Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34

Carbonara pov

Siedziałem wyczekując na krzesłku szpitalnym. Lekarz dalej badał Erwina.

-Ktoś powiadomił naszych?- spytał Dorian.

Wzruszyłem tylko ramionami. I przeczesałem palcami włosy.

-Tak, napisałem do Kui'a. Powiedział żeby dawać mu znać i że będą za pół godziny. Ale co z Monthaną? Mówić mu?- spytał Dawid.

-Chyba tak.- odparłem.

-Nie sądzicie że lepiej to zataić? Ostatnio się tak stresuje.. ciągle coś. Jak znowu się dowie że coś się stało Erwinowi to będzie się martwił, nie będzie spał i będzie chciał ciągle przy nim siedzieć..- odparł Dawid.

Westchnąłem tylko. Podniosłem się i wyjąłem telefon z kieszeni.

-Jak my mu o tym nie powiemy, to Capela powie.- rzekłem i wybrałem numer Monthany.

-Halo? Co tam Carbonara?

-Grzesiu jest problem.. w sensie już nie. Ale się nie denerwuj.- powiedziałem.

-Co znowu zrobiliście? Ukradliście radiolkę? Porwaliście kogoś?- spytał.

-Nie.. to nie w tym sęk. Chodzi o Erwina. Znowu..- zacząłem.

-Coś mu się stało?- spytał zmartwiony.

-Tak trochę..

-Carbonara mów co mu się stało.- powiedział stanowczo.

-Ewka weszła mu do mieszkania i mu groziła.. Chciała mu poderżnąć gardło.

-Czekaj to ta akcja gdzie kobieta została postrzelona bez rozkazu?- spytał.

-Nie wiem.. wiem że jest postrzelona ale czy bez rozkazu? Nie mam pojęcia.- odparłem.

-Kurwa.. Zaraz przyjadę.- odpowiedział i się rozłączył.

Westchnąłem chowając telefon do kieszeni. Gdy miałem usiąść z sali wyszedł lekarz.

-Dzień dobry wy jesteście rodziną pana Knucklesa?- spytał.

-Tak, co z nim?- spytał Dorian.

-Kobieta która go zaatakowała nacieła mu gardło ale przez postrzał w nią skierowany jej ręka samoistnie przeciągnęła po nim, przez co pan Knuckles ma ranę. Nie jest ona bardzo głęboka. Na szczęście nic nie zostało uszkodzone. Słyszałem też o ataku paniki, myślę że potrzebuję leków bądź pomocy psychologicznej. Czy zdarzały się wcześniej takie ataki?- spytał.

-To drugi raz.. wcześniej był porwany. Myślę że to przez to.- odparłem.

-Rozumiem w takim razie Radziłbym o konsultację.- dodał.

-Można do niego wejść?- spytał Dawidek.

-Tak, jest jeszcze nieprzytomny ale niedługo powinien się wybudzić.- uśmiechnął się i poszedł uprzednio się z nami żegnając.

Wszedłem do sali gdzie leżał Siwowłosy. Usiadłem obok niego na krześle, z drugiej strony usiadł Dorian a Dawid ustał opierając się barierki.

Spojrzałem na jego szyję na której miał teraz opatrunek.

-Czemu ona to zrobiła?- spytałem marszcząc brwi.- przecież dostali pieniądze.. mieli go już nie ruszać.

Dorian wzruszył ramionami patrząc na Erwina.

-Nie wiem, ona jest po prostu pojebana. Trzeba było ją zabić jak była okazja.- warknął.

Przetarłem twarz dłońmi wzdychając.

Erwin pov

Uchyliłem powieki przezwyczajając się do światła. Znowu byłem w szpitalu.

Rozjerzałem się gwałtownie w poszukiwaniu blondynki ale na szczęście jej nie było. Natomiast był Dorian, Carbonara i Dawid.

-Erwin? Jak się czujesz?- spytał lych.

-Lepiej..- powiedziałem próbując pozbyć się chrypki.

-Jak to się stało?- spytał Carbo.

-Ktoś zapukał nie wiedziałem kto, otworzyłem nieświadomie a tam była ona. Wprosiła się trzymając pistolet. Zaczęła mówić jakieś Pojebane rzeczy.. ona jest jakaś pierdolnięta.- mówiłem.

-To znaczy? Co mówiła?

-Że ona mnie kocha dalej, że chce do mnie wrócić. Wspomniała coś o tym że Tomson coś na nas szykuje..

-Ona jest pierdolnięta.- warknął brunet.-To dlaczego chciała ci poderżnąć gardło?

-Bo dosadnie jej wytłumaczyłem że z nią nie będę.. a później policja zaczęła wbijać do mieszkania i się wkurwiła..

Dorian przytaknął na moje słowa.

-Potrzebujesz czegoś?- spytał.

-Nie, jest w porządku. Czy ona..

-Żyje. Niestety.- odparł Lych.

Przeknąłem ślinę przytakując. Westchnąłem i oparłem głowę o poduszki patrząc w sufit.

-Zaraz będzie tu Monthana..-zaczął Nicollo.

-Powiedziałeś mu?- spytałem.

-Tak, ale i tak by się dowiedział od Capeli.. to jego powiadomiłem.

-kurwa.. pewnie już ma mnie dość.  Ciągle tylko problemy..

-Nie mów tak. On po prostu się martwi. Nikt nie ma ci nic za złe.. to nie twoja wina Erwin.

Przytaknąłem. Prawda jest taka że wszystko zaczęło się przeze mnie.

To przez to że zaatakowali willa. Może gdybym się nie spóźnił? Albo gdybym wziął broń. Może gdybym wcześniej zorientował się że Ewka kłamie..

Od miesiąca byłem więcej razy w szpitalu niż przez całe moje życie.
Grzesiu pewnie ma dość tego ciągłego jeżdżenia tu i siedzenia ze mną.

Cały czas trzeba mnie niańczyć. Ciągle coś się dzieje. Mam już tego dość.

Plus jest taki że chociaż Ewka pójdzie siedzieć.

Gdy ocknąłem się z przemyśleń do sali wszedł Monthana i Capela. Westchnąłem cicho.

Brunet podszedł do mnie i usiadł na krańcu łóżka łapiąc mnie za rękę.

-Nic ci nie jest? Jak się czujesz?- spytał.

-Jest w porządku. Przepraszam..- powiedziałem.

-Za co?- spytał marszcząc brwi.

Zwróciłem uwagę że wszyscy wyszli z sali dając nam prywatności.

-Ciągle coś się dzieje, musisz tu przyjeżdżać. Pewnie masz dosyć a ja tylko utrudniam ci pracę.

-Erwin.. Przestań. To nie twoja wina. Przestań ciągle widzieć w sobie powody na wszystko co złe. Nie możesz zapobiec wszystkiemu. Przestań się obarczać.- powiedział.

Przymknąłem oczy na jego słowa. Ciężko było mi w to uwierzyć. Cokolwiek by się nie działo było to związane ze mną.

Mężczyzna westchnął. Położył rękę na moim policzku gładząc go.

-Erwin, przestań tyle myśleć. To nie twoja wina. Rozumiesz?- spytał.

Przytaknąłem niepewnie.

-Co z Ewą?

-Skończyli ją opatrywać. Przeżyje, zaraz zabiorą ją do sali medycznej na komendę.- powiedział.

-Okej..

-Co ona od ciebie chciała?

Odpowiedziałem mu wszystko ze szczegółami. Mówiąc wielokrotnie że dziewczyna ma coś z głową.

-Naprawdę jest walnięta..

-Tak ale możemy to wykorzystać. Dowiemy się co tak właściwie planuje Tomson i go dopadniemy.- odparłem.

Brunet spojrzał na mnie niepewnie ale w końcu lekko kiwnął głową.

Do sali weszli moi przyjaciele.

-Um.. nie chcemy przeszkadzać, ale ja i  dawid musimy się zbierać.- odezwał się Dorian.

-Okej, nie przeszkadzacie. Skończyliśmy rozmawiać..- powiedziałem.

-Jutro wpadniemy, chyba że wyjdziesz.- odparł dorek.

Przytaknąłem. Mężczyźni do mnie podeszli i mnie przytulili po czym wyszli z sali.

Zostałem ja Carbonara, Grzesiu i Capela.

-Jak się czujesz?- spytał 03.

-Jest okej..- westchnąłem.

-Ewa już jest na komendzie. Zostanie tam do czasu wyroku sądu.- dodał.

Przytaknąłem lekko zagryzając wargę. Spojrzałem w jeden punkt zamyślając się na chwilę.

-Erwin..

-Tak?

-Bedziesz musiał złożyć zeznania..- odparł Dante.

Przymknąłem oczy wzdychając głęboko i lekko przytaknąłem..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro