12
Erwin pov
Kurwa. Skąd on wie co to za leki? Zastanowiłem się chwilę co mogę mu powiedzieć.. Po chwili ciszy w końcu z siebie wydusiłem.
-To przez te pobicie..- zacząłem niepewnie.- Dostałem w głowę i przez to często mnie ona boli a inne leki nie pomagają.- skłamałem.
Spojrzał na mnie podejrzliwie. W końcu podał mi jedną tabletkę.
Zażyłem ją popijając wodą.
-Dziękuję..- powiedziałem.
-Nie ma za co. Nie potrzebujesz lekarza?- spytał patrząc na mnie troskliwie.
Uśmiechnąłem się lekko w jego stronę i kiwnąłem głową na "nie".
-Um, okej. Masz czas i siłę aby porozmawiać?- spytał.
Wywróciłem oczami. Nie wiem o czym on chciał rozmawiać. Tak pocałowałem go. Nie żałuję tego. Stało się stało, nic nie poradzisz.
-O czym tu rozmawiać Grzesiu?- spytałem podnosząc się tak aby siedzieć obok niego.
-O tamtym wieczorze.. o tym co wtedy nad wodospadem..- mówił zestresowany.
-No co? Stało się? Stało.. - mówiłem wzruszając ramionami.
-Ale, czy ty.. ja.. - plątał się w słowach.- żałujesz?- spytał nagle.
-A ty?- spytałem patrząc na niego przenikliwie.
-Um.. chyba nie.- powiedział zawstydzony.
-Wiec ja też nie..- uśmiechnąłem się w jego kierunku.
-Okej..- powiedział.
-Okej..- powtórzyłem po nim.
Złapałem delikatnie jego dłoń którą trzymał na swoim kolanie. Złączyłem nasze palce razem.
-Czy to w porządku?- spytał.
Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-No, w sensie.. ja um jestem policjantem a ty przestępcą. To chyba nie powinno tak wyglądać.. nie narobisz sobie problemów tym że to się stało?- spytał.
Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na niego.
-Jeśli już sobie narobiłem to co mi szkodzi?- spytałem i zbliżyłem się do niego całując go.
Brunet był tym razem trochę bardziej pewny siebie. Złapał moje ramiona i przełożył nogę tak że na mnie siedział okrakiem.
Uśmiechnąłem się przez pocałunek na ten ruch z jego strony. Nie spodziewałem się takiej śmiałości z jego strony.
Położyłem dłonie na jego biodrach. On natomiast złapał za moje włosy zatapiając w nich palce.
Nie mógłbym powiedzieć że to mi się nie podobało bo bym skłamał.
Chciałem go czuć blisko siebie dlatego też przyciągnąłem go jeszcze bliżej o ile to było możliwe.
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, czułem się dobrze przez ten czas.
Włożyłem mu ręce pod koszulkę trzymając je z tyłu jego pleców masując je delikatnie.
Po chwili brunet odsunął się aby złapać powietrza. Spojrzałem mu w oczy zadowolony z takiego obrotu spraw.
-Kurwa..- warknął.- Znowu to samo.- westchnął.
-Aż tak bardzo ci to nie odpowiada?- spytałem podnosząc brew do góry.
-Nie, znaczy kurde.. nie chodzi o to. To chyba nie powinno tak wyglądać, ja teraz nie wiem. Mam bałagan w głowie i..- mówił ale znowu go uciszyłem całując go.
Ten pocałunek trwał trochę krócej ale nadal był namiętny.
-No już spokojniej grzesiu..- zaśmiałem się gdy przestaliśmy się całować.
Położył głowę na mojej klatce piersiowej dalej siedząc na mnie okrakiem. Tak że się wtulił we mnie a ja objąłem go moimi rękoma. Westchnął.
-Erwin?- spytał Po chwili ciszy.
-mhm?- mruknałem w zagłębieniu jego szyji.
-Czy.. czy to coś dla ciebie znaczyło?- spytał.
Zastanowiłem się chwilę. Logicznie że nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego gdybym nie miał takiej potrzeby bądź czegoś nie czuł.
-Nie wiem co mógłbym odpowiedzieć. Myślę że nie zrobiłbym tego bez powodu..- odpowiedziałem wymijająco.
-Ale czy to znaczyło coś dla ciebie? Czy zrobiłeś to w jakimś celu?- spytał patrząc mi w oczy.
Przełknąłem ślinę. Nigdy nie byłem dobry w uczuciach. Westchnąłem tylko kładąc rękę na jego policzku i pogładziłem go kciukiem.
-Myślę, że to znaczyło dla mnie więcej niż uważasz..- uśmiechnąłem się lekko.
Pokiwał głową i ponownie oparł się na mojej klatce piersiowej.
-Dziękuję, że przyjechałeś.- powiedziałem.
-Nie masz za co i tak bym to zrobił. A po rozmowie z tobą trochę się zaniepokoiłem. Erwin myślę że to nie jest w porządku że dalej tak źle się czujesz.. Może powinieneś zrobić jakieś badania kontrolne?
Zacisnąłem szczękę spinając się przy tym. Kurwa coraz bardziej ludzie zaczynają widzieć że coś jest nie tak.
-Byłem na badaniach. Jest w porządku.- skłamałem.
Przechylił lekko głowę patrząc na mnie podejrzliwie.
-Napewno?- spytał chcąc spojrzeć mi w oczy.
Odwróciłem wzrok aby na niego nie patrzeć. Zauważyłby że kłamie.
-Tak.- odpowiedziałem patrząc na ścianę. - Okej skoro sobie wszystko wyjaśniliśmy to jest git.- dodałem szybko.
-No a.. w takim razie jak to teraz będzie wyglądać?- spytał zmieszany.
Wzruszyłem ramionami.
-Zobaczymy z czasem..- uśmiechnąłem się lekko co odwzajemnił.- Chodź pojedziemy na Burgershota, zjemy coś dobrego.
Podniosłem się chwytając go tak że miałem go na rękach a on nogi miał oplecione wokół moich bioder.
Posadziłem go na blacie kuchennym stając po między jego nogami.
Złapałem go za kark i jeszcze raz go pocałowałem.
Gdy skończyliśmy złapałem go za ręce pomagając mu zeskoczyć z blatu.
Chwyciłem jego nadgarstek i ruszyłem w kierunku wyjścia z mieszkania.
***
-Więc jak było?- spytał mnie Dia.
Siedzieliśmy aktualnie w samochodzie i zamierzaliśmy jechać na wyścig który organizował Carbonara.
-Z grzesiem?- spytałem spoglądając na niego na sekundę.
-No a z kim inny..- przewrócił oczami.
-W sumie, w porządku.- uśmiechnąłem się na wspomnienie z przed dwóch godzin, gdy siedzieliśmy w Burgershocie i rozmawialiśmy na różnie tematy.
-Mhm.. okej nie będę więcej pytał.- podniósł ręce w obronnym geście.
Teraz to ja przewróciłem oczami i wystawiłem w jego kierunku środkowy palec.
-A ile dzisiaj do wygrania?- zmieniłem temat.
-Z tego co słyszałem pierwsze miejsce 100 tysięcy. Ja dzisiaj pasuje, jestem za bardzo zmęczony. Ale będę ci kibicował!
-Dzięki, a czym ściga się carbo?- spytałem.
-Dzisiaj chyba elegy. (od.aut nie wiem jak to się piszę xD)
-Okej, mam jakieś szansę.- zaśmiałem się.
Właśnie podjechaliśmy na miejsce z GPS'a. Stało już kilkanaście samochodów.
Ustawiłem swój i wysiadłem z pojazdu podchodząc do Carbonary.
-Ile wpisowego?- spytałem.
-Przecież już mi wysłałeś..- mrugnął do mnie.
Uśmiechnąłem się lekko. Rozejrzałem się i w sumie nie ma jakieś dużej konkurencji. Z wyjątkiem Carbonary, Dawida, oraz Blake'a.
-Za ile start?- spytałem.
-Za trzy minuty. Ustaw się już, zaczynamy z lotniska.- wskazał palcem miejsce.
Kiwnąłem głową i wsiadłem do mojego zentorno podjeżdżając na start. Chwilę później dojechały inne samochody i ustawiły się w dwóch liniach.
Carbonara ustał obok mnie na pierwszym miejscu i zaczął odliczanie.
Wyścig czas zacząć..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro