Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Dojechaliśmy do domu i pierwsze co zrobiłam to przywitanie się z swoim łóżkiem. Serce cały czas mi waliło, a w głowie szumiały słowa wilkołaka "jesteś moja". On tak na serio?! Sądzi, że jestem jego?! Nie kurwa, na niby. Nie rozumiem go. Jest o mnie zazdrosny, opiekuje się mną, ALE nigdy wcześniej nie powiedział mi, że coś do mnie czuje. (a zdecydowanie nie wygląda na nieśmiałego) Po za tym traktuje mnie raz jak dziecko, a raz jak jego rówieśniczkę. To ja jestem pojebana, czy on? Moje rozmyślnia przerwał Stiles. Wszedł do mojej fortecy i usiadł na łóżku.

- Miałaś mi powiedzieć, dlaczego tak często znikasz.

- Emmm...n...no bo.... - cholera Scarlett! Przestań się jąkać i kulturalnie opowiedz swojemu bratu o twojej sytuacji z TBBW.
- Mam dość specyficzny kontakt z takim jednym wilkołakiem.

- Co to za "specyficzny kontakt"? Z Derekiem?! - spytał zaznaczając w powietrzu cudzysłów. Westchnęłam ciężko i mimo wielkiej niechęci opowiedziałam mu o wszystkim, co przeżyłam z Hale'm.

- Ale wy jesteście pojebani. - skomentował zakrywając twarz dłonią. - Mam pomysł. Postaraj się nie pakować w kłopoty i unikać jego towarzystwa.

- I co to da?

- To, że ja przestanę się martwić, a ty będziesz częściej spała we własnym łóżku.

- Stiles! Jesteś geniuszem!

- Wiem, a dlaczego?

- Jeżeli przestanę się z nim widywać to wkońcu o mnie zapomni i nie będę żyć w tej pieprzonej niepewności! - myślałam na głos. A jak sobie poradzisz ze swoją wilczą naturą? Albo podczas pełni? Rzeczywiście, tego nie przemyślałam...- Stiles?

- Tak?

- Dałbyś radę mnie zamknąć w jakieś piwnicy, albo komórce?

- Chyba tak. - odpowiedział niepewnie.

- No to sobie poradzę. - stwierdziłam zadowolona. Było już trochę późno, więc wstałam i poszłam do łazienki. Ubrałam się w pidżamkę, a poplamione krwią ciuchy wrzuciłam do pralki. Spięłam włosy w koka. Wróciłam do pokoju i spakowałam się do szkoły. Rzuciłam się na łóżko i wzięłam do ręki zeszyt babci. Zaciągnęłam się jej zapachem i rozpoczęłam lekturę na temat hierarchii w stadzie wilkołaków, jaką zaobserwowała. Strasznie za nią tęskniłam, chciałabym wrócić, choć na chwilkę do mojego domu. I jutro pojedziesz. Z takim planem w sercu zasnęłam.

Byłam na podwórku domu babci. Sentymentalnie pogłaskałam klamkę od drzwi i usłyszałam za sobą ciężki oddech. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się ten sam czarny wilk, którego miałam przyjemność spotkać w innym śnie. Po chwili zmienił się w piękną, czarnowłosą kobietę. Podeszła do mnie złapała za rękę i juź po chwili byłyśmy na cmentarzu przy grobie babci.

- Uciekanie od własnych uczuć nie rozwiąże twojego problemu. ON nad tobą czuwa. Pozwól mu na to. Pozwól sobie pomóc.

- Kto? Kto czuwa? - spytałam zaintrygowana.

- Wiesz kto. - uśmiechnęła się pokrzepiająco.

Obudziłam się w swoim pokoju. O kogo jej chodziło? Kto nade mną czuwa? A po co wogóle trzeba mi pomóc?! Dziś w nocy też chcę ją spotkać i zapytać o parę rzeczy.

Godzina 6.17. Pora wstawać. Poszłam do łazienki i zarzyłam gorący prysznic. Wysuszyłam włosy, doprowadziłam je do stanu codziennego i zrobiłam makijaż. Ubrałam się w ciemne jeansy, szarą bluzkę z czarnym napisem "nie ma się czego bać" układającym się w krztałt ludzkiej czaszki. Podwinęłam rękawy, dzięki czemu sięgały trochę ponad łokieć. Zeszłam na dół chwytając po drodze plecak i klucze do domu mojej staruszki. Zrobiłam kanapki i herbatę. Nawet nie zauważyłam, kiedy mój brat zbiegł ze schodów i wziął się do pałaszowania. Godzina 7.34. Ubrałam cienką, puchową, granatową kurtkę i czarne tenisówki. Podążyłam za moim bratem do jeep'a. Niedługo po tym weszłam do szkoły. O dziwo czas tam spędzony był bardzo przyjemny. Pogadałam z Lydią i Alison. Dowiedziałam się, że nasi chłopcy mają mecz w sobotę czyli już jutro. To fajnie, bo dawno nigdzie nie wychodziłam ze znajomymi. Zgadnijcie kto był moją przeszkodą. Lekcje minęły szybko. Stil miał jeszcze trening. Usiadłam na trybunach przypominając sobie, że w tym miejscu dokonałam morderstwa. Starałam się otrząsnąć wkładając słuchawki do uszu i skupiając na grze moich rówieśników. Scotty naprawdę nieźle sobie radził. Miałam nieodparte wrażenie, że Jackson dziwnie się mu przygląda. Tak jakby wiedział lub próbował się dowiedzieć o jego przypadłości. Tak czy inaczej, zacięcie walczył z wilkołakiem. W połowie się wyłączyłam i zatopiłam w muzyce. Z tego błogiego stanu wyrwał mnie dźwięk gwizdka trenera obwieszczający koniec. Wstałam i skierowałam się w stronę auta, gdzie zaczekałam na mojego bliźniaka. Niestety nie byłam tam sama. Kątem oka zauważyłam mężczyznę, który uważa, że jestem jego własnością. Taaaa wmawiaj to sobie dalej to może wkońcu stanie się prawdą. Poczułam na sobie jego przenikliwy wzrok. Na początku to zignorowałam, lecz nie mając nic lepszego do roboty "dyskretnie" na niego zerknęłam. Zastanawiał się nad czymś. Spostrzegłb moją fascynację jego osobą, co wywołało triumfalny uśmiech,
prychnęłam poirytowana. Wreszcie sobie poszedł, a przyszedł mój brat. Wsiedliśmy do terenówki i od razu mu powiedziałam o moich planach na dziś.

- Chciałabym pojechać do domu babci, a potem odwiedzić jej grób.

- Okey. - ruszył w danym kierunku.

Po podróży wyszłam z pojazdu i tak jak we śnie pogłaskałam klamkę. Po dłuższym namyśle wyjęłam klucz i otworzyłam drzwi. Rozejrzałam się po tak dobrze znanym mi otoczeniu. Wszędzie był zapach babci, pleśni i kurzu. Zajrzałam do lodówki i od razu tego pożałowałam. Będę musiała tu posprzątać. Skierowałam się w stronę mojego pokoju. Było tam bardzo wiele ważnych dla mnie rzeczy. Pobiegłam do pokoju babci, cały czas narkotyzowałam się jej zapachem. Może to głupie i dziecinne, ale chciałabym ją jeszcze raz przytulić. Zaintrygowała mnie szybka myśl o tym, że w przeszłości babcia była łowcą. Poszperałam trochę w jej rzeczach i znalazłam dziwne rzeczy jakieś kijki, broń palna, broń biała, srebrne kule... no i oczywiście pare "trutek" na wilkołaki. Głowa mnie rozbolała od takiej ilości tego świństwa. Wrzuciłam zioła do szczelnej komory i zatrzasnęłam. W razie czego to tu przyjadę. Przynajmniej będę miała gdzie spać i czym się bronić. Wyszłam z domu zamykając go na klucz. Ze Stiles'em poszliśmy na cmentarz. Znajdował się niedaleko, więc postanowiliśmy się przespacerować. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Odkąd jestem wilkołakiem mało czasu spędzałam z bliźniakiem w taki przyjemny sposób. Dotarliśmy nad jej grób. Przymknęłam oczy i przywołałam wszystkie ważne wspomnienia z nią związane. Zorientowałam się, że po mimo, iż moje życie nie było idealne wiele mnie nauczyło. Ona mnie wiele nauczyła. Zamiast rozpaczać "jaki to los jest okrutny" powinnam uczyć się na swoich błędach, tych co już odeszli kojarzyć z ich życiem, a nie śmiercią i dać sobie szanse. Szanse na nowe, zupełnie inne i popierdolone życie.

____________________________________
Wreszcie jest nowy rozdział :) Chciałabym wprowadzić pewną regularność do moich wpisów, a mianowicie będę dodawała rozdziały w każdy wtorek, czwartek i sobotę. Odpowiadałoby to wam? A co sądzicie o nowym rozdziale? Wiem, taki trochę nudny, ale spokojnie, za niedługo akcja się rozwinie ;) /Brokulowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro