Epilog
Jak się okazało miejsce, w które Jimin zabrał Yoongiego, była mała wioska. Podróż autem była dość długa. Yoongi przez prawie cały czas był spięty, ale wreszcie zasnął i obudził się kolejnego dnia rano u boku biznesmena.
Obok łóżka stał stolik nocny z elektrycznym zegarkiem wskazującym godzinę dziesiątą.
Yoongi się ożywił i zaczął potrząsać Jiminem.
- Jimin! Idioto! Jesteś spóźniony do pracy! Wstawaj! - wykrzyknął czarnowłosy.
- Mam wolne. Śpij. - mruknął, po chwili łapiąc chłopak w tali, po czym wtulił się w bok młodszego.
A Yoongi dopiero w tym momencie zorientował się, że nie są w wielkiej posiadłości Parka, ale w jakimś domku. Pokój, w którym byli, był mały, pomalowany na błękit. Na ścianie po jego lewej stronie znajdował się duży krajobraz jakiegoś lasu, który zajmował prawie pół przestrzeni ściany. Yoongi stwierdził, że jest bardzo ładny. Pod obrazem znajdowała się komoda. Po jego prawej stronie był wielki regał, na którym można było dostrzec kilka książek i małe figurki oraz jakieś niewielkie kaktusy.
Min naprawdę próbował zasnąć, przewracał się z boku na bok, lecz nie mógł. Przynajmniej się starał, Ok?
- Boże, dlaczego ty nigdy nie umiesz leżeć w jednym miejscu. - Jimin uniósł się na ramionach, patrząc na chłopaka.
- Przepraszam? - zaśmiał się niewinnie. Znowu nastała cisza, ale nie trwała za długo. - Jimin... - szepnął.
- Czego chcesz. - burknął.
- Głodny jestem. Idziemy coś zjeść?
- Niech ci będzie. - warknął niezadowolony i podniósł się ociężale. - Dziś ja gotuję.
- O nie, czyli będę głodować? - położył dłonie na policzki, jakby chciał ukazać załamanie.
- Ha ha, bardzo śmieszne. - powiedział sucho, ale po chwili jego humor się poprawił, gdy podszedł do chłopaka i objął go w pasie. - Wiesz, czego dawno nie robiliśmy? - potarł nosem jego uch, składając na nim pocałunek. Powtórzył czyn na szyi.
- Dlaczego ty zawsze z rana myślisz o jednym? - Min przewrócił oczami.
- Bo mam w nocy mokre sny z tobą. - powiedział bez namysłu.
- Twoja szczerość mnie zabija... W każdym razie jak już mówiłem, głodny jestem.
- A jak zrobię ci pyszne śniadanie? - uśmiechnął się zalotnie.
Yoongi uwielbiał ten uśmiech. W ogóle każdy uśmiech na ustach Jimina był piękny. Sprawiał, że i Yoon miał ochotę się uśmiechać.
I zrobił to, uśmiechnął się do starszego, tak by biznesmen to widział.
- Może. - powiedział po chwili, po czym poczuł ciepły pocałunek na swoich ustach.
Dwadzieścia minut później Min wraz ze starszym obiadali się przepysznymi goframi.
- Mmm czemu nie jesteś kucharzem z zawodu? - zapytał czrnowłosy ubrudzony bitą śmietaną.
- Smakuje? - Jimin uśmiechnął się ciepło.
- No pewnie!
- Kiedyś chciałem pracować na kuchni, ale mój ojciec nie pozwolił mi się spełniać w tym kierunku. Wysłał mnie do szkoły o kierunku biznesowym, za co teraz jestem mu bardzo wdzięczny. Dużo zarabiam, mam wszystko... z resztą widzisz sam. Ale i tak postanowiłem zapisać się na kurs gotowania, czego efekty mam nadzieje, że są widoczne teraz. Można powiedzieć, że to moje hobby. - zaśmiał się cicho, a chłopak mu zawtórował.
- Chciałbyś coś zmienić w swoim życiu? - Yoongi sam nie spodziewał się, że powie coś takiego.
Jimin przez chwile się zastanawiał.
- Jedną rzecz...
- Jaką?
- Chciałbym cię poznać jak normalny człowiek, bez porywania. Zaprzyjaźnić się z tobą, a potem zakochać, wiedząc, że ty też czujesz to samo. - mężczyzna chwilowo posmutniał, ale zaraz znów się rozpromienił.
Yooni czuł, jak po jego ciele roznosi się ciepło, a malutki motylki wirują w jego brzuch.
- W każdym razie... smakowało ci? - kącik jego ust z jednej strony uniósł się ku górze.
Podszedł do chłopaka, który akurat wstał. Złapał młodszego za uda i uniósł do góry. Yoongi nie spodziewając się takiego posunięcia, ze strony Parka splótł ręce na jego karku, by nie spaść. Biznesmen zaczął iść w stronę sypialni, obdarowując chłopaka delikatnymi pocałunkami na szyi. Min mimowolnie odchylił głowę do tyłu, dając lepszy dostęp dla starszego. Mężczyzna położył bruneta na łóżku, na którym przedtem spali i złączył ich usta.
- Nawet nie wiesz, jak cholernie się w tobie zakochałem.
Ogromne czerwone plamy wdarły się na policzki chłopaka, a Jimin znowu złączył ich usta, po chwili zdejmując dresowe spodenki chłopaka. Przejechał ręką po bladej skórze ud, wywołując tym samym rozkoszne sapnięcie u czarnowłosego, dzięki któremu język Parka mógł zbadać jamę ustną Mina. Chłopak nie pozostawał dłużny i już po kilku sekundach pozbył się swojej, jak i biznesmena koszulki. Mężczyzna wolno całował szyje swojej perełki, schodząc pocałunkami na klatkę piersiową. Na podbrzuszu zatrzymał się najdłużej, robiąc tam małe, krwistoczerwone malinki. Yoon wił się niemal jak wąż przez przyjemności, które dawał mu jego kochanek. Park przejechał językiem po całej długości Mina, a ten wygiął plecy w łuk, gwałtownie wciągając powietrze. Było mu tak dobrze, że chyba nie mogło być lepiej. A jednak... Jego penis znalazł się w buzi starszego, który zaczął poruszać głową w górę i w dół, w górę i cholera jak mu było dobrze! Jimin robił mu loda, a on ledwo co oddychał od tępa narzuconego przez mężczyznę. Park był kurewsko dobry w te klocki.
-J-Jiminii... ja już nie mogę. - a starszy niespodziewanie zaczął poruszać głową jeszcze szybciej, co by się wydawało niemożliwe. - Ji -Jimin! - rozlał się w usta Park, który uśmiechnął się cwaniacko.
- To nie koniec skarbie. -rzekł po chwili, ściągając swoje spodnie. Znowu złączył ich usta, ówcześnie śliniąc swoje palce, by w międzyczasie przygotować wejście chłopaka.
To był jeden z najlepszych seksów w życiu Yoona, Jimina z resztą też. Po tym wszystkim odpłynęli na dwie godziny w krainę snów.
*
- Słyszałem, że uwielbiasz konie. - odezwał się starszy, gdy razem z niższym przechadzali się po stadninie.
- Tak, to prawda nawet kiedyś jeździłem na zawody.
-Tego akurat nie wiedziałem. W każdym razie jesteśmy tu po to, bym ja mógł odpocząć od pracy i żebyśmy mogli spędzić razem miło czas, tak by i tobie się podobało. Jest tu pięć moich najlepszych koni. Każdy jest do twojej dyspozycji. Jeżeli któryś ci się spodoba, tam są siodła. - wskazał na mały magazynek przy samym wejściu. - Ja idę po siodło dla mojego konia, za niedługo do ciebie dołączę, jak coś to mnie wołaj.
Cmoknął chłopaka w czoło i odszedł.
Yoongi patrzył na wszystkie konie znajdujące się w boksach, ale tylko jeden zwrócił na siebie szczególną uwagę chłopaka. Podszedł do zwierzęcia i wyciągnął do niego rękę. Koń obwąchał ją, po czym nachylił pysk, jakby dając zgodę, by Min go pogłaskał. Był to czarny ogier z naderwanym lewym uchem i białą plamką przy grzywie. Jego sierść błyszczała od słońca, które już niedługo miało zniknąć z nieba. Nastolatek otworzył boks, nie spuszczając czteronoga z oczu. Koń cofnął się odrobinę, ale gdy Yoongi przystanął, koń podszedł do niego.
- Hej malutki, spokojnie. -powiedział cicho. - Może trochę pobiegamy? - zapytał, jakby zwierze go rozumiało.
Po chwili ogier już miał siodło. Yoongi nałożył kask jeździecki, po czym wsiadł na konia.
Głęboki wdech i wydech czekał na to cały czas. Wreszcie nadarzyła się okazja.
- Dobrze koniku teraz szybko - szepnął do czworonoga widząc pojawiającego się zza rogu Jimina z siodłem.
- O widzę, że sob... - nie dokończył przez krzyk. Krzyk Yoongiego.
- Wio! - rozbrzmiało się po stadninie. Min zacisnął bardziej łydki po bokach i zacmokał, a koń zaczął biec.
- Yoongi? - Park nie wiedziałm, co się dzieje, ale po chwili do niego dotarło.
ON UCIEKA!
Koń pędził w stronę nie wysokiego ogrodzenia, za którym znajdował się las. Yoongi zauważył, że zwierze się niepokoi.
- Spokojnie maleńki, damy radę. - powiedział łagodnie, po czym pogładził konia po pysku. - Brawo! - wykrzyczał zadowolony, gdy ogier podołał zadaniu.
Jimin natomiast cisnął siodło na ziemie i ile sił w nogach pognał do samochodu.
- No dalej... - rzekł nerwowo, gdy samochód nie chciał odpalić, po chwili można było zauważyć kurz za rozpędzającym się samochodem. - On nie może uciec! Nie teraz! Nie tu!
Nie daleko od siebie zobaczył galopującego konia. Przyspieszył.
- Cholera. - zaklął młodzieniec, widząc samochód. Musiał dostać się na drugą stronę lasu, przez ulicę, po której jechał biznesmen. Yoongi zacmokał, a koń zaczął biec szybciej, zbliżając się drogi. Kiedy zwierzę było już bardzo blisko jezdni, chłopak mocniej złapał kolanami siodło, przyłożył nogi do konia, a stopami docisnął zwierzę po bokach, po czym szarpnął wodze. Rumak zatrzymał się.
Logiczne było, że rozpędzony koń zatrzymuje się szybciej niż rozpędzony samochód.
Czarnowłosy znowu zacmokał i już był na drugiej stronie lasu słysząc pisk opon samochodu Jimina.
- YOONGI WRÓĆ! KOCHAM CIĘ! NIE POTRAFIĘ BEZ CIEBIE ŻYĆ! - usłyszał, bardziej się oddalając.
Był wolny. Wreszcie był wolny.
Więc czemu czół smutek?
Hej ho!
I tak truskaweczki, tu kończymy historię Jimina i Yoongiego. Mam nadzieję, że choć w małym stopniu podobało wam się moje ff. Dziękuje wszystkim, którzy to czytali. Dziękuje za wasze komentarze i zapraszam do innych moich prac.
Bajka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro