twenty two
"Czekający na oświecenie nigdy go nie uzyskali"... to nad tym zdaniem myślał Changkyun od jakiegoś czasu. Nie chciał go wypowiadać, ale to zrobił. Dlaczego? Czuł się z tym strasznie nieswojo i irytował go fakt, że pod wpływem czegoś je powiedział.
Był coraz bardziej zły i nie mógł temu zaradzić, więc gdy dziewczyna, świadomie lub nie, złapała jego dłoń, wyrwał się i schował ręce za siebie.
Uraził ją.
Wyczuwał jej szybkie bicie serca, spowodowane zdezorientowaniem.
Jednak nie chciał jej przepraszać, choć wiedział, że robi źle... bardzo.
Słyszał jej szybki, przerywany oddech, jakby zaraz miała się popłakać.
Nie miał zamiaru kłaść dłoni na jej ramieniu w celu uspokojenia.
Miał mętlik w głowie.
Wiedział, że normalnie by tak postąpił. Uspokoiłby ją mimo wszystko, dałby poczucie bezpieczeństwa w tej dziwnej sytuacji.
ㅡ Znalazłem! ㅡ krzyknął Minhyuk idący na końcu.
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie przez co Changkyun wpadł na nią, a na niego Kihyun i tak dalej...
Wyminęła chłopaka nie patrząc na niego i podeszła do końca rzędu, który tworzyli.
ㅡ Gdzie? ㅡ spytała mrużąc oczy.
Chłopak wskazał na ścianę i podszedł do niej.
ㅡ Nie dotykaj! ㅡ ostrzegła. ㅡ Tylko ja, albo... Changkyun możemy to zrobić ㅡ spojrzała na wspomnianego dziwnym wzrokiem. ㅡ Nam i tak już nic nie pomoże... ㅡ szepnęła.
ㅡ Okej, okej... nie dotykam.
Podeszła do wskazanej kropki i niewiele myśląc dotknęła jej.
Ściana zniknęła, ukazując kolejny korytarz. Tym razem był on w całości oświetlony i zadbany, wchodząc tam, dziewczyna miała wrażenie, że znalazła się w szpitalu. Nawet zapach był podobny... środki czyszczące i ta dziwna woń, której nigdy nie potrafiła określić.
ㅡ Chodźcie ㅡ powiedziała cicho. ㅡ Mam wrażenie, że to ostatni kawałek...
Pierwszy ruszył się Jooheon, a za nim Wonho i reszta. Czuli się niepewnie, nie wiedzieli co ich czeka. Nawet nie mieli żadnego zarysu sytuacji w swoich głowach.
ㅡ Ej, ludzie... macie coś do jedzenia? ㅡ zapytał cicho Jooheon.
ㅡ Nie ㅡ ucięła krótko dziewczyna.
Chłopak westchnął jedynie, zmuszony iść w dalszą drogę o pustym żołądku.
Marzyły mu się bułki z budyniem albo karmelki...
ㅡ Chyba widzę drzwi!
Wszyscy wstrzymali oddech i spojrzeli na Changkyun'a wskazującego głową w stronę, gdzie faktycznie było jakieś przejście.
Czarnowłosa uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo, a w odpowiedzi również dostała szeroki uśmiech.
Teraz miała mętlik w głowie.
Serce biło jej jak szalone, a ona myślała tylko o "dlaczego jest taki zmienny?", "czy jego imię to na pewno Changkyun?" oraz "może powinnam z nim porozmawiać?".
Tymczasem reszta przyglądała się dwójce wpatrujących się w siebie. Wymieniali porozumiewawcze spojrzenia na te mniej rozumiejące ze strony Jooheon'a.
Minhyuk westchnął i wskazał głową w stronę "pary".
ㅡ Aaaa! ㅡ Jooheon westchnął głośno, na znak, że teraz już rozumie.
Tamten pokręcił głową, przestraszony tym, że jego kolega zepsuł napięcie pomiędzy dziewczyną, a Changkyun'em.
ㅡ Co jest? ㅡ zapytał Lim poważnym głosem. ㅡ Jooheon, boisz się?
ㅡ Nie! No coś ty! ㅡ odparł tamten, nerwowo patrząc na Minhyuk'a. ㅡ Idziemy?
ㅡ Pójdę pierwszy, ㅡ oznajmił ㅡ a ty... Bezimienna, pilnujesz tyły, okej? Musimy zachować jakieś bezpieczeństwo...
Nie czekając na odpowiedź, skierował się w stronę przejścia i jednym pchnięciem otworzył drzwi z drewna pomalowanego na biało.
Otworzył szeroko oczy i wystawił za siebie dłoń, aby jednak wszyscy za nim zaczekali.
Przed nim ukazał się pokój. Wszystko w nim było białe ㅡ ściany, stolik i krzesło obrócone tyłem do drzwi.
Na suficie były różnego rodzaju malunki ㅡ czarne kontury lilii, gwiazdki, planety i patykowate ludziki, które wydawały się ruszać.
Dopiero teraz zobaczył, że na krześle ktoś siedzi. Osoba obróciła głowę tak, że Changkyun widział ją z profilu.
Jego oddech stawał się coraz mniej równy, przymróżył oczy.
ㅡ Shownu?
~*~
dum dum dum 😱
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro