?

Głupie pytanie; oczywiste, że zasłużył sobie na to i to wieloma rzeczami.

Wielu którzy go teraz znają zaprzeczyliby, ale to tylko dlatego, że nie znają tego starego Stephen'a Strange'a, egoistycznego dupka, który nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa.

Jednak tamten Stephen umarł wraz z wyjazdem do Katmandu.

Kim by był gdyby nie pomoc Starożytnej?

Tym samym dupkiem, tylko niepełnosprawnym.

Czasami naprawdę dziękował życiu za ten wypadek.

"Miałem czytać, a nie znowu przechodzić przez autorefleksję" ponaglił się w myślach i sięgnął po pierwszą z brzegu książkę.

Z niej nie dowiedział się nic.

Ah, czekał go długi dzień.

Tony obudził się i nawet nie zwrócił uwagi na puste miejsce znajdujące się obok niego.

Nie było jasne, czy to przez to że był jeszcze w półśnie czy dlatego że przyzwyczaił się do spania samemu, ale gdyby zauważył że Stephen'a nie ma obok, zacząłby się martwić.

Dlatego może i lepiej że nic nie zauważył.

Stark mozolnie skierował się w stronę łazienki, po drodze biorąc do ręki bylejaką koszulkę i spodnie. Podszedł do prysznica i losowo ustawił temperaturę wody, po czym zdjął ubrania, wziął szczoteczkę do zębów, nałożył na nią pastę i wszedł pod przysznic.

Po jakiś dziesięciu minutach Tony wyszedł spod prysznica i dopiero wtedy zorientował się, że Stephen'a nie było w pokoju. Szybko się wytarł i ubrał, po czym skierował się w stronę kuchni.

Co było zaskakujące, Stephen tam siedział, lecz było w nim coś... Dziwnego...

Strange miał w cholerę ciemne sińce pod oczami, lecz nie wyglądał na zmęczonego.

Obok niego stał Wong, wyraźnie zdenerwowany na maga.

- Co się dzieje? - spytał Stark biorąc kawę, którą niedawno zrobiła mu Friday.

Wong spojrzał na Tony'ego i westchnął krótko.

- Stephen pobrał energię z Mrocznego Wymiaru - odparł, a Tony spojrzał z szokiem na Strange'a, który najwyraźniej ich nie słuchał. - Z tego co wiem to chce otworzyć przejście do świata Dormammu, aby raz na zawsze pozbyć się Kaeciliusa, ale...

- Ale? - ponaglił go Tony.

- Ale tym razem może nie przeżyć powrotu z tamtego świata.

Tony odłożył kubek na blat i podszedł do Strange'a. Zauważając, że ten nie zwraca na niego uwagi, dał mu z liścia, przy okazji dając upust swoim emocjom.

- Czy ciebie do reszty posrało? - warknął Stark, a arcymag spojrzał na niego zdezorientowany. - Kiedy niby zamierzałeś mi powiedzieć, że masz zamiar iść na samobójczą misję, co?

- Tony... - zaczął mag, ale Stark przerwał nu gestem.

- Oh nie, nie mój drogi, nie będziesz mi tu rzucał debilnymi wyjaśnieniami. Prawda. Już.

---------------------------------

Ledwo mniej niż 600 słów, ale to pewnie dlatego że z dupy zaczęłam pisać
(Jakoś dziwnie sie teraz czuje używając rodzajnika ona xd)

No ale

Dupny ten rozdział ale co poradzisz

Cieszcie sie ze coś jest przed świętami, bo do świąt jakieś 2 tygodnie zostały a ja już mam urwanie dupy

Ode mnie to tyle

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro