Ognik siedemnasty
Wygląda na to, że naprawdę nie ma zamiaru się pojawiać. Trochę szkoda... Wiem co zrobił, ale czasami zaczynam za nim tęsknić. Oparłam się o drzewo, siadając na ziemi. Po co pojechałam na ten głupi obóz letni? Nezu nie pozwala mi walczyć, całymi dniami uczą mnie teorii i muszę uczyć się zaległego materiału. Bezsensu! Jestem zła! Myślałam, że w końcu się czegoś nauczę, ale ta łasica robi wszystko, by mi to uniemożliwić. Jeśli dalej tak pójdzie, przeprowadzę zamach na jego życie. Usłyszałam szelest, dlatego skupiłam się na lokalizacji źródła dźwięku, ale szybko zrezygnowałam. To w końcu las... Wszystko tu jest głośno, nawet głupia wiewiórka... Przymknęłam oczy, ale szybko zrozumiałam, że to nie był dobry pomysł. Jestem kurewsko śpiąca... Mimo wszystko nie mam zamiaru wstać tak od razu. Po prostu jestem zbyt leniwa, by to zrobić... Zaciągnęłam się po raz ostatni, po czym zgasiłam papierosa. Siedziałam przez chwilę w zupełnej ciszy, aż do momentu, w którym ktoś opadł obok mnie. Spojrzałam zaskoczona na przybysza i zdziwiłam się jeszcze bardziej.
-Dabi... -Szepnęłam, wpatrując się przez chwilę w jego uśmiechnięty profil- Co ty tu robisz?
Spytałam, oboje wiemy, że nie powinien się tu pojawiać, tym bardziej po tym co stało się ostatnio między nami. Dalej pluję sobie za to w brodę... Gdy w końcu dowiedziałam się co robił i dlaczego zapomniałam tylko o nim, zrobiłam coś tak głupiego i się z nim przespałam. Nie jestem nawet pewna jak do tego doszło... Moje wspomnienia są nie wyraźne, ale doskonale pamiętam sam akt. Zatrzymałam wzrok na jego dłoni, która zaczęła się do mnie zbliżać, co chce zrobić tym razem? Nie upokorzył mnie już wystarczająco? Pogłaskał mnie po głowie, jakbym była małym dzieckiem.
-Jak się masz dzieciaku? -Zaczął, przyciągając moją głowę do swojego ramienia- Tęskniłaś?
Od mojej odpowiedzi wiele zależy... Jeśli zaprzeczę więcej się nie pojawi, jeśli się zgodzę... Dalej będziemy się sporadycznie widywać? Chyba tak. Tak proste pytanie, a tyle od niego zależy. Problem polega na tym, że sama nie wiem czego chce... Jedna część mnie mówi, że powinnam kopnąć go w kroczę i powiedzieć, że ma spierdalać, druga chce go przytulić i zacząć od nowa. Czuję się jakby wewnątrz mnie były dwie osobowości, które zaczynają walczyć o jego byt.
-Nie. -Odparłam mechanicznie i szybko tego pożałowałam- Trochę. -Poprawiłam, ale to nie była lepsza odpowiedź- Sama nie wiem...
Schowałam twarz w dłoniach, pocierając swoje oczy. Problem polega na tym, że nawet jeśli wiem co między nami zaszło, nie mogę wyobrazić sobie, co wtedy czuła. Nie jestem w stanie oszacować jak bardzo zostałam zraniona, a przez to nie mogę podjąć decyzji. Dabi objął mnie delikatnie, przyciskając mnie bardziej do swojego ramienia.
-Wow... Amnezja to naprawę ciężki orzech do zgryzienia. Postaraj się przez to nie zwariować.
Przewróciłam oczami, ale chętnie się w niego wtuliłam. Może nie powinnam tego robić i część mnie już tego żałuję, ale jednocześnie czuję, że tylko on może mnie teraz wesprzeć. To drugie okazuje się silniejsze... Potrzebuję teraz bliskości kogoś kto mnie zrozumie. Dlatego wtuliłam się w niego bardziej. Dabi nie zareagował na to jakoś szczególnie, po prostu zaczął gładzić mnie po plecach, jakby chciał trochę mnie uspokoić i w sumie mu wychodzi...
-Ej... -Po prostu chce przerwać ciszę, ale nie wiem co mam powiedzieć- Co tu robisz?
Wypaliłam co przyniosła mi ślina na język. Chce po prostu zmienić temat... Jakoś odwrócić myśli od tego, że nie wiem co zrobić. Myślenie o scenariuszach naszej znajomości jest dla mnie męczące i niejednokrotnie mnie dołuję.
-Co do tego... -Mruknął, pokazując swoje niezadowolenie- Postaraj się wrócić jutro do domu, dobrze? -Odsunęłam się od niego, ale po zaledwie sekundzie, znowu zostałam do niego przyciągnięta- Po prostu mi zaufaj... Nie mogę narażać cię jeszcze bardziej. Wróć jutro do domu. Powiedz, że źle się czujesz, zwal na ból. Cokolwiek. Nie może cię tu być wieczorem...
W jego głosie było słychać zmartwienie. Jeśli tak jest... Jutro zaatakują nasze klasy. Nie jest to dla mnie dużym problemem, ale są tu również moi znajomi. Hanabi, Roe, Zuri... Przecież nie mogę ich tak zostawić. Co powinniśmy zrobić? Ja i tak przyjechałam tu wyłącznie w celach obserwacyjnych, poza tym już skończyłam pisać wszystkie zaległe sprawdziany, ale oni... Chyba mogą zwolnić się na własne życzenie, ale tak naprawdę ja nawet nie wiem dlaczego mieliby to zrobić. Mam swoje przypuszczenia, ale czy to im wystarczy?
-Powiedz mi dlaczego? -Oparłam brodę na jego klatce piersiowej, posyłając mu znaczące spojrzenie- Tylko wtedy się nad tym zastanowię.
Dodałam, co wywołało jego niezadowoloną minę. Mruknął pod nosem kilka przekleństw, cały czas patrząc mi w oczy, po czym złączył delikatnie nasze wargi. Niezbyt pewnie, ale oddałam pocałunek, który trwał zaledwie kilka sekund.
-Mój wspólnik chce przeciągnąć Bakugo na naszą stronę. Zaatakuję jutro wieczorem, więc bądź grzeczną dziewczynką i zniknij do tej pory, dobrze?
Rozumiem... Katsuki rzeczywiście nie robi dobrego wrażenia i łatwo pomylić go z złym człowiekiem, patrząc na jego dar... Sama skusiłabym się na opcje zasilenia szeregów naszej organizacji, przez tego chłopaka, ale wiem, że jest to niemożliwe.
-Nawet jeśli jakimś cudem uda wam się go porwać... -Zaczęłam, bawiąc się swoimi palcami- Wątpię, by się zgodził. Poza tym taka sytuacja nie spodoba się rządowi, a tym bardziej U.A., szybko zmobilizują się do działania, więc nie będziecie mieli nawet czasu, by porządnie z nim porozmawiać. -Spojrzałam na niego, unosząc kpiąco jedną brew- Czy twój nowy wspólnik o tym pomyślał?
Zaśmiałam się z niedowierzaniem, widząc jak wzrusza ramionami... Nie wiem kto jest głupszy... On czy jego kumpel.
-Jest idiotą, więc zapewne o tym nie pomyślał, ale nie to jest ważne. -Złapał moją brodę w dwa palce- Nie będę mógł spokojnie pracować, wiedząc, że tu jesteś. Dlatego wrócisz do domu, tak?
Westchnęłam, odtrącając jego dłoń. Przecież również nie chce uczestniczyć w czymś takim, ale jeśli znikniemy wszyscy dosłownie w dzień ataku... Będzie to równoznaczne z przyznaniem się do winy, prawda? Zostaję tylko jedna opcja... Zrobić coś za co zostaniemy odesłani do domu. Będę musiała wyjaśnić reszcie plan i wywołać niemałe zamieszanie.
-Kurwa... -Warknęłam, wstając z ziemi- Spróbuję coś wymyślić.
-Więc jednak im się udało, co? -Zaśmiał się Roe, patrząc w ekran- Twój chłopak zjarał spory kawałek lasu maleńka!
Przewróciłam oczami, kontynuując przeglądanie stron z ubraniami w poszukiwaniu jakiś ładnych spodni.
-Dobrze, że nas tam nie było. -Wtrąciła się Zuri- Z drugiej strony... -Potarła swój obolały policzek- Nie musiałaś mnie kopać tak mocno Hanabi!
Wybuchła, rzucając w dziewczynę tym co miała pod ręką, trafiło akurat na poduszkę, więc nikt nie ucierpiał. Przewróciłam oczami ze zirytowaniem. Ile jeszcze będą hałasować? Po co w ogóle tu siedzą? Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc połączenie od Miny.
-Zamknijcie się na chwilę, muszę odebrać od "koleżanki" z klasy... -Rzuciłam, ale i tak postanowiłam zamknąć się w sypialni- O Jezu Mina! Nic ci nie jest!? Co z resztą!? W telewizji mówili o wielu rannych! Kogoś porwali!?
-Eris... -Brzmi jakby płakała- Jest kilka rannych osób, ale wszyscy się wyliżą. -Wow... Mimo wszystko próbuje być silna- Ale oni... Zabrali Bakugo... Przepraszam, wiem, że się martwisz, ale... Muszę pozbierać myśli. Do zobaczenia...
-No dobrze... Napisz gdybyście czegoś potrzebowali...
Rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź. Zaśmiałam się cicho, zatrzymując wzrok na chłopaku, który wszedł przez balkon.
-Przyszedłem tylko na chwilę... -Wyjaśnił, przekładając nogę przez barierkę- Szkoła kontaktowała się z wami w sprawie tego incydentu?
Kiwnęłam twierdząco głową, podchodząc do szafki, na której leżały moje papierosy.
-Spytali gdzie jesteśmy i oznajmili nam o wypadku, jednocześnie zalecając pozostanie w domach. To wszystko co wiem, więc nie licz na przydatne informację. -Wyjaśniłam, gdy odpalał mi papierosa. Spojrzałam na niego z dołu i uśmiechnęłam się pod nosem- Czy nasza wybuchowa księżniczka już działa ci na nerwy?
Nie kryjąc złości, opadł na łóżko.
-Jeszcze kurwa jak... Dawno nie miałem do czynienia z tyloma zjebami na raz... -Przerwał, słysząc śmiech za drzwiami- Masz towarzystwo. W takim razie będę się zbierał. Nie byłoby zbyt przyjemnie, gdyby wygadali twojemu ojcu, że tu jestem. -Przytaknęłam, obserwując jak idzie w stronę balkonu, ciągnąc za sobą nogami. Po chwili jednak zawrócił, nachylając się nade mną- Mogłabyś przynajmniej mnie pożegnać.
Zauważył, schylając się na wysokość mojej twarzy. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale przywarłam do jego warg na dobre kilka minut. Oderwanie się od niego było trudniejsze z każdą sekundą, dlatego zakończyliśmy pocałunek dopiero, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Idź.
Poleciłam, idąc w stronę salonu. Przed samym wyjściem upewniłam się, że zniknął.
-Co tak długo?
Spytała Hanabi, śmiejąc się cicho. Zamknęłam za sobą drzwi, posyłając jej tajemniczy uśmiech.
-Miałam coś do zrobienia...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro