Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

sixteen

ㅡ Hej... co ci? ㅡ zapytał zmartwiony Changkyun.

ㅡ Nic, boli mnie łokieć, durniu.

ㅡ Nie... Mam na myśli, dlaczego się rumienisz?

Doskonale wiedział dlaczego się rumieni. Mimo wszystko nie był głupi.
Więc dlaczego o to pytał?

Dziewczyna bardziej zasłoniła twarz włosami zamaszystym ruchem głowy.

ㅡ Możesz się we mnie nie wpatrywać? To irytujące...

ㅡ I kto tu ostatnio miał do mnie wąty, że się wstydzę? ㅡ zaśmiał się pod nosem.

Prychnęła i odwróciła głowę w przeciwną stronę od chłopaka, przez co nie mogła widzieć, że uśmiecha się patrząc na nią.

Od kiedy stała się taka słaba? Dlaczego dzień wcześniej potrafiła zdjąć mu spodnie i opatrzyć ranę na udzie, a teraz wstydzi się gdy na nią patrzy?

ㅡ RANA! ㅡ przypomniała sobie. ㅡ TWOJA RANA! SPAŁAM NA NIEJ!

Chłopak skrzywił nieznacznie twarz.
ㅡ Ciszej... Twój krzyk odbija się w mojej głowie echem...

ㅡ To znaczy, że nie masz tam mózgu? ㅡ zapytała spokojnie. ㅡ ZARAZ! TWOJA RANA!

Czarnowłosy spojrzał na swoje udo i dotknął delikatnie czubkiem palca. Obserwowała to wszystko ze zdumieniem.

Chłopak zmarszczył brwi i zaczął pukać palcem w miejsce, gdzie powinna być boląca rana. Po chwili niewinne stukanie przeszło do uderzania.
Bez słowa spojrzeli na skórę bez skazy.

ㅡ Co jest...

ㅡ Zniknęła! ㅡ krzyknęła dziewczyna. ㅡ Zniknęła! Święto lasu!

Nagle podniosła się do góry zapominając, że są pod stołem. Uderzyła czubkiem głowy w spód i przeklęła pod nosem.

ㅡ Łoł, łoł, łoł ㅡ spojrzał na nią. ㅡ Bez przeklinania.

ㅡ Ale ona zniknęła!

ㅡ Tak ㅡ patrzył się na nią jakby oszalała. ㅡ Dlaczego cieszysz się bardziej ode mnie?

ㅡ Ty nic nie rozumiesz! Wzmocniłam cię! ㅡ jej oczy błyszczały od podekscytowania.

ㅡ Jak...

ㅡ Co cię nie zabije to cię wzmocni, pamiętasz? ㅡ zapytała z uśmiechem. ㅡ Wzmocniłam cię!

ㅡ Tak, tak... jesteś genialna i w ogóle, a teraz ciiii.

ㅡ Awwww ㅡ coś kliknęło w ich głowach i usłyszeli niechciany głos. ㅡ Jesteście uroczy, serio... Jakby was połączyć, tworzylibyście jedną różową gwiazdkę. To serio słodkie.

Spojrzeli na siebie, jakby osoba której słuchali mówiła od rzeczy.

ㅡ W każdym razie, ㅡ kontynuował ㅡ z przykrością, dla was, muszę oznajmić, że przegraliście.

Niemal wyobrażali sobie jak wzrusza ramionami i rozkłada ręce z szalonym uśmiechem.

ㅡ Niestety każdemu z was było zimno. Ojej, przykro mi ㅡ mruknął współczująco.

ㅡ Zaplanowaliście to. Jakiemu normalnemu człowiekowi nie byłoby zimno?! ㅡ zdenerwowała się.

ㅡ Nie złość się, rybko. Przegraliście etap czwarty, który miał ogólnie dwie drogi po sobie. Dwa etapy piąte. Wy dostaniecie tylko jeden z nich, bo przegraliście. ㅡ zaśmiał się. ㅡ Zapraszam do nas.

ㅡ Gdzie mamy was szukać? ㅡ Changkyun zapytał ze złością wymalowaną na twarzy.

ㅡ Oh... Dam wam wskazówki oczywiście... Coś w stylu pierwszego etapu?

ㅡ Dawaj, popaprańcu ㅡ syknęła dziewczyna.

ㅡ Musisz uważać na tą rybkę ㅡ najwidoczniej zwrócił się do czarnowłosego. ㅡ Potrafi ugryźć.

ㅡ Zamknij się już i daj nam te wskazówki ㅡ powiedział Lim.

ㅡ Okej, spokojnie. Pamiętasz jak wypowiedziałeś swoje hasło? W każdym razie uruchomiło pewien mechanizm. Zapraszam do szukania.

Changkyun był przekonany, że to wszystko nie było przypadkiem. Czuł podstęp z każdej strony tego miejsca, nawet po swojej lewej stronie, gdzie siedziała jego towarzyszka.

~*~

damn...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro