Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ognik piąty


-Zachowujesz się dziwnie. -Spojrzałam na Natha i zmarszczyłam brwi. Jest aż tak źle? Pokręciłam przecząco głową, wyciągając słomkę z ust, by wyjaśnić mu, że to nic takiego. Jeśli powiem mu prawdę, sam pójdzie do mojego ojca i powie mu żeby zwolnił Dabi'ego, a naprawdę nie wiem czy tego chce... Przeraził mnie i potraktował rzeczowa, ale jednak go kocham i nawet jeśli ciągnięcie tego nie ma sensu, a ja doskonale o tym wiem, pragnę go i jego bliskości- Nie zaprzeczaj. -Warknął, wskazując palcem na moją szklankę- Siorbiesz pusty kubek od dziesięciu minut.

Strzeliłam sobie w twarz. Musiałam wyglądać jak skończona idiotka... Przy kimś tak zjawiskowym jak Nath i tak czuję się jak mała ośmiornica, a teraz wyszło jeszcze, że mam problemy z postrzeganiem rzeczywistości. Pieprzony Dabi i jego bipolarność! Wczoraj doszło nawet do tego, że odwołał moje spotkanie. Byłam uziemiona przez cały dzień, bez dostępu do telefonu. A dzisiaj wparował do domu przyjaciela z samego rana i mniej więcej wyjaśniłam mu co się stało. Oczywiście pominęłam wiele rzeczy, by go nie martwić. Wizja tego, że ktoś trzyma ci nóż na gardle, nigdy nie jest przyjemna. 

-Zastanawiam się co mam zrobić z tym idiotą. -Mruknęłam, sięgając po widelec, by skonsumować już zimną jajecznicę- Ani w nim uroku, ani wyglądu. Boże co ja w nim widziałam?

Warknęłam, żując niedbale jajko. Hm... Nie zauważyłam tego wcześniej, ale Clark jest kurewsko dobrym kucharzem. Zwykła jajecznica smakuje wybornie, gdy wychodzi spod jego rąk.   

-Zadaje sobie to pytanie od dnia, w którym dowiedziałem się, że go lubisz. -Nadęłam policzek, posyłając mu niezadowolone spojrzenie. Nath odkaszlnął, wstając od stołu- Zaraz wracam.

Przewróciłam oczami, sięgając po kubek z kawą. Boże... Ona też jest kurewsko dobra! Dlaczego z nas dwóch to on jest lepszym kucharzem? Przecież to bez sensu! Przez takie zachowanie moja wartość spada! Nie fair! Spojrzałam na wyświetlacz telefonu czarnowłosego, gdy ten zaczął dzwonić. Wszędzie poznam ten numer... 

-Nath! Telefon! 

Krzyknęłam, ale chłopak prawdopodobnie brał teraz prysznic, więc nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam, że mam odebrać. Wzruszyłam jednak ramionami i postanowiłam właśnie to zrobić.

-Gdzie ona jest? -Milczałam, chce by powiedział więcej. Jego głos jest okropny, gdy ocieka takim jadem, ale po tylu latach jestem przyzwyczajona do każdego zachowania tego idioty- Jeśli dotkniesz ją chodź by palcem, obiecuję, że rodzona matka cię nie pozna. -Przewróciłam oczami, jest tak zdenerwowany, że nie mógł znaleźć lepszej groźby? Prychnęłam z rozbawieniem i zaśmiałam się cicho- Eris? -Nie spodziewałam się, że śmiech wystarczy, by Dabi mnie rozpoznał, więc jestem trochę zaskoczona- Przecież kurwa wiem, że to ty!

Wyprostowałam palce i znowu je ścisnęłam, przeciągając tym samym paznokciami po blacie stołu. Milczenie chyba nic nie da, prawda? 

-Dobra... To ja. 

Słyszałam świst powietrza, które wypuścił z płuc. 

-Zrobił ci coś? -Zmarszczyłam brwi, prostując się na krześle. Co jest kurwa? Potrząsnęłam głową, przecież to nie możliwe, żeby się martwił. Musiało mi się zdawać- Zapomni. -Warknął, zimnym głosem i ponownie wypuścił powietrze- Wracaj do domu. 

-Nie. 

Odparłam mechanicznie. Po prostu nie chce dać mu satysfakcji. Mogę brzmieć dziecinnie, ale nie przeszkadza mi to. Cały czas mnie ogranicza, więc jeśli mam okazję, by trochę mu poprzeszkadzać i dodać kilka zmartwień, to chętnie skorzystam. Chociaż może chce udowodnić sama sobie, że tak naprawdę nie ma na mnie żadnego wpływu? Tak... To chyba to... Trochę to żałosne, ale nie mam zamiaru się wycofać.

-Eris... -Mruknął, zmęczonym głosem. Jeśli dobrze pamiętam, ostatnio nie spał zbyt dobrze. Czy to dlatego jest taki markotny?- Po prostu zejdź.

Zanim jakikolwiek dźwięk wydostał się z moich ust, połączenie zostało zakończono. Zejdź? O czym ten dupek mówi? Wyciągnęłam swój telefon, ale ostatecznie zrezygnowałam z wysłania mu wiadomości. I tak nie odpowie. Zagryzłam wargi, odkładając telefon z taką siłą, że aż wystraszyłam się, czy moja szybka to wytrzymała. Na całe szczęście nie była pęknięta. 

-Kto dzwonił? -Spojrzałam na niego znacząco, a on od razu zrozumiał- Mhm. Co mówił?

Wzruszyłam ramionami, dopijając kawę do końca. 

-Kazał mi zejść... -Mruknęłam z niezadowoleniem, wstałam od stołu, patrząc z uśmiechem na Nata- I tak muszę odwiedzić kilka sklepów, więc mogę przy okazji się z nim pokłócić. -Podbiegłam do swoich butów, wciągając je na nogi- A właśnie! -Wychyliłam się, by spojrzeć na niego- Śniadanko było pyszne! 

Podeszłam do windy i zjechałam na podziemny parking. Wyciągnęłam telefon, wybierając numer chłopaka. 

-Gdzie jesteś? 

Warknęłam, nie siląc się już na miłe słówka. Chce po prostu wszystko sobie z nim wyjaśnić i mieć spokój! Przez niego tak szybko popadam w skrajności, że zaczyna boleć mnie głowa! 

-A5. 

Mruknął, bardziej uprzejmie niż przypuszczałam. Rozłączyłam się, idąc w stronę filara z namalowanym "A". Więc teraz 5... 2, 4 i 5! Spojrzałam na czarny, matowy lakier i zmarszczyłam brwi. Dlaczego zabrał moje auto, zamiast swojego? Przeniosłam wzrok na miejsce kierowcy, mimo że szyba jest ciemna, z takiej odległości powinnam zobaczyć przynajmniej zarys postaci. Więc gdzie on kurwa jest!? Dla pewności nawet pociągnęłam z klamkę, ale tak jak przypuszczałam samochód był pusty. Ten dupek... Każde mi tu zejść, psuje mi humor od samego rana, niemiłosiernie mnie wkurwia i jeszcze śmie mnie wystawiać!? Oparłam się o maskę i wyciągnęłam telefon, by zadzwonić do tego dupka.

-Kurwa... 

Odsunęłam telefon od twarzy. Dlaczego on jest takim chamem? I to akurat dla mnie... Przetarłam dość brutalnie oczy i wypuściłam bezdźwięcznie powietrze z płuc. Spojrzałam na swoje buty. Czy mogę jakoś zareagować? Ojciec nie dał mi możliwości do nauczenia się teleportacji, teoretycznie mogłabym pomyśleć i użyć innej zdolności, ale jeśli zostałabym złapana, skończyłoby się na tym, że spędziłabym kilka nudnych minut na komisariacie, ponieważ nie mam przy sobie dowodu i nie mogłabym potwierdzić swojej tożsamości. Ale czy czekanie na niego ma jakiś sens? Teraz niekoniecznie mam ochotę na niego patrzeć... 

-Eri? -Zmarszczyłam brwi, podnosząc wzrok na Jaya- Wracasz od Natha? -Odwzajemniłam uśmiech chłopaka, który poprawił swoje okulary i rozejrzał się po parkingu- Czekasz na kogoś?

Potarłam swój kark i prychnęłam cicho.

-Czekałam, ale wygląda na to, że zostałam wystawiona. -Rzuciłam, bawiąc się swoimi palcami- A ty? Idziesz do Natha? 

Spytałam, by jak najszybciej zmienić temat. Nie chce wchodzić na te nieprzyjemne dla mnie płaszczyzny i słuchać pytań z serii "Wszystko okej?". 

-A gdzie tam! Po prostu ostatnim razem zostawiłem tu samochód. -Podniosłam pytająco jedną brew, chcąc by rozwinął. No bo czemu miałby wracać na piechotę czy marnować pieniądze na ubera?- Piłem. 

Moje usta wykrzywiły się w uśmiechu. To dopiero postawa godna szacunku...

-Odpowiedzialnie. -Odparłam, patrząc na niego przez chwilę. Czasami żałuję, że nie zakochałam się w kimś takim...- Cóż... -Zaczęłam, gdy dotarł do mnie sens moich myśli. Poczułam się przez to trochę niezręcznie- Mam jeszcze coś do załatwienia, więc będę się zbierać. 

Odsunęłam się od maski i zanim postawiłam chodź krok do przodu, dostrzegłam znajomą czarną czuprynę. Dabi, na którego czekałam. Wystawił mnie, by przelecieć jakąś laskę na klatce schodowej... Pięknie. 

-Ugh... -Kątem oka zerknęłam na chłopaka, który przeciągnął dłonią po swoich włosach- Co za obrzydliwy typ... -Nie mam zamiaru bronić Dabi'ego. Jeszcze wczoraj musiałam słuchać jego wykładu o tym, że nie mogę spotykać się z nikim innym. Dzisiaj okazuję się, że po prostu chce mieć mnie na wyłączność, podczas, gdy on może ruchać każdą, którą się zainteresuje- Na pewno chcesz z nimi jechać? -Pokiwałam przecząco głową. To ostatnia rzecz na jaką mam ochotę. Wyczułam spojrzenie Dabi'ego i odwzajemniłam je. Patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund. Naprawdę chciałabym żeby olał tą laskę, podszedł tu i wytłumaczył, że między nimi do niczego nie doszło. Jeszcze bardziej chciałabym uwierzyć, że to prawda, ale on jedynie spojrzał na mnie z odrazą i ponownie zaciągnął tą pannę na klatkę schodową. Więc demonstruje mi, że nic dla niego nie znaczę i jestem tylko środkiem? Dobrze... Pora się z tym pogodzić- Chodź... -Poczułam ciepłą dłoń, która przyciągnęła mnie w stronę Jay'a- Odwiozę cię. 

Zaoferował, a bardziej stwierdził, bo w ogóle nie dał mi czasu na odpowiedź. Mimo wszystko jest to najlepsza opcją. Ostatecznie mam dość. Chłopak otworzył mi drzwi od strony pasażera i uśmiechnął się niepewnie. Odwzajemniłam uśmiech, wsiadając do samochodu, który po kilku kolejnych sekundach, opuścił parking. 

-Dzięki... -Mruknęłam, zaplatając pasmo swoich włosów na palec- Naprawdę nie chciałam z nim jechać. 

-Nie ma o czym mówić! -Machnął dłonią, włączając kierunkowskaz. Po chwili włączył radio, w którym leciała właśnie jakaś spokojna piosenka. Przymknęłam oczy, opierając głowę o szybę- Pojadę dłuższą drogą, by ominąć korki, więc możesz się zdrzemnąć. 

Zerknęłam na niego i kiwnęłam głową. Przez dłuższą chwilę trwaliśmy w ciszy. Chciałabym mu się jakoś odwdzięczyć, ale jedyne co mogę mu dać to pieniądze. Spojrzałam na mijane drzewa i przenosząc leniwie wzrok na profil kierowcy.

-Przypomnij mi później bym oddała ci za  paliwo... 

Mruknęłam, układając się w wygodnej pozycji. Było to trochę skomplikowane i nie był to szczyt komforty, ale jakoś dam radę... 

-Szanuję cię za to, że to proponujesz, ale po tym jak zostałaś potraktowana na tym parkingu, czułbym się głupio...

-W takim razie zapraszam cię na kolację.

Przerwałam. Naprawdę cieszę cię, że są mężczyźni, którzy mają trochę klasy, ale czułabym się źle, gdybym miała wobec niego tak duży dług wdzięczności. Właśnie ocalił resztki mojej godności i kolacja nie jest to wygórowaną, a wręcz zaniżoną ceną.

-Do... 

Przerwał, gdy coś uderzyło w bok samochodu. Mimo reakcji Jaya, wjechaliśmy w barierkę, która niestety nie dała rady utrzymać auta. Coś ciężkiego uderzyło mnie w głowę, czułam się oszołomiona, jakby świat na kilka sekund przestał istnieć. Gdy otworzyłam oczy, wszystko było nieruchome, a w mojej głowie było tylko jedno pytanie: "Co się stało?". Próbowałam wpaść na jakiś rozsądny pomysł i ocenić sytuację, ale wszystko było niewyraźne i ciemne. 

~~~~~~

Mike Jay - Ma 22 lata, jego dar to "Perswazja".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro