Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Erwin pov

Patrzyłem dłuższą chwilę na bruneta. Nie widziałem co powiedzieć.. po chwili myślenia w końcu się odezwałem:

-To się nie uda. Jeszcze przeze mnie stracisz pracę.

-Uda się, nic się nie stanie. Nie mają podstaw żeby myśleć że kłamie. Ostatnio się przecież spotkaliśmy.. Wymyślimy wiarygodną historię. Nie było mnie wtedy w pracy więc to jest prawdopodobne bardziej..

-Okej, więc jaka jest wersja?

***

Weszłem na Burgershota mijając kilka zapełnionych stolików.. Wszedłem na zaplecze po drodze witając się z Burgerem. (Od aut. Taka osoba xD)

W pomieszczeniu dla pracowników był Kui, Lucas, carbonara. Machnąłem im tylko głową na przywitanie.

-I jak poszło?- spytał chińczyk.

-Uwierzyli.. ale Monthana powiedział że możliwe iż przeszukają mi mieszkanie i tak..- Westchnąłem.

-Przecież ostatnio je czyściłeś..- powiedział Carbo.

-No tak i jest czyste.. Nie lubię gdy ktoś przegląda mi rzeczy osobiste..

-Nie jest tak źle. A w ogóle Ewka do mnie dzwoniła. Mówiła że czeka na ciebie przy mieszkaniu.. Chciała się dowiedzieć co z twoim alibi i gdzie wtedy byłeś..- rzekł makaroniarz.

-Właściwie to co robiłeś, że nie mogłeś powiedzieć tego na policji?- spytał podejrzliwie Lucas.

-Um.. nic ciekawego.. Muszę już jechać.. Odezwę się później.

***
Weszłem do mojego aparatamentu.

-Cześć! Ile można na ciebie czekać?- spytała blondynka siedząca na kanapie.

-Skąd miałaś klucze?- zmarszczyłem brwi.

-Ostatnio jak u ciebie byłam to znalazłam zapasowe..- uśmiechnęła się.

Złapałem się nasady nosa trochę zirytowany.

-Może wcześniej byś się spytała?

-Oj no przecież jesteśmy razem. Chyba normalne że przychodzę do ciebie do domu. I tak w końcu byś dał mi te klucze.. - machnęła ręką zlewająco.

Wziąłem głęboki wdech aby nie wybuchnąć.. zacisnąłem mocno pięści że aż zbielały mi knykcie.

-Następnym razem pytaj o takie rzeczy wiesz że cenie sobie prywatność..

-Okej, nie gniewaj się..- podeszła do mnie kładąc ręce na moich ramionach i je masując.

Westchnąłem.. nie miałem ochoty na cokolwiek wspólnego z tą dziewczyną. Kiedyś byłem szczęśliwy ale z dnia na dzień moje uczucie do niej wygasło..

Nie umiałem z nią zerwać. Może dlatego że była blisko mnie? Może dlatego że gdy do niej dzwoniłem to się pojawiała. Nie tak jak każdy?

Była irytująca na swój sposób ale chyba przezwyczailem się że ona jest.

Chociaż te uczucie pustki znika przy jeszcze jednej osobie..

Pomyślałem o mężczyźnie o brązowych oczach.

Zorientowałem się iż blondynka zaczęła mnie całować i dobierać się do mnie.

Delikatnie ją od siebie odsunąłem. Spojrzała na mnie zdziwiona.

-Nie mam dzisiaj ochoty.. Będę miał przeszukanie mieszkania. Uwierzyli że byłem z Monthaną ale dalej węszą wokół mnie...

-Um.. okej..- rzekła zawieziona- może pójdziesz się odświeżyć i pójdziemy na miasto?- spytała z dziwnym błyskiem w oku.

Przez chwilę patrzyłem na nią podejrzliwie ale przytaknąłem i uwczesniej biorąc ubrania weszłem do łazienki biorąc prysznic.

***

-Los Santos wygląda pięknie nocą..- powiedziała Eva patrząc w moim kierunku.

Szliśmy właśnie ulicą niedaleko aparatów. Było około 22 ale nie narzekałem. Chociaż blondynka mogła by przez chwilę nic nie mówić byłbym z tego powodu zadowolony gdyż chciałem pomyśleć.

-Jak myślisz znajdą coś?- spytała.

-Nie wiem. Nie mam teraz ochoty o tym myśleć. Ktoś zabił Will'a i próbuje mnie w to wrobić. Jak tylko znajdę tą osobę to osobiście dopilnuję że będzie prosiła o śmierć.. - warknąłem.

-Ehem.. Tak. Masz rację znajdziemy ją. Muszę już iść. Pojadę jeszcze z Patricio na domki.- uśmiechnęła się a raczej próbowała bo wyszedł z tego grymas.

-Okej, trzymaj się i uważaj na siebie..- powiedziałem.

-Dobrze, zadzwoń po przeszukaniu..

-Mhm..- wymamrotałem gdy mnie przytuliła. Zbliżyła się do mnie i pocałowała mnie w usta.

Ukryłem mój grymas niezadowolenia i oddałem pocałunek od niechcenia.

Po chwili blondynka odsunęła się ode mnie i ruszyła w przeciwnym kierunku.

Westchnąłem z ulgą i ruszyłem pod wejście do budynku mieszkalnego.

Koło niego stał Monthana opierający się o ścianę. Jakby czekał właśnie na mnie. Co w sumie było prawdą bo gdy mnie zobaczył odepchnął się nogą od ściany i ruszył w moim kierunku.

-Cześć.. - zaczął.

-Dziękuję.- od razu powiedziałem.- gdyby nie ty to pewnie miałbym przejebane.

-Nie ma za co.. Jutro przeszukają ci mieszkanie z rana. Wpadną do ciebie i będą krzyczeć.. myślę że będzie nawet jednostka specjalna SWOT. - powiedział drapiąc sie po głowie.

-Chyba wszystko wywaliłem. Wiem jak działa policja Grzesiu..- westchnąłem.

-To dobrze.. Nie mogę uczestniczyć w akcji z powodu że jestem świadkiem.. Dasz sobie radę?- spytał patrząc mi w oczy.

-Tak.. raczej tak. Trzymaj kciuki. Chcesz wejść do środka? - spytałem wskazując na apartamenty.

-Um.. nie dzisiaj. Muszę wrócić na komendę. Przyjechałem tylko na chwilę. Uważaj na siebie Erwin..- powiedział i się uśmiechnął.

-Dziękuję jeszcze raz.. ty na siebie też.- uniosłem kącik ust ku górze.

Podeszłem do niego i przytuliłem, oddał uścisk. Zaciągnąłem się jego zapachem.
Pachniał wodą kolońską i miętą.

Delikatnie się od niego odsunąłem.

-Do zobaczenia Grzesiu.. -Powiedziałem, a on odpowiadając mi tym samym ruszył na parking.

Patrzyłem jeszcze chwile na miejsce gdzie sekundę temu stał mężczyzna.

Westchnąłem i ruszyłem na klatkę schodową..

***
Przetarłem delikatniej oczy wstając z łóżka. Zrobiłem sobie kawę i usiadłem przy stoliku w salonie oczekując na policję.

Po niecałych 10 minutach usłyszałem walenie do drzwi.

Podniosłem się i leniwym krokiem podeszłem pod nie otwierając je.

Do środka wyparowało dużo policji w tym jednostka SWOT. Odepchnęli mnie na ziemię obezwładniając mnie i skuwając.

-Erwin Knuckles mamy nakaz na przeszukanie pana mieszkania..- mężczyzna wskazał mi papier.

Podnieśli mnie z ziemi i ustawili pod ścianą przewracając wszystko do góry nogami.

***
-Capela? Mamy coś!- krzyknął jeden z nich.

Zestresowałem się przez chwilę. Przecież wszystko wyniosłem z mieszkania. Co mogliby u mnie znaleźć?

-Co takiego?- spytał 02.

-Zakrwawiony nóż!- odpowiedział.

-Co jest kurwa?!- powiedziałem. - Nie miałem nic takiego w mieszkaniu! To nie moje!

-Jasne.. jak zwykle..- prychnął Dante. - Zabierzcie go do laboratorium a my bierzemy Pastora na komendę.

Wyszliśmy z budynku trafiając na kilku gapiów.. Włożyli mnie do radiowozu i odjechaliśmy w kierunku komendy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro