Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Erwin pov

Kurwa. Skąd on wie co to za leki? Zastanowiłem się chwilę co mogę mu powiedzieć.. Po chwili ciszy w końcu z siebie wydusiłem.

-To przez te pobicie..- zacząłem niepewnie.- Dostałem w głowę i przez to często mnie ona boli a inne leki nie pomagają.- skłamałem.

Spojrzał na mnie podejrzliwie. W końcu podał mi jedną tabletkę.

Zażyłem ją popijając wodą.

-Dziękuję..- powiedziałem.

-Nie ma za co. Nie potrzebujesz lekarza?- spytał patrząc na mnie troskliwie.

Uśmiechnąłem się lekko w jego stronę i kiwnąłem głową na "nie".

-Um, okej. Masz czas i siłę aby porozmawiać?- spytał.

Wywróciłem oczami. Nie wiem o czym on chciał rozmawiać. Tak pocałowałem go. Nie żałuję tego. Stało się stało, nic nie poradzisz.

-O czym tu rozmawiać Grzesiu?- spytałem podnosząc się tak aby siedzieć obok niego.

-O tamtym wieczorze.. o tym co wtedy nad wodospadem..- mówił zestresowany.

-No co? Stało się? Stało.. - mówiłem wzruszając ramionami.

-Ale, czy ty.. ja.. - plątał się w słowach.- żałujesz?- spytał nagle.

-A ty?- spytałem patrząc na niego przenikliwie.

-Um.. chyba nie.- powiedział zawstydzony.

-Wiec ja też nie..- uśmiechnąłem się w jego kierunku.

-Okej..- powiedział.

-Okej..- powtórzyłem po nim.

Złapałem delikatnie jego dłoń którą trzymał na swoim kolanie. Złączyłem nasze palce razem.

-Czy to w porządku?- spytał.

Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.

-No, w sensie.. ja um jestem policjantem a ty przestępcą. To chyba nie powinno tak wyglądać.. nie narobisz sobie problemów tym że to się stało?- spytał.

Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na niego.

-Jeśli już sobie narobiłem to co mi szkodzi?- spytałem i zbliżyłem się do niego całując go.

Brunet był tym razem trochę bardziej pewny siebie. Złapał moje ramiona i przełożył nogę tak że na mnie siedział okrakiem.

Uśmiechnąłem się przez pocałunek na ten ruch z jego strony. Nie spodziewałem się takiej śmiałości z jego strony.

Położyłem dłonie na jego biodrach. On natomiast złapał za moje włosy zatapiając w nich palce.

Nie mógłbym powiedzieć że to mi się nie podobało bo bym skłamał.

Chciałem go czuć blisko siebie dlatego też przyciągnąłem go jeszcze bliżej o ile to było możliwe.

Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, czułem się dobrze przez ten czas.

Włożyłem mu ręce pod koszulkę trzymając je z tyłu jego pleców masując je delikatnie.

Po chwili brunet odsunął się aby złapać powietrza. Spojrzałem mu w oczy zadowolony z takiego obrotu spraw.

-Kurwa..- warknął.- Znowu to samo.- westchnął.

-Aż tak bardzo ci to nie odpowiada?- spytałem podnosząc brew do góry.

-Nie, znaczy kurde.. nie chodzi o to. To chyba nie powinno tak wyglądać, ja teraz nie wiem. Mam bałagan w głowie i..- mówił ale znowu go uciszyłem całując go.

Ten pocałunek trwał trochę krócej ale nadal był namiętny.

-No już spokojniej grzesiu..- zaśmiałem się gdy przestaliśmy się całować.

Położył głowę na mojej klatce piersiowej dalej siedząc na mnie okrakiem. Tak że się wtulił we mnie a ja objąłem go moimi rękoma. Westchnął.

-Erwin?- spytał Po chwili ciszy.

-mhm?- mruknałem w zagłębieniu jego szyji.

-Czy.. czy to coś dla ciebie znaczyło?- spytał.

Zastanowiłem się chwilę. Logicznie że nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego gdybym nie miał takiej potrzeby bądź czegoś nie czuł.

-Nie wiem co mógłbym odpowiedzieć. Myślę że nie zrobiłbym tego bez powodu..- odpowiedziałem wymijająco.

-Ale czy to znaczyło coś dla ciebie? Czy zrobiłeś to w jakimś celu?- spytał patrząc mi w oczy.

Przełknąłem ślinę. Nigdy nie byłem dobry w uczuciach. Westchnąłem tylko kładąc rękę na jego policzku i pogładziłem go kciukiem.

-Myślę, że to znaczyło dla mnie więcej niż uważasz..- uśmiechnąłem się lekko.

Pokiwał głową i ponownie oparł się na mojej klatce piersiowej.

-Dziękuję, że przyjechałeś.- powiedziałem.

-Nie masz za co i tak bym to zrobił. A po rozmowie z tobą trochę się zaniepokoiłem. Erwin myślę że to nie jest w porządku że dalej tak źle się czujesz.. Może powinieneś zrobić jakieś badania kontrolne?

Zacisnąłem szczękę spinając się przy tym. Kurwa coraz bardziej ludzie zaczynają widzieć że coś jest nie tak.

-Byłem na badaniach. Jest w porządku.- skłamałem.

Przechylił lekko głowę patrząc na mnie podejrzliwie.

-Napewno?- spytał chcąc spojrzeć mi w oczy.

Odwróciłem wzrok aby na niego nie patrzeć. Zauważyłby że kłamie.

-Tak.- odpowiedziałem patrząc na ścianę. - Okej skoro sobie wszystko wyjaśniliśmy to jest git.- dodałem szybko.

-No a.. w takim razie jak to teraz będzie wyglądać?- spytał zmieszany.

Wzruszyłem ramionami.

-Zobaczymy z czasem..- uśmiechnąłem się lekko co odwzajemnił.- Chodź pojedziemy na Burgershota, zjemy coś dobrego.

Podniosłem się chwytając go tak że miałem go na rękach a on nogi miał oplecione wokół moich bioder.
Posadziłem go na blacie kuchennym stając po między jego nogami.

Złapałem go za kark i jeszcze raz go pocałowałem.

Gdy skończyliśmy złapałem go za ręce pomagając mu zeskoczyć z blatu.

Chwyciłem jego nadgarstek i ruszyłem w kierunku wyjścia z mieszkania.

***
-Więc jak było?- spytał mnie Dia.

Siedzieliśmy aktualnie w samochodzie i zamierzaliśmy jechać na wyścig który organizował Carbonara.

-Z grzesiem?- spytałem spoglądając na niego na sekundę.

-No a z kim inny..- przewrócił oczami.

-W sumie, w porządku.- uśmiechnąłem się na wspomnienie z przed dwóch godzin, gdy siedzieliśmy w Burgershocie i rozmawialiśmy na różnie tematy.

-Mhm.. okej nie będę więcej pytał.- podniósł ręce w obronnym geście.

Teraz to ja przewróciłem oczami i wystawiłem w jego kierunku środkowy palec.

-A ile dzisiaj do wygrania?- zmieniłem temat.

-Z tego co słyszałem pierwsze miejsce 100 tysięcy. Ja dzisiaj pasuje, jestem za bardzo zmęczony. Ale będę ci kibicował!

-Dzięki, a czym ściga się carbo?- spytałem.

-Dzisiaj chyba elegy. (od.aut nie wiem jak to się piszę xD)

-Okej, mam jakieś szansę.- zaśmiałem się.

Właśnie podjechaliśmy na miejsce z GPS'a. Stało już kilkanaście samochodów.

Ustawiłem swój i wysiadłem z pojazdu podchodząc do Carbonary.

-Ile wpisowego?- spytałem.

-Przecież już mi wysłałeś..- mrugnął do mnie.

Uśmiechnąłem się lekko. Rozejrzałem się i w sumie nie ma jakieś dużej konkurencji. Z wyjątkiem Carbonary, Dawida, oraz Blake'a.

-Za ile start?- spytałem.

-Za trzy minuty. Ustaw się już, zaczynamy z lotniska.- wskazał palcem miejsce.

Kiwnąłem głową i wsiadłem do mojego zentorno podjeżdżając na start. Chwilę później dojechały inne samochody i ustawiły się w dwóch liniach.

Carbonara ustał obok mnie na pierwszym miejscu i zaczął odliczanie.

Wyścig czas zacząć..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro