Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Po naszym pocałunku pożegnałam się z Derekiem, ze względu na brata. Serce przez cały czas waliło mi jak oszalałe. Nie mogłam uwierzyć, że w końcu przyznaliśmy się do swoich uczuć. Podeszłam do Stiles'a i położyłam mu rękę na ramieniu.

- Mógłbyś mi opisać jak wyglądała cała sytuacja z tą pumą? - spytałam siadając na łóżku, na przeciwko niego.

- To było tak. Usłyszeliśmy wszyscy jakieś warknięcie, albo ryk. Ja, tata i Scott zauważyliśmy jak coś śmignęło pomiędzy autami. Myśleliśmy, że to alfa. Tata za tym pobiegł i wtedy potrąciło go auto, a zwierzę skoczyło na niego i zadało parę ciosów pazurami wtedy tata Alison zastrzelił zwierzę. - zrelacjonował. To może wydać się dziwne, ale wiem co wtedy odczuwał, a przynajmniej się domyślam.

- Nic mu nie będzie. Sam mówiłeś, że niedługo wyjdzie.

- Mam taką nadzieję. - przytuliłam się do niego i już miałam wychodzić, kiedy zatrzymał mnie jego głos.

- A dowiedziałeś się, dlaczego Scott'a nie było w szkole?

- Tak. Zerwał się z lekcji razem z Alison. Napewno im się oberwie. - powiedział z szatańskim uśmiechem na twarzy. Po paru sekundach jego twarz przybrała poważniejszy wyraz.

- Nie ufam Hale'owi. Nie sądzę, żeby coś wyszło z tego waszego "związku". - powiedział kreśląc cudzysłów w powietrzu.

- Czemu tak uważasz?

- Bo on jest niebezpieczny i taki oschły. Boję się, że chce się zabawić twoim kosztem.

- Jakie masz podstawy, aby się tego obawiać?

- Całe życie jest sam. Nie ma dziewczyny i jest wilkołakiem. Trochę na wasz temat poczytałem i najczęściej jest tak, że porywają niewiasty, by najpierw je ten tego, a potem zabić. Jesteście pół zwierzętami, macie swoje instynkty, a w tym potrzebę kopulacji i częste podniecenie. - przywaliłam sobie z otwartej dłoni w czoło i pokręciłam z niedowierzaniem głową.

- To, że jest sam nie oznacza, że od razu chce się ze mną uprawiać sex!

- A co jeżeli mam rację? Z tego co wiem to żadna dziewczyna nie chciałaby przeżyć gwałtu.

Obrazy z tamtej nocy zalały mój umysł. Ten ból, cierpienie i jego wzrok godny psychopatycznego sadysty. Bez słowa wyszłam z pokoju bliźniaka i poszłam do swojego. A jak on ma rację? Nie ma racji! Jest nadopiekuńczym idiotą z uprzedzeniami do jedynej osoby, która pokazała mi prawdziwy smak miłości! Z tego typu myślami, przebrałam się do pidżamy i poszłam spać, bo nie ukrywajmy, ale już był późny wieczór, a ja wolałam odpłynąć niż po raz kolejny rozdrapywać stare rany.

Obudził mnie ten wkurwiający dźwięk mojego budzika. Wstałam i poczłapałam do łazienki. Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że wyglądam, jakbym dopiero co wstała z grobu. Wzięłam prysznic, wytarłam się, wysuszyłam włosy i tradycyjnie doprowadziłam do stanu codziennego. Ubrałam się w białą bluzkę, opinającą się na moim ciele z napisem "idiots, idiots everywhere" i ciemne jeansy z dziurami. Zrobiłam zwyczajny makijaż i zeszłam na dół w celu zrobienia śniadania. Nie chciało mi się robić nic czasochłonnego, więc przygotowałam kanapki z szynką i serem, a do tego herbatę. Stiles zszedł na dół, zjadł razem ze mną śniadanie i oboje poszliśmy ubrać kurtki i buty. Potem weszliśmy do jego jeep'a i pojechaliśmy do szkoły. Zauważyłam tam Scott'a. Wyglądał, jakby przed czymś uciekał. Podeszłam do niego, a mój brat poszedł pod klasę.

- Hey, kogo unikasz?

- Alison i Jacksona.

- Jacksona rozumiem, ale Alison? - moi chłopcy doszli do wniosku, że Jackson zaczyna coś podejrzewać.

- Wczoraj wieczorem byłem w sklepie, poszedłem na parking, a tam Derek mnie "uczył". O mało co na zawał nie zeszłem! (dop.aut: tak wiem, że pisze się zszedłem ;)) Zabronił mi spotykania się z Alison, bo niby mnie rozprasza. Potem pojechałem do niej i tam się..........uczyliśmy.

- Anatomii? - przerwałam mu rozbawiona jego rumieńcem.

- Można tak powiedzieć. Jak wyszedłem z jej domu to wyczułem czyjąś obecność. Na początku sądziłem, że to Derek, ale to był alfa. Pobiegłem do auta i tam się schowałem, a on narysował spiralę na zaparowanej szybie okna. Spotkałem Hale'a w swoim pokoju i opowiedziałem mu o całej sytuacji. Miałem wrażenie, że wie oznacza ten znak, ale nie chciał mi powiedzieć.

- Spróbuję to od niego wyciągnąć. - mruknęłam i skierowaliśmy się do sali.

McCall usiadł za moim bratem, a ja obok niego (Scott'a). Chłopcy się pogodzili, przy czym im pomogłam. Po paru, jakże męczących lekcjach, poszliśmy do stołówki na lunch. Czasem mam wrażenie, że otaczają mnie sami debile, ale moi debile. W tej chwili, jeden z nich ukrywał się przed swoją dziewczyną za podręcznikiem.

- Przez tą książkę wydajesz się jeszcze bardziej zauważalny. - skarcił go mój brat.

- Po za tym ona i tak nie zwraca na ciebie uwagi, bo sama czyta i gada z Lydią. - dodałam.

Mimowolnie przysłuchiwałam się rozmowie moich koleżanek.

- Że co? - spytała rudowłosa.

- Bestia z Gevaudan, posłuchaj. Potwór przypominający wilka grasował po Overni i Dordoni w latach 1764 - 67. Bestia zabiła ponad 100 osób, aż król Ludwig XV wysłał swoich najlepszych myśliwych, aby ją zgładzili. - odpowiedziała brązowooka.

Nie ukrywam, że zaciekawiło mnie to.

- Nudy. - stwierdziła Martin.

-Kościół nazwał bestie wysłannikiem szatana.

- Straszne nudy.

- Kryptozoolodzy uważali, że był to drapieżnik z rzędu mysynochia...

- Zapadam w śpiączkę.

- Inni sądzili, że to czarownik, który zmienia się w krwiożerczą bestię. - dodała już szeptem.

Wyraźnie była zaintrygowana, tylko czemu czyta o czymś takim? O czymś, co tak bardzo z opisu przypomina wilkołaka?

- Jaki to ma związek z twoją rodziną? - Lydia, ja cię kocham.

Już wszystko jasne! Ciotka A.A. opowiedziała jej co nieco o jej rodzinie. Widocznie wkracza w rodzinny biznes. Zajebiście.

- Przyjmuję się, że bestie zabił słynny myśliwy, który bronił żony i czwórki dzieci przed atakiem potwora. Nazywał się Argent.

To tylko potwierdziło moje wnioski. Dalej już nie słuchałam. Miałam zamiar opowiedzieć wszystko moim chłopcom, lecz ci narazie nie dawali mi dojść do słowa.

- Skoro mi pomagasz, to znaczy, że już mnie nie nienawidzisz? - wypalił pół wilk.

- Nie, ale jesteś nieodłączną częścią mojego życia. Po za tym jestem lepszym Yodą niż Derek.

- Ucz mnie.

- Będę twoim Yodą. Yodą twoim będę ja. Widzisz? Poprzestawiałem słowa, żeby mówić jak Yoda. - walnęłam się z otwartej dłoni w czoło. On mnie dobija....

- Tak, zauważyłem. - odpowiedział McCall.

- Wciąż cię nienawidzę. - odparł mój brat zabierając wszystkie rzeczy i odkrywając Scott'a.

Skierował się w stronę wyjścia, a nasz Romeo zrobił to samo. Argent to zauważyła i chciała go zatrzymać. Oboje wybiegli ze stołówki. Wzruszyłam ramionami i poszłam za moim bratem na boisko. Po obiedzie mieliśmy okienko, więc Stil uznał, że należy to wykorzystać. Zajebał trenerowi pulsomierz i telefon, oraz wytłumaczył czarnowłosemu, że jeżeli chce zapanować nad przemianą, musi zapanować nad pulsem. Mój bliźniak skrępował swojego najlepszego przyjaciela taśmą klejącą i miotał w niego piłkami do la'Crosse, a ja tylko się temu przyglądałam. Wtedy wyczułam czyjś silny zapach, pomieszany ze zgnilizną (?!). Odwróciłam się i ujrzałam chłopaka Lydi, który przyglądał się moim idiotom. Ewidentnie go to bawiło. Serce jednego z nich przyśpieszyło. Scott rozerwał taśmę, wyciągnął pazury i padł na trawnik. Podbiegłam do niego, żeby w razie czego się ocknął. Skoro ból jest jego kotwicą, to z łatwością mogę mu pomóc z powrotem stać się człowiekiem.

- Ej stary, w porządku? - spytałam. Podniósł się z ziemi i w odpowiedzi pokiwał głową.

- Zacząłeś się zmieniać. - dodał Stylinsky.

- Tak. To przez złość, ale im bardziej byłem zły, tym czułem się silniejszy.

- Czyli Derek miał rację. - podsumował bro.

- Nie mogę się spotykać z Alison. - stwierdził ze smutkiem McCall.

- Bo sprawia, że jesteś szczęśliwy? - zapytałam.

- Nie, bo sprawia, że jestem słaby.

Po tych słowach nagle zdałam sobie sprawę z ego, że ja też mogę osłabiać Dereka. Chłopcy poszli do szatni, a ja usiadłam na trybunach i zaczęłam się zastanawiać nad moim związkiem. Cz prze ze mnie staje się słabszy? Nie wiem, ale przez parę ostatnich lat był samotny, kompletnie samotny. Czy to oznacza, że wtedy był silny? Muszę z nim o tym porozmawiać. Tak zakończyłam swoje krótkie, aczkolwiek znaczące przemyślenia. Zeszłam z trybun, przypominając sobie jakich zbrodni tu dokonałam. Nerwowo podrapałam swoje ramiona i uciekłam do szkoły. Szłam pustym korytarzem, aż w pewnym momencie osunęłam się po szafce i usiadłam na podłodze. Podciągnęłam nogi pod brodę i zatopiłam się w otaczającej mnie ciszy. Przerwało ją czyjeś bicie serca i głęboki oddech. Był to Jackson. Podszedł i usiadł obok mnie.

- O czym tak myślisz? - spytał.

- O pewnej osobie, na której mi bardzo zależy. Masz okienko? - odpowiedziałam, zdziwiona jego postawą względem mnie.

- Nie, tylko nie chcę mi się iść na chemię. - odpowiedział uśmiechając się do mnie słabo.

- W pełni cie rozumiem. - odwzajemniłam uśmiech.

- Chciałem cię przeprosić, za to jak traktowałem osoby, na których tak ci zależy.

- Nie sądzisz, że to nie mnie powinieneś przeprosić?

- Tak, pewnie tak, ale wolę zacząć od ciebie. Wierzysz mi?

- Tak, ale nie sądzę, żeby to była prawda.

- Wiesz, jak to jest, być najlepszym zawodnikiem? Być gwiazdą? Słyszeć jak wszyscy na boisku skandują twoje imię? Aż nagle przychodzi taki dzieciak, który ci to wszystko zabiera. Wiesz jakie to uczucie?

- Nie.

- To tak jakby odebrano ci coś, co należy do ciebie. Wtedy pojawia się chęć, by to odzyskać, za wszelką cenę.

- Sądziłam, że w drużynie wszyscy są równi.

- Nie ja. - no i zaczęło się. - To był żart. Chyba na serio mnie nienawidzisz.

- Wcale nie, tylko czasem mnie denerwujesz. - w odpowiedzi zaśmiał się lekko.

Uczyniłam to samo. Nawet nie wiedziałam, że jest taki miły. Zapewne nikt go takiego nie zna. Wszyscy sądzą, że jest zadufanym w sobie kapitanem drużyny, któremu wszystko się należy. Od szacunku, po zauroczenie wszystkich dziewczyn w szkole.

- Popełniam głupie błędy, ale nie jestem zły. Naprawdę cię lubię. Proszę zostańmy przyjaciółmi, chcę was lepiej poznać. - po czym wstał i mnie zostawił.

Więc o to mu chodziło! On chce się dowiedzieć, więcej o tym, dlaczego Scott tak się zmienił! A to pieprzona menda! Chociaż z drugiej strony to wydawało mi się, jakby się z czegoś zwierzał.... Wtedy zadzwonił dzwonek obwieszczający przerwę. Następna ekonomia z trenerem, ja nie chcę! Ruszyłam w stronę odpowiedniej klasy i zajęłam miejsce obok mojego mojego braciszka. Uśmiechnął się na mój widok i ruchem głowy wskazał Scott'a z Alison. Domyśliłam się, o co mu chodzi i przysłuchiwałam się ich rozmowie.

- Mam nowego partnera na chemii. - zaczęła dziewczyna.

- Serio? Kogo? - jaki on jest momentami tępy!

- Ciebie. Będziemy się uczyć u mnie, a pracę domowe odrabiać u ciebie. - odpowiedziała z zalotnym uśmiechem na ustach.

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?

- Odpowiada ci to?

- Nie chcę obniżać twoich ocen...

- A może ja zawyżę twoje? Spotkamy się dziś wieczorem?

- Dziś? - wtedy po raz kolejny zadzwonił dzwonek. Do sali wszedł trener i zaczął od sprawdzenia, czy ktoś ma pracę domową. Padło na Scott'a. Z każdym słowem trenera, jego serce biło szybciej. Byłam gotowa, by w każdej chwili na niego skoczyć i doprowadzić do porządku. W pewnym momencie sie uspokoił, tuż przed kulminacyjnym momentem. Odetchnęłam z ulgą i zauważyłam złączone dłonie mojego przyjaciela z moją przyjaciółką. Opowiedziałam Sil'owi o rozmowie McCalla ze swoją dziewczyną. Po lekcjach Stil wytłumaczył naszemu wilkołakowi na czym polega jego przemiana przy Alison. W trójkę poszliśmy na parking.

-Masz trzymaj w ten sposób. - powiedział syn szeryfa wciskając kluczyki w rękę pół wilka.

- I pamiętaj, cokolwiek się zdarzy, myśl o Alison. - dodałam.

Sil złapał rękę Scott'a i przejechał nią po masce czyjegoś auta. Wtem zjawił się właściciel i jego koledzy.

- Hey co ty do cholery wyprawiasz?! - nim McCall zdążył cokolwiek odpowiedzieć dostał w twarz od tego gościa. Tak oto faceci rozwiązują problem. Poprzez danie w ryj, kopanie, prawy i lewy sierpowy. Mój bro sprawdzał puls bitego przyjaciela i mamrotał pod nosem "Tylko spokojnie. Myśl o Alison".

- Hey co to ma znaczyć?! Zostawcie go! - wybawcą naszego przyjaciela okazał się Harrison. Mój telefon zawibrował dając mi do zrozumienia, że dostałam wiadomość.

Od: The Big Bad wolf

Przyjadę po ciebie za 5 minut. Jedziesz ze mną. Dowiesz się gdzie i po co w swoim czasie. Potrzebuję cię teraz.



____________________________________________________________________________________

Dzisiaj trochę dłuższy rozdział :) Znowu mało akcji, wiem, przepraszam i nie bijcie! Nie jestem jak Scarlett, czy Scott i będę miała siniaki! Jeżeli macie jakąś uwagę, względem moich wpisów to proszę piszcie, bo to nie tylko mi pomoże w pisaniu, ale też będzie się wam lepiej czytało :) (chodzi o to na co mam zwracać szczególną uwagę, co wam przeszkadza itp.) Chciałabym wam jeszcze podziękować, za wszystkie komentarze i gwiazdki KOCHAM WAS MOJE MORDECZKI :* /Brokulowa

PS. Chciałabym wam polecić opowiadanie "Pakt" od SayuMasamune. Moim skromnym zdaniem to jest genialne *_*






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro