Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Mój jakże kochany mózg przypomniał mi krwawe obrazy ze snu. Potrząsnęłam lekko głową, aby je od siebie odpędzić. Niestety to nic nie dało.

- Ja ich naprawdę zabiłam?

- Tak, ale to nie twoja wina.

- Dwoje niewinnych ludzi... już sama wolałabym umrzeć.

- Nie mów tak. Pojedziemy tam.

- Co?! Nie! Po co?!

- Zobaczysz. - on chyba chcę, żebym się jeszcze bardziej obwiniała.

Jak ja mogłam? Jestem potworem. Krwiorzerczą, bęstią, maszyną do zabijania żywcem wyrwaną z horroru... A co jeżeli tak samo odbije mi w domu? I zabiję Stiles'a? I tatę? Brzydzę się sobą... Nawet nie zauważyłam kiedy weszłam do auta Dereka i dotarliśmy na miejsce. Poprowadził mnie w kierunku trybun. Wszędzie była krew i żółta taśma policyjna. Przekroczyliśmy ją. Zerknęłam na niebo. Było szare i coraz ciemniejsze. Oszacowałam, że jest po szesnastej.

- I co ja mam teraz zrobić?

- Wąchaj, czuj, daj upust swoim wilczym zmysłom.

- Nie! Bo znowu oszaleję i kogoś zabiję! Ja nie chcę żyć z świadomością, że odebrałam komuś życie.

- To nie ty ich zabiłaś. Nie dokonałaś tego świadomie. To nie twoja wina. - powiedział łapiąc mnie za ramiona i głęboko patrząc w oczy. - W swoim życiu jeszcze wiele razy zobaczysz czyjąś krew. Ale obiecuję ci, że nie pozwolę na to żeby alfa wykorzystywał ciebie lub kogokolwiek innego do popełniania morderstwa. Teraz się skup. Im więcej sobie przypomnisz tym większa szansa na zdemaskowanie i zabicie go -nie byłam przekonana do tego o co mnie prosił. Bałam się. Cholernie się bałam. Wilkołak przytulił mnie dodając mi otuchy i szepcząc - Będzie dobrze.

Odsunęłam się od niego i weszłam na trybuny. Zamknęłam oczy i skupiłam się na otaczających mnie zapachach. Może tym razem dam radę. Czułam zapach krwi i perfumy, damskie perfumy. Widocznie jeden z nich miał łóżkową przygodę. Pokręciłam głową w geście mówiącym "to nie to". Oparłam się dłońmi o drewniena siedzenia w takiej samej pozycji co w śnie. Zauważyłam ślady po pazurach na metalu, przejechałam po nich paznokciami.

Pochylałam się nad blądwłosym chlopakiem. Bał się i krzyczał do swojego kolegi

- Dzwoń po gliny! Po pomoc! Po cokolwiek!

Kiedy niebieskooki wyjął telefon, skoczyłam na niego odrywając mu głowę. Wróciłam do mojej wcześniejszej ofiary i w geście furii zmachnęłam się ręką wykonując zadrapanie na metalu.

O mój boże. Miałam zamiar zamoczyć ręce w czerwonej cieczy. Nie wierzę, że to robię. Moje nogi zmiękły, przez co prawie się przewróciłam. Oparłam się o zakrwawione siedzenia i...

Próbował uciekać. Co jakiś czas zadawałam mu głęboką ranę. W końcu padł wycieńczony z nadzieją na śmierć. Chciałam już zakończyć jego cierpienie, ale czerwonooki wilkołak mi na to nie pozwolił. Z żalem patrzałam na podrapane i pogryzione ciało łkającego chłopaka. Alfa warknął dając mi do zrozumienia, żebym jeszcze troszeczkę się nim pobawiła, odwróciłam się przodem do niego i warknęłam przecząco. Szybkim i zdecydowanym ruchem wbiłam pazury w serce człowieka, tłumiąc jego ostatnie bicie...

Opadłam na kolana i pozwoliłam, by po moich policzkach spływały prerliste łzy. Poczułam silne ramione podnoszące mnie z trybun. Derek przytulił mnie, głaszcząc po włosach. Przeze mnie jego koszulka przybrała szkarłatny kolor krwi. Płakałam. Nienawidzę się za wszystko co zrobiłam tym ludziom. Nie chcę żyć!

- Przepraszam. Nie powinnienem cię tu zabierać. - powiedział biorąc mnie na ręce i zanosząc do auta. Nie mogłam przestać płakać. Wbiłam paznokcie w mój nadgarstek.

- CZEMU TO DO JASNEJ CHOLERY NIE POMAGA?! - załkałam. Auto jechało do domu, którego jeszcze nie znałam. Derek wniósł mnie do niego i położył na wygodnej sofie.

- Co to za miejsce? - spytałam z gulą w gardle, wycierając łzy.

- To mój nowy dom.

- A co się stało z poprzednim?

- Teraz jest to własność Beacon Hills. - powiedział obejmując moje drżące ciało.

- Co widziałaś na trybunach? - westchnęłam ciężko i opowiedziałam mu całą historię zabójstwa, którego dokonałam.

- Mało kto jest w stanie przeciwstawić się alfie. Pokazałaś mu, że po mimo mniejszej siły będziesz wartościowym członkiem stada.

- Sądziłam, że wilkołaki wolą mieć uległych pod swoimi rządami...

- Tacy też się przydają. Lecz ważniejsi i lepiej traktowani są ci, którzy potrafią wyrazić swoje zdanie i samodzielnie podjąć decyzję. Niestety często takie wilkołaki odwracają się później od stada i stają się omegami.

- Jadłaś dziś coś? - zmienił temat.Jego pytanie wypełnione było troską i czułością. Teraz naprawdę poczułam silny głód. W odpowiedzi zaburczało mi w brzuchu. Ucałował mnie w czubek nosa i poszedł. Okey, od kiedy jest w stosunku do mnie taki delikatny? Odkąd cię poznał. A czy jeszcze kogoś tak traktuje? Nie. Odpowiedziałam sama sobie. Po paru minutach obiekt moich rozmyślań wrócił z wielkim, usmażonym kawałkiem mięcha. Przejechałam językiem po zębach. Poczułam, że się wydłużyły. Podał mi talerz na co uśmiechnęłam się ukazując wilcze kły. Odwzajemnił uśmiech. Wbiłam je w mięso i łapczywie jadłam. Cały dzień nie miałam nic w ustach. Czułam wielką przyjemność, miałam wrażenie, że mój wewnętrzny wilk daje o sobie znać. Z wielką ekscytacją rozszarpując stek. Po skończonym posiłku i oddzyskanych siłach wstałam i skierowałam się do miejsca, z którego wcześniej wyszedł Derek. Pozmywałam naczynie i zerknęłam na ogromne lustro wiszące po między kuchnią, a pokojem codziennym. Moje oczy były zaczerwienione od płaczu, ubrania we krwi, a moje włosy były poszarpane przez wiatr. Wróciłam do czarnowłosego.

- Gdzie jest łazienka? - spytałam.

- Czuj się jak u siebie. - powiedział Hale wskazując mi odpowiednie drzwi. Skierowałam się w daną stronę. Po uchyleniu ich moim oczom ukazała się przestronna łazienka. Kafelki były w odcieniach beżu, cała armatura była biała. Na środku było wgłębienie odwzorowywujące wanne, w jednym rogu był prysznic, w drugim toaleta, a na przeciwnej ścienie był ciągnący się, ciemnobrązowy, drewniany blat. Nad nim wisiało duże lustro. Woah, ale tu ślicznie. Skorzystałam z prysznica odświeżając się. Woda spływała po moim ciele przy okazji zabierając wszystkie ciążące na mnie problemy. Użyłam męskiego żelu i szamponu do oczyszczenia swojego ciała. Owinęłam się miękkim ręcznikiem dokładnie wycierajac moją skórę. Włosy uczesałam grzebieniem wilkołaka i wysuszyłam suszarką, którą widocznie rzadko kiedy używa. O ile wogóle jej używa. Ubrałam się w poplamione ubrania i wróciłam do zielonookiego. Usiadłam przy nim i poczułam jak opiera swoje czoło o moje. Przymknęłam oczy, nasze usta dzieliły dosłownie milimetry. Odwróciłam głowę, unikając warg czarnowłosego. Na jego twarzy wymalowane było rozczarowanie. Też byłam zawiedziona swoim zachowaniem. Jaka ty jesteś pojebana! Z jednej strony go pragniesz i NIE UKRYWAJMY potrzebujesz, NIEPRAWDA a z drugiej go odpychasz! Zdecyduj się w końcu! Przestań patrzeć w przeszłość! Kiedy ja nie umiem! Staram się przestać patrzeć na każdego faceta jak na NIEGO, ale to co mi zrobił odcisnęło piętno na moim życiu. Już nigdy się nie zakocham!

____________________________________
No i jak? Podoba wam się nowy rozdział? Dziękuję wam za AŻ 1000 WYŚWIETLEŃ! Kocham was! Za wszystko! I za wszystko wam dziękuję! /Brokulowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro