Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23

Hejka misie kolorowe!

Jak wam mija piątek? Mam nadzieję że dobrze :3

Dzisiaj troszkę później rozdział dodałam bo rano nie miałam czasu :/

Miłego dnia peepoBlush

Erwin pov

Uśmiechnąłem się głupio dalej ich prowokując.

W końcu panowie mieli nas dosyć i stwierdzili że chyba nic im nie da walnięcie nas. Dlatego też zakleili nam usta.

Byłem tym zirytowany ale co się dziwić ich psycha już nie wytrzymywała.

Siedzieliśmy zakneblowani i przykuci do krzeseł patrząc na nich rozbawieni.

Nie wiem ile czasu tak siedzieliśmy ale miałem już dość i mi się nudziło.
Słyszałem przytłumione głosy z drugiego pomieszczenia.

W końcu po jakimś czasie przyszedł ich "przywódca".

-O! Ciekawe.. Za dużo gadaliscie?- spytał nas widząc że nie możemy mówić.

Przewróciłem oczami na jego słowa.

-Wkurwiali nas.- odpowiedział za nas czerwony.

-Nie dziwię się. Dobra, kończymy powoli. Przekujcie ich i chodźcie do baru. Zostali tylko oni i jakąś baba.- powiedział i wyszedł.

Napastnicy przekuli i podnieśli Carbonarę który się szarpał. Gdy go przekazali dwóm innym którzy przyszli i stali trzymając go, czerwony z kolegą podeszli do mnie w celu wyprowadzenia.

Lecz ja nie zamierzałem dać się tak łatwo dlatego gdy tylko jeden z nich się zbliżył kopnąłem go z całej siły w nogę.

Ten warknął i lekko się skulił.

Drugi z nich podszedł od tyłu abym nie mógł zrobić mu krzywdy i wkurwiony szepnął za moje włosy z całej siły oddychając moją głowę do tyłu tak że go widziałem.

Skrzywiłem się lekko na ból. Który swoją drogą był teraz podwójny po wcześniejszym uderzeniu mnie.

-Chcesz sobie przejebać?!- warknął.

Wzruszyłem ramionami uśmiechając się czego pewnie nie widział przez taśmę na moich ustach.

-Lepiej się kurwa uspokój bo nie skończy się to dla was dobrze!

Odczepił mi taśmę z ust.

-Przeproś!

Nie odzywałem się szczerząc się.
Wkurwiony mężczyzna dalej trzymając moje włosy szarpnął nimi.

-Mówię coś kurwa!- warknął.

-Spierdalaj.- uśmiechnąłem się złośliwie.

Nagle mężczyzna wyjął coś z kieszeni i gwałtownym ruchem wbił mi to w udo.

Chciałem krzyknąć ale zacisnąłem zęby z bólu krzywiąc się i lekko Jęknąłem.

Czerwony w czasie mojej nie uwagi mnie przekuł. Zauważyłem ze mam wbity w nogę jakiś nożyk.

Zaciskałem zęby aby nie wydawać z siebie dźwięków bólu.

-I teraz jesteśmy kwita.- teraz to on się uśmiechnął.

Podnieśli mnie za ramiona i podtrzymując, gdyż nie mogłem dobrze chodzić, wyprowadzili razem z carbonarą do baru przed drzwi do wyjścia.

Ledwo stałem na rannej nodze.

Ustawili nas i czekali aż negocjator da im znać że mogą wychodzić.

Zostaliśmy tylko my.

-Jebane kurwy!- warknąłem pod nosem.

W końcu Carbo też mógł mówić więc spytał:

-Wszystko ok?- spytał zmartwiony.

-Ta. Jest git dam radę.- ledwo wychrypiałem, ale po chwili zacisnąłem usta z bólu.

-Dobra za 30 sekund wychodzimy!- usłyszałem glosy napastnika.

-No to co panie pastorze? Mam nadzieję że nie do zobaczenia! Trzymaj się i lepiej zacznij hamować słowa.- odparł Tomson i wyszedł jako pierwszy.

Nas wyprowadzili i celując do nas dosłownie rzucili nami jak szmatami na ziemię.

Oboje upadliśmy na ziemię. A oni odjechali.

-Kurwa!-Warknałem zaciskając szczękę.

Upadłem na brzuch przez co nożyk który miałem wbity w udo wsunął się głębiej.

Zacisnąłem mocno powieki aby się samokontrolować.

Podbiegli do nas policjanci i pomogli wstać odkuwając nas.

Carbonara pomógł mi wstać przewieszając moje rękę przez jego ramiona abym się go podtrzymał.

Wraz ze mną podszedł na bok do większej ilości funkcjonariuszy i posadził mnie na ziemi opierając o ścianę budynku.

Zacisnąłem pięści wbijając w nie paznokciem aby powstrzymać się przed jęknięciem z bólu.

Podszedł do mnie Capela.

-Kurwa w coś ty się znowu wplątał?- spytał klękając przy mnie i oglądając ranę, zacisnął kawałek materiału nad moim udem.

Nie odpowiedziałem opierając głowę o ścianę i przymykając oczy.
Oddychałem nierówno, a pot spływał mi z czoła.

Starałem się opanować drżenie rąk ale nie wychodziło mi to za Dobrze.

-Gdzie jest Monthana?- spytałem.

-Uczestniczy w pościgu. Nie wiedział że jesteś w środku, a tym bardziej jako zakładnik.- odpadł.

Przytaknąłem lekko.

-03 do EMS, potrzebujemy karetki mamy rannych zakładników. Jeden ma wbity nóż w nogę i jest pobijany, a drugi pobity.- Siwowłosy zgłosił na radiu.

-Trzymasz się?- spytał Carbo który siedział obok mnie.

Mruknałem tylko potwierdzająco w odpowiedzi.

-Chociaż plus jest taki..- zrobiłem pauzę aby złapać oddech krzywiąc sie lekko- że są wkurwieni i łatwiej będzie ich złapać..

Brunet parskanął śmiechem.

-Daj spokój, tak ich poddymiliśmy że dziwiłem się że jeszcze nie zaczęła im lecieć para z uszu.- zaśmiał się krzywiąc lekko zapewne na ból brzucha po pobiciu.

Uśmiechnąłem się lekko.

-A wy jak zwykle nie umiecie chociaż raz przemilczeć!- przewrócił oczami Capela.

Po chwili usłyszeliśmy sygnały karetki która zatrzymała się obok nas.

Wysiedli z niej lekarze podchodząc do nas z torbami.

-Dzień dobry, a raczej dobry wieczór co się stało?- spytał blondyn.

-Dostałem nożem w udo, a potem na nie upadłem.- skrzywiłem się.

-A ja dostałem w mordę i brzuch.- odezwał się Carbo.

-Owinąłem udo aby zatamować krwawienie ale dalej leci krew.- odparł siwowłosy.

Medyk przytknął i zaczął mnie badać, a drugi zajął się Carbonarą.

Jęknąłem z bólu i Zacisnąłem zęby, gdy blondyn zacisnął opaskę uciskową na mojej nodze, a odwiązał materiał.

-Dobrze zabierzemy pana do szpitala i tam przeprowadzimy operację.- odparł.

Kiwnąłem lekko głową.

Lekarze przenieśli mnie do karetki na noszach, a Carbo usiadł obok mnie aby również udać się na szpital na prześwietlenie żeber.

***
Leżałem na sali operacyjnej, gdy lekarz podłączał mi kroplówkę.

-Po zdjęciu rentgenowskim mogę stwierdzić że na szczęście nóż nic nie uszkodził, ale muszę go wyjąć i zszyć ranę gdyż jest dosyć głęboka..

-Mhm. Czy konieczna jest narkoza? Mogę mieć znieczulenie miejscowe?- wychrypiałem gdyż nie czułem się najlepiej.

-W porządku, w takim razie podam teraz zastrzyk.- odparł i poczułem ukucie.

Skrzywiłem się lekko ale po chwili odetchnąłem gdy przestałem odczuwać ból nogi.

Medyk podłączył mi jednostkę krwi uwczesniej sprawdzając w karcie jaką mam grupę.

***
Po zabiegu lekarz zabandażował mi nogę.

-Gdzieś jeszcze pan oberwał?- spytał.

-W głowę ale to nic poważnego..- odparłem.

-Ja to stwierdzę.- uśmiechnął się lekko.

Podszedł za mnie delikatnie dotykając mojej głowy.

Syknąłem lekko gdy poczułem że dotyka rany która pewnie powstałą w wyniku uderzenia.

-Okej, na szczęście nie trzeba szyć, ale muszę to odkazić.

***
Po paru minutach leżałem na sali obserwacyjnej gdyż podobno po uderzeniu miałem wstrząs mózgu.

Nie był on bardzo niebezpieczny ale potrzebowałem leków i obserwacji czy wszystko będzie w porządku.

Przymknąłem oczy zmęczony..




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro