Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

*Perspektywa Stiles'a*

Derek wyszedł z komórki, na jego wargach i szczęce były ślady krwi. Super. Czy każdy wilkołak musi być sadystą, albo masochistą?! Scarlett masochistką z chłopakiem sadystom. Ten związek długo nie przeżyje......i dobrze. Uśmiechnąłem się do moich myśli i wsiadłem do jeep'a, Hale zrobił to samo.

- Co ty tu do cholery robisz? - spytałem, najmilszym głosem na jaki tylko byłem zdolny. (mistrz sarkazmu)

- Muszę się zająć swoim stadem.

- To nie mój problem.

- A jednak jedziesz na komisariat. Tylko pytanie "w jakim celu?".

- W takim, że Scarlett mnie o to prosiła. - mruknąłem.

- No to załatwimy to razem. Scy na pewno chciałaby, żebyśmy współpracowali. - oczywiście, że nie chodziło mu o Scar, beze mnie nie mógłby w ogóle nic zrobić, czyli mnie potrzebuję.

- Nie robisz tego dla Scy, po prostu mnie potrzebujesz. - uśmiechnąłem się triumfalnie i ruszyłem.

Cała droga minęła nam bez żadnych słów i bardzo dobrze. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Po parunastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Zaparkowałem. Ja zagadam recepcjonistkę, bo jestem w tym dobry, a on załatwi brudną robotę. Ułożyłem szybki plan w głowie.

- Okey, klucze do celi są w skrytce, w gabinecie ojca. Musimy ominąć recepcję.

- Zajmę się tym. - odpowiedział i już chciał wyjść, ale go zatrzymałem, łapiąc za ramię.

- Czekaj, czekaj. Nie możesz tam wejść. - wkurwiony odwrócił się do mnie i zaczął skakać wzrokiem z mojej twarzy na moją dłoń. - Już zabieram rękę.

- Oczyszczono mnie z zarzutów. Jestem niewinny.

- Ty? Jasne. - zaśmiałem się krótko, lecz widząc jego poważny wzrok, przestałem. - Dobrze, jaki masz plan?

- Odwrócę jej uwagę. - eeeee jak? Pobijesz ją? Zjesz? Pobawisz się jej wnętrznościami?

- W jaki sposób? Uderzysz ją w twarz?

- Zagadam do niej. - w duchu zwijałem się ze śmiechu. Nawet nie ogarniam jakim cudem pomiędzy nim, a Scy coś zaiskrzyło.

- Od czego zaczniesz rozmowę?..............Cisza, cudowny pomysł! Masz coś jeszcze?

- Mogę uderzyć ciebie. - no dobra przekonał mnie.

Bez słowa wyszedłem z pojazdu i skierowaliśmy się do budynku. Derek podszedł do lady recepcji, a ja schowałem się za drzwiami i czekając na odpowiedni moment, patrzyłem na poczynania wilkołaka.

- W czym mogę......pomóc?

- Cześć. - uśmiechnął się czarująco, a mnie dopadły odruchy wymiotne.

- Cześć. - odpowiedziała kobieta. Widać było, że Derek ją pociąga.

- Mam pytanie. Przepraszam, nie spodziewałem się kogoś.......

-.....takiego jak ja?

- Chciałem powiedzieć, kogoś tak pięknego, ale na jedno wychodzi. - ja pierdole, rzygam szczeniakami.

Wykorzystując odpowiedni moment, przemknąłem do pomieszczenia gospodarczego dla recepcji. Podszedłem do drzwi i wpisałem kod. Wychodząc na korytarz, wpadłem na kogoś.

- Ja tylko....- zlustrowałem wzrokiem go wzrokiem i się domyślił, że jest fałszywym szeryfem. No halo! Prawdziwym jest mój tata! - O kurr...

Chciałem uciec, lecz w połowie kroku facet złapał mnie za kołnierz i pociągnął w tył, przewracając mnie. Zaczął mnie ciągnąc za sobą, pewne prowadząc do celi Isaac'a. Próbowałem się wyrwać, ale kiedy tylko wyciągnął strzykawkę i przystawił ją blisko mojej twarzy, przestałem. Skoro to zabija wilkołaki to co robi z ludźmi? Zauważyłem alarm przeciwpożarowy, ledwo dosięgnąłem go palcami i włączyłem. Może KTOŚ się zainteresuje "pożarem" i z dobroci serca mi pomoże? Dotarliśmy do celi, napastnik rzucił mną o ścianę, a ja zauważyłem, że drzwi od celi Isaac'a są wyważone i dziwnie wygięte. O mój boże....zaraz umrę. Ileż to razy ocieram się o śmierć dla Scarlett, albo Scott'a? Zdecydowanie za dużo. Po chwili znikąd pojawił się Lahey. Walczył krótką chwilę z kolesiem, po czym wykręcił mu rękę, przez co wypuścił z dłoni strzykawkę. Wilkołak walnął nim o ścianę, facet stracił przytomność. Isaac na mnie spojrzał, bardzo dziwnym wzrokiem. Ja pierdole! Dajcie mi w końcu spokój! Zaczął się do mnie zbliżać, gdy do pomieszczenia wszedł Derek, nogą rozwalił strzykawkę. Zauważył, że Isaac ma ochotę zrobić ze mnie krwawą papkę, więc ryknął na wilkołaka, ukazując mu kły i czerwone oczy. Chłopak się skulił pod ścianą, po chwili odzyskując człowieczeństwo. Czekaj, czekaj, co się przed chwilą stało?

- Jak to zrobiłeś? - spytałem.

- Jestem alfą. - odpowiedział Derek, na co wytrzeszczyłem oczy.

Przepraszam bardzo, że co proszę? Kiedy to się stało? Kiedy nie potrafiłem otrząsnąć z szoku, spowodowanego krwawą szyją Scy? Derek wyszedł z celi razem z Isaac'iem, a ja zostałem, żeby się trochę rozejrzeć. Wstałem i podszedłem do rozbitej strzykawki. Dotknąłem palcem dziwnej cieczy i ją powąchałam. No tak, to wilcze ziele, ciekawe co by się stało, gdyby to się dostało do mojego krwiobiegu. Wstałem i spojrzałem na nieprzytomnego gościa. W tym momencie przyszedł tata. O kurwa. Spojrzał na mnie pytająco, zahaczając wzrokiem o tego gościa i pogięte drzwi od celi Isaac'a.

- To jego wina. - powiedziałem wskazując na fałszywego szeryfa. Mam przejebane.

*Perspektywa Scarlett*

Cholernie męczyłam się ze swoją naturą. Walczyłam z nią, ale niestety przegrywałam. Dobrze, że Derek zadał mi takie głębokie rany, jako że jest alfą, krwawe ślady jeszcze się nie zagoiły. Czułam dziwne gorąco rozchodzące się po moim ciele. Załkałam donośnie i zrozpaczona zaczęłam wyć. Szamotałam się, czułam jak łańcuch opina się na moim ciele. Zawyłam ponownie i moje oczy zmieniły kolor. Nie dawałam rady dłużej się opierać temu wszystkiemu. Warczałam, moje ciało porosła sierść, zęby i pazury stały się dużo dłuższe, a łańcuch powoli pękał. Proszę nie! Nie potrafiłam dłużej, po prostu miałam dość! Moje łapy i ciało stały się masywniejsze. Łańcuch pękł, ubranie zleciało z mojego ciała, a ja opadłam na podłogę. Nie mogłam się ruszyć, złamania zadane przez alfę nie zagoiły się. Po prostu tam leżałam. Usłyszałam bicie serca czerwonookiego, które dochodziło zza drzwi. Zaczęłam skamleć i wyć najgłośniej jak potrafiłam.

- Scarlett! Uspokój się! - ryknął, a ja przestałam.

Usłyszałam westchnięcie po drugiej stronie i czarnowłosy uchylił drzwi. Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem, na co westchnął ciężko. Ukucnął przy mnie i wtopił palce w moje futro, by po chwili mnie podnieść i przytulić. Położyłam przednie (niezłamane) łapy na jego ramionach i przymknęłam oczy. Sierść wsunęła się pod skórę, kły i pazury wróciły do naturalnej formy, pysk zmienił się w twarz, a łapy w ręce i nogi. Derek pośpiesznie okrył mnie swoją kurtką i wziął na ręce.

- Wiesz, że gdzieś tu są moje ubrania? - spytałam, bo bądź co bądź kurtka sięgała mi ledwo za pośladki.

- Sama nie dasz rady się ubrać, masz mocno połamane nogi. - zauważył, a mi do głowy wpadł głupi, przepraszam BARDZO GŁUPI pomysł.

- To ty mnie ubierz. - nawet nie wiedziałam kiedy te słowa wypłynęły z moich ust.

Derek spojrzał na mnie w dość dziwny sposób po czym położył mnie na ziemi. Wziął z podłogi moje ubrania i uklęknął przede mną. Moje serce znacznie przyśpieszyło, co wilkołak od razu zauważył, bo uśmiechnął się łobuzersko.

- Już raz widziałem cię nago. - szepnął, a serce podeszło mi do gardła.

- Że niby kiedy? - wydukałam.

- Zaraz po tym, jak Peter prawie przegryzł ci gardło. Nieświadomie się zmieniłaś, a ja ubrałem cię w moją kurtkę i koszulkę.

Zamurowało mnie, lecz mimo wszystko na usta cisnął mi się lekki uśmiech. Sięgnął po moją bielznę, ale zatrzymałam jego dłoń swoją.

- Z bielizną nie powinno być problemu, gorzej ze spodniami. - westchnął rozczarowany, na co się krótko zaśmiałam. Sięgnęłam po majtki, lecz nim przystąpiłam do ich założenia, spojrzałam wyczekująco na Dereka. Od razu zrozumiał o co chodzi i odwrócił się do mnie tyłem. Założyłam majtki biustonosz i koszulkę, po czym szturchnęłam Hale'a dając mu do zrozumienia, że potrzebuję jego pomocy. Odwrócił się i sięgnął po jeansy. Delikatnie uniósł moje nogi powoli wsunął na nie nogawki spodni. Jego ręka (wraz z materiałem) sunęła wzdłuż łydki, potem uda, gdzie na krótką chwilę się zatrzymała. Zatoczyła trzy koła, a na moich policzkach pojawił się rumieniec. Uniosłam się lekko, a czarnowłosy założył mi spodnie, dzięki czemu ich stan teraz opinał się na moich biodrach. TBBW wziął mnie na ręce i wyniósł z tej okropnej komórki. Skierował swoje kroki do sexy auta. Zauważyłam tam Isaac'a na miejscu pasażera. Derek ułożył mnie obok Lahey'a w pozycji siedzącej.

- Cześć. - uśmiechnęłam się lekko do szarookiego.

- Hey. - odwzajemnił uśmiech. - Widzę, że w dość ciekawy sposób przeżyłaś pełnię.

Domyśliłam się, że chodzi o moje połamane nogi.

- Założę się, że ty nie miałeś lepiej.

- Podobno pierwszy raz zawsze boli. - po tych słowach oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Zauważyłam jak Derek przewraca oczami i odpala silnik samochodu.

- Więc jak ci minęła pierwsza pełnia? - zagadnęłam do chłopaka.

- Ciężko. Ten.....ten ból był nie do opisania. Tłumiłem krzyk, bo bałem się, że ktoś przyjdzie, a ja mu zrobię krzywdę. W pewnym momencie przestało mnie to obchodzić i ustąpiłem. Moje ciało przeszywała dziwna siła i wolność, a jednocześnie czułem, że część mnie jest uwięziona. Miałem świadomość tego co robię, ale nie mogłem tego kontrolować. To było potworne.

Dobrze wiedziałam co wtedy czuł. Nie zmuszałam go do kontynuowania, myśląc o tym może odczuwać takie emocje jak złość, strach, a to one powodują naszą przemianę.

- Gdzie jest Stiles? - spytałam.

- Nie wiem, pewnie jeszcze na komisariacie. - westchnął nasz kierowca. Reszta drogi minęła nam bez rozmów, natomiast dzięki mnie przez chwilę słychać było chrupanie kości. Nastawiałam sobie złamane nogi. Dojechaliśmy do domu czarnowłosego. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się do środka. Usiadłam z Isaac'iem na pierwszym stopniu schodów i obserwowałam alfę.

- Musimy znaleźć twoją kotwicę. - powiedział Derek patrząc na Lahey'a.

- Że co?

- Że to, co będzie cię trzymać przy ludzkiej formie. - wytłumaczyłam.

- Oh świetnie. - westchnął szarooki. - Zmieniłem się kiedy na mnie ryknąłeś. Proszę, znalazłem moją kotwicę.

Domyślam się, że chcę uniknąć wszelakich "testów". Derek przewrócił oczami i zrobił swoją typową zirytowaną minę.

- Każdy ze stada tak reaguje na ryk alfy. - warknął.

- Może kiedy indziej przeprowadzimy te testy? Jestem dość zmęczona po pełni i mam wrażenie, że Isaac też. - wtrąciłam się, ratując chłopaka przed nieznanymi zamiarami Dereka.

- Dobrze, jutro nie idziesz do szkoły. - zwrócił się do bety.

- Czemu?

- Będziesz trenować. Na resztę nocy zostaniecie tutaj.

Posłuchaliśmy alfy. Niedługo potem Isaac leżał na materacu, a ja na podartej, zielonej sofie. Chłopak już spał, lecz ja nie mogłam zasnąć. Cicho wstałam i wyszłam przed dom, gdzie zastałam Dereka.

- Czemu nie śpisz?

- Mógłbym ci zadać to samo pytanie.

- Ale ja zadałam je pierwsza. - uśmiechnęłam się triumfalnie.

Hale usiadł na pierwszym stopniu schodów, a ja poszłam w jego ślady.

- Muszę was pilnować, a ty? - szepnął.

- Ja nie mogę zasnąć. Powinieneś się wysypiać.

- Nawet gdybym spróbował zasnąć, to obudziłbym się po parunastu minutach.

- Dlaczego?

- Pamiętasz jak ci mówiłem o tym, że moja rodzina spłonęła? - spytał, a ja w odpowiedzi jedynie kiwnęłam twierdząco głową. - Byłem wtedy po za domem, kiedy wróciłem widziałem mój dom, cały w płomieniach. Chciałem im wszystkim jakoś pomóc, ale już było za późno. Udało mi się uratować jedynie Peter'a. Będąc w domu widziałem spalone ciała moich bliskich, w tym moją mamę. Znalazłem wuja i pomogłem mu się wydostać...od tamtej pory ten widok śni mi się po nocach.

Widziałam straszny ból w jego oczach. Po co pytałam?! Ale jestem głupia! Cały czas mu przypominam o tym wszystkim! Złączyłam nasze ręce i kciukiem kreśliłam kółka na wierzchu jego dłoni. Nie chciałam nic mówić, tak samo jak Derek. Puścił moją dłoń, wstał i pociągnął mnie za sobą. Przytulił się do mnie, chowając twarz w zagłębieniu na mojej szyi. Zdziwiła mnie jego reakcja, ale od razu zarzuciłam ręce na jego szyję.

- Wcześniej nie miałem nikogo, teraz mam ciebie. Nie mogę cię stracić. - wyszeptał.

- I nie stracisz.

Ucałował lekko moje wargi, a ja się do niego uśmiechnęłam, co od razu odwzajemnił.

- Nigdy bym nie pomyślała, że mogłabym być dla kogokolwiek tak ważna. - pomyślałam na głos.

Do końca nocy siedziałam z nim na werandzie, rozmawiając, tuląc się i zwyczajnie spędzając z nim czas. Nastał wschód słońca. Mimo mojej nieprzespanej nocy, odpoczęłam. Może nie fizycznie, ale psychicznie napewno. Niestety, ale musiałam zostawić mojego alfę. Weszłam do domu czarnowłosego, żeby zobaczyć czy wszystko w porządku z Isaac'iem, spał śliniąc się przy tym. Widok był bardzo rozczulający. Czy każdy podczas snu wydaje się taki bezbronny i słodki? Może kiedyś będę miała okazję zobaczyć jak śpi Derek? Uśmiechnęłam się do moich myśli, pocałowałam Hale'a w policzek i pobiegłam do domu. Jako że było grubo po czwartej rano, wszyscy jeszcze spali. Weszłam do domu i od razu skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam prysznic, Wysuszyłam włosy, uczesałam je i w ręczniku poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej krótkie, jasno-jeansowe spodenki z wysokim stanem, czarną koszulkę na grubych ramiączkach z Black Sabbath i ciemne rajstopy. Ubrałam się w wybrane ciuchy i poszłam do pokoju mojego brata. Wyciągnęłam z jego szuflady szarą koszulę w czarną kratę i ją założyłam. Sięgała mi do połowy uda. Sprawdziłam godzinę na jego komórce 5.53 wróciłam do łazienki i nałożyłam codzienny makijaż, tym razem dodając na usta czerwoną szminkę. Obejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam dobrze. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie zwykłe płatki z mlekiem. Od razu je zjadłam i pobiegłam obudzić brata. Cichutko, niczym ninja wskoczyłam na jego łóżko, nachyliłam się nad jego twarzą i delikatnie go pogładziłam po policzku.

- Mrrrrrrrr Lydia twoje usta są takie delikatne. Mógłbym je całować bez końca. - zduszałam w sobie śmiech spowodowany jego mruczeniem. - Twoje piersi są takie........duże i kształtne. Gdybym tylko mógł, miętosiłbym je bez końca.

Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać jak nienormalna, dzięki czemu obudziłam mojego bliźniaka.

- O co chodzi? - spytał zaspany, a ja jeszcze bardziej się śmiałam.

- Jaki miałeś sen? Czyżby o Lydii? - spytałam, sugestywni poruszając brwiami.

- Skąd wiesz? - spytał przerażony, zapewne wspominając obrazy ze snu.

- Za niedługo mamy szkołę. Wstawaj. - uśmiechnęłam się i miałam zamiar wyjść z pokoju, ale zatrzymał mnie głos brata.

- Ej?! To moja koszula?!

- Owszem. - i zostawiłam brata samego.

Zeszłam na dół i cierpliwie poczekałam na brata. Uwinął się w 15 minut. Włożyliśmy buty, weszliśmy do jeep'a i ruszyliśmy w stronę szkoły. Jako pierwszy mamy w-f. Zarąbiście. Weszłam do szatni, przebrałam i dowiedziałam się od dziewczyn, że mamy łączony wf z chłopakami. Co będziemy robić? Wspinać się na ściankę. Dla mnie spoko. Weszłam z Lydią i Alison do hali sportowej. Przed nami parę osób już się wspinało. Teraz była kolej Alison i Scott'a. Słyszałam parę dwuznacznych uwag od strony Scott'a do Alison, ale nie zwracałam na to szczególnej uwagi. Nagle zauważyłam, jak Alison podcina nogę McCall'owi, spadł ze ścianki. Dobrze, że miał linkę bezpieczeństwa. Uderzył w materac, a trener podszedł do niego.

- McCall, nie wiem dlaczego, ale twój ból sprawia mi radość. - zaśmiał się. - Okey, następna para. Stilińki i Erica.

Do ścianki podszedł mój brat i dziewczyna. Erica miała rozkopane blond włosy, szary, workowaty dres i liczny trądzik, nie wyglądała za atrakcyjnie. Stiles od razu zaczął się wspinać. Nie sprawiało mu to większej trudności, czego nie można było powiedzieć o Erice. Strasznie się męczyła i stękała. Bliźniak już skończył, a jasnowłosa była dopiero w połowie. Zatrzymała się i wręcz płakała.

- Erica? W porządku? Ma zawroty głowy? - wypytywał Finstock.

- Zawroty biorą się z dysfunkcji błędnika. - odpowiedziała Lydia. - To wygląda na atak paniki.

- Erica?

- Nic mi nie jest.- odpowiedziała płaczliwym głosem.

-Nie powinna się wspinać. - rzekła Alison. - Choruje na padaczkę.

- Dlaczego nikt mi tego nie powiedział?! Erica, w porządku możesz zejść. - powiedział spokojnie trener. - Odepchnij się od ściany. Na dole jest materac.

Zrobiła to bardzo delikatnie z wielką obawą.

- Już dobrze, oddychaj spokojnie. - uspokoił ją.

Wszyscy zaczęli się śmiać z dziewczyny, a ona po prostu odeszła na bok. Banda idiotów. Jak można się śmiać z takiej sytuacji?

- Dobrze, teraz druga Stilińki i Jackson. - że co proszę?

Westchnęłam ciężko i podeszłam do ścianki. Na gwizdek trenera wystartowaliśmy. Wspinałam się bez żadnego problemu, podobnie jak Whittemore. Przyśpieszyłam i w błyskawicznym tempie skończyłam ściankę, upokarzając przy tym niebieskookiego. No cóż.....życie.

____________________________________________________________________________________

Cześć kochani ^_^ Jak wam mija dzień? Chciałam wam bardzo podziękować za 10k wyświetleń, 1k głosów i #6 miejsce w "o wilkołakach" jesteście niesamowici! Kocham was i miłego dzionka :D



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro