Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

Miałam wielką ochotę zapytać go wprost, czy się lizał z Ericą, ale nie mogłam. Sam się musi do tego przyznać.

- Wyczuwam od ciebie dość dużo sprzecznych emocji. Chcesz o czymś porozmawiać?

Ohhhh nawet nie wiesz jak bardzo...

- Czasem słowa nie są potrzebne do wyrażania uczuć. Chciałabym po prostu spędzić trochę czasu. - mówiąc to oparłam głowę o jego ramię.

Objął mnie jedną ręką w tali i pocałował w czubek głowy.

- Co zamierzasz zrobić z tą kanimą? Masz podejrzenia kto to jest? - spytałam.

- Oczywiście, że tak. Sądzę, że to Jackson, ale mogę się mylić, jeżeli się okaże, że to nie on to wezmę się za Lydię.

- Jackson'a rozumiem, ale Lydia?

- Często kanima odzwierciedla charakter człowieka, a nawet Stiles twierdzi, że Lydia jest przebiegła. Zupełnie jak wąż.

- A da się z tego jakoś wyleczyć?

- Nie mam pojęcia...

Westchnęłam ciężko i wtedy usłyszałam mocne szarpnięcie drzwiami. Odwróciłam się i spojrzałam na Ericę. Uśmiechnęła się do mnie z wyższością i podeszła do Derek'a.

- Mam go przyprowadzić? - wymruczała mu do ucha.

- Tak. - odpowiedział.

Zauważyłam, jak musnęła ustami jego ucho i poszła. Zacisnęłam szczękę i z chęcią mordu obserwowałam jej oddalającą się sylwetkę. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam wymownie na Derek'a.

- Co TO miało być? - wysyczałam.

- Niby co? Erica? - spytał, a ja wydęłam wargi w geście zirytowania. - Czyżbyś była zazdrosna?

Na jego twarz wstąpił triumfalny uśmieszek. Wstałam i zmierzyłam go wrednym spojrzeniem. Byłam strasznie zła o to i miałam ochotę strzelić mu w pysk.

- Jeżeli wolisz plastikowe suki, to ja ci nie będę przeszkadzać. Spróbuj ją dotknąć, a pożegnasz się z kończynami. Jak ona zacznie cię dotykać, to od razu stracisz członka stada. - warknęłam, ukazując mu swoje wilcze oczy.

- Dobrze, lecz ja również mam kilka warunków. - mówiąc to wstał i przycisnął mnie do ściany. - Jeżeli kiedykolwiek zobaczę ciebie i Isaac'a SAMYCH, to bez względu na to jak to będzie wyglądać, on straci głowę i jaja, a ciebie zamknę i nie wypuszczę do końca życia.

- Za bardzo mnie lubisz, żeby mnie zamknąć i nie wypuszczać. - uśmiechnęłam się wrednie.

- Chcesz się o tym przekonać? - nie dając mi odpowiedzieć, przerzucił moje ciało, przez swoje ramię.

- Puść mnie! - krzyknęłam, waląc w jego plecy.

- Oh naprawdę chcesz, żebym cię puścił?

- TAK! - ryknęłam niewiele myśląc i wylądowałam na podłodze.

Derek uśmiechnął się łobuzersko i nachylił się na de mną. Jego pięści znalazły się po obu stronach mojej głowy, odbierając mi jakiekolwiek możliwości ucieczki. Schylił się lekko i przygryzł skórę na mojej szyi, po czym zaczął ją mocno ssać. Wywołało to niekontrolowany jęk, który wyrwał się z mojego gardła. Oderwał się od mojej szyi i ucałował swoje dzieło w postaci malinki. Nie chciałam pozostać mu dłużna, więc podniosłam się na łokciach i przejechałam językiem po jego szczęce. Zaczęłam składać leciutkie pocałunki na wyznaczonej ścieżce i tak powoli jechałam do jego ust. Będąc już prawie u celu przewróciłam go i usiadłam na nim okrakiem. Wpiłam się w jego usta i zaczęłam toczyć zaciętą walkę z jego językiem. Za każdym razem kiedy Derek dominował, przygryzałam jego język, albo wargę, co od razu spotykało się z niezadowolonym mruczeniem. Nie pozwalałam mu nade mną panować, chodź bardzo się starał. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, po czym się od niego oderwałam. Wyszczerzyłam się do niego dumnie, a on westchnął zirytowany. 

- Czyżby nasz alfa się zdenerwował brakiem dominacji? - spytałam.

Zgromił mnie zdenerwowanym spojrzeniem.

- Nie lubię jak dominujesz. - warknął.

- Bo niszczę twoją reputację złego alfy? Bo czujesz, że to ty jesteś dziewczyną w naszym związku? Ja tak mogę dużo częściej.

- Nie rozpędzaj się, bo upadniesz i skręcisz kark. - warknął i mocno złapał mnie za ramiona.

- Ale zanim upadnę to mnie złapiesz.

- Niby po co miałbym to robić?

- Bo mnie lubisz? - spytałam, opierając czoło o jego.

- Nie lubię cię. - mówiąc to pocałował mnie w czoło. - Ja cię kocham.

- Mnie się nie da nie kochać. - odpowiedziałam mało skromnie. 

- Dlatego trzeba cię pilnować, żebyś ktoś jeszcze się w tobie nie zakochał. 

- Nie tylko mnie trzeba pilnować, bo przyjdzie taka Erica i się z tobą prze liże. - wypaplałam o parę słów za dużo.

Cholera! Czy ja nie umiem trzymać języka za zębami?! Derek spojrzał na mnie podejrzliwie i uniósł  brwi w geście zdziwienia.

- Skąd o tym...?

- Miałeś zamiar się przyznać?

- A do czego ja mam się przyznawać? To ona się na mnie rzuciła!

- Dobra, chcesz żebyśmy byli kwita? Na mnie też ktoś się powinien rzucić. - warknęłam.

- Rozumiem, że jesteś zła, ale nie miałem na to wpływu.

- Ale masz wpływ na przyszłość. Nie mam zamiaru patrzeć na to jak ona się z tobą liże.

- Ja nie mam zamiaru patrzeć, jak Isaac ślini się na twój widok.

- Ale nie mam na to wpływu. - wzruszyłam ramionami, cytując wilkołaka.

Westchnął zirytowany moim zachowaniem.

- Zostawmy to na później. - mówiąc to odsunął mnie od siebie i wszedł do domu.

Byłam bardzo wkurzona. Z resztą, kto by nie był. Zauważyłam Ericę, prowadziła Jackson'a, który ledwo za nią nadążał. Miałam wielką ochotę się na kimś wyżyć. Trzepało mną ze złości, z trudem powstrzymywałam zmianę. Spojrzałam na Ericę. Uśmiechnęła się do mnie z pogardą, a jej usta wypowiedziały nieme słowa "on będzie mój". Zacisnęłam szczękę i poszłam za nią do pomieszczenia, w którym znajdowała się reszta stada. Kiedy tylko Isaac zauważył naszą obecność, podszedł do nas i pomógł przytrzymać Jackson'a. Zrezygnowana, usiadłam obok Boyd'a i obserwowałam całą sytuacje z boku, starając się nie zmienić formy.

- Co się z tobą działo podczas pełni? - spytał Derek, bawiąc się czarnymi rękawiczkami.

- Ze mną? Nic. - powiedział szybko Jackson, a jego serce momentalnie przyśpieszyło.

- Kłamiesz. - stwierdził alfa.

- Mogę to udowodnić. Nagrałem się.

W odpowiedzi wszyscy zebrani, zaśmiali się krótko łącznie z alfą. Czy tylko mnie to wisiało, co on wtedy robił?

- Serio? - spytał rozbawiony Isaac.

-Tak. - Jackson zbliżył się do jego twarzy i wysyczał. - Kiedy ty przeżywałeś swoją przemianę, ja liczyłem na podarunek od waszego alfy i co zobaczyłem?! Nic! Chcesz dowodów?! Przyniosę nagranie.

- Nie. Mam lepszy pomysł. - mówiąc to, zielonooki wyciągnął za pleców ogromny odłamek lustra.

- Co to? - mówiąc to Whittemore padł na kolana.

- Wiesz Jackson? Zawsze przypominałeś mi węża. - warknął alfa.

Bety przytrzymały głowę blondyna i skierowały prosto na lustro. 

- A każdy wie, że węże nie mogą się zatruć własnym jadem. - mówiąc to pozwolił by kropla jadu kanimy spłynęła do gardła Jackson'a. 

Chłopak padł na podłogę i zaczął się krztusić, stracił kontrolę nad swoim ciałem. Nie mógł się ruszać. Czyli to nie on jest kanimą? Jest nią Lydia?! Nie mogę w to uwierzyć. To jest po prostu głupie. Widziałam kanimę z bliska i jestem w stu procentach pewna, że to nie była Lydia. Derek zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem i kucnął przy nim.

- Jesteś wężem, ale nie tym którego szukamy. - i odszedł z Ericą. 

Jealous as fuck. Isaac kucnął przy Jackson'ie, uśmiechając się przy tym.

- I tak musisz coś dla nas zrobić, a właściwie dla mnie. 

Nie chcąc im przeszkadzać, po prostu wstałam i wyszłam. Musiałam się w końcu choć częściowo zmienić, bo wymorduję pół Beacon Hills, a tego bym nie chciała. Rozejrzałam się po lesie. Całe otoczenie już spowił mrok. Idealnie. Spojrzałam w niebo i pozwoliłam, aby uczucia zajęły się moim ciałem. Oczy zmieniły kolor, pazury i kły się wydłużyły, a mięśnie zaczęły rosnąć. Zdjęłam pośpiesznie ubrania, żeby się nie podarły, aż w końcu padłam na cztery łapy. Doszło do pełnej przemiany. Znowu wolna. Przemknęło mi przez głowę. Puściłam się biegiem w głąb lasu i poczułam jak moje ciało się uspokaja. Biegłam dość długo, aż dotarłam do rzeki. Nie mam pojęcia, co mną kierowało. Wskoczyłam do rzeki i poczułam jak całe moje futro i ciało staje się mokre. Wzięłam głęboki oddech, po czym zanurkowałam. Otworzyłam oczy pod wodą i obserwowałam mały podwodny świat. Małe, tycie rybki odpłynęły ode mnie z obawy przed zjedzeniem. Wypuściłam całe powietrze z płuc i obserwowałam bąbelki, unoszące się ku tafli wody. Wyskoczyłam z rzeki i otrzepałam się. Było mi tak przyjemnie chłodno. Przeciągnęłam się i wróciłam przed dom czarnowłosego. Akurat wyszedł i zobaczył mnie w wilczej formie. Zdziwiłam go i dobrze. Wciągnęłam powietrze do nozdrzy i poczułam od Derek'a silny zapach Erici. Alfa domyślił się o co chodzi i chciał do mnie podejść, ale zatrzymałam go donośnym warknięciem. Wzięłam w zęby moje ubrania i już miałam wracać do domu. Patrz jaka jestem ofochana. W odpowiedzi Derek zbliżył się do mnie, ale od razu go zatrzymałam mocnym warknięciem i kłapnięciem paszczą.

- Słuchaj, wiem że jesteś zła i masz co do tego pełne prawo, ale nie sądzisz, że pełna przemiana to lekka przesada? Wystraszysz nowe wilki.

Prychnęłam pogardliwie i chciałam go zostawić, ale tym razem skoczył na mnie i przygniótł do ziemi.

- Czemu jesteś mokra? Dobra nieważne. Wykorzystam ten moment, kiedy nie możesz nic powiedzieć i ci wszystko wytłumaczę. Erica nic dla mnie nie znaczy. Słyszałaś bicie mojego serca? - nie przyśpieszyło. - Jestem tylko twój i oczekuję takiej samej postawy z twojej strony. Przyznaję, że jestem kurewsko zazdrosny, kiedy przebywasz z Isaac'iem. Czuje, że cię to satysfakcjonuje, bo w końcu zazdrość oznacza, że mi na tobie zależy.

Złapał mnie za pysk i kurczowo trzymał. Zbliżył swoją twarz do mojego ucha i wyszeptał.

- Pamiętaj, że jesteś moja i nikt nie ma prawa mi ciebie odebrać.

- Od kiedy jesteś za zoofilią? - usłyszeliśmy głos Erici za plecami Derek'a.

Spojrzałam na niego wymownie i przeniosłam mściwy wzrok na Ericę.

- To nie zoofila, tylko pełna przemiana. Jest ona bardzo rzadka, ale możliwa. Mogłabyś mnie teraz zostawić samego ze Scar?

- TO jest Scy? Słodki z ciebie piesek. - uśmiechnęła się wrednie.

Warknęłam ostro w jej stronę i zwyczajnie pobiegłam do domu,  trzymając w zębach ubrania. Do upragnionego pomieszczenia (mojego pokoju) dotarłam w jakieś 15 minut. Zaleta czterech silnych łap i niezwykłej wytrzymałości. Wskoczyłam na łóżko i zmieniłam formę. Przebrałam się do piżamy i zasnęłam.

Obudziłam się tradycyjnie o godzinie 6.30. Niechętnie wstałam z łóżka i weszłam pod prysznic. Zmyłam z siebie wszelki ciążące mi uczucia. Ubrałam się w białą koszulkę i ciemne jeansy. Doprowadziłam się do stanu codziennego i zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie.

Poczekałam, aż Stiles zejdzie na dół i pojechaliśmy do szkoły. Pierwsze mieliśmy zajęcia z ekonomi z trenerem Finstock'iem. Usiadłam za bratem, obok Jackson'a. Widziałam, że po wczorajszym wydarzeniu był roztrzęsiony, ale starał się to zamaskować.

- Na co się tak gapisz? - warknął w moją stronę, a ja przewróciłam oczami. - W ogóle nie powinnaś się zadawać z tymi czubkami. Ty jesteś jeszcze w miarę normalna, nie spieprz tego.

Kiwnęłam głową i rozejrzałam się po klasie. Mój wzrok przykuł Isaac. Co on tu robi? 

-Hej debile. Co to jest kanima? - szepnął Whittemore w stronę MOICH debili.

- Okey słuchajcie. - rzekł trener, zwracając uwagę uczniów. - Zanim zaczniemy powtórkę chciałbym wam coś powiedzieć. Niektórzy z was, na przykład McCall powinni pouczyć się w grupie do jutrzejszych egzaminów. Są tak trudne, że chyba sam bym ich nie zdał. Okej, kto chce odpowiedzieć na pierwsze pytanie? Zapraszam.

- Wiesz jak to jest być sparaliżowanym od szyi w dół? - kontynuował Jackson, a na twarzach Stiles'a i Scott'a malowało się ogromne zdziwienie.

- Znam to uczucie. - odpowiedziałam chórem wraz z bratem.

- Czekaj, dlaczego podejrzewali ciebie? - spytał McCall.

- Skąd mam wiedzieć?

- Myślą, że to Lydia? - spytał bro.

Na razie wolę się nie wtrącać. W końcu sama nie wiem za dużo...

- Wiem tylko, że mówili coś o niej i o chemii. - powiedział blondyn.

I po co ja wychodziłam? Teraz byłabym świetnie obeznana w tych tematach! 

- Jackson! Może powtórzysz na głos? - powiedział Finstock, zirytowany zachowaniem uczniów.

- Mówiłem, że bardzo pana podziwiam. - z niego na serio jest wąż.

- To miło z twojej strony, a teraz zamknij się! - i odszedł.

- Może to jednak ona? - spytał Stiles'a Scott.

- Spojrzałem w oczy tego potwora i widziałem w nich samo zło. W oczach Lydi jest go tylko 50%, może 60, ale czasami 40.

- Słaby argument.

- Wiem, ale to nie może być Lydia. Ona jest w porządku.

Spojrzałam na dziewczynę, wyglądała jakby zobaczyła ducha. Nauczyciel kazał jej odpowiedzieć na pytanie, więc wstała i podeszła do tablicy. Zaczęła coś pisać w niezrozumiałym języku. Płakała. Co jej jest? Na tablicy widniało bardzo dużo tych samych, niezrozumiałych słów, rozmieszczonych w najróżniejszych miejscach.

- Okey, może ktoś inny odpowie na to pytanie? Tym razem po angielsku. - klasa wybuchła śmiechem na słowa trenera.

- Co to? Greka? - spytał Scott.

- Chyba jednak angielski. - mówiąc to, Stiles pokazał nam zdjęcie liter Lydii w lustrzanym odbiciu. 

Układały się w napis "niech ktoś mi pomoże". Moje źrenice się rozszerzyły. Co jej się dzieje? Zaraz po lekcji ekonomi, mieliśmy chemię.

- Derek nie zabije Lydii bez powodu. - stwierdził McCall.

- Zrobi jej test, jak Jackson'owi, tylko pytanie kiedy i gdzie...- westchnęłam.

- Tu i teraz. - warknął Scott.

Miał rację na końcu klasy stali Erica i Isaac. Rzucili na Lydię mordercze spojrzenie i zaczęli się do niej zbliżać. Zrobiliśmy to samo. Chłopcy zajęli miejsca obok rudowłosej, natomiast ja usiadłam z Alison. 

- Co jest? - spytała mnie brązowooka.

- Erica i Isaac zamierzają skrzywdzić Lydię, bo sądzą, że jest kanimą. - wytłumaczyłam. 

- Enstein mawiał, tylko dwie rzeczy są nieskończone wszechświat i ludzka głupota. Niewiele wiem o wszechświecie, ale z głupotą styka się na co dzień. - mówiąc to, Harris poklepał Stiles'a po ramieniu - Więc, żeby wyplewić w waszej klasie wszechobecną ignorancję będziecie pracować w grupach. Ponoć co dwie głowy to nie jedna, albo nie pół jak w wypadku Stilinskiego. 

Oj grabisz sobie...

- Erico, zajmij pierwsze stanowisko. - wtem podniósł się las rąk mężczyzn. - Nie szukałem ochotników. Opuście te napędzane hormonami dłonie. Będziesz pracować z McCall'em. Następna dwójka. Może bliźniaki Stilinski?

Spojrzałam na brata porozumiewawczo i usiedliśmy razem. Nie interesowało mnie jak zostali przydzieleni pozostali uczniowie.

- Nie cierpię go. - warknął Stil.

- Nie ty jeden.

- Powiedz mi, co się wczoraj stało? Czego się dowiedziałaś?

- Niewiele więcej niż ty. - westchnęłam. - Tylko tyle, że kanima nie reaguje na swój jad.

- Skąd to wiesz?

- Tak uważa Derek. 

- Zamiana. - rzekł Harrison, dzwoniąc małym dzwoneczkiem.

Stiles był z Isaac'iem, Scott z Alison, a ja z Lydią.

- Jeśli skrzywdzisz pewną złotowłosą dziewczynę, lub moją siostrę, przerobię cię na futro i podaruję którejś z nich na urodziny. - usłyszałam głos brata zza swoich pleców.

- Serio? - spytał, rozśmieszony wilkołak. - Nie byłem na żadnej z jej wypasionych imprez, ale kiedyś zaprosiłem ją na randkę.

-To na pewno wzruszająca historia, ale daruj sobie.

- Był pierwszy dzień liceum...

- Myślałeś, że wszystko będzie inaczej, ale ona odmówiła.

- Śmiała się ze mnie. Powiedziała, żebym wrócił kiedy zamontuje w rowerze silnik.

- Miłość jest dziwką. Napisz o tym wypracowanie. Przelej złą energię na papier.

- Nie, wolę ją zabić. Nie przepadam za pisaniem.

- Nie testuj mojej cierpliwości, bo postawię ci niedostateczny. - syknął Harrison do Stil'a. - Zmiana.

Lydia usiadła z Isaac'iem, a ja musiałam usiąść z Ericą. Niech mnie ktoś zabije. Powinnam porozmawiać z Layhey'em. Jest spoko chłopakiem, ale przez Derek'a staję się trochę.... morderczy? Tak, to dobre określenie.

- Słodka jesteś po przemianie. Problem w tym, że Derek nie potrzebuje kolejnej ofiary do pilnowania.

- Właśnie. Wystarczy, że ma ciebie na głowie. - warknęłam.

W odpowiedzi zaśmiała się krótko.

- Czas się skończył. Jeżeli dobrze poszło, otrzymaliście kryształ, a teraz przyjemna wiadomość. Możecie go zjeść. - rzekł nauczyciel.

Isaac podał kryształ Lydii, zauważyłam, że skapywał z niego jad kanimy. Kryształ zbliżał się do jej ust...

- LYDIA! - krzyknął Scott.

- Co? - spytała zdziwiona.

Ciekawskie oczy uczniów zwróciły się na McCall'a.

-Nic. - odpowiedział speszony.

Patrzyliśmy w skupieniu jak Lydia po prostu zjada kryształ i nic się jej nie dzieję. Zauważyłam, że za oknem, na parkingu stoi Derek i wszystkiemu się przygląda. Biedna Martin. Nie mogę dopuścić do tego, żeby ją skrzywdził. Dodatkowo porozmawiam z Isaac'iem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro