Rozdział 6
Dojechaliśmy do szpitala. Pośpiesznie wysiadłam z auta i pobiegłam truchtem na salę babci. Derek podążał za mną. Kiedy dotarłam do drzwi, po uchyleniu ich ujrzałam mnóstwo medyków sterczących nad moją opiekunką. Po krótkim czasie zauważyli naszą obecność.
- Dzień dobry. - przywitałam się uprzejmie
- Dzień dobry. - odpowiedział za wszystkich jeden z lekarzy. - czy jest pani krewną Anabel Crost?
- Tak, jestem jej wnuczką - odpowiedziałam bez wachania.
- Mamy dla pani złą wiadomość - w tym momencie doktor się zatrzymał. Niepewnie spojrzałam na pacjentkę. Widocznie spała. Jej siwe, krótkie włosy opadały na pomarszczone czoło. Kurczowo przytulała do siebie zeszyt. Byłam okropnie ciekawa co tam napisała. Wtedy do głowy wleciał mi czarny scenariusz. Co jeżeli ona napisała tam swój testament?!
- Jaką złą wiadomość? - spytałam lekko łamiącym się głosem.
- Pańska babcia.... nie żyje. - te słowa zniszczyły cały mój świat.
Po prostu pękł jak bańka mydlana. Co?! Ale jak to?! Nie! To nie może być prawda! Po moim policzku leniwie spłyneła perlista łza. Szybko ją wytarłam, ale niestety Derek zdążył ją zauważyć. Patrzałam na nią z wyczekiwaniem. Z nadzieją, że jej powieki się uchylą i odsłonią karmelowe tęczówki. Nie otwierały się. Czarnowłosy obrócił mnie przodem do siebie i ujął moje drżące dłonie. Delikatnie gładził je opuszkami palców dodając mi otuchy. Emocje wzięły nade mną władzę. Nienawidziłam tego. Rzuciłam się w jego ramiona. Zdziwiłam go tym. Również mnie objął opierając podbródek o czubek mojej głowy. Czułam się tak... bezpieczenie. Jakby chronił mnie przed całym złem tego świata. Właśnie tego w tej chwili potrzebowałam. Chciałam tam pozostać już na zawsze.
- Tak nam przykro - odezwała się jedna z pielęgniarek.
Wyciągnęła ze sztywnych rąk babci zeszyt i mi go podała. Byłam załamana. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę niekontrolowanym płaczem. Wilkołak widząc mój stan, wyprowadził mnie z sali i kierował w stronę auta. Czułam bicie jego serca. Był zdenerwowany, wręcz wściekły. Chyba z mojego powodu. Niepewnie spojrzałam w jego tęczówki. Zatrzymaliśmy się. Spojrzał mi głęboko w oczy i wtedy jego serce się uspokoiło. Pogłaskał czule mój policzek, na którym była trochę starta strurzka łzy. Czas tak jakby się zatrzymał. Nie widziałam świata po za nim. Teraz liczyła się tylko jego obecność. Wtuliłam się w jego białą koszulkę. Nie płakałam. Przecież i tak nie zwrócę jej życia płaczem. Z zewnątrz wyglądałam na obojętną. Tylko moje oczy zdradzały mój stan psychiczny. Kryła się w nich rozpacz, smutek i tęsknota za ukochaną osobą, która już nigdy nie wróci...
Derek zaprowadził mnie do auta. Wsiadłam do niego i jak tylko przestałam czuć uspokajający mnie dotyk, wybuchłam tym cholernym płaczem. Nie krzyczałam. Nie rozpaczałam. Po prostu moja obojętna twarz była zalana łzami, które cały czas wydostawały się z pod powiek. Wbiłam paznokcie w moje ramię. Nic. Wbiłam mocniej. Nadal nic. Szarpnęłam pazurami zostawiając krwawy ślad na mojej kończynie. Pomogło. Uspokoiłam się. Oparłam głowę o szybę i oddałam się pod opiekę Morfeusza.
Obudziłam się w czichś silnych ramionach. Należały one do Dereka. Rozpoznałam pomieszczenie w jakim się znajdowałam. Był to dom Stiles'a teraz też mój dom. Wilkołak położył mnie delikatnie na moim łóżku. Chciał wyjść, ale...
- Proszę zostań. Nie chcę być teraz sama. Boję się.
Uśmiechnął się z wyrozumiałością i usiadł obok mnie. Nie musiał nic mówić. Nawet nie chiałam, żeby mnie pocieszał. Wystarczała mi sama jego obecność. Fala bolesnych wspomnień zalała mój umysł. Tak jak tamtego dnia....
Klęczałam na drewnianej podłodze. Łzy spływały po mojej twarzy, zostawiając na niej perlisty ślad Nie mogę już tego dłużej znieść! Chcę umrzeć! Po prostu zakończyć to wszystko. Całe to cierpienie....
Jak on mógł?! To był jeden z niewielu ludzi jakim zaufałam! A najgorsze było to, że go naprawdę kochałam! Był to mój pierwszy i zapewne ostatni chłopak. Na początku wszystko zdawało się takie niewinne, słodkie i piękne. Dbał o mnie, troszczył się, a przy tym był zabawny i gadatliwy. Zawsze mogłam na niego liczyć. Pocieszał mnie, kiedy zasmucałam się błachostkami. Nasze pocałunki były delikatne, spokojne i długie. Zdawałoby się, że mamy na wszystko czas w tym zabieganym świecie. Wkrótce przerodziło się to w czystą namiętność. Wtedy też wszystko było poniekąd okey, tyle że jego usta dosłownie wpijały się w moje. Robił to szybko, mocno i brutalnie. Tęskniłam za tymi lekkimi czułościami. Pewnego dnia pokłóciłam się z nim o to. Wkurwiony uderzył mnie wielokrotnie w twarz. Wtedy niekontrolowałam jeszcze swoich enocji. Płakałam, w pełni okazując mu swoją słabość. Sadysfakcjonowało go to. Złapał mocno moje wątłe ciało i wtedy.... nie chcę tego opisywać. To było zbyt straszne, zbyt traumatyczne. Zgwałcił mnie. Jakież to okropne! Stracić dziewictwo podczas gwałtu. Ten ból zapamiętam do końca życia...
Do tej pory nikt o tym nie wie. Wstydziłam się tego. Bałam się, że mi coś zrobi. Tym razem o wiele gorszego. To okropne, codziennie widzieć swojego oprawcę, czuć na sobie jego palący wzrok i mieć świadomość tego, że w każdej chwili mógłby to powtórzyć...
Derek przyglądał mi się z podejrzliwością. Nawet nie zauważyłam, że moje paznokcie przebiły skórę wypuszczając parę kropel krwi. Tak mam mały problem, ale na szczęście się nie tnę. Czemu mnie to spotyka? Wilkołak cały czas mnie obserwował, dokładnie analizując, każdy mój ruch. Teraz po wspomnieniu tamtego wydarzenia, patrzałam na niego w zupełnie inny sposób niż przedtem. Teraz nie chciałam go tu widzieć. Mimo iż kompletnie różnił się od mojego ex. Miałam ogromną ochotę, aby się na czymś wyżyć. Wstałam i bez słowa wyszłam z domu. Biegłam przed siebie w nieznanym mi kierunku. Czułam jak moje ciało uwalnia się od wszystkich negatywnych wspomnień i emocji. Dobiegłam do górki w środku lasu. Postanowiłam rozładować się na najbliższym drzewku. Drapałam, waliłam pięściami, kopałam. Drzazgi wchodziły w moje ręce, ale nie zwracałam na to szczególnej uwagi. Czułam jak przy każdym uderzeniu moje ciało się uspokaja. Kiedy doprowadziłam się to częściowego połamania palców. Położyłam się na liściach i obserwowałam korony drzew. Nie myślałam. Nie wspominałam. Nie zastanawiałam się. Tylko bezczynnie leżałam czując silny ból moich dłoni. No nic dziwnego. Przymknęłam oczy głęboko oddychając.
____________________________________
No i jak wam się podoba kolejny rozdział? Piszcie komentarze. To naprawdę motywuje ;). Im więcej opinii tym częściej rozdziały. Bardzo wam dziękuję za te 300 wyświetleń o_O jesteście niesamowici!
/Brokulowa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro