Rozdział 10
Ustał na moje prośby. Podszedł do mnie i obserwował moje dalsze poczynania.
- Zasiądź milordzie - powiedziałam z przesadną elegancją. Wykonał moją propozycje. - Czemu zabraniałeś mi wchodzić na tę imprezę?
- A czemu ty mnie nie posłuchałaś?! - warknął napinając mięśnie.
- Żeby zrobić ci na złość! Nie będziesz mi mówił co mogę, a czego nie!
- Zabraniałem ci tam wchodzić, bo już od początku przeczuwałem, że stanie się coś złego. - miałam wrażenie, że on na serio się o mnie martwił, tylko pytanie "Dlaczego?"
- A czy ja cały czas jestem pod wpływem tych dragów?
- Nie. Jesteś wilkołakiem, a takie istoty szybciej się z tego otrząsają. - nastała krępująca cisza.
Nie chciałam dłużej w niej trwać, więc ją przerwałam.
- Wiesz, czego najbardziej żałuję?
- Czego?
- Tego, że tak się wystroiłam i ani razu nie zatańczyłam. - po moich słowach czarnowłosy uśmiechnął się i włączył utwór Matallica - the unforgiven.
- Zatańczysz? - spytał, wyciągając w moją stronę dłoń.
- Oczywiście - przyjęłam ją i wstałam.
Derek objął mnie w tali i prowadził w tańcu. Dałam się porwać dźwiękom gitary. Wtuliłam się w tors mężczyzny, kołysząc się w rytm muzyki. Dopiero teraz zauważyłam, że jestem od niego o głowę niższa. Oparł czoło o moje. Nasze nosy prawie się stykały. Nie wiedzieć czemu niezwykle pragnęłam poczuć smak jego ust, ale bałam się jego reakcji i tego, że może postąpić ze mną tak samo jak ON. Odsunęłam się od niego, co przyjął z wyraźnym rozczarowaniem. Spojrzałam na niego przepraszająco i usiadłam na łóżku.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. Jedna rzecz mnie niezwykle nurtuje. Jesteś.... inna niż dziewczyny, które znam, a z własnego doświadczenia wiem, że takie rzeczy dzieją się z ludźmi, którzy przeżyli coś traumatycznego.
- Mówisz, że z własnego doświadczenia? To co się stało z tobą?
- Powiem, jak ty też powiesz.
- Dobrze, ty pierwszy.
- Parę lat temu moja rodzina spłonęła we własnym domu. Nie było mnie wtedy z nimi. Przeżył mój wuj i siostra, ale ją potem zabito.
- A co z twoim wujem?
- On i tak ledwo żyje. Jest strasznie poparzony i mieszka w szpitalu. W zasadzie to można powiedzieć, że jest rośliną. - w jego oczach widziałam, że strasznie cierpi na myśl o tamtym wydarzeniu.
Przytuliłam go, sądziłam, że teraz tego potrzebuje. Odwzajemnił uścisk chowając twarz w moich włosach.
- Twoja kolej. - rzekł odsuwając mnie.
- Przez mojego pierwszego chłopaka straciłam zaufanie do ludzi. Czułam do siebie obrzydzenie. Wstydziłam się tego co mi zrobił... - czułam jak moje oczy wypełniają się łzami.
Zamrugałam kilkakrotnie, aby je odgonić.
- Co ci zrobił?
- O...on mnie...e zgwałcił. - jąkałam się, miałam gulę w gardle i chciałam wypuścić parę słonych łez.
Scarlett nie! Nie będziesz okazywała swojej słabości! Nie będziesz płakać! Uspokoiłam się trochę i dokończyłam.
- Dlatego się od ciebie odsuwam. Boję się, że zrobisz mi to samo co ON.
Wilkołak niepewnie złapał mnie za dłonie i oparł o nie swoje czoło.
- Nigdy cię nie skrzywdzę i zabiję każdego, kto choćby spróbuje ci coś zrobić. - brzmiało to tak, jakby obwieszczał, iż celem jego życia jest chronienie mnie.
O dziwo mu wierzyłam. Czułam do niego wielkie przywiązanie i ufałam mi. Oparłam podbródek o jego ramię i objęłam jego szyję moimi chudymi rączkami, a on złapał mnie w tali. Trwaliśmy tak przez dość długi czas. Spojrzałam na telefon. Było trochę po północy. Poprosiłam czarnowłosego, aby zaczekał. Poszłam do łazienki i przebrałam się w moją pidżamkę. Były to krótkie, czerwone, dresowe spodenki i biały t-shirt z myszką Mickey. Włosy spięłam w niskiego koka i wróciłam do mojego towarzysza. On sam miał na sobie jeansy. Tylko jeansy. Widok jego nagiego, umięśnionego torsu wywołał na moich policzkach rumieniec.
- Chcesz coś do jedzenia? - spytałam uprzejmie.
Mężczyzna uważnie mnie zlustrował. Widziałam w jego oczach czułość z nutką pożądania. Dwie zupełne sprzeczne rzeczy.
- Tak. - tyle odpowiedział.
Z tego co zauważyłam nie jest zbyt rozmowny, ale nie przeszkadza mi to. Zeszłam na dół i przygotowałam tosty z serem i szynką. Nie chciało mi się robić nic innego. Parząc herbatę, poczułam dłonie no ciekawe czyje na swoich biodrach. Uśmiechnęłam się pod nosem i strzepnęłam je wolną ręką. Zaniosłam posiłek do swojego pokoju, cały czas czując na sobie wzrok Dereka. Zjedliśmy wspólnie rozmawiając o różnych rzeczach. Dowiedziałam się, że jego matka miała taką samą możliwość przemiany jak ja, oraz że musiał zabić swoją dziewczynę, by nie cierpiała. (Została ugryziona i niestety nie mogła się zmienić). Derek też mnie poznał trochę bliżej. Śmialiśmy się, gadaliśmy zupełnie jak starzy, dobrzy przyjaciele. Koło godziny czwartej, Zasnęłam w jego ramionach. Czułam się przy nim taka bezpieczna. Wtuliłam się w klatkę piersiową mężczyzny i wdychałam jego upajający zapach. Tej nocy nie śniło mi się nic złego...
Obudził mnie wkurwiający sygnał mojego telefonu.
- Halo?! - warknęłam.
- Scarlett, gdzie ty do cholery jesteś?!
- Po pierwsze. Przez ciebie mój telefon to wibrator. Po drugie. Jestem w domu, a ty gdzie jesteś?
- Jeszcze u Josh'a.
- Dlaczego?
- Bo nie może wytrzeźwieć! - wrzasnął ktoś w słuchawce. A czyli jednak nie jest taki odpowiedzialny.
- Dla twojej wiadomości, żyję i z łaski swojej mógłbyś dać mi spać?
- No dobra. A i jeszcze jedno. Wiesz gdzie jest Scott?
- Nie, nie wiem.
- Dobra to pa. - i się rozłączył.
Niezwykle zainteresowało mnie gdzie jest brązowooki. W końcu on też napił się tego drinka chyba. Wielkie dzięki Stil. Już przez ciebie nie zasnę. Obróciłam się na drugi bok i ujrzałam przenikliwe spojrzenie Dereka.
- Ślinisz się przez sen. - powiedział.
- A ty chrapiesz - odpowiedziałam niezbyt zaskoczona jego wyznaniem.
Sprawdziłam telefon. Było grubo po dziewiątej. Zakryłam twarz poduszką i zaczęłam warczeć. Najwidoczniej rozbawiłam go swoim zachowaniem, bo zaczął się śmiać. Nie rozumiem co w tym śmiesznego. Pomyślałam, a TBBW zepchnął mnie z łóżka. Zabiję. Przemknęło mi przez głowę i rzuciłam się na zielonookiego, przewracając go. Turlaliśmy się po podłodze śmiejąc i bawiąc się jak dzieci. Zatrzymaliśmy się. Derek dominował nade mną. Ucałował czule czubek mojego nosa. Zaskoczył mnie tym. Bardzo miło zaskoczył. Tak jakby zorientował się co właśnie zrobił, wstał pośpiesznie i wyszedł. Cały czas leżałam na tej podłodze zastanawiając się co spowodowało jego zachowanie? Ja? Ten gest? Usłyszałam szum lejącej się wody. Spojrzałam na ekran telefonu nie raz służył mi jako lusterko i oceniłam swój wygląd. A mianowicie łudząco przypominałam kota, którego ktoś wrzucił do pralki, a następnie wysuszył suszarką, powodując napuszenie futra. Wzięłam sobie jakieś ciuchy i cierpliwie czekałam, aż zły wilk opuści łazienkę. Kiedy wyszedł nawet na mnie nie spojrzał. Kurwa foch forever. Zajęłam jego miejsce i wzięłam odświeżający prysznic. Dokładnie wytarłam swoje ciało i wysuszyłam włosy. Chciałabym dzisiaj gdzieś wyjść, więc zdecydowałam się na uroczy, beżowy sweterek z 3/4 rękawem i wielkim, czarnym serduszkiem, do tego zwykłe ciemne jeansy. Nałożyłam zwykły makijaż, a włosy doprowadziłam do porządku codziennego. Sądziłam, że mój towarzysz mnie opuści, lecz ten o dziwo został.
- Wybierasz się gdzieś? - spytał przyglądając się mojej odzieży.
- Tak.
- Mogę wiedzieć gdzie?
- Nie.
- A jak zamierzasz się tam dostać?
- A zechcesz mnie podwieźć?
- Jeżeli mnie ŁADNIE poprosisz to nie ma problemu.
- Ugh no dobra pójdę na piechotę.
- Jak wolisz. - westchnęłam ciężko i podeszłam bliżej do mojego "kolegi".
- Nawet gdybym cię poprosiła to i tak byś się nie zgodził.
- Dlaczego?
- Bo chciałabym pojechać do szpitala, w którym znajduje się twój wuj.
____________________________________________________________________________________
Hey mordeczki ^_^ jak wam się podoba nowy rozdział? I nowa okładka? Koniecznie piszcie komentarze na ten temat. Pozdrowionka ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro