Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ognik trzydziesty-ósmy END

Nowy Jork to naprawdę piękne miasto. Nie ma co ukrywać. Tutaj jest jasno, nawet po zachodzie słońca. Trochę jak w Tokio, ale miłą odmianą jest spędzić czas poza miastem, w którym się urodziło. Tym bardziej, że druga klasa dla przyszłych bohaterów była intensywniejsza, więc miło spędzić tą krótką przerwę, daleko od wszystkiego co mi o tym przypomina. Nawet nie chce myśleć jak trudno było reszcie... 

-Dobry... -odwróciłam się w stronę, zaspanego Dabiego, uśmiechając się pod nosem- Co taka zadowolona?

Spytał, siadając obok mnie. Wzruszyłam ramionami, robiąc łyka kawy.

-To źle, że cieszę się bez powodu? Może po prostu lubię twoje towarzystwo?

Odpowiedziałam pytaniem na pytanie i ponownie schowałam nos w kubku, dopijając resztę ciemnej cieczy. Czarnowłosy zaśmiał się cicho, zarzucając ramię na moją szyję.

-Brzmisz jak zakochana gówniara, którą za wszelką cenę próbuje ukryć swoje uczucia.

Zakpił, całując mnie w policzek.

-Jestem zakochaną gówniarą, stary zboczeńcu. -burknęłam, odchodząc w stronę kuchni, by schować kubek do zmywarki- Idę skorzystać z tej ogromnej wanny!

Oznajmiłam, wracając do salonu, ale nie dostrzegłam Dabiego przy oknie. Rozejrzałam się po apartamencie, by zlokalizować chłopaka, co wcale nie było trudne. Nie była to w końcu obszerna przestrzec, więc odwrócenie głowy wystarczyło, by objąć wzrokiem całe pomieszczenie. Mój kochany, napalony chłopak, stał przy drzwiach łazienkowych, wskazując dłonią wnętrze pomieszczenia.

-Zapraszam.

W sumie chętnie się z nim wykąpie, a może coś więcej... Jakoś nie mam z tym problemu. Może dlatego, że to pierwszy raz od dawna, gdy mamy czas tylko dla siebie? W każdym razie i niezależnie od powodu, chce wziąć z nim kąpiel.

-Chodź... -szepnęłam, przeciągając palcem po jego podbródku- Tobie też przyda się kąpiel.

Zauważyłam, śmiejąc się pod nosem. Nie wiem gdzie idziemy, ale powiedział, że to całkiem eleganckie miejsce, więc obstawiam jakąś droga restauracje. Zresztą nieważne gdzie idziemy, ale skoro to miejsce eleganckie, wypada odpowiednio się zaprezentować, a brzydki zapach nie idzie w parze z piękną otoczką.

-Skoro proponujesz.

Pokręciłam głową z rozbawieniem. Rozpinając powoli jego koszulę, w której spałam. Nie mamy wiele czasu na przygotowania, ale na pewno dobrze go wykorzystamy...

***

Restauracja była naprawdę... Ciekawa. Nie sądziłam, że będą otaczały nas akwaria wypełnione rybkami, które swoją drogą były naprawdę ładne i kolorowe. Szkoda, że nie znam ich gatunku, też bym sobie takie sprawiła.  Przyjemnie jadło się te wystawne dania w towarzystwie rybek, które można było cały czas podziwiać. Szczególnie doceniam ten gest, bo Dabi nie przepada za rybami. Żywymi czy martwymi, po prostu ich nie lubi. Jest to naprawdę przykre biorąc pod uwagę, że żyje w kraju, który słynie z ryb i są one składnikami wielu dań. Jakoś sobie chłopak radzi, ale jednak jest to przykre. Odsunęłam głowę od szyby, marszcząc brwi. To nie jest droga, którą przyjechaliśmy. Skręcił w zupełnie obcą ulicę.

-Idziemy gdzieś jeszcze?

Spytałam, odwracając głowę w jego stronę. Czarnowłosy spojrzał na mnie kątem oka i skinął głową.

-Chciałaś pójść na spacer, prawda? Central park jest całkiem blisko, więc...

Przerwał, gdy cmoknęłam go w policzek.

-Bardzo chętnie się przejdę.

Oznajmiłam, wracając na swoje miejsce. Nie ma nic lepszego niż spacer po posiłku, ale w tych butach może to być trochę niewygodne... Ciężko mu jednak odmówić, gdy stara się być romantyczny. Każda chwila z nim jest na wagę złota, bo gdy wrócimy do Japonii, będziemy zbyt zajęci swoimi sprawami. Ja chce ukończyć szkołę i zwerbować jeszcze kilka osób, a on ma swoje sprawy, w tym pokonanie Endeavora. Chociaż nie wiem czy to wyjdzie, bo Shoto mimo wszystko dalej stara się go od tego odwieść. Młody Todoroki raczej nie pała sympatią do ojca, więc z początku myślałam, że Dabi kłamię i w rzeczywistości sam nie chce zabić ojca, a brat jest tylko jego wymówką, ale później doszłam do wniosku, że Shoto nie chce, by jego matka cierpiała. Wspomniał mi kiedyś, że jego matula dalej darzy męża jakimś uczuciem i raczej mu się to nie podoba. 

-O czym myślisz? -wzruszyłam ramionami, pokazując mu, że to nie jest ważne- Ta, w każdym razie... Jesteśmy. 

Wyszłam z samochodu, obracając się w stronę drzwi kierowcy. Z moimi zdolnościami byłabym w stanie się zgubić. Obeszłam powoli samochód, czekając na mojego faceta. Uniosłam jedną nogę, poprawiając zapięcie bucika, ale gdy Dabi stanął obok, od razu się wyprostowałam. 

-Więc chodźmy... -zaczęłam, ale szybko zamilkłam, widząc jak wystawia ramię w moją stronę. Wcześniej nie był takim romantykiem, ale to w sumie słodkie. Uśmiechnęłam się, korzystając z jego pomocy. Powinnam podtrzymać temat, bo on nie jest w tym zbyt dobry- Mo...

-Podobała ci się kolacja? Wcześniej nie przepadałaś za takimi restauracjami, mówiłaś, że wolisz miejsca, w których można porządnie zjeść... Chociaż jeśli mam zgadywać, wydaje mi się, że kłamałaś, bo nie chciałaś wywierać na mnie presji.

Zaśmiałam się, wtulając się bardziej w jego ramię. To brzmi jak ja i to totalnie... Zapewne okłamywałam go, by nie czuł się zobowiązany do zabierania mnie w takie miejsca.

-Cóż... Nie żałuję, że tam poszliśmy, ale równie dobrze bawiłabym się na zwykłym ramenie. Próbowanie tyłu różnych dań, nawet jeśli można było zjeść je na kęs, było męczące. -czarnowłosy zaproponował mi papierosa, z czego chętnie skorzystałam- Ale deser był pyszny!

-Który deser?

Ciągnął i w sumie słusznie, bo podali nam chyba sześć lub siedem różnych wariantów.

-Tort Sachera.

-Ciasto czekoladowe?

Spojrzałam na niego ze złością.

-Nie! Nie waż się nazywać tego zwykłym ciastem czekoladowym! To... -przerwałam, gdy mój partner zasłonił usta dłonią, próbując stłumić cichy śmiech- No bardzo zabawne.

Burknęłam, biorąc dawkę dymu w płuca. Naprawdę się nakręciłam, a on tylko mnie prowokował. Mały intrygant...

-Niektóre rzeczy się nie zmieniają... -Westchnął, posyłając mi delikatny uśmiech- Zawsze się denerwowałaś, gdy ktoś obrażał twój ulubiony deser.

Więc tak to odbiera... To trochę irytujące, że prawdopodobnie nigdy nie przypomnę sobie takich szczegółów. Wiem, że to mój ulubiony deser, ale nie pamiętam bym kiedyś z nim o tym rozmawiała. Chociaż gdy teraz się nad tym zastanawiam, to dość oczywiste, że o tym wiedział. W końcu zajmował się mną cały ten czas, na pewno parę razy chodziliśmy do jakiś cukierni, tylko po ten kawałek czekoladowego nieba.

-Dabi? Jaki jest twój ulubiony deser?

Chłopak zamyślił się, ale ostatecznie wzruszył ramionami, odpalając kolejnego papierosa.

-Chyba go nie mam. Wszystko jest dobre, dopóki nie ma w tym ryby.

Zaśmiałam się cicho, kiwając głową. To do niego podobne... Usłyszałam dźwięk swojego telefonu, więc zatrzymałam się, by wydobyć go z swojej torebki.

-Hej Natsu.

Przywitałam się, zerkając kątem oka na Dabiego. Naprawdę nie rozumiem dlaczego nie chce się z nim spotkać... W końcu Natsuo to też jego brat...

-Wybacz, że ci przeszkadzam Eris, ale... Um... Nie wiesz może gdzie jest Shoto? -zmarszczyłam brwi, zaciskając palce na przedramieniu czarnowłosego- Byliśmy umówieni, ale nie przyszedł. Wasi koledzy z klasy powiedzieli, że wyszedł na spotkanie, ale jak widać nie dotarł. No i nie mogę się do niego dodzwonić...

-Daj mi chwilę. Może ode mnie odbierze.

Rozłączyłam się, szukając numeru mieszańca, ale ostatecznie nie zadzwoniłam do niego. Dabi mi przeszkodził.

-Od ciebie też nie odbierze... -sapnął, przeczesując włosy dłonią- Wiesz skarbie... Nie tylko my romansujemy na boku. -zamrugałam oczami, nie dowierzając w to co mówi- On i Zuri robią większe postępy niż myślisz.

Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem. Są naprawdę szybcy w tych sprawach. Ja nie dałam Dabiemu tam szybko...

-Co mam powiedzieć Natsuo?

Nie wiem czy powinien wiedzieć, że jego brat jest zajęty... Sprawami intymnymi. Zapewne nie będzie szczęśliwy...

-Prawdę. Zrozumie to. Faceci podchodzą do takich spraw trochę inaczej...

Może mieć rację... Ponownie skinęłam głową, wybierając numer białowłosego studenta.

-To będzie żenująca rozmowa...

***

-Czemu wyjechaliśmy tak wcześnie? Jest dopiero dwunasta... -sapnęłam, opierając brodę na kolanach- Jestem śpiąca...

Dodałam, zamykając oczy. Jakim cudem on wstał tak wcześnie? Przecież na pewno nie zasnął wcześniej niż ja! I jeszcze z rana wygląda lepiej niż ja! Jestem zazdrosna!

-Dojechanie do ostatniego punktu naszej wycieczki może trochę zająć... -powiedział, kładąc dłoń na mojej głowie- Możesz się zdrzemnąć jeśli chcesz. W końcu wczoraj trochę cię wymęczyłem.

Zaśmiał się, a to w połączeniu z subtelnym przypomnieniem z jakiegoś powodu mnie zawstydziło. Westchnęłam, zerkając na niego kątem oka. Widząc go z takim uśmiechem, ciężko się złościć... Nie często jest tak radosny.

-Tak, tak. -powiedziałam lekceważąco, przeciskając się na tył pojazdu- Jeśli coś się stanie...

-Obudzę cię. -przerwał, nie odwracając wzroku od drogi- Bo ty moja mała bohaterko, jesteś w stanie wszystko naprawić samą swoją obecnością.

Zakpił, stając w korku. Przewróciłam oczami, okrywając się kocem. Przez ciemne szyby i tak nie widać co dzieje się w samochodzie, więc żaden policjant nie powinien się przyczepić.

-Dzieje się tak ponieważ mój duży złoczyńca, potrafi zniszczyć wszystko samą swoją obecnością.

Odpyskowałam, układając się w wygodnej pozycji.

***

-Zaraz będziemy. -oderwałam się od gry, ale gdy chciałam spojrzeć za okno, coś zasłoniło mi widok- To niespodzianka.

Oznajmił, zawiązując opaskę, a przynajmniej uważam, że jest to opaska.

-Jeśli masz zamiar gdzieś mnie zaprowadzić, od razu mówię, że chce na ręce.

Chłopaka szczerze rozbawiła moja powagą, ale nie sądzę, by miał z tym większy problem, chociaż nic nie powiedział. Dopiero jakąś minutę później, gdy samochód stanął, a ja znalazłam się w jego ramionach, postanowił się odezwać.

-Potrzymaj i uważaj, by nie upuścić.

Rzucił na mój brzuch jakiś pakunek, przez co z początku spanikowałam, że już spadł, ale na szczęście tak się nie stało. Złapałam przedmiot, próbując wybadać co to, ale kształtem przypominało małą książkę... Chociaż nie, bliżej temu do paletki cieni, ale było na to trochę zbyt lekka.

-To nie jest nic dziwnego, prawda?

-Dlaczego myślisz, że to coś dziwnego?

Odpowiedział pytaniem na pytanie, a w jego głosie wyraźnie było słychać rozbawienie i nutkę sarkazmu, co wcale mi nie pomagało.

-Bo nie mogę określić co to jest!

Syknęłam, próbując w ten sposób pokazać moją irytację, ale to wcale nie przyniosło oczekiwanego efektu, a jedynie pogorszyłam swoją sytuację. Gdy posadził mnie na... Kocu? Odruchowo chwyciłam jego rękaw, co wywołało jego gardłowy śmiech.

-Spokojnie maleńka, nigdzie nie idę. -zapewnił mnie, ale jego ton dalej nie był satysfakcjonujący- Poczekaj jeszcze chwilę... -na parę sekund "paletka" zniknęła z moich dłoni, by po pewnym czasie znowu się w nich znaleźć- Dobrze. Możesz ściągnąć opaskę.

Wolną ręką ściągnęłam materiał i od razu zaniemówiłam.

-Niagara? -podświetlony wodospad to pierwsze co zauważyłam, dopiero po chwili spojrzałam na trzymany pakunek, który okazał się pudełkiem, które po otworzeniu ukazywała piękna, podświetlona róże 3D. Była tak ładna, że z początku nie dostrzegłam tego co naprawdę ważne- Pierścionek?

Był piękny... Na środku znajdował się naprawdę pokaźny rubin, spokojnie mogę powiedzieć, że jest co najmniej 20-sto karatowym kamieniem i nie zdziwię się, jeśli okażę się, że go nie doceniłam . Chyba nigdy nie widziałam tak żywego i nasyconego koloru rubinu. Po bokach znajdowały się dwa diamenty, które też były spore. Ten pierścionek jest tak charakterystyczny, że nie wiem dlaczego w pierwszej kolejności skupiłam się na pudełku i róży. Przy nim to śmieci! Ten pierścionek jest stanowczo za drogi, by był zwykłym prezentem, a to wszystko... Pyszna kolacja, romantyczny spacer, a wisienką na torcie jest piknik przy oświetlonym wodospadzie, który jest cudem natury! To są pieprzone oświadczyny! Boże... Co ja mam zrobić!?

-Hej... -Dabi przyciągnął moją głowę do swojej piersi- Jeśli zamiast odpowiedzi, dostaję łzy, nie wiem czy jesteś wzruszona, czy załamana. -burknął, kładąc dłoń na moim policzku. Zamrugałam oczami, by powstrzymać łzy, ale to nie przynosiło efektów. Szczerze nawet nie wiem kiedy się rozpłakałam, a teraz nawet nie umiem tego zatrzymać- Serio zaczynam myśleć, że mnie odrzucasz. 

Od razu pokiwałam przecząco głową, wtulając się w niego. 

-Tak! -pisnęłam, uśmiechając się jak idiotka i mocząc jego koszulkę- Boże tak! 

Powtórzyłam trochę głośniej. Usłyszałam nad sobą jego głęboki śmiech, a ciepłe ramiona owinęły się na mojej talii, dając mi poczucie bezpieczeństwa.

-Nie mogłaś tego powiedzieć od razu? Niepotrzebnie się zestresowałem. 

Zaśmiałam się, podnosząc na niego wzrok, chodź przez płacz nie wyglądam zbyt dobrze i raczej nie lubię pokazywać mu tej brzydkiej twarzy, tym razem zrobię wyjątek. 

-Nie mogłeś zapytać od razu? Niepotrzebnie głowiłam się o co ci chodzi. 

Odpyskowałam, a to chyba poprawiło mu trochę humor.

-Z łzami ci nie do twarzy. 

Zakpił, ciągnąć mój policzek, dopóki nie odtrąciłam jego dłoni. 

-Tobie w niczym nie jest to twarzy i jakoś ci tego ni wypominam. Poza tym nie chce tego słyszeć od osoby, którą w ogóle nie może płakać.

Przez chwilę próbowałam utrzymać poważny wyraz twarzy, ale ostatecznie wzruszenie wygrało i znowu wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Dabi westchnął, wplatają palce w moje włosy. Temu to dobrze... Spalił sobie gruczoły łzowe i nawet jakby chciał, nie płakałby.

-Po co walczysz skoro jesteś taką beksą... -mruknął pod nosem, składając ledwo wyczuwalny pocałunek na mojej głowie- Serio nie wiem co baby mają z tym płaczem. Wolałbym ładny uśmiech i... -przerwał, gdy wbiłam się w jego usta. Chciałam go po prostu uciszyć, bo z każdym słowem miałam go coraz bardziej dość, ale trzeba mu przyznać, że dobrze całuję- To też było niczego sobie. 

~~~~~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro