Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

KOLEJNE HOBBY?

Siedział przeglądając gazetę, w tym samym czasie nasłuchiwał informacji w wiadomościach, co chwile zerkając na ekran wielkiej plazmy.

- O! To jest ciekawe. - rzekł czytając jedno z ogłoszeń.

Już miał wykonać telefon, gdy nagle usłyszał piskliwy kobiecy głos.

Kobieta podeszła do Jimina i ustała na przeciwko niego.

- Panie Park. - zaczęła niska blondynka z kręconymi włosami.

- Tak Victorio?

- Przepraszam że przeszkadzam, ale sądzę, iż z tym chłopcem nie jest najlepiej.

- To znaczy. - skupił wzrok na jej granatowych oczach.

- Nie je od kilku dni, jest bardzo blady i nie wychodzi z łóżka.

Po wyczerpujących dwóch miesiącach, oczywiście wyczerpujących dla Yoongiego, Jimin był przez prawie dwa tydzień tak zajęty, że nawet do nastolatka nie zaglądał. Rano jechał do pracy i siedział tam do późnych godzin, a gdy wracał załatwiał jeszcze papiery w swoim domowym gabinecie. Gdy zaś zegarek wskazywał pierwszą lub drugą nad ranem kładł się spać. Dziś akurat mógł odpuścić sobie robotę, porządnie się wyspać i usiąść na spokojnie przy kawie.

- Od kilku dni, tak? Dokładnie od ilu?

- Około dwóch, trzech.

- Dobrze, zaraz do niego zajrzę, tylko wykonam telefon. - kobieta pokręciła twierdząco głową, ukłoniła się i poszła.

Musnął palcami ekran telefonu i przyłożył urządzenie do ucha.

- Dzień dobry. Ja w sprawie ogłoszenia. Moglibyśmy spotkać się dziś wieczorem? Zainteresowała mnie pańska oferta. Dziękuję... do zobaczenia.

Schował komórkę do kieszeni i odłożył makulaturę na szklany stolik, który stał przed nim.

Gdy tylko wszedł do pokoju zobaczył chłopaka, który przemknął obok niego i zniknął za drzwiami łazienki. Po chwili było słychać charakterystyczny dźwięk wymiotowania. Starszy się zaniepokoił i poszedł do chłopaka.

- Dobij mnie jeszcze bardziej. I tak nie mam siły się wyrywać. - wycedził Yoongi siedząc przy kiblu.

Park wyciągnął w jego stronę rękę, a tamten zacisnął oczy, jakby czekał na uderzenie. Zamiast tego Jimin położył rękę na jego czoło, po czym przejechał dłonią na policzek.

- Masz gorączkę - stwierdził.

Przykucnął przy nim i spojrzał na jego podkrążone oczy.

- Od jak dawna wymiotujesz?

- Od rana. - odpowiedział chrypliwie.

- Chodź ze mną. - wstał i podał mu dłoń. Młodszy niepewnie ją chwycił. Ruszył chwiejnym krokiem za właścicielem domu, a tamten go podtrzymywał by nie upadł.

Schodzili po drewnianych schodach, gdy nagle Yoongi się zatrzymał podpierając o poręcz.

- Co się stało? Coś cię boli? Nie dobrze ci? - powiedział pełen troski.

Nastolatek pokręcił głową.

- Trochę mi słabo. - odrzekł.

- Może wezmę cię na ręce? - zaproponował.

- N-nie trzeba. - znowu się zachwiał.

- Gorzej z tobą niż z małym dzieckiem. - chwycił go pod uda i podniósł, chłopiec natomiast odruchowo zaplótł dłonie na jego karku.

Musiał bardzo się hamować by nie wziąć go tu i teraz, gdyż chłopiec miał na sobie tylko króciutkie czerwone bokserki i białą podkoszulkę z logo mało znanej firmy.

Wszedł razem z nim do kuchni, która była połączona z ogromnym salonem, w którym przedtem siedział Jimin. Kuchnia była urządzona w odcieniach ciemniejszego i jaśniejszego szarego. Þ szklanymi frontami był piecyk na, którym wisiała czarna szmatka. Kuchnie i salon przedzielał barek, przy którym stały wysokie, czarne, skórzane krzesła. Szafki ozdabiały przyrządy ze stali nierdzewnej oraz doniczki z różnymi ziołami. Z boku były przesuwane drzwi tarasowe, przez które wyłaniał się widok na ogród przykryty białym, zimnym puchem.

Posadził chłopca na blacie w kuchni i zaczął szperać w jednej z szafek. Blat był tak wysoki, że Yoongi nie dosięgał nawet nogami do ziemi.

- Proszę, raczej wiesz jak tego się używa. - wręczył Yoongiemu termometr.

Przyglądał się chłopcu przez chwilę, a gdy usłyszeli piknięcie wziął termometr i spojrzał na cyfry które wyskoczyły na mały ekraniku.

- O jasny chuj. - szybko spojrzał na chłopaka, który szczękał zębami.

Ściągnął go z blatu i zaprowadził na kanapę gdzie przykrył grubym kocem.

- Jakby było Ci niedobrze łazienka jest tam. - wskazał na drzwi za nimi.

- Poczekaj tu, zaraz przyjdę. - tamten tylko pokręcił głową.

Yoongiego dziwiło zachowanie Parka. Co mu się stało? Dlaczego się nim przejmuje? Przecież jest tylko jego "zabawką".

Jimin szybko pobiegł do garderoby, która mieściła się obok pokoju Mina. Wziął jego rzeczy na dół.

- Gdzie się wybierasz? - skrzypiał.

- Wybieramy. - poprawił go. - jedziemy do szpitala.

- Nie. Ja nie chcę. - nie przepadał za szpitalami. Dziwnie w nich pachnie i wszystko w nich go przeraża.

- Nie masz wyboru.

Zaczął go ubierać jakby Yoongi nie potrafił sam tego zrobić. Tak naprawdę, był nie zdatny do czegokolwiek.

Wyglądał jak zombie.

Wręcz przeźroczysta twarz z lekkimi plamami na policzkach oraz podkrążone oczy.

Podczas drogi Park rozmawiał z jakimś lekarzem. Tym razem nie jechali żadnym sportowym samochodem tylko białym hyundaiem.

- Dobra, będę za jakieś dziesięć minut.

- Proszę Pana... - zaczął cicho Min.

- Ignorujesz moje polecenia. Mówiłem Ci jak masz się do mnie zwracać już wiele razy. Nie mów do mnie "proszę pana" czuje się staro. Odpuszczę ci tym razem. - powiedział spokojnie nie odwracając wzroku od drogi.

- T- tatusiu... bo tam w szpitalu... - zaniósł się kaszlem. - oni będą mnie kłuć igłami prawda?

- Zapewne. A co, boisz się igieł? - zerknął na chwilę na niego, a Yoongi przytaknął i spuścił głowę.

- Spokojnie nic ci nie będzie. - zapewnił go.

Park zastanawiał się jakim cudem młodszy się przeziębił. Czy to przez to że, otwierał okno żeby przewietrzyć w jego pokoju i zaszkodziło mu zimowe powietrze.

- Nie dobrze mi. Zatrzymaj się. - powiedział po jakimś czasie.

- Wytrzymaj, za chwilę będziemy na miejscu.

- Nie dam rady. - rzekł lecz tamten nic sobie z tego nie robił. Po prostu nadal jechał przed siebie, pomijając zaspy śnieżne. - Jimin, zatrzymaj się do jasnej cholery!

Zahamował i spojrzał na niego. Nie lubił jak ktoś mówił mu po imieniu. Wkurzał się gdy tak się działo. Mała liczba ludzi tylko mogła to robić. Nie wiedział dlaczego, ale z ust Yoongiego brzmiało to inaczej. Nawet trochę go to pociągało.

Min otworzył drzwi i gdy tylko wyszedł zwymiotował. Nienawidził być chory. Czuł, że za swoje słowa poniesie jakąś karę, albo Jimin go skrzyczy, gdy tylko wsiądzie do samochodu. Nie miał innego wyboru, było bardzo zimno. I to nie był tylko wymysł jego gorączki.

- Już lepiej? - zapytał gdy tamten zapinał pasy. Starszy podał mu chusteczki i butelkę wody. Podziękował i przykrył się kocem, który wzięli z domu po sam czubek głowy.

- P-przepraszam. - mruknął pod nosem.

- Za co?

- Za to, że mówiłem tak nie formalnie.

- Nic się nie stało. - że co? Przesłyszał się? - Jeżeli chcesz możesz do mnie mówić po imieniu. Tylko masz tego nie nadużywać. Wolę jak mówisz do mnie tak jak ustaliłem. Rozumiesz? - czyli jednak się nie przesłyszał.

- Tak. - powiedział cicho.

Po niespełna kilku minutach byli na miejscu.

- Dzień dobry. Byłem umówiony z doktorem Kim Seokjinem.

- Pan Park Jimin, tak?

- Zgadza się.

- Doktor czeka w sali numer 10

Podziękował i ruszył w stronę sali. Za nim był Yoongi. Trzymał go za rękę. Młodszy tak boi się szpitali, że sam zapytał czy może złapać go za dłoń. Oczywiście Park musiał się zgodzić, taka okazja mogła się nie powtórzyć.

- Hej Jin - rzekł do lekarza siedzącego przy biurku.

- Witajcie. - wstał i podszedł do Jimina. Podał mu rękę i szepnął coś do niego.

- Dobrze. Prosił bym cię abyś usiadł tam. - rzekł do czarnowłosego wskazując na niebieską kozetkę.

Tamten wypełnił jego polecenie.

- Podnieś bluzkę.

Gdyby nie fakt, że jego oprawca bezczelnie się na niego patrzył, zrobił by to bez wahania. Lecz teraz zrobił to powoli. W tym momencie cieszył się że miał gorączkę, bo czuł jak płoną mu policzki ze wstydu, a wiedział że to jest nie zauważalne.

Seokjin przebadał go dokładnie. I postawił diagnozę.

- Grypa żołądkowa. Panuje teraz epidemia na to. Chłopaka trzeba podpiąć pod kroplówkę. - na ostatnie słowa nastolatek odszukał rękę Jimina a potem ją chwycił.

On tylko się uśmiechnął. Było to w pewien sposób urocze.

- Mogę dostać prywatny pokój dla niego?

- Oczywiście. Od razu was zaprowadzę.

Już po chwili byli w pokoju. O dziwo nie wyglądał jak pokój szpitalny. Gdyby nie fakt, że nastolatek nadal czuł zapach szpitala mógłby rzec, że jest tu jak w jednym z najlepszych hotelowych pokoi.

- Teraz może trochę zaboleć. - ostrzegł go przykładając mu wenflon do ręki.

Wtulił głowę w bluzkę swojego właściciela, który cały czas był przy nim. Syknął z bólu. To było dziwne uczucie.

- No i gotowe, teraz możesz się położyć. A ja muszę porozmawiać z tobą. - powiedział do Parka.

- Zaraz przyjdę. - rzekł Jimin wychodząc za Jinem.




- Musisz ograniczyć swoje chore fantazje. Jak jakaś pielęgniarka zobaczy te rany na jego ciele, to od razu zadzwoni na policje.

- To tylko ty do niego zaglądaj. I jak będzie coś zbędnie gadał to tłumacz to gorączko. Zgoda? - lekarz przytaknął.

- Naprawdę zasłużył? Czy znowu dałeś się ponieść?

- Zasłużył. - odpowiedział oschle. - Ale nie powinno cię to chyba interesować.

- Dobra, nic już nie mówię.

- Długo to potrwa?

- Nie wiem, na pewno nie dłużej niż z tydzień. - włożył ręce do kieszeni kitla. - zazdroszczę Ci.

- Czego?

- Tego chłopaka. Masz oko co do wybierania niewolników. Ładniusi jest, dbaj o niego. - poklepał go po ramieniu i poszedł.



- Muszę gdzieś pojechać. Zostaniesz tu na trochę sam? - szepnął gładząc jego kosmyki włosów.

- Nie, ja nie chcę. - powiedział, a w jego głosie było słychać panikę.

- Nie zostawię cię na długo. Pojadę tylko załatwić pewną sprawę. Wrócę za jakąś godzinę. Dobrze laleczko? - nastolatek popatrzył na niego jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, ale ostatecznie pokiwał twierdząco głową.

Jimin pocałował go na pożegnanie w czoło, a Yoongiego przeszły dreszcze, które tłumaczył sobie chorobą. Przecież nie mógł nic czuć do starszego. W dodatku po tym co mu zrobił.



- Przepraszam, że tak późno. Wypadło mi coś.

- Nie szkodzi. Zapraszam za mną. - mężczyzna poprowadził Parka do wielkiej sali.

Zapalił światła i przepuścił tamtego.

- No przydała by się lekka odnowa. Ale naprawdę bardzo ładna i przestronna.

- Jeżeli jest Pan zainteresowany możemy się umówić na comiesięczne raty.

- Nie ma takiej potrzeby, zapłacę całą kwotę dziś. - brodaty mężczyzna zrobił duże oczy na młodego biznesmena.

Jimina śmieszyła reakcja ludzi. Czy to takie dziwne, że może od razu kupić wielką sale taneczną bez spłacenia jej na raty? Albo to, że może kupić bez problemu człowiekiem i posiada ogromną firmę?

- W takim razie zapraszam do mojego biura. Podpiszemy co należy i ta sala należy do Pana.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Polubiłam to ff. Dobrze mi się je pisze i chyba dość często będę wrzucać do tego części. A wam jak się podoba?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro