Rozdział 5.
Harry był roztrzęsiony. Od razu o całym zajściu powiadomił Gemme, która natychmiastowo zwolniła się z pracy, przyjeżdżając do szpitala. Styles pojechał razem z Markie karetką, a jego przyjaciele postanowili dotrzeć do kliniki na pieszo. Kędzierzawy chodził po korytarzu, modląc się, aby dziewczynka wyszła z tego wszystkiego cało. Lekarze co chwila wchodzili i wychodzili z sali, w której się znajdowała.
- Mój boże, Harry - krzyknęła z końca korytarza zapłakana Gemma, niedługo potem podbiegając do swojego brata. Harry szybko wtulił się w starszą siostrę, przepraszając za całe zajście - Nie przepraszaj. To nie twoja wina... - mówiła, głaszcząc Stylesa po włosach - Lekarze coś mówili? - spytała, a Harry pokręcił przecząco głową.
Dopiero po około godzinie, w ciągu której do szpitala zdążyli dojść Louis, Liam, Niall i Zayn, lekarz wyszedł z sali, podchodząc do grupki zebranych.
- Państwo Styles? - spytał, a Gemma przytaknęła głową - Markie miała dużo szczęścia, naprawdę... Ale na początku zadam pytanie. Co jadła zanim to się stało?
- Mleko, przygotowane z proszku. Zawsze takie dostaje - westchnął Harry.
- W takim razie w mleku znajdowała się trutka na szczury - mówił, a Harry zakrztusił się powietrzem - Na szczęście dzięki szybkiej reakcji połowę trucizny, z tego co wiem, zwróciła w domu, a drugą połowę w szpitalu. Zrobiliśmy jej na wszelki wypadek płukanie żołądka, aby pozbyć się całkowicie substancji z organizmu. Jak mówiłem... miała ogromne szczęście. Same objawy wskazywały na zatrucie, jednakże nie mogliśmy wyciągać pochopnych wniosków. A teraz proszę panią za mną - spojrzał na Gemmę, która cała roztrzęsiona udała się za lekarzem.
Harry usiadł na krzesełku, chowając twarz w dłoniach.
- To niemożliwe - wymamrotał - Gdy tylko je zrobiłem sam je próbowałem, a przecież mi nic nie jest.
- Skąd w mleku trutka na szczury? - spytał Niall, siadając obok.
Harry wzruszył ramionami, wyciągając telefon. Zamarł widząc wiadomość od dobrze znanego mu numeru.
- Kurwa... - wyszeptał, wpatrując się w tekst - Kurwa, kurwa, kurwa - mamrotał, zaczynając się trząść.
Harry naprawdę był przerażony. Nie dość, że Markie najprawdopodobniej z jego winy trafiła do szpitala to jeszcze okazało się, że tajemniczy dręczyciel miał z tym coś wspólnego. Coraz mniej wierzył, że był to tylko niewinny, jednorazowy żart. Liam wziął od przyjaciela telefon, spoglądając na sms'a. Uniósł brwi w zdziwieniu.
- Co to za numer? W ogóle co to za sms? - spytał, pokazując treść wiadomości reszcie.
- Pamiętacie jak w nocy Niall napisał o tym tajemniczym numerze? Zdaje mi się, że to ten sam człowiek. Jestem prawie na sto procent pewien. Napisał mi, że mam go nie ignorować inaczej pożałuję, a teraz jeszcze to... Markie wylądowała w szpitala przez trutkę, a po chwili przyszła ta wiadomość - mówił, patrząc ze strachem w oczach na przyjaciół - Boję się, cholernie się boje. To moja wina...
Louis westchnął, przyciągając Harry'ego do uścisku.
- Uspokój się. Nie panikuj, to nie twoja wina. Skąd mogłeś wiedzieć, że coś takiego się wydarzy? - Styles wzruszył ramionami - No właśnie. Ochłoń, jutro pójdziemy zgłosić to na policje. Namierzą tego żartownisia i się skończy. Może to po prostu głupi żart Josha, widział nas gdzieś po drodze i napisał to, aby jeszcze bardziej cię wystraszyć.
- Ale zaraz - wtrącił Niall - Skoro Harry próbował wcześniej tego mleka i nic mu nie jest to znaczy, że ktoś musiał dosypać tę trutkę pod jego nieobecność - mówił, a Liam skinął głową, przyznając mu rację.
Zayn, siedzący do tej pory cicho wstał z krzesełka, stając przed przyjaciółmi.
- A mi się wydaje, że to jedynie głupie zbiegi okoliczności i głupie doszukiwania się. Jeżeli zgłosicie to na policje to poszukiwania trwać będą tygodnie, a nawet miesiące. Policja ma ważniejsze sprawy na głowie niż... takie nastoletnie żarty - wymamrotał - Z resztą nie musiała być to trutka na szczury, a jedynie coś Markie zaszkodziło już wcześniej. Lekarze zawsze mogą się pomylić, także... wyluzujcie. Harry zablokuj ten numer i będzie po sprawie - powiedział, mierząc każdego po kolei wzrokiem.
Harry jęknął z bezsilności. Schował twarz w dłoniach, lekko kiwając głową, informując tym resztę, że zrobi tak jak radzi Zayn.
- Czemu jesteś tak sceptycznie nastawiony? Lekarze zazwyczaj się nie mylą, jeśli chodzi o ludzkie zdrowie. A może masz z tą całą sprawą coś wspólnego, Malik? - dopytywał Niall, spoglądając na mulata.
- Jesteś śmieszny, Horan. Dlaczego miałbym robić krzywdę tej małej, słodkiej istotce? - prychnął - Ja nie wierze w takie rzeczy. Nie wierze w żadne spiski czy zemsty, powiązane z horrorami bądź strasznymi historyjkami z internetu. Jesteście przewrażliwieni i tyle. Powinniście się wyluzować i przestać wszystko brać na poważnie - mruknął, siadając ponownie na krzesełku.
- Zayn ma rację - westchnął Liam, opierając się plecami o oparcie. Przymknął lekko oczy, wsłuchując się w hałas, panujący na korytarzu - To pewnie przypadek, że te wszystkie rzeczy mają ze sobą tyle wspólnego. Markie żyje, nic jej nie jest, powinniśmy się z tego cieszyć, a nie tworzyć nie wiadomo jakie teorie. Niemożliwym jest, aby jakaś trucizna znalazła się w mleku dla dziecka.
Louis i Niall spojrzeli na siebie wzdychając. - Okej, macie racje - wtrącił szatyn, wciąż głaszcząc loczka po plecach.
- Przydałyby nam się krótkie "wakacje"... Z dala od cotygodniowych horrorów i dzieci, połykających trutki na szczury - mówił Niall - Zayn - zwrócił się do Malika - Czy twoi dziadkowie udostępniliby nam na ferie domek, który wynajmowaliśmy w wakacje? - spytał, a mulat zamyślił się na chwilę.
- Myślę, że tak. Musiałbym z nimi pogadać. Planujesz coś? - uśmiechnął się, a Niall skinął głową.
- Co powiecie na tydzień z dala od rodziców? Tydzień z dala od zmartwień? Tydzień razem? - spytał, patrząc na swoich przyjaciół. - Harry jedziesz obowiązkowo. Nie myśl o tym co stało się dzisiaj.
Przyjaciele spojrzeli na siebie, kiwając głowami. Jednak Styles miał lekkie obawy, nie chciał zostawić Gemmy z tym wszystkim samej. Jak to by wyglądało? Przez jego nieuwagę ktoś otruł dziecko, a on z dnia na dzień wyjeżdża, chcąc się odstresować? Chociaż lepsze to niż siedzenie samemu w pokoju. Może jego przyjaciele faktycznie mieli racje i Harry był po prostu przewrażliwiony? Potrzebował krótkiej przerwy od tego wszystkiego, a małe oderwanie od rzeczywistości dobrze by mu zrobiło.
• • •
-Edsi- mnie szantażuje 💔
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro