Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3.

Harry siedział na łóżku, trzymając w dłoni talerz po tostach. Uwielbiał jeść we własnym pokoju, oglądając przy tym śmieszne filmiki na youtubie. Niedzielne śniadania zazwyczaj kończyły się kłótniami, dlatego loczek wolał ich unikać. Kędzierzawy nie wiedział dlaczego jego ojciec tak bardzo naciskał na niego ze znalezieniem sobie drugiej połówki. Harry czuł, że nie jest jeszcze gotowy na kolejny związek, nie zamierzał zmuszać się do pokochania drugiego człowieka. Wystarczyła mu obecność przyjaciół i rodziny, dziewczyna nie była mu potrzebna. Jednakże Des tego nie rozumiał, ciągle oferując swoją pomoc w znalezieniu dla syna wybranki.

Z czasem Harry przyzwyczaił się do wywodów swojego ojca i jedynie kiwał głową, mówiąc, że już niedługo kogoś przyprowadzi. Jak można się domyślić żadna dziewczyna nie przekroczyła progu domu państwa Stylesów.

Loczek odłożył talerz na biurko, cicho wzdychając. Podniósł rolety i spojrzał na pokryte śniegiem ulice. Harry kochał zimę, była to jego ulubiona pora roku, jednakże często wadził mu śnieg sięgający ponad jego kostki.
 
– Harry? Mogę wejść? – odezwał się głos zza drzwi.

Kędzierzawy odsunął się od okna, siadając na łóżku. – Jasne, wejdź Gemma – mruknął, patrząc na drzwi.

Po chwili do pokoju weszła dziewczyna z dzieckiem na rękach. Tak, siostra Harry'ego była mamą od dwóch lat. Wpadła na jednej imprezie ze swoim chłopakiem, który słysząc, że zostanie ojcem przeprowadził się do innego miasta. Gemma bardzo to przeżyła, jednak z pomocą przyjaciół Harry'ego przestała myślami krążyć wokół swojego byłego i zajęła się swoim dzieckiem, które z czasem pokochała ponad życie. 

– Markie bardzo chciała cię zobaczyć – uśmiechnęła się, a dwulatka zapiszczała, wyciągając ręce w stronę Harry'ego.

Styles wziął dziewczynkę na ręce, pozwalając jej przy tym bawić się swoimi włosami. Gemma, mająca teraz osiemnaście lat wciąż mieszkała z rodzicami. Planowała znaleźć pracę i zacząć żyć na swoim, jednak nie wszystko było takie proste jak nam mogłoby się wydawać. Ostatnio zaczęła spotykać się z Ashtonem, który pokochał Markie jak swoją własną córkę. Harry miał nadzieję, że Irwin nie okaże się takim samym dupkiem jak ostatni chłopak Gemmy. 

– Cześć szkrabie. Masz szczęście, że nie przyszłaś pół godziny wcześniej – uśmiechnął się do dziewczynki, siadając z nią na łóżku. Posadził ją na swoich udach, kładąc ręce na jej plecach, chcąc (w razie czego) uchronić ją przed upadkiem.

Markie zaczęła machać wesoło rączkami, śmiejąc się co jakiś czas. Harry'ego to niesamowicie rozczulało. Uwielbiał zajmować się córką swojej siostry, jednak on sam nie wyobrażał sobie mieć w przyszłość dzieci.

– Zająłbyś się małą jutro? – spytała niepewnie – Rodzice jadą na kolację do dziadków, a ja muszę iść do pracy. Ash chętnie zająłby się malutką, ale jest w Hiszpanii u ciotki – westchnęła – Wiem, że nie powinnam cię o to prosić, jednak... nie mam innego wyjścia. Ufam ci i wiem, że dobrze byś się nią zaopiekował, jednak jeśli masz inne plany to powiedz. Zatrudnię opiekunkę albo wcisnę ją na siłę rodzicom – wymamrotała.

– Jasne, Gemma, że zajmę się tym małym urwisem. Nie mam planów i wątpię, abym jakieś miał. Ewentualnie przyjdzie Louis bądź któryś z chłopaków, ale to raczej wątpliwe – uśmiechnął się, patrząc w ciemne oczy Markie – Nie bój się prosić mnie o pomoc, przecież wiesz, że zawsze ci pomogę – spojrzał na swoją siostrę, która skinęła wdzięcznie głową.

– Dziękuje Hazz, jesteś najlepszy. Jestem winna ci przysługę – uśmiechnęła się szeroko, biorąc Markie na ręce – Idziemy do Luke'a, szkrabie – powiedziała, patrząc na dziewczynkę, która po chwili zaczęła się głośno śmiać, jakby rozumiejąc jej słowa – Na razie, Harry, do zobaczenia później – mruknęła z wychodząc z pokoju.

Styles westchnął cicho, kładąc się z powrotem na łóżko. Rozciągnął się na nim, przymykając oczy. Po kilku minutach z jego telefonu zaczęła wydobywać się dobrze znana mu piosenka. Podniósł się do siadu, chwytając za komórkę, myśląc, że dzwoni, któryś z jego przyjaciół. Jednakże numer był prywatny, a Harry westchnął rozłączając się. Miał zasadę, że nie odbiera od nieznanych mu numerów. Dzwoniący był naprawdę nachalny, gdyż nie odpuszczał, dopiero po kilku następnych połączeniach zirytowany kędzierzawy zdecydował się odebrać.

– Halo? – mruknął, jednak nie uzyskał odpowiedzi – Halo? Kim jesteś? Dlaczego do mnie dzwonisz? – spytał, słysząc po drugiej stronie szybki oddech, który po chwili się urwał – To są jakieś żarty? – warknął, rozłączając się.

Próbował to racjonalnie wyjaśnić, wmawiając sobie, że to jedynie głupi żart, któregoś z jego znajomych. W jego głowie nadal pojawiały się sceny z wczorajszego horroru, co kompletnie nie ułatwiało mu sprawy. Wiadomym było, że zaraz zacznie tworzyć jakieś chore teorie, obawiając się o swoje życie.

Po chwili telefon ponownie zaczął dzwonić. Styles warknął zirytowany, widząc prywatny numer.

– To nie jest śmieszne, naprawdę. Kim jesteś? – spytał, zamierając na chwilę. W słuchawce usłyszał doskonale mu znany, dziecięcy śmiech, należący do Markie. Dziewczynka miała charakterystyczny śmiech, więc Harry nie mógł pomylić go z żadnym innym. – Gemma? To ty? – spytał niepewnie, jednak połączenie się urwało.

Styles zacisnął wargi w cienką linię, modląc się, aby był to jedynie głupi żart jego siostry. Jednakże to nie było w stylu Gemmy. Może to Luke? Pomyślał, przypominając sobie, że dziewczyna miała wybrać się do swojego przyjaciela, jednak na pewno jeszcze do niego nie dotarła, ba, nawet nie wyszła z domu.

Harry wstał z łóżka, kręcąc głową. Musiał zająć się czymś, aby przestać o tym myśleć, bo znając jego za chwilę zacząłby panikować. A to przecież tylko niewinny żart, prawda?

•  •  •
Akcja się rozkręca.
Jeju, jutro jadę do swojej internetowej przyjaciółki i się mega stresuje... 🙈
Mam nadzieję, jednak, że wynagrodzi mi tą pięciogodzinną jazdę 😆
Miłego weekendu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro