Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Ustał na moje prośby. Podszedł do mnie i obserwował moje dalsze poczynania.

- Zasiądź milordzie - powiedziałam z przesadną elegancją. Wykonał moją propozycje. - Czemu zabraniałeś mi wchodzić na tę imprezę?

- A czemu ty mnie nie posłuchałaś?! - warknął napinając mięśnie.

- Żeby zrobić ci na złość! Nie będziesz mi mówił co mogę, a czego nie!

- Zabraniałem ci tam wchodzić, bo już od początku przeczuwałem, że stanie się coś złego. - miałam wrażenie, że on na serio się o mnie martwił, tylko pytanie "Dlaczego?"

- A czy ja cały czas jestem pod wpływem tych dragów?

- Nie. Jesteś wilkołakiem, a takie istoty szybciej się z tego otrząsają. - nastała krępująca cisza. 

Nie chciałam dłużej w niej trwać, więc ją przerwałam.

- Wiesz, czego najbardziej żałuję?

- Czego?

- Tego, że tak się wystroiłam i ani razu nie zatańczyłam. - po moich słowach czarnowłosy uśmiechnął się i włączył utwór Matallica - the unforgiven.

- Zatańczysz? - spytał, wyciągając w moją stronę dłoń.

- Oczywiście - przyjęłam ją i wstałam. 

Derek objął mnie w tali i prowadził w tańcu. Dałam się porwać dźwiękom gitary. Wtuliłam się w tors mężczyzny, kołysząc się w rytm muzyki. Dopiero teraz zauważyłam, że jestem od niego o głowę niższa. Oparł czoło o moje. Nasze nosy prawie się stykały. Nie wiedzieć czemu niezwykle pragnęłam poczuć smak jego ust, ale bałam się jego reakcji i tego, że może postąpić ze mną tak samo jak ON. Odsunęłam się od niego, co przyjął z wyraźnym rozczarowaniem. Spojrzałam na niego przepraszająco i usiadłam na łóżku.

- Przepraszam.

- Nic się nie stało. Jedna rzecz mnie niezwykle nurtuje. Jesteś.... inna niż dziewczyny, które znam, a z własnego doświadczenia wiem, że takie rzeczy dzieją się z ludźmi, którzy przeżyli coś traumatycznego.

- Mówisz, że z własnego doświadczenia? To co się stało z tobą?

- Powiem, jak ty też powiesz.

- Dobrze, ty pierwszy.

- Parę lat temu moja rodzina spłonęła we własnym domu. Nie było mnie wtedy z nimi. Przeżył mój wuj i siostra, ale ją potem zabito.

- A co z twoim wujem?

- On i tak ledwo żyje. Jest strasznie poparzony i mieszka w szpitalu. W zasadzie to można powiedzieć, że jest rośliną. - w jego oczach widziałam, że strasznie cierpi na myśl o tamtym wydarzeniu. 

Przytuliłam go, sądziłam, że teraz tego potrzebuje. Odwzajemnił uścisk chowając twarz w moich włosach. 

- Twoja kolej. - rzekł odsuwając mnie.

- Przez mojego pierwszego chłopaka straciłam zaufanie do ludzi. Czułam do siebie obrzydzenie. Wstydziłam się tego co mi zrobił... - czułam jak moje oczy wypełniają się łzami. 

Zamrugałam kilkakrotnie, aby je odgonić.

- Co ci zrobił?

- O...on mnie...e zgwałcił. - jąkałam się, miałam gulę w gardle i chciałam wypuścić parę słonych łez. 

Scarlett nie! Nie będziesz okazywała swojej słabości! Nie będziesz płakać! Uspokoiłam się trochę i dokończyłam. 

- Dlatego się od ciebie odsuwam. Boję się, że zrobisz mi to samo co ON.

Wilkołak niepewnie złapał mnie za dłonie i oparł o nie swoje czoło.

- Nigdy cię nie skrzywdzę i zabiję każdego, kto choćby spróbuje ci coś zrobić. - brzmiało to tak, jakby obwieszczał, iż celem jego życia jest chronienie mnie. 

O dziwo mu wierzyłam. Czułam do niego wielkie przywiązanie i ufałam mi. Oparłam podbródek o jego ramię i objęłam jego szyję moimi chudymi rączkami, a on złapał mnie w tali. Trwaliśmy tak przez dość długi czas. Spojrzałam na telefon. Było trochę po północy. Poprosiłam czarnowłosego, aby zaczekał. Poszłam do łazienki i przebrałam się w moją pidżamkę. Były to krótkie, czerwone, dresowe spodenki i biały t-shirt z myszką Mickey. Włosy spięłam w niskiego koka i wróciłam do mojego towarzysza. On sam miał na sobie jeansy. Tylko jeansy. Widok jego nagiego, umięśnionego torsu wywołał na moich policzkach rumieniec.

- Chcesz coś do jedzenia? - spytałam uprzejmie. 

Mężczyzna uważnie mnie zlustrował. Widziałam w jego oczach czułość z nutką pożądania. Dwie zupełne sprzeczne rzeczy.

- Tak. - tyle odpowiedział. 

Z tego co zauważyłam nie jest zbyt rozmowny, ale nie przeszkadza mi to. Zeszłam na dół i przygotowałam tosty z serem i szynką. Nie chciało mi się robić nic innego. Parząc herbatę, poczułam dłonie no ciekawe czyje na swoich biodrach. Uśmiechnęłam się pod nosem i strzepnęłam je wolną ręką. Zaniosłam posiłek do swojego pokoju, cały czas czując na sobie wzrok Dereka. Zjedliśmy wspólnie rozmawiając o różnych rzeczach. Dowiedziałam się, że jego matka miała taką samą możliwość przemiany jak ja, oraz że musiał zabić swoją dziewczynę, by nie cierpiała. (Została ugryziona i niestety nie mogła się zmienić). Derek też mnie poznał trochę bliżej. Śmialiśmy się, gadaliśmy zupełnie jak starzy, dobrzy przyjaciele. Koło godziny czwartej, Zasnęłam w jego ramionach. Czułam się przy nim taka bezpieczna. Wtuliłam się w klatkę piersiową mężczyzny i wdychałam jego upajający zapach. Tej nocy nie śniło mi się nic złego...

Obudził mnie wkurwiający sygnał mojego telefonu.

- Halo?! - warknęłam.

- Scarlett, gdzie ty do cholery jesteś?!

- Po pierwsze. Przez ciebie mój telefon to wibrator. Po drugie. Jestem w domu, a ty gdzie jesteś?

- Jeszcze u Josh'a.

- Dlaczego?

- Bo nie może wytrzeźwieć! - wrzasnął ktoś w słuchawce. A czyli jednak nie jest taki odpowiedzialny.

- Dla twojej wiadomości, żyję i z łaski swojej mógłbyś dać mi spać?

- No dobra. A i jeszcze jedno. Wiesz gdzie jest Scott?

- Nie, nie wiem.

- Dobra to pa. - i się rozłączył. 

Niezwykle zainteresowało mnie gdzie jest brązowooki. W końcu on też napił się tego drinka chyba. Wielkie dzięki Stil. Już przez ciebie nie zasnę. Obróciłam się na drugi bok i ujrzałam przenikliwe spojrzenie Dereka.

- Ślinisz się przez sen. - powiedział.

- A ty chrapiesz - odpowiedziałam niezbyt zaskoczona jego wyznaniem. 

Sprawdziłam telefon. Było grubo po dziewiątej. Zakryłam twarz poduszką i zaczęłam warczeć. Najwidoczniej rozbawiłam go swoim zachowaniem, bo zaczął się śmiać. Nie rozumiem co w tym śmiesznego. Pomyślałam, a TBBW zepchnął mnie z łóżka. Zabiję. Przemknęło mi przez głowę i rzuciłam się na zielonookiego, przewracając go. Turlaliśmy się po podłodze śmiejąc i bawiąc się jak dzieci. Zatrzymaliśmy się. Derek dominował nade mną. Ucałował czule czubek mojego nosa. Zaskoczył mnie tym. Bardzo miło zaskoczył. Tak jakby zorientował się co właśnie zrobił, wstał pośpiesznie i wyszedł. Cały czas leżałam na tej podłodze zastanawiając się co spowodowało jego zachowanie? Ja? Ten gest? Usłyszałam szum lejącej się wody. Spojrzałam na ekran telefonu nie raz służył mi jako lusterko i oceniłam swój wygląd. A mianowicie łudząco przypominałam kota, którego ktoś wrzucił do pralki, a następnie wysuszył suszarką, powodując napuszenie futra. Wzięłam sobie jakieś ciuchy i cierpliwie czekałam, aż zły wilk opuści łazienkę. Kiedy wyszedł nawet na mnie nie spojrzał. Kurwa foch forever. Zajęłam jego miejsce i wzięłam odświeżający prysznic. Dokładnie wytarłam swoje ciało i wysuszyłam włosy. Chciałabym dzisiaj gdzieś wyjść, więc zdecydowałam się na uroczy, beżowy sweterek z 3/4 rękawem i wielkim, czarnym serduszkiem, do tego zwykłe ciemne jeansy. Nałożyłam zwykły makijaż, a włosy doprowadziłam do porządku codziennego. Sądziłam, że mój towarzysz mnie opuści, lecz ten o dziwo został.

- Wybierasz się gdzieś? - spytał przyglądając się mojej odzieży.

- Tak.

- Mogę wiedzieć gdzie?

- Nie.

- A jak zamierzasz się tam dostać?

- A zechcesz mnie podwieźć?

- Jeżeli mnie ŁADNIE poprosisz to nie ma problemu.

- Ugh no dobra pójdę na piechotę.

- Jak wolisz. - westchnęłam ciężko i podeszłam bliżej do mojego "kolegi".

- Nawet gdybym cię poprosiła to i tak byś się nie zgodził.

- Dlaczego?

- Bo chciałabym pojechać do szpitala, w którym znajduje się twój wuj.

____________________________________________________________________________________
Hey mordeczki ^_^ jak wam się podoba nowy rozdział? I nowa okładka? Koniecznie piszcie komentarze na ten temat. Pozdrowionka ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro