15
ALE WY JESTEŚCIE GIGACHAD!
Nie no, za tak zajebistą aktywność należy się jeszcze jeden rozdział!
Na dodatek jest weekendzik, a ja i tak mam rozdziały na zapas :3
Erwin pov
-Halo?- po paru razach usłyszałem jego zachrypnięty głos.
-Um.. cześć. Co u ciebie?- spytałem.
-Co chcesz?- spytał nie miło.
Zmarszczyłem brwi na jego zachowanie. Czy on jest na mnie zły?
-Nic. Chciałem po prostu pogadać. Trochę ochłonąłem i już mi przeszło.- rzekłem.
-Ale mi nie. Przez ciebie mnie zawiesili na 24 godziny!- warknął.
-Jak to przeze mnie?- spytałem zaskoczony jego agresją.
-Przypadkiem nie rozmawiałeś z Pisicielą?- spytał zły.
-A! O to ci chodzi? Zawiesił cię przez to?- spytałem zdziwiony.
-Tak.
-No Grzesiu nie gniewaj się.. Ja ci wybaczyłem że prawię mnie zamknęli w więzieniu.- powiedziałem.
-Super. To wszystko?- spytał.
-Grzesiu no..
-Jeśli to wszystko to kończę bo idę spać.- odparł i się rozłączył.
Westchnąłem gasząc papierosa. Zauważyłem jakiś dwóch typów zmierzających w moim kierunku.
-Czego?- spytałem nie miło.
-Dobry wieczór, trochę milej może?- spytał jeden.
-Spierdalaj!- warknąłem i ruszyłem do drzwi samochodu.
Poczułem szarpnięcie do tyłu. Prawie się wyjebałem, ale w ostatniej chwili złapałem równowagę.
-Nie do nas takie odzywki!- krzyknął jeden z nich.
-Czego nie rozumiecie w słowie "Spierdalaj'?- spytałem zirytowany.
Mężczyźni spojrzeli na siebie po czym się do mnie zbliżyli. Zauważyłem że jeden z nich ma w ręce kij baseballowy.
Podniosłem ręce w geście poddania.
-Co już nie jesteś taki do przodu?- spytał facet.
-Panowie spokojnie, nie chcę problemów. Chcę tylko wrócić do domu..- powiedziałem.
-Chcieliśmy rozmowy, ale już za późno!
Dostałem kijem w Brzuch. Zgiąłem się w Pół chwytając się za niego. Jeden z nich pchnął mnie tak że upadłem na ziemię.
Dostałem drugi raz tym razem w plecy. Skuliłem się starając zakryć jak najbardziej. Nie do końca mi się to udało gdyż i tak obrywałem a to w twarz a to w brzuch, plecy, ręce czy nogi.
Jęknąłem z bólu gdy po raz kolejny otrzymałem cios z brzuch. Zacząłem kaszleć wypluwając krew z śliną z buzi.
-Dobra zabierz mu hajs i spierdalamy!-odparł jeden z nich.
Przeszukali mnie zabierając pieniądze i zegarek po czym odbiegli.
Leżałem na ziemi pobity, obolały i zakrwawiony z powodu obrażeń nosa czy ust oraz rozcięcia na policzku.
Zwinięty w kulkę wyciągnąłem telefon z kieszeni krzywiąc się.
Ubrudzoną od czerwonej cieczy ręką wybrałem numer Monthany, gdyż był pierwszy na liście ostatnio wybranych.
-Czego znowu?- warknął.
-Proszę przyjedź po mnie..- wychrypiałem.
-Nie Erwin, nie mam Ochoty z tobą rozmawiać. Jutro jak przejdą mi emocję to zadzwonię. Ale dzisiaj daj mi spokój!
-Ale..- przerwałem gdyż usłyszałem przerwane połączenie.
Spróbowałem jeszcze raz ale odrzucił.
Gdyby wiedział że mnie pobili przyjechałby prawda?
Zdecydowałem zadzwonić do kogoś innego. Więc postawiłem na Carbonare.
-Hmm.. Halo?- spytał zaspany.
-Carbo, potrzebuję pomocy.. proszę.- powiedziałem przerywanym głosem z powodu bólu i ciężkości w nabraniu powietrza.
-Co się stało? Gdzie jesteś?- spytał od razu się rozbudzając.
-Pobili mnie.. koło redakcji.- wychrypiałem.
-Zaraz będę. Jak się czujesz?- spytał.
-Chujowo..
-Dobra, wytrzymaj chwilę zaraz będę.- rzekł i się rozłączył.
Wypuściłem telefon z rąk gdyż nie miałem siły go schować ponownie.
Leżałem na ulicy marznąc i czekając aż brunet przyjedzie.
Alkohol a moich żyłach dalej krążył z czego byłem zadowolony gdyż w jakimś stopniu zmniejszał ból.
Po paru minutach zatrzymał się samochód obok. Wysiadł z niego Carbonara i Dia wraz z Heidi.
Podbiegli do mnie. A blondynka Uklęknęła obok. Zaczęła sprawdzać moje obrażenia.
-Trzymasz się? Kto ci to zrobił?- spytał Carbo.
-Nie wiem jakiś dwóch typów się przyczepiło. Kazałem im spierdalać i mnie pobili i okradli..- wychrypiałem.
-Znajdziemy ich. Nie już nie mów, oszczędzaj się..- powiedział Dia.
-I co z nim?- spytał makaroniarz blondynki.
-Nie jestem pewna co do obrażeń wewnętrznych ale lepiej jak go zabierzemy do jego mieszkania. Tam go przebadam, opatrze i podłącze kroplówki.- stwierdziła Heidi.
Jak powiedziała tak zrobili, chłopacy położyli mnie na tyły samochodu i ruszyliśmy do mnie do mieszkania.
***
-Okej już podłączyłam kroplówkę. Myślę że będę musiała ci podać narkozę.. Twój organizm potrzebuje snu i regeneracji. Ale nie wytrzymasz więcej bólu. Więc opatrze cie gdy będziesz spał..- powiedziała.
Nie chciałem się kłócić i rzeczywiście byłem ledwo przytomny więc przytaknąłem.
Po chwili dziewczyna dodała do kroplówki jakąś substancję po której zacząłem czuć jeszcze większą senność.
Sufit wirował a ja zacząłem odpływać w otaczającą mnie ciemność.
Monthana pov
Obudziłem się rano przypominając sobie wczorajszą noc i telefony od Erwina.
Westchnąłem przecierając twarz. Zerknąłem na zegarek była 8.40.
Podniosłem się i sięgnąłem telefon zerkając na wyświetlacz.
Dziwne że więcej nie dzwonił. On jak sie uprze to potrafi dzwonić z 30..
Ubrałem czarne dżinsy i zarzuciłem na siebie granatową koszule.
Zebrałem rzeczy z szafki nocnej i wyszedłem z mieszkania zamykając je na klucz.
Schodząc na dół wybrałem numer pastora.
Dalej byłem zły ale sądziłem że musimy to wyjaśnić. W końcu ja też popełniłem błąd..
Po paru sygnałach odebrał
-Halo? Możemy się spotkać, przemyślałem wszystko i..-zacząłem.
-Monthana? Um.. tu Heidi.- usłyszałem w słuchawce.
Zmarszczyłem brwi na głos dziewczyny.
-Czemu masz telefon pastora?- spytałem zdziwiony.
-Tak się składa, że Erwin śpi..- mówiła.
Zatrzymałem się przed wyjściem z budynku. Czyżby znalazł sobie kogoś.
-Szybko się pocieszył po Evie.- parsknąłem, starałem się nie zabrzmieć złośliwie ale nie do końca mi to wyszło.
-Nie.. to nie tak.- mówiła zmieszana.
-To nie moja sprawa.. jak się obudzi to mu powiedz że..
-Został pobity.- przerwała mi.
-Co?- spytałem od razu.
-Wczoraj, ktoś go pobił. Ja go tylko opatrywałam..- odpowiedziała.
-Gdzie on jest?- spytałem zmartwiony.
-W swoim mieszkaniu. Ale śpi bo..
-Zaraz będę.- przerwałem jej ponownie i się rozłączyłem.
Wsiadłem do mojego czarnego bufalo i podjechałem po budynek mieszkalny erwina.
Zaparkowałem i wysiadłem zamykając samochód.
Pośpiesznie ruszyłem pod drzwi mieszkania Pastora.
Zapukałem czekając aż ktoś mi otworzy.
Po chwili usłyszałem przekręcanie zamka.
Z progu wyłoniła się blondynka wpuszczając mnie do środka.
-Gdzie on..-zacząłem ale pokazała mi abym był cicho.
-Śpi.. w nocy podałam mu narkozę ale niedługo przestanie działać. Najlepiej jakby jeszcze trochę pospał. Musi się zregenerować.- powiedziała cicho.
-Jak on się czuje?- spytałem.
-Wczoraj nie było za dobrze.. mam nadzieję że jak wstanie to będzie lepiej. Jest cały posiniaczony, miał krwotok z nosa. Ma rozcięty policzek i usta oraz brew. Na szczęście nie trzeba nic zszywać. Wszystko już opatrzyłam.- odparła.
Przytaknąłem lekko przełykając ślinę.
-Czy.. ja mogę?- spytałem niepewnie.
-Tak, ja muszę już iść. Jakby się obudził to niech leży i nie odłącza kroplówek. Są w niej leki przeciwbólowe i elektrolity aby się zregenerował. Ma odpoczywać. Nie męcz go za bardzo..- uśmiechnęła się znacząco i wyszła.
Zamrugałem zaskoczony jej słowami stojąc przez chwilę w osłupieniu..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro