Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

Erwin pov

-Trzymaj.- carbonara podał mi talerz z kanapkami.

Wziąłem go i postawiłem na stoliku. Przetarłem twarz dłońmi.

Czułem się lepiej, chodź dalej kręciło mi się w głowie.

Brunet usiadł obok mnie pisząc coś na telefonie. Gdy skończył spojrzał na mnie przeszywająco.

-Co? Nie patrz tak na mnie..- mruknałem pesząc się. 

-Chcę z tobą porozmawiać. Na temat twojego porwania..- zaczął cicho.

Przymknąłem oczy, a moje dłonie zaczęły jeszcze bardziej drżeć. Nie chciałem rozmawiać na temat tamtych wydarzeń. Czułem się zakłopotany i nieswój.

-Nie ma o czym rozmawiać.. było minęło.

-Erwin.. pogadajmy. Wiem że coś jest nie tak. Wiem że miałeś atak paniki jak zobaczyłeś lekarza z igłą. Chcę wiedzieć co tam się wydarzyło..

Patrzyłem w ścianę zaciskając pięści. Przez tę rozmowę wszystkie wspomnienia znowu wróciły.

Schowałem twarz w dłoniach chcąc zapomnieć o tych "torturach". Nie był to najlepszy czas w moim życiu a wręcz zły, jak nie najgorszy. Pierwszy raz ktoś doprowadził mnie do takiego stanu jak porywacze.

-Erwin..- głos Carbonary wyciągnął mnie z zamyślenia.

Pokręciłem głową chcąc wyrzucić z siebie te wspomnienia.

-Nic się nie wydarzyło.. po prostu mnie bili chcąc wyciągnąć informację.

-Braciszku wiem że to dla ciebie ciężkie, ale powiedz mi to po prostu wyrzuć to z siebie.. Wiem że to nie było zwykłe pobicie, Erwin gdy cię znalazłem widziałem w twoich oczach jedynie strach, lekarz nie powiedział nam wszystkiego co do twoich obrażeń.

Przełknąłem ślinę i zacisnąłem dłonie na kolanach patrząc w nie.

-Ukruszone i obite żebra, odwodnienie,  liczne rozcięcia na brzuchu, nogach i rękach, rozcięty łuk brwiowy, liczne optarcia, oraz krwotok wewnętrzny i z nosa. - wyrecytowałem bez emocji.

-Powiedz mi erwin.. kto ci to zrobił. A właściwie co ci zrobił?

-Ten cały "lekarz" za sprawką Tomsona. Bili mnie, kopali, jeździli nożem po moim ciele abym coś powiedział, a gdy tego nie zrobiłem, polali rany jakąś substancją która mnie cholernie piekła. Wisiałem przykuty do tej rury przez kilkanaście godzin krwawiąc bez odrobiny wody, bez braku siły. A gdy mnie odpieli upadłem jak szmata na ziemie. -Mówiłem patrząc w jeden punkt.

Brunet mnie objął przytulając do siebie. Po chwili dotarło to do mnie, poczułem potrzebę bliskości dlatego wtuliłem się w niego.

-Braciszku.. tak mi przykro..- powiedział gładząc mnie po głowie.- Już jesteś bezpieczny. Zawsze będziesz.

Po kilkunastu minutach gdy się uspokoiłem Odsunąłem się od bruneta.

-Była tam też Ewka.- dodałem.

-Jebany szczur! Trzeba ich ogarnąć, nie będą sobie chodzili po ulicach bez prawnie.

Kiwnąłem lekko głową. Przetarłem oczy i sięgnąłem po wodę która była na stole. Napiłem się jej.

-Zjedz i pojedziemy coś porobić.

***

-O kurwa! Psy jadą!- krzyknął carbo.

Właśnie okradaliśmy furgona. Stwierdziliśmy że to fajna rozrywka i to był nasz trzeci z kolei ale nikt wcześniej nie przyjechał.

-Już kończę!- krzyknąłem zabierając ostatnie rzeczy ze środka pojazdu. - O kurwa! Laptop!- krzyknąłem uciszony.

-Zwijamy się!

Zeskoczyłem ze środka i podbiegłem do samochodu Carbonary wsiadając do niego.

-Ruszaj!- krzyknąłem widząc niebiesko czerwone światła.

Odjechaliśmy z piskiem opon w kierunku miasta. Policja ruszyła za nami.

-Kurwa.- warknął brunet.- Spokojnie zaraz ich zgubię.

Jeździliśmy uliczkami, ale radiowóz siedział nam na ogonie. Po jakimś czasie dojechały jeszcze dwie radiolki.

-Kto jedzie na u1? Nieźle się trzyma jak na policję w los Santos.- stwierdziłem.

-Obstawiam merlina albo powera.

Przytaknąłem mu. Jezu tyle czasu nie uciekałem że trochę się Zestresowałem nie powiem. Ale lubię tą adrenalinę.

Po chwili usłyszałem strzały.

-Co jest kurwa?!- spytałem.

Obróciłem się spoglądając za nas, policjanci do nas strzelali.

-Co za jebane mustwiny. Od razu kod czarny?!- wkurwił się Carbo.

Przyspieszył skręcając w jakąś uliczkę. Po parunastu minutach w końcu udało nam się spierdolić. Samochód był obity i ostrzelany ale my żyliśmy.

-Co za kurwy!- warknął.

-No co poradzisz? Normalka.- wzruszyłem ramionami.- Ale jak mieliby złapać najlepszego kierowcę?

Brunet lekko się uśmiechnął na moje słowa.

-Dobra jedziemy zmienić auto, a potem cię odstawie do domu. Robi się późno.

Kiwnąłem głową.

***

Wszedłem do mieszkania rzucając się na łóżko. Leżałem tak przez chwilę nie mając siły na nic.

Dzisiejszy dzień był męczący mimo że nie zrobiłem wiele oprócz paru furgonów.

Jęknąłem przeciągle gdy usłyszałem pukanie co drzwi.

Podniosłem się zmęczony i podeszłem do nich otwierając je.

Oparłem się ręką o framugę mając przymknięte oczy.

-Cześć..- usłyszałem.

Otowrzylem oczy gwałtownie się podrywając.

-Co ty tu robisz?- spytałem zaciskając rękę na klamce aby je zatrzasnąć w razie czego.

-Przyszłam z tobą pogadać. W końcu nie skończyliśmy, gdyż musiałam iść..- powiedziała blondynka.

Szarpnąłem drzwiami aby je zamknąć lecz jej stopa i ręce mi to uniemożliwiły.

-Idź z tąd jeśli nie chcesz kłopotów.- rzekłem przez zaciśnięte zęby.

Dziewczyna pchnęła drzwi przez co zachwiałem się do tyłu. W ostatniej chwili Podtrzymałem się szafki.

W jej ręce połyskiwała broń. Przełknąłem ślinę.

Weszła do środka zamykając drzwi na zamek. Machnęła pistoletem dając mi znać do zrozumienia aby poszedł do salonu.

Przymknąłem oczy ale zrobiłem co chciała. Usiadłem na kanapie ostrożnie.

Kurwa czemu ja muszę się ciągle w coś pakować. Zachciało mi się napierdalać z jakimś motocyklistami.

-Jak tam po porwaniu? Widzę że przeżyłeś.- powiedziała.

-A jak ma być?

Ewa wzruszyła ramionami i zaczęła przyglądać się ramom ze zdjęciami.

-Nie wiem, pytam z grzeczności. Jeśli sądzisz że przyszłam tu aby coś ci zrobić to się mylisz.

Parsknąłem na jej wypowiedź.

-Dlatego weszłaś tu bez mojej zgody z bronią aby mi pogrozić?- uniosłem brew.

-Broń mam bo chciałam porozmawiać, a wiem że jesteś narwany. Jeszcze zrobiłbyś coś głupiego. Chciałam ci powiedzieć że Tomson szykuję coś na was..

Spojrzałem na nią zdezorientowany.

-Czemu mi to mówisz?

-Bo mimo wszystko cię kochałam, dalej coś do ciebie czuję. Zauważyłam to gdy cię zobaczyłam związanego.- spojrzała mi w oczy.

-Myślisz że ci wierzę? A nawet jeśli to ja nic do ciebie nie czuję.- odparłem bezuczuciowo.

-Erwin, wiesz że zawsze robiłam wszystko na twoją korzyść.

-Co niby? To jak zataiłaś prawdę? Czy jak mnie zdradziłaś, a może jak drugi raz mnie zdradziłaś, albo jak próbowałaś wrobić mnie w morderstwo?- pytałem sarkastycznie.

Blondynka przewróciła oczami na moje słowa. Machnęła ręką.

-Było minęło, ty też zrobiłeś wiele złych rzeczy. A teraz wiem że jesteś chory, pomogę ci wyzdrowieć, znajdę jakaś osobę i ją zabije będzie dawcą organów każe jej podpisać papiery przed śmiercią albo je sfałszuje. A potem będziemy razem, pogadam z Tomsonem albo go razem zabijemy i w końcu razem zamieszkamy i..

-Ewa! Stop!- przerwałem jej- Ty jesteś jakaś popierdolona! To się nie stanie, pogódź się z tym! Po pierwsze nie zmierzam się leczyć, a nawet jeśli przeżyje to nie będę z tobą! A już tym bardziej nie będę nikogo zabijał!- warknąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro