Rozdział 26
Wilkołak przyparł mnie do ziemi i warknął na mnie. Odpowiedziałam mu tym samym i go ugryzłam. Walczyliśmy dopóki nie przycisnął mnie do siebie, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Uspokoiłam się. Moja wilcza natura ustąpiła, mimo że nadal byłam w jej formie, to miałam większą świadomość i kontrolę nad swoim ciałem. Zwróciłam uwagę na wilkołaka. Był to Derek. Byłam prze szczęśliwa! Zaczęłam się ocierać pyskiem o jego twarz. Zrozumiał, że już nikomu nie zagrażam i postawił mnie na ziemi. Stil wstał i do nas niepewnie podszedł.
- Derek?! - zapytał zdziwiony, przestraszony i wdzięczny.
- Nie, alfa. - warknął poirytowany Hale.
- Tak to ty. Co to za piesek, który próbował mnie zabić?
- To twoja siostra debilu. - zielonooki był na skraju załamania.
- Scarlett?!
- No, a jaką ty masz inną siostrę?!
- O mój boże! Dlaczego jest wilkiem?! No w sensie, że tak w pełni wilkiem?! - spytał podchodząc do mnie i zanurzając palce w moim futrze.
- Sama ci to powie, jak wróci to ludzkiej postaci. - odpowiedział czarnowłosy. Usłyszałam syreny policyjne. Wyrwałam się z uścisku mojego brata i pobiegłam w kierunku dźwięku. Stiles ruszył za mną. Dotarliśmy do małej polanki. Wszędzie były radiowozy, gliniarze i jeden ambulans. Spojrzałam wystraszona na brata. Zrozumiał aluzje i zaczął wszystkich wypytywać, gdzie jest nasz tata. Wtedy oboje podeszliśmy do sanitarnego łoża przenośnego. Było na nim czyjeś zakryte ciało świadczące o zgonie. Wąchałam rękę zwłok w poszukiwaniu zapachu taty. Na szczęście wyczułam go z innej strony.
- Co ty tu robisz? I co to za pies? - spytał szeryf lustrując Stil'a i mnie wzrokiem. W odpowiedzi bro tylko przytulił ojca. Też chciałam to zrobić, ale nie mogłam. Zostawiłam ich razem i poszłam do Hale'a. Ruchem głowy pokazałam mu, że dobrze by było jakbyśmy się oddalili. Posłuchał mnie i bardzo dobrze, bo inaczej by go złapali. Poszliśmy do domu Scott'a. Na łóżku leżał sam McCall. Był ledwo żywy. Widząc mnie i moje białe oczy bardzo się zdziwił. Na jego miejscu bardziej bym się zdziwiła na widok Dereka, który jeszcze nie dawno był uznawany za martwego. Czy coś mnie ominęło? Czarnowłosy wziął moje ubrania i już miał wychodzić, lecz zatrzymał go głos Scott'a.
- Zaczekaj. Nie dam rady. Nie mogę zmieniać się i być z Alison. Powiedz mi szczerze, czy można się z tego wyleczyć?
- Słyszałem o takim przypadku, ale nie wiem czy to prawda.
- Powiedz. - nalegał.
- Musisz zabić tego co cię ugryzł.
- Alfę?! - w odpowiedzi Derek pokiwał głową. Po chwili dodał.
- Scott, pomóż mi go znaleźć, a ja pomogę ci go zabić. - wskoczyłam na łóżko, na którym siedział Scott i wpatrywałam się z wyczekiwaniem w jego właściciela. Nie rozumiał. Warknęłam poirytowana i wskazałam nosem Dereka. Chyba wreszcie zrozumiał, bo jego oczy przepełniły się strachem i zaczął przecząco kręcić głową.
- O co chodzi? - spytał niewinnie poszukiwany.
- O nic. - za kłamanie ugryzłam go w ucho. - Ała. Powiem mu w swoim czasie.
w odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową i podeszłam pod drzwi łazienki. Niech ktoś mi otworzy! Z wyczekiwaniem wpatrywałam się w zielonookiego. Westchnął, podszedł do mnie i otworzył drzwi. Weszłam do środka, a on za mną. Położył ubrania na podłodze i wyszedł. Okey Scar, dasz radę! Spróbuj się zmienić, bez konieczności kontaktu z kimś innym. Moje myśli zaczęły krążyć wokół Dereka, Stiles'a, babci i wszystkich moich wspomnieniach, w których ktoś okazał mi czułość. Skupiłam się na tych wszystkich pięknych chwilach i poczułam jak sierść się chowa pod skórę, zęby i pazury skracają, a łapy zmieniają się w kończyny.
-Udało mi się! - wydarłam się prze szczęśliwa i dumna ze swojego wyczynu.
- Cieszy się jak szczeniaczek, który dostał nowy gryzak. - mruknął pod nosem Hale.
- Słyszałam to. - powiedziałam dobitnie i ubrałam się w dzisiejsze ciuchy.Wyszłam z łazienki i od razu wskoczyłam w ramiona Dereka.
-Tak za tobą tęskniłam. Nigdy więcej nie waż się umierać! Rozumiesz?! NIGDY!
- Czyli, że już mi wybaczyłaś tamtą chwilę słabości? - spytał. Widać było, że zadręczał się tym przez dłuższy czas.
- Tak, ale nadal jestem na ciebie wściekła!
- O co?
- O to, że przez ciebie mało co bym nie umarła z tęsknoty i smutku! Utopiłabym się własnymi łzami gdyby to tylko było możliw....- przerwał mi zamykając nasze usta w czułym i namiętnym pocałunku. Na początku delikatnie i niepewnie muskałam jego wargi. Pogłębił pocałunek obejmując moje usta swoimi. Miałam wrażenie, że były idealnie do siebie dopasowane. Jego język powoli po nich jeździł, prosząc o uchylenie do wnętrza. Nie pozwoliłam mu, co spotkało się z niezadowolonym mruknięciem wilkołaka. Zamiast tego delikatnie przygryzłam jego górną wargę pieszcząc ją językiem.
- Będziecie się tak obściskiwać na moim korytarzu, czy w końcu dacie mi spać? - przerwał nam Scott. Derek spiorunował go wzrokiem.
- Już sobie idziemy. - powiedziałam. - Przyznaj się, że pocałowałeś mnie tylko po to, żebym się zamknęła.
- Dobrze, przyznaje. - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- To pa Scott. - powiedziałam.
- Pa. - usłyszałam mruknięcie w odpowiedzi. Wyszłam na dwór i zadzwoniłam po Stiles'a. Miał po mnie przyjechać za jakieś 5 minut. Spojrzałam w niebo i ujrzałam księżyc. Wiedząc co się może ze mną stać, szybko zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o Dereku. Poczułam czyjeś ramiona, obejmujące mnie w tali. Uchyliłam powieki i ujrzałam piękne zielone tęczówki. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dlaczego moje oczy po przemianie stały się białe?
- Nie mam pojęcia. Pierwszy raz w życiu widzę takie oczy.
- Czemu nie dałeś żadnego sygnału, po twojej rzekomej śmierci? Czemu w ogóle ją upozorowałeś?
- To, że alfa mnie zranił było czystym przypadkiem. Ja go tylko wykorzystałem w celu odciągnięcia od siebie uwagi łowców, a nic ci nie powiedziałem, bo nie miałem okazji.
- Mhmmmmm. - i wtedy przyjechał Stil.
- Hey sis, oh ymm jesteś z Derekiem. Fajnie.
- Yoł bro, naprawdę wręcz ociekasz tym sarkazmem. - powiedziałam.
- Pa TBBW. - zwróciłam się do Hale'a.
- Co?
- The Big Bad Wolf. - rozwinęłam.
- Nie nazywaj mnie tak.
- A to niby czemu?
- Okey, ta rozmowa zmierza w złym kierunku. Pa kwaśny wilku. - wtrącił Stil.
- Kwaśny wilku?
- No co? Pasuje do niego. - westchnęłam z politowaniem, a Derek strzelił mu z otwartej ręki w tył głowy. Usłyszałam wycie. Chciałam odpowiedzieć, ale się wstrzymałam.
- Jedźcie do domu. - warknął zielonooki.
- Co? Nie!
- Po prostu mnie posłuchaj.
- Nie licz na to. - po czym pobiegłam w stronę, z której dochodził dźwięk. Hale pobiegł za mną, a Stil pojechał autem. Po biegu dotarliśmy do szkoły.
- Wracajcie do domu. - warknął przygniatając mnie do ściany.
- Nie zostawię cię tu samego.
- Owszem zostawisz. - po czym wepchnął mnie do jeep'a, który został już naprawiony i zamknął go.
- Nie wypuszczaj jej dopóki nie wrócę. - warknął wciskając klucze w dłoń mojego bliźniaka. Nim zdążył coś odpowiedzieć, czarnowłosy wbiegł do budynku.
- Zajebiście. - warknęłam pod nosem. - Możesz mnie wypuścić?
- Sądzę, że to był dobry pomysł, żeby cię zamknąć w aucie.
- A to niby dlaczego?!
- Bo a) nikt nie zrobi ci krzywdy. b) ty nikomu nie zrobisz krzywdy. c) boję się twojego chłopaka i wolę go posłuchać. - oparłam się z wyczekiwaniem o szybę pojazdu i wsłuchiwałam się w dźwięki dobiegające ze szkoły. Usłyszałam mocne warknięcie. Wystraszona podniosłam wysoko głowę i zaryłam o dach auta.
- Co jest? - spytał brat widząc moją reakcję.
- Usłyszałam warknięcie, ale takie mocne. Boję się.
- Koniec tego dzwonię po tatę.
- Co?! NIE! - ale oczywiście mnie nie posłuchał. Po dosłownie 2 minutach przyjechała policja. Zauważyłam uciekającego Dereka. Nie tylko ja go spostrzegłam, bo gliny zaczęły go gonić. Wyłamałam drzwi mocnym kopniakiem i chciałam pobiec za Hale'em, a dokładniej za radiowozami, lecz czyjaś ręka mnie zatrzymała i wepchnęła do auta ściganego. Pojazd ruszył.
- Co jest?! Co wy tu robicie?! - warknęłam patrząc na Scott'a i Stiles'a. Mc prowadził i odciągał jakieś auto od zielonookiego wilkołaka. Bro odwrócił się do mnie i zaczął wszystko tłumaczyć.
- Derek zadzwonił do Scott'a, żebyśmy odciągnęli od niego łowców. On sam przed chwilą prawie złapał alfę, ale niechcący mu przeszkodziłem dzwoniąc po policje.
- A ty skąd o tym wiesz?! Przecież dopiero co wsiedliśmy!
- Dostałem sms'a. - zajebiście. Oni o wszystkim wiedzą, a ja dowiaduję się o tym ostatnia! Nawet nie mogę w jakikolwiek sposób im pomóc. - Scott, chyba nie rozumiesz idei pościgu.
- Jeżeli docisnę pedał mocniej zabijemy się!
- Jeśli nie dociśniesz, oni nas zabiją!
- Zniknęli. - zauważyłam patrząc na tylną szybę. Po prostu odpuścili.
- Podejrzany kieruje się w stronę huty. - usłyszałam wiadomość z (zapewne skradzionego, albo "pożyczonego") urządzenia używanego w policji. Mc skierował się w dane miejsce i zatrzymał pojazd. Derek unikając strzałów łowców wskoczył do auta.
- Miałeś się ukrywać. - powiedział z pretensją w głosie McCall.
- Prawie go miałem!
- Alfę?! - spytał Stil.
- Dorwałbym go, gdyby nie policja.
- Robią co do nich należy. - usprawiedliwił funkcjonariuszy bro. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Gdyby nie on Derek nie miałby tego problemu.
- Tal, przez niego jestem poszukiwanym numer jeden! - wrzasnął wilkołak.Czyli już wie o McCall'u i jego panice.
- Przyznaję to był błąd. - odparł winny. - Może wreszcie nam zaufasz?
- Nam obu. -wtrącił Stil. Hale posłał mu spojrzenie a la "zamorduję ciebie i wszystkich, których kochasz". - Albo tylko jemu.
- Kiedy ostatni raz widziałem się z siostrą odkryła dwie rzeczy. Przede wszystkim Harris.
- Nauczyciel chemii?! - zapytał Stiles. - Dlaczego?!
- Nie wiem.
- A druga rzecz? - zapytał Scott.
- Symbol. - powiedział czarnowłosy wyciągając kartkę papieru z kieszeni. Widniał na niej pewien symbol przedstawiający wilka.
- Widziałem taki sam na wisiorku Alison. - zauważył Romeo. Oparłam głowę o szybę auta i przymknęłam powieki.
- Scar, nie zasypiaj, bo ja nie dam rady cię zanieść do twojego łóżka. - powiedział Stil szturchając mnie w ramię.
- Nie zasypiam. - warknęłam zimno. - A teraz, dla własnego dobra mnie nie wkurwiaj.
- Po co ją wziąłeś?! Przecież miałeś ją wypuścić z auta, dopiero jak ci pozwolę! - wydarł się Derek.
- Nie moja wina, że wykopała drzwi! - mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.
- A czemu ty mnie tam w ogóle zamknąłeś?! Przecież, jak tak bardzo chcesz, żebym ci nie przeszkadzała.....
- Nie przeszkadzasz! Ja się po prostu boję, że coś ci się stanie!
- Myślisz, że ja się nie boję o twoje życie?! Że dla mojego bezpieczeństwa możesz mnie zamknąć i nie wypuszczać dopóki nie będzie bezpiecznie?! Mylisz się! Kocham cię i szanuję twoje zdanie, ale nie dam się zamykać w klatce! JA CHCĘ UCZESTNICZYĆ W TWOIM ŻYCIU! NIE TYLKO POD WZGLĘDEM SPIJANIA SOBIE Z PYSZCZKÓW, ALE I TEŻ CHCĘ CI POMAGAĆ W TRUDNYCH DLA CIEBIE CHWILACH! OBOJE WIEMY, ŻE TEGO POTRZEBUJESZ! Odgradzając mnie od niebezpieczeństwa, nie chronisz mnie przed nim. - ostatnie zdanie dodałam już spokojniej. Moje ciało drżało z gniewu i smutku. Było mi źle, że się z nim po raz kolejny pokłóciłam. Dojechaliśmy pod dom Scott'a. Mimo, iż do naszego domu był jeszcze kawał drogi, wysiadłam z auta i pobiegłam w jego stronę. Hale chciał pobiec za mną, lecz chłopcy go zatrzymali. Kątem oka zauważyłam spojrzenie czarnowłosego skierowane w stronę chłopców mówiące "Excuse you". Kto jak kto, ale oni znali mnie najlepiej i gdyby pozwolili Derekowi za mną biec, byłoby tylko gorzej. Po około 30 minutach wróciłam do domu. Napiłam się wody i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i momentalnie zasnęłam. Obudziłam się około godziny 5.46. Miałam wrażenie, że ledwo zamknęłam oczy i już się obudziłam. Wstałam niechętnie z łóżka i poszłam do łazienki. Nie opłacało się zasypiać, bo a) i tak zaraz miałabym się obudzić b) nie dałabym rady znowu zasnąć. Wzięłam prysznic i wykonałam codzienne, poranne czynności jak wytarcie ciała, wysuszenie włosów itp. Ubrałam się w czarny t-shirt z pięknym wilkiem na tle księżyca w pełni, narzuciłam na siebie jeszcze czarną koszulę i jeansy. Zeszłam na dół, zrobiłam płatki z zimnym mlekiem i od razu zjadłam. Stiles wszedł do kuchni już gotowy do wyjścia. Wzięłam kluczyki od jego jeep'a, rzucając "czekam w aucie." Było dziś wyjątkowo ciepły dzień, więc nie ubierałam żadnej kurtki. Wychodząc zaciągnęłam się rześkim, porannym powietrzem. Wsiadłam do auta i cierpliwie zaczekałam na brata. Po chwili dołączył do mnie i nic nie mówiąc ruszył w stronę szkoły. Po dotarciu na miejsce od razu przywitał nas Scott.
- Hey, jak minęła reszta nocy? - zwrócił się w moją stronę.
- Mogło być gorzej. - stwierdziłam.
- No to przynajmniej tyle. Musimy zdobyć wisiorek Alison.
- Ukradnij go. - zaproponowałam.
- To nie przejdzie. Co innego mógłbym zrobić?
- Podejdź do niej i poproś o niego. - wtrącił Stil.
- Że niby jak?
- Cześć Alison. Słuchaj, mógłbym pożyczyć twój wisiorek, bo jest mi potrzebny do odnalezienia alfy, dowiedzenia się kim jest i pomoże mi go zabić. - powiedział mój brat, idealnie parodiując głos McCall'a.
- Nie pomagasz. - mruknął Mc.
- Pogadaj z nią. - namawiał bliźniak.
- Nie będzie chciała. Może zdejmuje ten naszyjnik tylko do kąpieli.
- Będzie dobrze. Powspominaj z nią dobre czasy i wtedy zapytasz o wisiorek. - zaproponował Stiles, lecz Mc wydawał się jakiś nieobecny. Myślał nad czymś z głupkowatym uśmieszkiem na ustach.
- Myślisz o Alison pod prysznicem, prawda? - domyślił się syn szeryfa.
- Tak. - mruknął rozmarzony wilkołak.
- Skup się. - warknęłam uderzając go w ramię. Jęknął z bólu i zwrócił na nas swoją uwagę. - Zdobądź wisiorek, zabij alfę i odzyskaj Alison. W takiej kolejności.
- Cel wisiorek. - podsumował Stil. Po czym poszliśmy do klasy. Na przerwie siedzieliśmy ze Stiles'em pod klasą i czytaliśmy książki. Nagle podszedł do nas Scott. Był cały roztrzęsiony.
- Co jest? - spytałam.
- Jackson wie, że jestem wilkołakiem. - odpowiedział.
- CO?! - zapytałam chórem z bliźniakiem. Wiedziałam, że nie można mu ufać!
- Jak się dowiedział?! - zapytał syn szeryfa.
- Nie wiem.
- A powiedział "to" na głos? Wie, że ja tez "to" mam? - spytałam kreśląc cudzysłów w powietrzu.
- Co?
- Że jesteśmy wilkołakami. - warknęłam. Momentami jest bardzo tępy.
- Nie wie, ani o tobie, ani nie powiedział "tego" na głos, tylko zagroził, że powie Alison.
- Nie panikujmy. Przecież nie ma dowodów. Kto mu uwierzy i to jeszcze w tak nie prawdopodobną rzecz? - wtrącił Stil.
- Ojciec Alison. - warknęliśmy chórem ze Scott'em.
- No dobra.
- Muszę się z tego wyleczyć.
- Jackson wie o ojcu Alison? - spytałam.
- Nie wiem.
- Okey. Gdzie jest Derek? - zapytał mnie bro.
- Nie wiem. Musi się ukrywać.
- Mam plan, ale trzeba go doszlifować.
- Dziś ćwierćfinał, twój pierwszy mecz. - zauważył Mc.
- Wiem, pogadasz z Alison? - zapytał syn szeryfa.
- Mamy razem lekcje. - odpowiedział nie do końca przekonany McCall.
- Zdobądź wisiorek.
- Do zobaczenia później Romeo. - tylko ja tak do niego mówię. Poszłam z moim bratem na lekcje. Minęły one dosyć szybko i nudno. Na przerwie poszliśmy z Stil'em na stołówkę. Wzięliśmy obiad i usiedliśmy obok nieszczęśliwie zakochanego wilczka.
- Pożyczyłeś wisiorek? - spytałam na wstępie.
- Nie do końca. - odpowiedział. Był bardzo przybity.
- Co jest? Opowiadaj. - rozkazał bro.
- Mam się do niej nie odzywać.
- Czyli nici z wisiorka.
- Zgadza się.
- Dowiedziałeś się czegoś? - wtrąciłam się w dialog chłopców.
- Tylko tyle, że dziewczyny są nie normalne. - od razu dostał ode mnie w tył głowy, na co jęknął z bólu.
- Bo ty jesteś całkowicie normalny. - warknęłam.
- Na szczęście mam plan B. Ukradniemy go. - brawo geniuszu. Proponowałam wam to od samego początku.
- Może pogadamy z Harrisem? - zaproponował z cichą nadzieją w głosie Romeo.
- Mój tata dał mu ochronę na najbliższą dobę. Zostaje wisiorek. - poczułam jak ktoś się patrzy w naszą stronę. Był to Jackson. Najpierw popatrzał na mnie lecz potem przerzucił swój wzrok na Scott'a.
- Gapi się na nas.
- Raczej na ciebie. - poprawiłam siedzącego obok mnie wilkołaka.
- Scott, słyszysz mnie? Wiem, że tak. - o kurwa. Jackson wiedział, on naprawdę wiedział o nadnaturalności Scott'a. Ewidentnie szeptał, bo Stil tego nie słyszał. Patrzał na nas ze zdziwionym wzrokiem, po czym zapytał.
- Co się dzieję?
- Jackson do mnie mówi. - odpowiedział Mc po czym odwrócił się w naszą stronę. Stil jak na zawołanie zaczął przypatrywać się blondynowi.
- Odwróć się w naszą stronę. - warknęłam. - Gadajmy jak gdyby nigdy nic.
- Udajesz, że mnie nie słyszysz? - głos Jackson'a brzmiał w mojej głowie. Z resztą nie tylko w mojej.
-Mówcie coś. - spanikował Romeo.
- Nie potrafię! Mam pustkę w głowie! - powiedział Stil dobitnie gestykulując.
- Ty nie masz nic do powiedzenia?! - zapytałam zdenerwowana. Przecież przede mną siedział wygadany mistrz sarkazmu i wszystkiego co związane z mową!
- Zdenerwowałem się! Po za tym i tak już sobie poszedł.
- Gdzie on jest? - zapytał wilkołak rozglądając się po stołówce.
- Szukasz mnie McCall? Jestem tutaj. Jakie jeszcze masz talenty? Lepiej widzisz? Jesteś silniejszy? Wiedziałem, że twoja kariera w drużynie to ściema. Właściwie jesteś oszustem. Umiesz w ogóle grać?
- Tak. - mimowolnie odpowiedział temu zasrańcowi.
- Na pewno zdobędziesz dziś wiele bramek. Oszukuj dalej, ale daj mi to czego chcę, a ja cię zniszczę. Wiesz od czego zacznę? Od niej. - po tych słowach oczy wilkołaka się rozszerzyły. Widząc to na twarz niebieskookiego wpłynął triumfalny uśmiech. - Sprawię, że nie będziesz miał u niej żadnych szans. Zatrzymam ją dla siebie i położę ręce na tym smukłym ciałku. - dobił tym brązowookiego. Wkurzony zaczął zgniatać butelkę z wodą.
- Nie pozwól, żeby miał nad tobą władzę. - powiedział zmartwiony Stiles. McCall zostawił butelkę i zaczął wyginać tace.
- Zrobię z nią wszystko czego ty nie zdążyłeś. Będzie błagała o więcej. Założę się, że jest głośna, może nawet krzyczy? Jak się poczujesz kiedy będzie krzyczeć moje imię? - i w tym momencie Scott złamał tacę. Wszyscy zwrócili na niego swoją uwagę. Ruchem głowy pokazałam chłopcom, że lepiej będzie opuścić stołówkę. Posłuchali mnie i poszliśmy na ostatnie lekcje tego dnia. Stil i Mc postanowili, że ten drugi zwinie wisiorek podczas zajęć na basenie. Niestety to nie wypaliło. Koniec lekcji. Stil odwiózł mnie do domu, a sam jeszcze szybko pojechał zatankować. Poszłam do jego pokoju w celu zabrania mu kolejnej książki, lecz jak tylko przekroczyłam próg, ktoś mnie złapał i przygwoździł do ściany. Był to Derek. Oboje byliśmy zdziwieni swoją obecnością. Puścił mnie.
- Co ty tu...? - nie dokończyłam, bo mnie uciszył.
- Szeryf jest w domu, a ja mam sprawę do twojego brata. - szepnął na tyle cicho, że tylko ja byłam w stanie go usłyszeć. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i sięgnęłam po kolejną książkę. Usiadłam na łóżku mojego brata i zaczęłam czytać, kompletnie ignorując czarnowłosego. Usłyszałam, jak ktoś wspina się po schodach. Hale schował się za drzwiami i spojrzał na mnie porozumiewawczo. Do pokoju wszedł Stil. Nie zdziwił go mój widok, tylko się uśmiechnął pod nosem i zasiadł przed komputer.
- STILES! - usłyszałam głos taty. Ewidentnie był już blisko.
- Derek? - zdziwił się bliźniak odwracając się od urządzenia. Zielonooki i ja spojrzeliśmy na niego wymownie i wskazaliśmy ruchem głowy żeby poszedł do ojca. Wstał pośpiesznie i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Co powiedziałeś? - zapytał szeryf. Widocznie usłyszał niefortunne wyrażenie, ze strony Stil'a.
- Ale dziś wiaterek. - uśmiechnęłam się, ukazując światu swoje zęby. Momentami mój brat mnie rozbraja. Spojrzałam na Dereka ze wzrokiem mówiącym "mam co do ciebie plany".
- Muszę coś załatwić, ale przyjdę na twój mecz.
- Świetnie, bardzo się cieszę.
- Jestem z ciebie dumny.
- Ja z siebie też.
- Pozwolili c grać.
- I to w pierwszym składzie.
- Jestem dumny.
- Ja też. Powtarzam się. - chwila ciszy, odgłos klepania po plecach.
- Do zobaczenia. - powiedział na pożegnanie tata i ruszył w stronę swojego auta. Bro wrócił do pokoju i od razu został przygwożdżony do ściany przez wilkołaka. Obserwowałam obojgu czujnym wzrokiem, ale nic nie robiłam. Mężczyźni tak mają, czasem lepiej im nie przeszkadzać.
- Jeśli palniesz choć słowo.....- zaczął Hale.
- A co ja mam powiedzieć? Tato, Derek przyszedł, przynieś broń. Ukrywam podejrzanego, więc to ja ustalam reguły. - powiedział stanowczo mój brat. Derek go puścił i poprawił jego trochę wymiętą kurtkę. To samo zrobił Stiles, mentalnie dodając sobie pewności siebie. Derek go jeszcze ostatni raz wystraszył, uwydatniając swoje mięśnie i wzrost, na co brat odpowiedział dobitnym "na miłość boską".
- Zdobyliście wisiorek? - zapytał ten starszy.
- Scott nad tym pracuje, ale mam inny pomysł. Tamtego wieczoru w szkole, Alison dostała wiadomość od Scott'a.
- No i co z tego? - zapytał czarnowłosy siadając obok mnie. Zignorowałam go i wróciłam do czytania książki. Wilkołak westchnął ciężko i zaczął się wpatrywaćw Stiles'a z chęcią mordu.
- On jej nie wysłał. - odpowiedziałam za brata.
- Możecie sprawdzić, kto to zrobił?
- Nie, ale znam kogoś, kto może. - wiedziałam, o co chodzi mojemu bratu. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Wszyscy. Niech męczy każdego, ale nie Danny'ego. On na to nie zasłużył.
____________________________________________________________________________________
No mordki :) pod ostatnim rozdziałem w niecałą godzinę nabiliście 7 komentarzy *_* jestem z was dumna ^^. Co wy na to, żeby podbić stawkę? 10 komentarzy i dziesięć gwiazdek? Dacie radę? Wgl piszcie, co sądzicie o kuzynie Miguel'u. Ja osobiście go uwielbiam ^^. Obiecuję, że Derek w postaci kuzyna Miguel'a pojawi się w następnym rozdziale ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro