Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

fourteen

Pierwsza kropla zimnej wody spadła mu na czubek nosa. Spływała powoli, łaskocząc go, zakręcała w lewo, prawo, żeby znów wrócić na prosty tor i w końcu spaść z czubka. Druga kropla upadła na jej dłoń trzymającą jego. Podobnie jak ta pierwsza, szukała pokrętnych dróg pomiędzy kostkami, aż w końcu znalazła przepaść i znalazła się na dłoni Changkyun'a. Trzecia, czwarta i piąta z kolei znalazły się na czubku jej głowy i policzku. Śniło jej się, że jest w swoim domu. Ciepłym, miłym... Leżała na dywanie z psem u boku i głaskała go uśmiechając się. Ręka pod głową służyła jej za poduszkę, a ogon zwierzęcia za ubogie okrycie. Było jej dobrze. Ktoś zawołał ją po imieniu. 

ㅡ Bezimienna! Obudź się... 

ㅡ Jesteś pociągający, kiedy szepczesz... 

ㅡ Mówisz różne dziwne rzeczy przez sen... ㅡ zaśmiał się.

ㅡ Mówię poważnie ㅡ mruknęła.  

ㅡ Śpisz? ㅡ zapytał po krótkiej przerwie. 

ㅡ Nie ㅡ mówiąc to, otworzyła oczy i ujrzała twarz chłopaka parę milimetrów od swojej. ㅡ Miałeś taką nadzieję, co? 

ㅡ Jesteś... brak mi słów ㅡ szybko odsunął się od niej i oparł z powrotem głowę o ścianę. ㅡ Wydaję mi się, że zadanie rozpoczęło się.  

Pokazał jej swoją dłoń mokrą od zimnej deszczówki, po chwili sama zaczęła oglądać swoje. Spojrzała w górę, na niewidoczny sufit, a na jej policzek spadła kolejna chłodna kropla.

ㅡ Masz rację. Co robimy? 

ㅡ Jeśli mamy w tej apteczce takie małe ogrzewacze...

ㅡ Nie mamy ㅡ urwała mu.  ㅡ Denerwuje mnie to, bo nie mam pojęcia do czego to wszystko prowadzi. 

ㅡ Spokojnie, powiedziałem już...

ㅡ Jak niby chcesz stąd wyjść? ㅡ przerwała mu.

ㅡ Nie wiem, ale...

ㅡ Siedzę tu już trzy miesiące!

Obserwował ją z uczuciem troski. Dziwił się, że sama wytrzymała w tym miejscu taką ilość czasu.

ㅡ Nie pozwolę ci tu siedzieć czwartego. Jeśli wcześniej powiedziałem, że wydostaniemy się z tego chorego dungeonu to tak będzie ㅡ powiedział bardzo poważnie.

ㅡ Na razie, to ty masz problem na udzie ㅡ zadrwiła. ㅡ Zjedz chleb...

Bezimienna wstała i odeszła od chłopaka na parę metrów.

ㅡ Co robisz?

ㅡ Sprawdzam, czy woda kapie wszędzie.

ㅡ I co?

ㅡ I kapie w, cholernym, każdym miejscu ㅡ odparła nerwowo. ㅡ Cholera by ich wzięła.

ㅡ Możemy wejść pod stół ㅡ powiedział lekko, jakby żartował.

Jednak dziewczyna wbiła w niego swój poważny wzrok i analizowała to, co usłyszała. W końcu podeszła do Changkyun'a i złapała jego dłonie. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Może nieco szalony, ale co się dziwić... Tyle czasu w ciemnościach, żywiąc się jedynie suchym chlebem i wodą znalezioną gdzieniegdzie.

ㅡ Jesteś genialny ㅡ szepnęła z entuzjazmem.

ㅡ Co...

ㅡ Chodź, pomogę ci tam wejść ㅡ mówiąc to, stanęła z boku i objęła go rękoma.

ㅡ Tak mi nie pomożesz... ㅡ szepnął zdezorientowany zachowaniem towarzyszki. ㅡ Sam sobie poradzę.

ㅡ Oh, no weź się tak nie wstydź... Przecież cię tylko objęłam.

ㅡ Nie wstydzę się ㅡ oznajmił pewnie. ㅡ Nie chcę wykorzystywać takiego chucherka jak ty.

Wbiła w niego przymrużone oczy i pokręciła głową.
ㅡ Nigdy nie mów, że jestem chucherkiem ㅡ wysyczała. ㅡ Bo znikniesz w czeluściach smutku i boleści, zasypany ziemią zdatną do sadzenia ziemniaków...

~*~

Siedząc na niewygodnym podłożu i podpierając się o równie twardą ścianę zaczęli odczuwać skutki wilgoci. Oboje nie śmiali nawet drgnąć, aby tylko pokazać, że wcale nie jest im chłodno.

ㅡ Mam pomysł ㅡ odezwała się.

ㅡ Hm?

ㅡ Najlepiej przekazuje się wspólne ciepło poprzez dotyk.

Dziewczyna spuściła wzrok na swoje dłonie.

ㅡ Czyli co... co mamy zrobić? ㅡ Changkyun w głowie miał już same dziwne scenariusze. Jednym z nich było wzajemne dotykanie czoła.

ㅡ Nie wiem... przytulić? ㅡ nie przeszło jej to łatwo przez gardło. Co jak co, ale jednak była dojrzewającą dziewczyną.

Czarnowłosy skinął głową, wiedząc, że pomysł ten może okazać się dla nich ratunkiem.
Podniósł niepewnie ramię i objął nim dziewczynę. Ta delikatnie położyła swoją głowę na jego ramieniu i położyła dłoń na jego brzuchu.

Ich oddechy przyspieszyły przez tą sytuację.

Mają szczęście, że było ciemno, bo inaczej widzieliby jak bardzo się rumienią.

~*~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro