Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

ALE WY JESTEŚCIE GIGACHAD!

Nie no, za tak zajebistą aktywność należy się jeszcze jeden rozdział!

Na dodatek jest weekendzik, a ja i tak mam rozdziały na zapas :3


Erwin pov

-Halo?- po paru razach usłyszałem jego zachrypnięty głos.

-Um.. cześć. Co u ciebie?- spytałem.

-Co chcesz?- spytał nie miło.

Zmarszczyłem brwi na jego zachowanie. Czy on jest na mnie zły?

-Nic. Chciałem po prostu pogadać. Trochę ochłonąłem i już mi przeszło.- rzekłem.

-Ale mi nie. Przez ciebie mnie zawiesili na 24 godziny!- warknął.

-Jak to przeze mnie?- spytałem zaskoczony jego agresją.

-Przypadkiem nie rozmawiałeś z Pisicielą?- spytał zły.

-A! O to ci chodzi? Zawiesił cię przez to?- spytałem zdziwiony.

-Tak.

-No Grzesiu nie gniewaj się.. Ja ci wybaczyłem że prawię mnie zamknęli w więzieniu.- powiedziałem.

-Super. To wszystko?- spytał.

-Grzesiu no..

-Jeśli to wszystko to kończę bo idę spać.- odparł i się rozłączył.

Westchnąłem gasząc papierosa. Zauważyłem jakiś dwóch typów zmierzających w moim kierunku.

-Czego?- spytałem nie miło.

-Dobry wieczór, trochę milej może?- spytał jeden.

-Spierdalaj!- warknąłem i ruszyłem do drzwi samochodu.

Poczułem szarpnięcie do tyłu. Prawie się wyjebałem, ale w ostatniej chwili złapałem równowagę.

-Nie do nas takie odzywki!- krzyknął jeden z nich.

-Czego nie rozumiecie w słowie "Spierdalaj'?- spytałem zirytowany.

Mężczyźni spojrzeli na siebie po czym się do mnie zbliżyli. Zauważyłem że jeden z nich ma w ręce kij baseballowy.

Podniosłem ręce w geście poddania.

-Co już nie jesteś taki do przodu?- spytał facet.

-Panowie spokojnie, nie chcę problemów. Chcę tylko wrócić do domu..- powiedziałem.

-Chcieliśmy rozmowy, ale już za późno!

Dostałem kijem w Brzuch. Zgiąłem się w Pół chwytając się za niego. Jeden z nich pchnął mnie tak że upadłem na ziemię.

Dostałem drugi raz tym razem w plecy. Skuliłem się starając zakryć jak najbardziej. Nie do końca mi się to udało gdyż i tak obrywałem a to w twarz a to w brzuch, plecy, ręce czy nogi.

Jęknąłem z bólu gdy po raz kolejny otrzymałem cios z brzuch. Zacząłem kaszleć wypluwając krew z śliną z buzi.

-Dobra zabierz mu hajs i spierdalamy!-odparł jeden z nich.

Przeszukali mnie zabierając pieniądze i zegarek po czym odbiegli.

Leżałem na ziemi pobity, obolały i zakrwawiony z powodu obrażeń nosa czy ust oraz rozcięcia na policzku.

Zwinięty w kulkę wyciągnąłem telefon z kieszeni krzywiąc się.

Ubrudzoną od czerwonej cieczy ręką wybrałem numer Monthany, gdyż był pierwszy na liście ostatnio wybranych.

-Czego znowu?- warknął.

-Proszę przyjedź po mnie..- wychrypiałem.

-Nie Erwin, nie mam Ochoty z tobą rozmawiać. Jutro jak przejdą mi emocję to zadzwonię. Ale dzisiaj daj mi spokój!

-Ale..- przerwałem gdyż usłyszałem przerwane połączenie.

Spróbowałem jeszcze raz ale odrzucił.

Gdyby wiedział że mnie pobili przyjechałby prawda?

Zdecydowałem zadzwonić do kogoś innego. Więc postawiłem na Carbonare.

-Hmm.. Halo?- spytał zaspany.

-Carbo, potrzebuję pomocy.. proszę.- powiedziałem przerywanym głosem z powodu bólu i ciężkości w nabraniu powietrza.

-Co się stało? Gdzie jesteś?- spytał od razu się rozbudzając.

-Pobili mnie.. koło redakcji.- wychrypiałem.

-Zaraz będę. Jak się czujesz?- spytał.

-Chujowo..

-Dobra, wytrzymaj chwilę zaraz będę.- rzekł i się rozłączył.

Wypuściłem telefon z rąk gdyż nie miałem siły go schować ponownie.

Leżałem na ulicy marznąc i czekając aż brunet przyjedzie.

Alkohol a moich żyłach dalej krążył z czego byłem zadowolony gdyż w jakimś stopniu zmniejszał ból.

Po paru minutach zatrzymał się samochód obok. Wysiadł z niego Carbonara i Dia wraz z Heidi.

Podbiegli do mnie. A blondynka Uklęknęła obok. Zaczęła sprawdzać moje obrażenia.

-Trzymasz się? Kto ci to zrobił?- spytał Carbo.

-Nie wiem jakiś dwóch typów się przyczepiło. Kazałem im spierdalać i mnie pobili i okradli..- wychrypiałem.

-Znajdziemy ich. Nie już nie mów, oszczędzaj się..- powiedział Dia.

-I co z nim?- spytał makaroniarz blondynki.

-Nie jestem pewna co do obrażeń wewnętrznych ale lepiej jak go zabierzemy do jego mieszkania. Tam go przebadam, opatrze i podłącze kroplówki.- stwierdziła Heidi.

Jak powiedziała tak zrobili, chłopacy położyli mnie na tyły samochodu i ruszyliśmy do mnie do mieszkania.

***

-Okej już podłączyłam kroplówkę. Myślę że będę musiała ci podać narkozę.. Twój organizm potrzebuje snu i regeneracji. Ale nie wytrzymasz więcej bólu. Więc opatrze cie gdy będziesz spał..- powiedziała.

Nie chciałem się kłócić i rzeczywiście byłem ledwo przytomny więc przytaknąłem.

Po chwili dziewczyna dodała do kroplówki jakąś substancję po której zacząłem czuć jeszcze większą senność.

Sufit wirował a ja zacząłem odpływać w otaczającą mnie ciemność.

Monthana pov

Obudziłem się rano przypominając sobie wczorajszą noc i telefony od Erwina.

Westchnąłem przecierając twarz. Zerknąłem na zegarek była 8.40.

Podniosłem się i sięgnąłem telefon zerkając na wyświetlacz.

Dziwne że więcej nie dzwonił. On jak sie uprze to potrafi dzwonić z 30..

Ubrałem czarne dżinsy i zarzuciłem na siebie granatową koszule.

Zebrałem rzeczy z szafki nocnej i wyszedłem z mieszkania zamykając je na klucz.

Schodząc na dół wybrałem numer pastora.

Dalej byłem zły ale sądziłem że musimy to wyjaśnić. W końcu ja też popełniłem błąd..

Po paru sygnałach odebrał

-Halo? Możemy się spotkać, przemyślałem wszystko i..-zacząłem.

-Monthana? Um.. tu Heidi.- usłyszałem w słuchawce.

Zmarszczyłem brwi na głos dziewczyny.

-Czemu masz telefon pastora?- spytałem zdziwiony.

-Tak się składa, że Erwin śpi..- mówiła.

Zatrzymałem się przed wyjściem z budynku. Czyżby znalazł sobie kogoś.

-Szybko się pocieszył po Evie.- parsknąłem, starałem się nie zabrzmieć złośliwie ale nie do końca mi to wyszło.

-Nie.. to nie tak.- mówiła zmieszana.

-To nie moja sprawa.. jak się obudzi to mu powiedz że..

-Został pobity.- przerwała mi.

-Co?- spytałem od razu.

-Wczoraj, ktoś go pobił. Ja go tylko opatrywałam..- odpowiedziała.

-Gdzie on jest?- spytałem zmartwiony.

-W swoim mieszkaniu. Ale śpi bo..

-Zaraz będę.- przerwałem jej ponownie i się rozłączyłem.

Wsiadłem do mojego czarnego bufalo i podjechałem po budynek mieszkalny erwina.

Zaparkowałem i wysiadłem zamykając samochód.

Pośpiesznie ruszyłem pod drzwi mieszkania Pastora.

Zapukałem czekając aż ktoś mi otworzy.

Po chwili usłyszałem przekręcanie zamka.

Z progu wyłoniła się blondynka wpuszczając mnie do środka.

-Gdzie on..-zacząłem ale pokazała mi abym był cicho.

-Śpi.. w nocy podałam mu narkozę ale niedługo przestanie działać. Najlepiej jakby jeszcze trochę pospał. Musi się zregenerować.- powiedziała cicho.

-Jak on się czuje?- spytałem.

-Wczoraj nie było za dobrze.. mam nadzieję że jak wstanie to będzie lepiej. Jest cały posiniaczony, miał krwotok z nosa. Ma rozcięty policzek i usta oraz brew. Na szczęście nie trzeba nic zszywać. Wszystko już opatrzyłam.- odparła.

Przytaknąłem lekko przełykając ślinę.

-Czy.. ja mogę?- spytałem niepewnie.

-Tak, ja muszę już iść. Jakby się obudził to niech leży i nie odłącza kroplówek. Są w niej leki przeciwbólowe i elektrolity aby się zregenerował. Ma odpoczywać. Nie męcz go za bardzo..- uśmiechnęła się znacząco i wyszła.

Zamrugałem zaskoczony jej słowami stojąc przez chwilę w osłupieniu..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro