Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Powoli wstałam. Wiatr przeczesał moje brązowe włosy. Sądząc po oświetleniu otoczenia, szacowałam że jest godzina 17. Panował półmrok. Niebo zakryte było przez gęstą warstwę chmur. Postanowiłam wrócić do domu. Nie śpieszyło mi się. Szłam wzdłuż drogi, podziwiając piękno jesieni. Chłód przeszywał moje ciało. Tęsknym wzrokiem patrzałam na drzewa z wymalowanymi na złoty kolor liśćmi. Wtedy na czole poczułam kilka kropel wody. O nie! Nie teraz! Pomyślałam i w tym momencie deszcz przybrał na sile. Pobiegłam do domu mym wilczym tempem. Kiedy tam dotarłam, byłam głodna, zziębnięta i przemoczona. Zdjęłam buty i położyłam je na kaloryferze, aby wyschły. Ruszyłam do kuchni. Otwierając lodówkę sięgnęłam po jogurt truskawkowo-poziomkowy i dosłownie go pochłonęłam. Potem skierowałam się do mojego pałacu. Kiedy już byłam u jego progu, drzwi z sąsiedniego pokoju otworzyły się z hukiem. Stał w nich Stiles. Widząc mój stan niezmiernie się zdziwił, ale szczególniej nie zareagował. Zignorowałam jego pytający wzrok i od razu rzuciłam się na łóżko uprzednio zamykając drzwi. Kątem oka zauważyłam zeszyt babci. Sturlałam się z wygodnej sfery i przebrałam do pidżamy. Nie chciało mi się kąpać. Zrobię to rano. Weszłam bez słowa do fortecy mojego brata i pozabierałam mu wszystkie szkolne zeszyty. Usiadłam przy moim biurku i zaczęłam uzupełniać wszystkie zaległości przy okazji spisując pracę domową ;). Po skończeniu tej jakże żmudnej czynności. Spakowałam się i poszłam oddać zeszyty. Tym razem rzuciłam się na łoże mojego bliźniaka warcząc przy tym.

- Co jest?

- Nienawidzę życia. - powiedziałam siadając.

- Dlaczego?

- Nie chcę o tym mówić.

- Ale i tak masz to zrobić. - po tych słowach opowiedziałam mu z grubsza o mojej dzisiejszej niefortunnej przygodzie.

Nie odzywał się. Nie pocieszał. I dobrze. Nie znoszę tych wszystkich słów typu Współczuję, Tak mi przykro, Będzie dobrze. Wtedy przypomniałam sobie o tajemniczych rzeczach jakie znalazł mój bro podczas mojego pakowania się w poprzednim domu.

- Sprawdzałaś już treść zeszytu?

- Nie. - i po niego poszłam.

Jak wróciłam zastałam Stiles'a trzymającego ówcześnie opisane przedmioty, czyli kieł i tojad. Poczułam jego silny zapach, przez co moja głowa pękała od bólu. Prócz niego, moje nozdrza podrażnił delikatny zapach babci. Mimo iż zioło mnie krzywdziło pragnęłam czuć perfumy staruszki. Tak za nią tęskniłam. Krzyczałam. Stiles zawinął zioło w kartkę papieru i wyrzucił przez okno. Ból ustał.

- Nie sądziłem, że zapach tojadu jest dla wilkołaków taki szkodliwy. Żyjesz? Żyjesz. Okey pokaż ten zeszyt. - spojrzałam na niego z lekkim wyrzutem i podałam mu daną rzecz.

Podczas czytania źrenicę Stiles'a rozszerzały się. Widać było strach, zdziwienie i zmieszanie na jego twarzy. Co raz bardziej zaintrygowana mimiką jego twarzy spytałam:

- Co tam jest napisane? - nic nie odpowiadając podał mi dziennik.

To co tam przeczytałam dało mi parę odpowiedzi i parę nowych pytań. Ale przede wszystkim dało mi zbiór informacji o nie wyobrażalnych rzeczach. I niby do czego mi się to przyda?

Kochana wnusiu.

Piszę to, aby wyjaśnić ci pewne sprawy. Zapisałam cały zeszyt potrzebnymi notatkami. Z czasem się tobie przydadzą. Czytaj ten dziennik za każdym razem jak będziesz potrzebowała jakichś informacji. Traktuj to jak bestiariusz z "opracowaniem".

W tym momencie przerwałam. Bestiariusz?! Jakie "opracowanie"? O co jej mogło chodzić?! Szybko przekartkowałam lekturę. W oczy rzuciła mi się nazwa Wilkołak. Urwałam skrawek kartki z zeszytu od chemii mojego brata i użyłam jako zakładki. Wróciłam do wcześniejszego tekstu.

W każdym razie muszę ci przekazać złą wiadomość. Ten niewidomy mężczyzna, z którym się kłóciłam. (Tak wiem, że wszystko widziałaś) to wilkołak. Zapewne ciekawi cię przyczyna mojego zgonu. Otóż częściowo przemienił się i mnie ugryzł.

To by tłumaczyło kieł, który znalazł Stiles. Pomyślałam obracając przedmiot w palcach. A tojad służył jej do odpędzania ich.

Jest on alfą. I cały czas się tobą interesuje. Nie wiem, czy z powodu chęci mordu, czy z jakiegoś innego...
Nie czytaj całego dziennika na raz, bo w niczym ci to nie pomoże. Używaj go tylko wtedy, kiedy będziesz go naprawdę potrzebowała. Czas przyniesie odpowiedzi na twoje pytania.

Oszołomiona zamknęłam zeszyt. Kurwa! Czemu moja krewna, wychowując mnie przez tyle lat, nie powiedziała mi ani słowa o tym wszystkim?! Całe życie u boku tej zaskakującej kobiety. Myślisz, że ją znasz, a tu się okazuje, że gówno o niej wiesz. Gdyby mi wcześniej o tym wszystkim powiedziała, byłabym teraz lepiej przygotowana do wkraczania w świat tych nadnaturalnych stworzeń. Skończyłam rozmyślać, kiedy poczułam znużenie na moich powiekach. Wychodząc szepnęłam "dobranoc" i weszłam do mojego pokoju. Na moim biurku leżała złożona kartka. Szybko przeczytałam zawartą na niej zwięzłą treść.

Zadzwoń do mnie.

Derek

Ciekawe jak skoro nie mam jego numeru? Sprawdziłam telefon. W kontaktach zauważyłam nowy numer podpisany "Derek Hale". Zajebiście. Włamał mi się na komórkę. Czy jego pogrzało?! Zmieniłam to na coś bardziej ekscentrycznego. Po dłuższym wahaniu zdecydowałam się na "The Big Bad Wolf". Pasuje do niego. Nawiązałam połączenie z czarnowłosym.

- Halo?

- Czemu włamałeś się na mojego smartphone'a?! Nie mogłeś normalnie napisać numer na karce?!

- Jak się czujesz? - zignorował mnie.

Jak ja tego nienawidzę.

- Lepiej - nie mam siły na kłótnię, ale kiedyś się zemszczę za ten telefon.

- Jesteś w domu?

- Tak.

- Sama?

- Nie.

- Z kim?

- Ze Stiles'em. Moim bratem.

- Jutro. Po szkole. Nad wodą. - i się rozłączył.

Ułożyłam się wygodnie na łóżku. Przez dłuższy czas kręciłam się. Moją głowę przepełniały wydarzenia z dzisiejszego dnia. Zajebiście. Jestem zmęczona, ale nie mogę zasnąć! To będzie dłuuuuugaaaa noc.

____________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Brak weny doskwierał, ale zamierzam to naprawić w najbliższym czasie. Pozdrawiam /Brokulowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro