Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Gonili mnie. Biegłam najszybciej jak potrafiłam, co przychodziło mi z łatwością, biorąc pod uwagę fakt, iż miałam cztery łapy. Na szczęście byłam od nich szybsza.  Nagle w kogoś uderzyłam. Był to Scott. Chyba. Miał szpiczaste uszy, bursztynowe oczy, pazury i kły. Przez chwilę wpatrywał się w moje tęczówki i wtedy strzała przybiła jego rękę do drzewa. Warknął z bólu i wrócił do normalnej postaci. Zza moich pleców wyskoczył Derek. Wyrwał ostre narzędzie z ciała mojego przyjaciela. Przez krótką chwilę lustrował nas wzrokiem. Widok Scott'a go nie wzruszył. Dopiero, kiedy zwrócił swoja uwagę na mnie jego twarz przybrała nieodgadniony wyraz.

- Uciekajcie! - krzyknął.

Oboje biegliśmy, a dokładniej Scott podążał za mną. Kierowałam się w stronę domu Dereka. W końcu dotarliśmy na miejsce. Położyłam się na podłodze, aby trochę ochłonąć. Spojrzałam na McCall'a. Zdyszany powiedział:

- Albo jesteś zwykłym, samotnym wilkiem, albo... właśnie! Czemu nigdzie nie ma Scarlett?! - poirytowana podeszłam do niego i go delikatnie ugryzłam. No debilu przecież to ja! Do budynku wbiegł zdyszany Derek.

- Dobra pora wam coś wytłumaczyć.

- Zaraz jakie "wam"?! - Scott! Ja też tu jestem!

- Ten wilk to Scarlett.

- C..co?

- To co słyszałeś, a teraz przynieś mi koc. Jest w drugim pokoju, po lewej od schodów. - Scott posłusznie poszedł, a Derek kucnął przy mnie głaszcząc moją sierść.

To dziwne, ale podobało mi się. Nawet bardzo. Jego ręce były takie chłodne, tak przyjemnie zimne, wtedy chwycił moją łapę i ją złamał. Zawyłam z bólu. Wkurzona ugryzłam go. On też zawył. Na jego twarzy wymalowane było zdziwienie, lecz po chwili ustąpiło miejsce zrozumieniu. Przytulił mnie. Wtapiając swoje ręce w futro. Nadal byłam na niego wkurzona, ale dużo mniej niż przedtem. Oparł swoje czoło o moje, a ja delikatnie gładziłam jego nos moim. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Jakie to dziwne, ledwo znam tego gościa, a mimo to czuje do niego wielkie przywiązanie. Czułam jak mój pysk zmienia się w twarz, łapy w ręce i nogi, a sierść się chowa pod moją skórę. Wtedy Scott przyniósł koc. Jasnooki szybko zabrał mu materiał i troskliwie mnie nim otulił. Mężczyzna znów założył swoją maskę obojętności i warknął:

- Jesteście wilkołakami. Tak wiem, że to niewiarygodne, ale przed chwilą oboje widzieliście co się z wami stało. Nie potrafiliście nad sobą zapanować. Mogliście kogoś skrzywdzić...

- Co to byli za ludzie? - uprzedziłam pytanie Scott'a

- To byli łowcy.

- A no kogo polują? - zapytał brązowooki.

- Na nas. Na wilkołaki. - w sumie to była oczywista odpowiedź.

- Dlaczego się zmieniłem z powrotem w człowieka po oberwaniu strzałą? - mimowolnie spojrzałam na jego rękę. Po ranie nie było śladu...

- To twoja kotwica. Każdy z nas taką ma. To coś sprawia, że potrafimy zachować ludzką postać. Twoją jest ból.

- A czy możemy się zmieniać, kiedy tylko chcemy? - spytałam.

- Tego chcę was nauczyć. Kontrolowania swojej zwierzęcej natury. - zauważyłam, że Scott wbija paznokcie w skórę często zerkając na księżyc.

Wreszcie nie wytrzymał i wybiegł z domu.

- Zostań tu. - rzucił Derek i pobiegł za Scott'em.

Czułam na sobie czyiś wzrok. Wystraszona, omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Moje oczy zatrzymały się na oknie, a konkretniej na księżycu. O nie! Teraz ja też się zmienię! Widok mojego narkotyku zasłoniła mi para czerwonych tęczówek. Tych samych, które widziałam na parkingu sklepu. Oczy patrzyły na mnie jak na kokainę. Wciągnąć czy nie? Bałam się. Moje serce biło mocno i szybko. Bestia najwyraźniej to usłyszała, bo odeszła od okna ukazując mi idealny kształt ciała niebieskiego. Znowu się zaczęło. Pazury rosły, pysk się wydłużał, uszy stały się szpiczaste. Wtedy do pomieszczenia wkroczył czerwonooki potwór. Teraz widziałam go w całej okazałości. Miał czarne futro, ogromną, umięśnioną sylwetkę i masywne łapy zakończone ostrymi jak noże pazurami. Usłyszałam bicie serca Scott'a i Dereka. Zwierzę również, ponieważ wybiegło na czterech ogromnych łapach. Nie wytrzymywałam tylu emocji na raz. Po prostu nie dawałam rady. Za dużo. To dla mnie za dużo. Trzęsłam się ze strachu i złości. Byłam po prostu wkurwiona! Moja osoba biła chęcią mordu. Lecz głęboko w sercu czułam żal. Starszy wilkołak dociągnął mojego kumpla. Widząc mój stan, szepnął coś do Scott'a i podszedł do mnie baaaaardzooo powoli. Przewróciłam go. Tak pragnęłam poczuć smak jego gorącej krwi, zwyczajnie nie potrafiłam się powstrzymać. Derek złapał mocno za mój pysk. Jego dotyk sprawił, iż moje serce się uspokoiło, odzyskałam jasne myślenie i zeskoczyłam z przystojniaka. Schowałam się pod kocem i zwinęłam w kulkę. Zasnęłam...

____________________________________________________________________________________

Trochę krótki rozdział wiem, ale za to dużo się działo ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro