Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Po 5 minutach od odczytania wiadomości od Dereka, ujrzałam jego auto wjeżdżające na szkolny parking. Mój brat i jego przyjaciel też to zauważyli, spojrzeli po sobie porozumiewawczo i zatrzymali w pół kroku.

- Po co on tu przyjechał?! - spytał z irytacją Stiles.

- Nie po co, tylko po mnie. PA. - wyminęłam ich z dziecinną łatwością i skierowałam się w stronę Hale'a.

- Uważaj na siebie! - krzyknęli za mną.

- Nie jesteście moimi rodzicami, żeby mi tak mówić. - odkrzyknęłam i wsiadłam do czarnego pojazdu. Wilkołak wyglądał tak, jakby każda cząsteczka jego ciała umierała.

- Coś się stało? - spytałam patrząc wyczekująco na jego zimną i bezuczuciową twarz.

Nie odpowiedział mi, tylko pocałował w czoło i ruszyliśmy. Bałam się o niego, o to, że go osłabiam. Za niedługo o to zapytam, jak będzie z nim lepiej. Obserwowałam otoczenie próbując określić, gdzie jesteśmy. Jechaliśmy w stronę szpitala. Przynajmniej tak sądziłam.

*Perspektywa Dereka*

Bolało mnie, jak widziałem smutek wymalowany na jej twarzy. Po co ją wogóle brałem ze sobą?! Tylko jej przysporzę więcej cierpienia, a i tak ma go już za dużo! Potrzebujesz jej, zwłaszcza teraz, kiedy jedziesz do swojego wuja. Pamiętasz jak zareagowałeś ostatnim razem, kiedy go widziałeś?! Wreszcie dojechałem. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się do szpitala. Przed salą, na której był Peter. zatrzymałem ją.

- Proszę zostań tu. Ja za niedługo wyjdę. - po czym przekroczyłem próg drzwi i je za sobą zamknąłem. Usiadłem przed prawdopodobnie ostatnim członkiem mojej rodziny.

- Potrzebuję pomocy. - powiedziałem prosto z mostu patrząc na jego nieruchomą twarz. - Jeśli mnie słyszysz, daj znak, mrugnij, albo porusz palcem. Pokaż, że rozumiesz. Ktoś zabił Laurę. Twoją siostrzenicę. Jest samcem alfa, ale nie ma stada. Jest słaby, mogę go pokonać, ale najpierw, jeśli coś wiesz daj mi znak. To ktoś z naszych? Ktoś jeszcze przeżył? Mrugnij, porusz palcem. Powiedz coś! - przez większość czasu starałem się zachować spokój. Nie wytrzymałem i zacząłem krzyczeć na niego.

- Proszę stąd wyjść. Myśli pan, że wrzaski mu pomogą? - przerwała mi pielęgniarka, która się nim zajmuje.

- A jest inny sposób?! - spytałem co raz bardzie wściekły.

- Cierpliwość. Odpowie, jeśli da mu pan czas.

- Nie mam czasu. - warknąłem.

Wychodząc trzasnąłem drzwiami. zobaczyłem Scarlett. Wyglądała, jakby bała się do mnie podejść. Ja to zrobiłem. Złapałem za jej drobne dłonie. Wyciągnęła je z mojego uścisku i przytuliła mnie. Odwzajemniłem objęcie i schowałem twarz w jej włosach.

- Nie jesteś z tym wszystkim sam. - wyszeptała mi do ucha, na co ja ścisnąłem ją jeszcze mocniej. Bałem się, że zaraz odejdzie jak wszyscy moi bliscy. W ułamku sekundy odejdzie, a ja jej już nigdy nie zobaczę. Bałem się tego, cholernie bałem, że jej się coś stanie. Tylko ona mi została. Nie mogę jej stracić. Chwyciła moją twarz w swoje dłonie i stanęła na palcach by pocałować mnie w czoło. Mimo, iż jest taka delikatna to mam wrażenie, że to ona opiekuje się mną. Wprowadza do mojego szarego świata trochę barw, mimo iż jej też nie jest kolorowy. Zaprowadziła mnie za rękę do auta. Za nim wsiedliśmy, zauważyłem jakąś kartkę za wycieraczką. Wystarczy, że tylko na nią spojrzałem już wiedziałem gdzie jechać.

- Chcesz o tym porozmawiać? - spytała. Nawet nie wiesz jak bardzo. pomyślałem.

- Niestety jeszcze nie Scar. Musimy gdzieś jechać.

Po dotarciu do przychodni weterynaryjnej, nawet nie było mowy, żebym poszedł sam. Może to i lepiej? Weszliśmy do środka i usłyszeliśmy głos pracodawcy Scott'a.

- Znowu się spóźniłeś Scott, oby nie weszło ci to w nawyk. - powiedział z uśmiechem na ustach, lecz kiedy mnie zobaczył wyraźnie się spiął. Scarlett wyszła z cienia za mną i przywitała się z weterynarzem przyjaznym uśmiechem. Widząc ją rozluźnił się.

- Mogę wam pomóc? - spytał.

- Mam nadzieję. Chodzi o zwierzę, które znalazł.

*Perspektywa Scarlett*

- Nie wiem o czym pan mówi. - odpowiedział czarnoskóry.

- Trzy miesiące temu znalazł pan jelenia. Pamięta pan? - spytał pokazując zdjęcie martwego zwierzęcia z wygrawerowaną spiralą na brzuchu.

- Rzeczywiście, ale nie znalazłem go. Spytano mnie czy widziałem gdzieś taką spiralę. - odpowiedział z fałszywym uśmiechem. Widocznie obawiał się Hale'a. Spojrzał na mnie, a ja uśmiechnęłam się pokrzepiająco, dając mu do zrozumienia, że wszystko jest okay. Ani mi, ani jemu nic się nie stanie.

- Co im pan powiedział? - Derek ewidentnie był co raz bardziej zniecierpliwiony.

- Że nie. - usłyszeliśmy z Derekiem, że jego serce zaczęło bić dużo szybciej i mocniej.

- Słyszy pan?

- Co?

- Pańskie serce przyśpieszyło.

- Słucham?

- To znaczy, że kłamiesz. - wysyczał czarnowłosy i złapał go za kitel. Od razu wbiłam pazury w ręce zielonookiego, dzięki czemu puścił.

- Nie przeszkadzaj mi! - warknął.

- Nie będziesz tak traktować każdą osobę! Ja go o to zapytam, a ty przestań wszystkim grozić! - wykrzyczałam, a moje oczy zmieniły barwę.

- Niech mi pan powie prawdę. Co pan im powiedział? - spytałam spokojnie, lecz nie mogłam cofnąć, ani pazurów, ani oczu przez co widocznie przerażałam doktora.

- Obiecuję, że nic panu nie zrobię, tylko proszę mi powiedzieć prawdę.

- Koniec tego! Nie będę się z nim cackać! - wykrzyczał Derek odpychając mnie od niego. Uderzyłam w jakąś szafkę, ale od razu wstałam. Też już nie wytrzymywałam. Byłam na skraju człowieczeństwa. Padłam na podłogę i doszło do pierwszego etapu mojej przemiany. W tym czasie wilkołak przywiązał weterynarza do krzesła. Warknęłam donośnie, przez co oboje zwrócili na mnie swoją uwagę. Wilkołak podbiegł do mnie i złapał za ramiona, byłam na niego wkurzona! Miałam ochotę zabić wszystko co się rusza!

- Już spokojnie! Już dobrze! - krzyczał Derek, łapiąc mnie za ramiona i przyciągając do siebie. Odepchnęłam go i przygniotłam do ziemi, lecz moja dominacja nie trwała długo. Obrócił nas i uniemożliwił jakikolwiek ruch.

- Najpierw jesteś smutny, potem zdenerwowany i nie chcesz mi o tym powiedzieć! To, że miałeś ciężkie życie nie pozwala ci wyżywać na tych niewinnych ludziach! Każdy z nasz ma ciężkie momenty w życiu! nie tylko ty!

- Czy ty nie rozumiesz, że on ma ważne informacje, ale nie chce ich wyznać?!

- A czy ty nie rozumiesz, że jakbyś mu powiedział po co ci te informacje, to by ci je wyjawił?! Robisz coś na czym skorzysta wiele obywateli, a on jest dobrym człowiekiem napewno, by ci powiedział!

- Gówno prawda! Napewno współpracuje z kimś, kto nie chce dobrze dla ludzi!

- A skąd możesz to wiedzieć?! Widocznie skłamał, bo sądzi, że to ty chcesz źle dla ludzi! Gdybyś był miły to ta sytuacja nie miałaby miejsca! - powiedziałam odpychając go od siebie i wstając. Derek również wstał i przycisnął mnie do ściany. W jego oczach widać było wielką złość. Jego usta były milimetry od moich, a to był pierwszy raz, kiedy nie chciałam ich pocałować. Spojrzałam w jego oczy z nieukrywaną walecznością. Poczułam jak jego pazury wbijają mi się w ramię i talię. Jęknęłam z bólu, a on mnie puścił i podszedł do doktora. Wyglądał, jakby chciał wyładować na nim całą swoją furię. Wziął krzesło do którego był przywiązany, tak jakby to była poduszka.

- Czego ode mnie chcesz? - spytał przerażony doktor.

- Chcę wiedzieć kim jesteś i kogo chronisz?! - warknął

- Co ty wyprawiasz?! - zapytał Scott. O bogu niech będą dzięki, że przyszedł.

- Scott! Uciekaj! - wykrzyczał jego szef, a wtedy Derek go uderzył w twarz. Zwinęłam się w kłębek i załkałam cicho.

- Przestań! - krzyknął McCall, podbiegając do Hale'a.

- Jak straci przytomność, jego rany szybciej się zagoją! - odpowiedział.

- Derek! Uspokój się! Czy ty siebie słyszysz?!

- Wiesz, co oznacza spirala?! To znak zemsty! Alfa nie spocznie, dopóki nie dostanie czego chce!

- On ma być alfą?!

- Zaraz się dowiemy. - odpowiedział Derek zamachując z pazurami na czarnoskórego. Scott złapał jego rękę w ostatniej chwili.

- Czy ciebie już do reszty popieprzyło?! - warknęłam cały czas zwinięta w kulkę. Jak to cholernie bolało!

- Coś ty jej zrobił?! - wydarł się Scott, całkowicie zmieniając się w wilkołaka i warcząc na czarnowłosego. Hale patrzał ze zdziwieniem na mojego najlepszego przyjaciela.

- Uderz go, albo skrzywdź ją raz jeszcze, a naprawdę się wkurwię. - powiedział zmieniając się z powrotem w człowieka. Podbiegł do mnie i pomógł mi wstać i usiąść na krześle obok nieprzytomnego mężczyzny.

- Pokaż mi to. - powiedział zabierając moje ręce z brzucha i ramienia. Spojrzał na ranę, a dokładniej na trzy dziury w moim brzuchu i je zabandażował.

- Zadzwonić po Stiles'a, żeby cię stąd zabrał? - spytał.

W odpowiedzi kiwnęłam lekko głową i spróbowałam wstać. Udało mi się.

- Zaraz wrócę. - odpowiedziałam słabo i poszłam do łazienki. Obmyłam twarz wodą i usłyszałam jak Scott zabrania zielonookiemu zbliżania się do mnie.

- Jak do niej podejdziesz to ci wyrwę każdą kończynę po kolei.

- Nie rozumiesz, że ja muszę z nią porozmawiać? Ja ją kocham!

- Szkoda, że ranisz przy okazji.

- Muszę ją chociaż przeprosić. - błagał Derek.

- Jak przyjedzie Stiles to on zdecyduje, czy będziesz mógł do niej podchodzić. Z resztą sądzę, że ona sama skopałaby ci dupę.

- Dobra, masz jakiś plan?

- Daj mi godzinę. Spotkamy się na szkolnym parkingu.

- Ja i tak tu zostanę dopóki z nią nie porozmawiam.

- To sobie poczekasz. - warknął poirytowany Scott.

Osunęłam się po ścianie i oparłam głowę o zimną umywalkę. Nie wierzę, że to zrobił, a jeszcze bardziej absurdalne jest to, że ja nadal go kocham i byłabym gotowa mu wybaczyć.Usłyszałam otwierające się drzwi.

- GDZIE ONA JEST?! - wydarł się od progu Stil.

- W łazience. - odpowiedział Hale.

Wstałam i na miękkich kolanach poszłam w kierunku moich chłopców. Kiedy tylko bliźniak mnie zauważył podbiegł do mnie i przytulił.

- Ja go zmorduje. - wyszeptał mi do ucha.

Ukryłam twarz w jego torsie i mocno ścisnęłam jego koszulę. Poczułam jak ktoś się do mnie zbliża. Oderwałam się od brata i wybiegłam na dwór. Było już ciemno. Spojrzałam w księżyc i miałam dziwne wrażenie, że mnie rozumie, że chce mi pomóc. Derek poszedł za mną wraz z moimi chłopcami, bo samej z nim mnie nie zostawią.

- Ja chciałem cię przeprosić. - wyszeptał podchodząc do mnie co raz bliżej.

Nie bałam się go, nie byłam zła. Po prostu mnie zawiódł swoim zachowaniem.

- Jesteś dla mnie bardzo ważna, kocham cię. - cały czas słuchałam rytmu jego serca, nie przyśpieszało. Nie kłamał. Bro wziął mnie za rękę i poprowadził do jeep'a.

- Wszystko w porządku? Chcesz jechać do domu?

- Nic nie jest w porządku. Nie zostawiaj mnie samej. Chcę jechać z wami.

- Derek też tam będzie.

- Nie obchodzi mnie to! - powiedziałam patrząc na Hale'a, który kierował się do swojego auta. Wyjechał z parkingu z piskiem opon. Scott też wsiadł do auta i ruszyliśmy w stronę szkoły.

- Jesteś pewna, że chcesz z nami jechać? - spytał McCall.

- Tak. Z wami czuję się bezpieczniej i lepiej.

Po paru minutach dotarliśmy na miejsce. Chłopcy wytłumaczyli mi na czym polega ich plan, po czym wyciągnęli z auta parę narzędzi.

- To koszmarny pomysł. Mamy mało czasu - stwierdził wilkołak.

- Wiem. Nadal chcesz to zrobić? - spytał Stil.

- A mam wybór?

- Jestem za tym, żeby ignorować problem, w końcu zniknie.

- Przyjechał. - warknął z niezadowoleniem Scott. - Gdzie mój szef?

- Z tyłu. - odparł zielonooki, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Zignorowałam go i podeszłam do auta. Na tylnym siedzeniu siedział weterynarz, był skrępowany taśmą klejącą. Rzuciłam Hale'owi spojrzenie w stylu "Are you fucking kiding me?!" na co odpowiedział wzruszeniem ramion.

- Oh, wygodnie mu. - stwierdził sarkastycznie mój brat i ze Scott'em poszli do szkoły.

- Ej co wy robicie? - spytał czarnowłosy.

- Mówiłeś, że znam alfę, sprawdzimy to. - odpowiedział brązowooki wilkołak.

- A co ze mną? - spytałam.

- Wiesz nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, żeby cię tu zostawiać, ale tak zrobię ze względu na PEWNĄ OSOBĘ, którą masz pilnować, żeby nikogo nie zabiła. - rzekł syn szeryfa.

- No nie wierzę. - warknęłam i oparłam się o maskę jeep'a. Derek zbliżał się do mnie dopóki nie usłyszał jak moje serce przyśpiesza.

- Przepraszam cię za to co ci zrobiłem. Naprawdę nie chciałem cię zranić, ale bałem się, że to on jest alfą, i że cię skrzywdzi dotkliwiej niż ja. - powiedział z nadzieją, smutkiem i tęsknotą w oczach.

- Wiesz, że teraz nasza relacja nie będzie taka jak przedtem?

- Niestety wiem. Proszę, wybacz mi. Nie chcę cię stracić, potrzebuję cię.

- Do czego mnie potrzebujesz?!

- Potrzebuję cię, bo ty jedna potrafisz sprawić, że jestem szczęśliwy. Ty jedna wprowadzasz barwy do mojego szarego życia. Kocham cię.

- Ja ciebie też, ale boję się, że to się powtórzy. Nie chcę być twoim workiem treningowym. - powiedziałam podchodząc do niego na odległość 20 centymetrów.

- Obiecuję, że nie będziesz. - i w tym momencie usłyszeliśmy jak Scott "wyje".

- Nie wierzę. - powiedział załamany Derek, a ja zwijałam się ze śmiechu. Brzmiało ono jak gwałcony kot. Za chwilę usłyszeliśmy kolejne wycie, lecz tym razem było ono niesamowite. Zakręciło mi się w głowie i miałam wielką ochotę odpowiedzieć. Mój oddech stał się płytki, całe ciało drżało, tęczówki zmieniły barwę. Odpowiedziałam podobnym wyciem. Moje było dużo bardziej melodyjne, a Scott'a groźne i chrapliwe. Czułam, jak staję się jednością z moim najlepszym przyjacielem i kimś jeszcze, ale nie wiedziałam kim. Mimo, iż McCall użył do tego głośnika nie zagłuszał mojego wycia. Derek złapał mnie za ramiona. Przestałam i zobaczyłam jak moi chłopcy idą w naszą stronę.

- Zabiję was. To chyba słyszał cały stan! - warknął Hale

- Nie wiedziałem, że mam taki głos. - zaśmiał się Scott.

- Byłeś wspaniały. - dopowiedział podjarany bliźniak.

- Zamknij się. - warknął zielonooki.

- Wyluzuj.

- Co z nim zrobiłeś?! - zmartwił się nasz wilczek.

- Z kim? - odwróciliśmy się i zobaczyliśmy otwarte drzwi od czarnego pojazdu.

- Nic! - odpowiedział szybko. Wtedy alfa wbił mu pazury w plecy i podniósł. Po moich policzkach zaczęły lać się łzy.

- NIE! NIE! NIE! NIE! - krzyczałam nie mogąc podbiec do potwora. Poczułam jak Stiles i Scott łapią mnie za ramiona i uciekają do szkoły. Zanim chłopcy zamknęli drzwi zauważyłam ciało Dereka uderzające o ściane i padające na ziemię.

____________________________________
Oto jest kolejny rozdział! Odpowiada wam taka długość? Czy wolicie tą poprzednią? Piszcie komentarze ^^





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro