Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

A taki jeszcze jeden rozdział za aktywność peepoBlush

Szczerze nie sądziłam że wyjdzie z tego taki trochę erwin x Capela.

Ale zapewniam że Capela tu ma kobietę..

Dzisiaj dodam może jeszcze jeden <3

Erwin pov

Byłem na tym pomoście już dobre parę godzin. Siedziałem i myślałem. Temperatura nie była zbyt ciepła, a na dodatek padało.

Lecz nie przejmowałem się tym, w głowie miałem inne sprawy niż to że mi zimno.

Pytanie o śmierci Will'a mnie nurtowało i nie dawało spokoju. Mimo wszystko dalej sie zadręczam.

Wszyscy mówili że to nie moja wina, a gdy Carbo stwierdził inaczej to wszystko wróciło ze zdwojoną siłą.

Co mógłbym poradzić? Próbowałem nas bronić.. Jeszcze oberwałem za to w brzuch nożem. Ale w sumie gdybym wziął broń i nie spotkał się wtedy z Monthaną byłoby inaczej..

Ale ja tez zasługuje na odrobię szczęścia i spokoju.. prawda?

Przetarłem mokrą twarz od deszczu rękoma. Wplątałem palce w moje włosy ciągnąc za nie lekko w geście sfrustrowania.

Robiło się jasno co oznaczało że zbliża się ranek. Przesiedziałem tutaj od wczorajszego południa. Nawet nie wiem kiedy to zleciało..

Może gdybym się zemścił to pomógłby mi to trochę?

Carbonara pov

*Dzień wcześniej godzina 16.37*

Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i to jak Dia krzyczy do siwowłosego aby wrócił.

Nie wiem czemu to powiedziałem.. Byłem zły na niego, nie miałem tego na myśli. Powiedziałem to w przypływie złości.

Martwię się o niego, nie mogę sobie wyobrazić że może mi go zabraknąć.

-Carbonara! Co ty odjebałeś?! Mieliśmy z nim spokojnie porozmawiać! Myślisz że mu łatwo? Nie dawno dowiedział się o tym!- krzyknął na mnie Kui.

-Nie chciałem tak powiedzieć.. Byłem wściekły okej? Trochę przegiąłem?- podrapałem się po karku zakłopotany.

-Trochę?! Pierwszy raz ktoś doprowadził go do płaczu! Kurwa trzeba go poszukać.. to nie bezpieczne aby chodził sam.

-O czym wy mówiliście? Czego nie powiedział?- spytał nieśmiało Monthana.

-O niczym.- odpowiedział szybko San.

-Chcę wiedzieć.

Brunet zmarszczył brwi patrząc na nas wszystkich wyczekująco.

-Może mu powiedzcie?- spytał Dorian.

-Uważam że to Erwin powinien mu powiedzieć.. - westchnął Kui.

Przytaknąłem lekko. Pociągnąłem za moje włosy zdenerwowany.

-Rozdzielmy się i go poszukajmy. Musi gdzieś być.- powiedział chińczyk.

Przytakneliśmy wszyscy i zebraliśmy się do wyjścia.

Erwin pov

Po pewnym czasie postanowiłem podnieść się z ziemi i ruszyć w jakimkolwiek kierunku. Po prostu przed siebie.

Nie wiedziałem co mam dalej ze sobą zrobić.

Chodziłem jakimś uliczkami i ulicami. Nie wiedziałem nawet gdzie aktualnie się znajduje ale miałem to gdzieś. Nie interesowało mnie to. Nic po za rozmową z Carbonarą.

Nie miałem nawet jak się z kimś skontaktować, bo zostawiłem telefon w domu.

Plus był taki że w kieszeni znalazłem paczkę fajek i zapalniczkę.

Chciałem aby wszystkie problemy rozwiązały się za mnie. Co było niemożliwe.

Po parunastu minutach doszedłem do znajomej dzielnicy. Znajdowałem się obok starego mechanika.

Znałem jedno miejsce najbliżej tego w którym mogłem pomyśleć. Był to dach na którym spotykałem się z Grzesiem.

Wszedłem na niego i usiadłem przy krawędzi z nogami zwisającymi w dół.

Potarłem ramiona gdyż było trochę chłodno. A moje ubranie i deszcz a tym nie pomagało.

Podpaliłem papierosa i zaciągnąłem się nim.

Paląc i myśląc nie zwróciłem nawet uwagi że ktoś wszedł na dach.

Poczułem dotyk na ramieniu. Wzdrygnąłem się przenosząc wzrok na Capelę który stał na mną?!

Patrzył na mnie z tym jebanym współczuciem.

-Co ty tutaj Robisz?- zmarszczyłem brwi.

-Monthana kiedyś pokazał mi to miejsce abym zabrał tu Polę.. Przyszedłem bo mieliśmy wczoraj tutaj randkę ale zapomniałem wziąć kluczy od mustanga. Dopiero dzisiaj przypomniało mi się że tu je zostawiłem.- wskazał na Klucze którymi pomachał.

Przytaknąłem lekko ponownie odwracając wzrok w stronę miasta.

-Co się stało?- spytał przysiadając obok.

-Dowiedzieli się..- mruknałem.

-Naprawdę? Jak?

-Heidi jak mnie pobili zrobiła mi badania w tym też krwi..

-I jak zareagowali?

-Domyśl się.. Carbonara był wściekły i przez to się pokłóciliśmy.- Westchnąłem.

-Chcesz o tym porozmawiać? Jest zimno a ty masz spodenki i bluzę.. do tego pada deszcz i jesteś cały mokry.

Nie odezwałem się. Siwowłosy wyciągnął do mnie rękę.

Spojrzałem mu w oczy niepewnie i chwyciłem ją.

Dante pomógł mi wstać i ruszyliśmy do zejścia z dachu.

Podeszliśmy na parking na przeciwko gdzie był jego prywatny samochód. Obok pojazdu zarzucił mi swoją kurtkę na ramiona.

Poszukiwałem mu cicho i wsiedliśmy ruszając prawdopodobnie do jego mieszkania.

***

Rozglądałem się po wnętrzu jego domu, gdy on zdejmował buty. Powtórzyłem czynność po nim i oddałem mu kurtkę która powiesił na grzejniku.

Stałem trzęsąc się i nie wiedząc co zrobić ze sobą.

-Chodź dam ci jakieś suche ciuchy.- powiedział i ruszył do pokoju.

Wszedłem niepewnie za nim. Mężczyzna wyciągnął z szafki ręcznik, dresy i bluzę i mi je podał.

-O hej! Wróciłeś?- krzyknęła prawdopodobnie Pola z kuchni.

-Tak, mamy gościa.- odkrzyknął jej- Idź do łazienki się ogarnąć a ja zrobię herbaty.

Pokiwałem głową i zamknąłem się w pomieszczeniu.

Rozebrałem się i wytarłem lekko drżąc z powodu długiego czasu przebywania w deszczu. Ubrałem na siebie suche ubrania. Mokre powiesiłem na grzejniku w łazience i wyszedłem z toalety.

W salonie siedział Dante z  dwoma kubkami gorącej herbaty które leżały na stoliku.

Jego dziewczyna stała obok przyglądając się mi. Czułem się trochę nieswojo gdy tak mnie skanowała wzrokiem. Dlatego spuściłem głowę.

-Ty jesteś Erwin?- spytała. - Jestem Pola. Miło mi.- uśmiechnęła się wyciągając w moją stronę dłoń którą uścisnąłem.

-Mi również.- odpowiedziałem starając się uśmiechnąć ale wyszedł z tego jakiś grymas.

-Jezu jesteś lodowaty! Nie masz gorączki?- spytała dotykając mojego czoła.

Drgnąłem lekko się odsuwając.

-Um.. dziękuję nic mi nie jest.- odpowiedziałem cicho.

-Jesteś rozpalony! Poczekaj zaraz zostawię ci leki bo się spieszę na nocną zmianę. Tutaj masz koc, siadaj.- mówiła zaprowadzając mnie na kanapę i okrywając grubym ciepłym materiałem.

Spojrzałem zdezorientowany na Siwowłosego. Uśmiechnął się lekko.

Po tym jak kobieta dała mi leki które połknąłem pożegnała się mówiąc że musi uciekać i że ma nadzieję że poczuje się lepiej.

-Jest strasznie.. miła.- wychrypiałem gdy wyszła.

-Ta cała Pola. O wszystkich się troszczy.. No więc jak się czujesz?- spytał Dante.

-Chujowo.- parsknąłem.

-Co powiedzieli?

-Wkurwili się.. Carbonara powiedział dużo... Za dużo.- westchnąłem.

-Chcesz o tym pogadać?

-Nie wiem.. Boje się że Grzesiu się dowie. Boję się że przez to odsunie się ode mnie.

-Czemu miałby?- zmarszczył brwi.

-Bo po co mu taki ja? Nieudacznik, zjeb i na dodatek nie umiem nikomu pomóc.- parsknąłem.

-Nie mów tak. Przecież nie zerwie kontaktu z tobą jak dowie się że jesteś chory.. Znam go.

-Nie wiem.. nie wiem co robić. Zostały mi dwa miesiące jeśli dobrze pójdzie. Nie umiem tego przyznać ale się boje Capela. Cholernie się boje..- mówiąc to mój głos drżał.

-Nie dziwię ci się.. Masz do tego prawo to normalne. Ale musisz wiedzieć że gdy się pogodzicie to będą cię wspierać. Carbonara, Kui, Dia, San, Silny ten zjeb Dorian.- parsknąłem- Monthana jeśli mu powiesz, ja też. Nie będziesz sam..- uśmiechnął się i mnie przytulił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro