26
Tutaj macie kolejny rozdział misiaki za to że wczoraj nie dodałam :3
Miłego poniedziałku peepoBlush
Erwin pov
-Chciałbym dowiedzieć się co nieco o Carbonarze. Ostatnio podpadł nam nieco. Musimy zebrać na jego temat informację. Oraz trochę o Kui'u.- spojrzał na mnie podchodząc bliżej.
-To nie koncert życzeń.- uśmiechnąłem się złośliwie.
-Czyli mam rozumieć że nie będziesz współpracował?- spytał unosząc brew.
Ja nie odpowiedziałem tylko uniosłem kącik ust ku górze.
Mężczyzna westchnął i spojrzał na ochroniarzy wskazując na mnie.
-Weźcie go do tamtego pokoju, oraz przywiążcie go do rury.- powiedział.
Faceci podeszli do mnie i siłą, gdyż się szarpałem, przenieśli mnie do jakiegoś pomieszczenia. Na środku był jakiś metalowy gruby pręt. Znajdowały się tu jakieś rury i pare starych i zniszczonych mebli.
Popchnęli mnie w kierunku słupa. Jeden mnie trzymał abym się nie wyrwał, a drugi zaczął przepinać moją rękę tak abym miał je nad głową.
Lecz gdy tylko uwolnił moją jedną dłoń szarpnąłem się wyrywając się z uścisku i walnąłem z łokcia jednego z nich.
Drugi natomiast przywalił mi z pięści w brzuch na co się skuliłem.
Z powodu bólu mężczyzna bezproblemowo przykuł moje ręce kajdankami do rury przy suficie. Tak że stałem, a właściwe to prawie wisiałem.
Dalej lekko się krzywiąc z bólu spojrzałem na czarnowłosego który wszedł do pomieszczenia.
-To zacznijmy przesłuchanie. Czy Nicollo Carbonara ma jakąś rodzinę?- spytał.
Zacisnąłem zęby nie odzywając się.
-Spytam po raz drugi, czy ma jakąś rodzinę?
Dalej milczałem. Mężczyzna kiwnął na mnie głową, a jeden z ochroniarzy zadał mi dwa ciosy w twarz.
Jęknąłem lekko z bólu. Nie mogłem się nawet zasłonić z powodu uniemożliwienia mi ruchu.
-Chcesz może odpowiedzieć?
Zacisnąłem pięści i szarpnąłem kajdankami próbując je zerwać, co mi nie wyszło. Trudno się dziwić.
-Przestań się szarpać. Nic ci to nie da. Zacznij współpracę to szybciej stąd pójdziesz.- powiedział..
Czarnowłosy westchnął na brak odpowiedzi z mojej strony. Ponownie dał znać swoim ludziom.
I ponownie dostałem ciosy tym razem trzy. Dwa w brzuch i jeden w twarz.
Zaciskałem zęby i oczy z bólu.
-Chcesz coś dodać? Czy dalej będziesz milczał?
-Spierdalaj!- warknąłem z przerwanym oddechem.
Dostałem kolejną serię w brzuch, twarz, nogi. Nie miałem siły utrzymać się na nogach dlatego moje ciało zwisało swobodnie na zawieszonych rękach które były obdarte z powodu szarpania się.
-Erwin, bo będę musiał przejść do bardziej radykalnych środków.- powiedział poważnie na mnie patrząc.
Gdy nie odpowiedziałem podszedł do mnie i podniósł mój podbródek który miałem spuszczony w dół. Nakierował go tak abym patrzył mu w oczy.
-Chcesz tak marnie skończyć? Chcesz żeby to trwało dłużej? Możesz to skończyć. Odpowiedz na parę pytań.
Moja psychika już powoli siadała. Miałem już dość. Ale starałem się wytrzymać mimo wszystko.
Carbonara to mój przyjaciel. Nie chcę zdradzać na jego temat informacji..
Czarnowłosy puścił mnie i wyjął z kieszeni nóż.
Przyłożył mi go ręki trochę dociskając do skóry.
Podniósł brwi patrząc na mnie wyczekująco. Zacisnąłem mocno zęby.
-Ała! Kurwa!- krzyknąłem gdy zaczął przejeżdżać ostrzem wzdłuż mojego ramienia.
Gdy w końcu skończył oddychałem nierówno.
Byłem cały mokry od potu. Miałem wszędzie opuchliznę po pobiciu i siniaki, a gdzieniegdzie krew. Wszystko mnie bolało, a nadgarstki nad głową mi zdrętwiały.
-Chcesz powtórkę? Czy Carbonara ma jakąś rodzinę?!- spytał podnosząc ton.
Jęknąłem cicho z bólu i zamknąłem oczy.
Poczułem metal przy moim brzuchu, a po chwili zrobił to samo co z ręką.
Wzdłuż mojego boku od końca żeber aż do pępka tworzyła się rana z której zaczęła płynąć krew.
Krzyczałem z bólu gdy to robił. W końcu zaprzestał a ja głośno oddychałem.
-Erwinku, chcesz to dłużej ciągnąć?
Przełknąłem ślinę dalej nierówno oddychając.
Czarnowłosy ponownie westchnął i przyłożył mi ostrze do nogi dociskając je że lekko się wbiło.
-Nie! Stój!- Jęknąłem.
Mężczyzna zaprzestał dalej trzymając ostrze w tym samym miejscu patrząc na mnie wyczekująco.
-Słucham? Czy Nicollo Carbonara ma jakąś rodzinę?- spytał poraz kolejny.
-Nie wiem, wiem że ma babcię gdzieś za granicą.. nie mówił mi nigdy.- wysapałem krzywiąc się z bólu.
Chłopak przycisnął mocniej ostrzę.
-Proszę przestań.. naprawdę nic nie wiem..- wyjąkałem płaczliwie.
Moja psychika już siadła. Nie miałem już siły na nic.
Było mi wstyd że się złamałem. Było mi wstyd że wydaję przyjaciela, brata.
Mimo wszystko nie powiedziałem całej prawdy np. O jego żonie, mając nadzieję że oprawca mi uwierzy.
-Nie dało się tak od razu? A może teraz powiedz prawdę.- spytał odsuwając nóż od mojej nogi która teraz krwawiła w wyniku rozcięcia.
***
Mężczyzna zadał mi jeszcze parę pytań na które czasem odpowiadałem a czasem milczałem obrywając.
W końcu po najdłuższym czasie w moim życiu odparł:
-Dobra, tyle mi wystarczy na razie. Napiszę zaraz do kogoś z twojej ekipy że już cię zostawię. Okup już dostałem. Chłopacy chodzicie.- odparł i wyszedł zostawiając mnie przykutego do sufitu.
Nie miałem siły się ruszyć. Wszystko mnie bolało. Było mi zimno, ręce nade mną całe zdrętwiały. A ja bezwładnie wisiałem. Dosłownie gdyż nie dałem rady utrzymać się na stojąco.
Ledwo trzymałem oczy otwarte. Byłem okropnie zmęczony po "torturach".
Chciałem już do domu..
***
Ocknąłem się gdy ktoś wszedł do pokoju.
Podeszło do mnie dwóch mężczyzn i odkuli moje ręce od rury na której wisiałem.
Z powodu braku sił padłem bezwładnie na ziemię.
Faceci podeszli do mnie skuwając ręce z tyłu. Zarzucili mi na głowę worek, zakleili usta taśma i podnieśli gdzieś mnie niosąc.
Nie sprzeciwiałem się gdyż z powodu bólu i odrętwienia nie mogłem ruszyć rękoma.
W końcu wrzucili mnie gdzieś z Prawdopodobnie do samochodu, a raczej furgonetki.
Poczułem jak ruszamy a moje ciało obijało się o ściany pojazdu.
Po parunastu minutach w końcu się zatrzymaliśmy. Jęknąłem uderzając głową w metal z powodu gwałtownego hamowania.
Po chwili ktoś otworzył drzwi i mną szarpnął. Zdjęli mi worek, a ja przezwyczailem się do światła dziennego którego nie widziałem od paru dni.
W sumie nawet nie wiem ile mnie trzymali. Ale obstawiam że jakieś 3-4 dni..
Spojrzałem na czarnowłosego który stał przede mną.
-My cię tu zostawimy i wyślemy komuś od ciebie GPS. Tak jak objecaliśmy. Trzymaj się Erwin. Super się współpracowało!- uśmiechnął się złośliwie.
Ochroniarze podnieśli mnie i wyjebali z samochodu na ziemię. Wciąż byłem skuty i zakneblowany.
Skrzywiłem się z powodu kolejnego bólu i jeszcze bardziej obitych żeber.
Rozjerzałem się i byłem gdzieś na obserwatorium?
Leżałem na ziemi nie mając siły się ruszyć.
-Do widzenia pastorze!- zasalutował że śmiechem czarnowłosy i wsiadł do samochodu.
Odjechali zostawiając mnie na ziemi jak zwykłego psa..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro