eighteen
Dziewczyna wytężała wzrok na próżno. Nie potrafiła niczego dostrzec.
ㅡ Niby na co mam patrzeć?! ㅡ zdenerwowała się.
Ten spojrzał na nią żałośnie i złapał za nadgarstek.
ㅡ I o co ci chodzi? ㅡ patrzyła na to jak ją trzyma.
Chłopak pociągnął ją w bok i dotknął palcem ściany.
ㅡ ZIELONA KROPKA ㅡ literował głośno. ㅡ Jak ta z diody.
ㅡ Faktycznie, ale jak ty to w ogóle zauważyłeś?
ㅡ Bo mam sokoli wzrok... ㅡ powiedział poważnie. ㅡ A tak serio to nie wiem.
Westchnęła głośno i zamknęła oczy na kilka sekund.
ㅡ No dobra ㅡ odezwała się otwierając je. ㅡ Zielona kropka... i co teraz? Ostatnio w ogóle mi nie pomogła, a co gorsze, prawdopodobnie moja krew posłużyła do jakiegoś chorego eksperymentu...
ㅡ Oh, cicho... ㅡ jęknął. ㅡ Powinna wskazać nam drogę jak poprzednio.
ㅡ Nie uciszaj mnie... Nie zastanawiałeś się co zrobią z nami i naszymi klonami? To jest co najmniej niepokojące... ㅡ złapała wolną dłonią jego dłoń i ściągnęła ją ze swojego nadgarstka. ㅡ Nie znamy naszych imion, zauważ, że nie pamiętamy kim w ogóle jesteśmy, a teraz jeszcze klony... Jestem naprawdę...
ㅡ Cii... ㅡ przytulił ją delikatnie. ㅡ Nie bój się, jesteśmy tu razem ㅡ szepnął.
ㅡ Tak, jesteśmy... Ale co zrobimy, jeśli nigdy nie dowiemy się kim byliśmy? ㅡ jej głos zaczął drżeć.
ㅡ Zaczniemy żyć od nowa.
ㅡ Nie sądzę. Prędzej umrę niż zamieszkam sama, a jestem przekonana, że mieszkałam z mamą.
ㅡ To zamieszkam z tobą...
ㅡ Co? Nawet mnie nie znasz... Nie wiesz... a zresztą.
Pogłaskał ją po jej czarnych włosach i odsunął od siebie. Spojrzeli sobie w oczy, wiedząc, że teraz czekają ich trudne chwile. Może nawet będą musieli z kimś walczyć, zginąć...
ㅡ Chodźmy ㅡ złapał jej dłoń i wyciągnął w stronę zielonej kropki na ścianie. ㅡ Nieważne co nas teraz spotka, przetrwamy to razem. Choćbym już nigdy nie miał zjeść jabłka, wyciągnę nas stąd.
~*~
ㅡ Minhyuk, jak ty to znalazłeś? ㅡ zdziwił się Kihyun i złapał kolegę za ramię. ㅡ Przecież to jest... Tego tu nie było!
ㅡ Okej... Coś czułem, że wiele rzeczy nie będzie tu należało do normalnych ㅡ mruknął Hyungwon.
ㅡ Mówię wam, że nagle się otworzyło... ㅡ wtrącił Minhyuk. ㅡ Nie... ściana zniknęła. Tak, zniknęła.
ㅡ Postradałeś zmysły ㅡ jęknął Wonho. ㅡ Za mało światła?
Hyungwon podszedł do nowo otwartego korytarza i zajrzał do środka.
ㅡ Śmierdzi ㅡ stwierdził marszcząc nos.
ㅡ To nie ja! ㅡ Jooheon krzyknął, gdy reszta spojrzała na niego. ㅡ Tak, myłem się ㅡ dodał widząc nieme pytania w ich oczach.
ㅡ Nie sądzę, żeby to był Jooheon. To coś innego ㅡ Kihyun rozejrzał się dookoła. ㅡ Idziemy tam?
ㅡ A musimy? ㅡ spytał Minhyuk.
Kihyun tylko spojrzał na niego wzrokiem "chybasobieżartujesz" i ruszył przed siebie. Za nim, zrobiła to reszta, Minhyuk dobiegł na końcu rozglądając się niepewnie.
Ogólnie rzecz biorąc, nie było tam widać prawie nic. Szli na oślep, potykając się o nieistniejące kamienie i dziury.
ㅡ Hej, chłopaki! ㅡ zawołał Wonho stojący trzeci w rzędzie, który tworzyli. ㅡ Złapmy się siebie, wiecie... tak dla bezpieczeństwa.
ㅡ Boisz się, słońce? ㅡ zapytał ciepło Jooheon.
ㅡ Nie i nie mów na mnie słońce, bo cię wepchnę w jakiś zaułek.
ㅡ Tu są zaułki?
ㅡ Jakiś znajdę...
Chwycili się za ramiona, biodra i gdzieniedzie dłonie i kontynuowali swoją podróż w nieznane.
Szli tak dobre dwadzieścia minut, gdy dotarli do w pełni oświetlonego miejsca.
~*~
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro