Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22 (Wersja I)

Harry ocknął się w ciemnym pomieszczeniu z mocno zaciśniętymi linami wokół swoich nadgarstków i nóg. Zaczął się z nimi szarpać, chcąc się uwolnić, jednak jego próby za każdym razem kończyły się niepowodzeniem. Wydarzenia sprzed kilku godzin trafiały do niego ze zdwojoną siłą, sprawiając, że Harry miał ochotę popłakać się z bezradności i przerażenia.

- H-Hazz? - odezwał się cichy głos obok, a Styles wzdrygnął się, kompletnie zapominając, że przecież był wtedy z Louisem.

- Lou? Nic ci nie jest? Co się stało? Gdzie my jesteśmy? - pytał, próbując nogami zlokalizować położenie szatyna.

- Nie wiem, gdzie jesteśmy. Pamiętam tyle, że tamci dwaj rzucili się na mnie i mnie ogłuszyli jakimś przedmiotem - odpowiedział, przysuwając się do kędzierzawego.

- Czego o-oni od nas chcą? - spytał po dłuższej chwili Harry, opierając się głową o ścianę.

Nie minęła minuta, a do pomieszczenia weszła ubrana na czarno postać z białą maseczką na twarzy. Zapaliła dwie duże świece, stojące po obydwóch stronach drzwi i roześmiała się szyderczo.

- Pozwól mój drogi przyjacielu, że ja wszystko wam wyjaśnię - odezwał się, zdejmując materiał, zasłaniający jego twarz.

Styles otworzył szeroko oczy, nie dowierzając. Poczuł, jak jego serce łamało się na kilkadziesiąt małych kawałeczków, a oczy zaszły łzami.

- N-Niall? - wyjąkał, spoglądając na Louisa, który tylko zagryzał mocno dolną wargę.

Horan prychnął, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- W rzeczy samej, Harry - mruknął z nikłym uśmieszkiem.

- A-Ale przecież... Ty nie żyjesz... D-Dlaczego to zrobiłeś? - zapłakał - Byliśmy przyjaciółmi do cholery! Jak mogłeś?!

- Jak widzisz mogłem - odpowiedział, siadając na krześle, które stało na środku pomieszczenia - Z resztą... to wy chcieliście podjąć próbę ucieczki dopiero wtedy, kiedy zostaliście sami. Poczułem się w tamtym momencie jak zbędny bagaż, wiecie? - prychnął - Chciałem was jakoś uratować, poszedłem do tego lasu w środku nocy, narażając własne życie, chcąc przekonać naszego tajemniczego morderce, żeby jednak odpuścił, dał sobie spokój. Wiem, jak to banalnie brzmi, ale naprawdę miałem taki zamiar - mówił, patrząc na zapłakaną twarz Harry'ego - Gdyż sądziłem, że skoro znamy się od dziecka mógłbym jakoś na niego wpłynąć. Ciesze się jednak, że nawet nie poruszyłem przy nim tego tematu, a od razu zgodziłem się na jego propozycję - mruknął, a Styles zauważył ból w jego oczach.

- P-Przecież wiesz dobrze, że to nie tak! Dopiero po twoim odejściu zrozumieliśmy, że to może być nasza ostatnia szansa. Byliśmy przerażeni i baliśmy się cokolwiek zrobić! - zapłakał - Dobrze wiesz, że nigdy nie byłeś dla nas zbędnym ciężarem...

Niall przymknął na chwilę oczy, analizując słowa kędzierzawego. Niestety nie było już odwrotu, a on nie mógł się wycofać. Obiecał pomóc Zaynowi w zamian za przeżycie. Nie chciał krzywdzić Harry'ego i Louisa jeszcze bardziej. Kilka godzin wcześniej myślał, że będzie to łatwiejsze, jednak teraz chciał zrezygnować. Kochał swoich przyjaciół i nie wyobrażał sobie, że mógłby odebrać im życie.

- Niall - odezwał się łagodnie Louis, widząc zawahanie wypisane na jego twarzy - Dobrze wiesz jak wyglądała sytuacja. Nie myśleliśmy, działaliśmy pod wpływem strachu i impulsów. Ty także nie chciałeś podjąć próby ucieczki, gdyż się bałeś. Ja i Harry zostaliśmy sami, wiedzieliśmy, że teraz nadejdzie nasza kolej. Chcieliśmy wykorzystać ostatnią szansę, jak widzisz nie udało się. Twoja "śmierć" zadziałała na nas jak kubeł zimnej wody. Wtedy zrozumieliśmy, że nie możemy się teraz wahać i robić wszystko, co w naszej mocy, aby jakoś się uratować - mówił spokojnie, czując napływające łzy - Proszę, przemyśl to. Pomóż nam, wydostaniemy się stąd razem i damy nauczkę temu kretynowi, który pozbawił życia niewinnych ludzi. Niall, wiemy, że nie jesteś do tego zdolny i nigdy nie skrzywdziłbyś któregokolwiek z nas, dlatego... odpuść i postaw się po naszej stronie - wyszeptał, spuszczając wzrok - Jesteś naszą ostatnią nadzieją, Niall...

Blondyn zacisnął pięści i zagryzł mocno wargę, czując nieprzyjemny ścisk żołądka. Był taki bezradny i zdruzgotany. Jeżeli pomoże Louisowi i Harry'emu - on straci życie i zawiedzie Zayna, który tak bardzo na niego liczył. Niall kochał go i bez względu na wszystko i wszystkich zawsze będzie przy nim. Nawet, jeśli będzie musiał zabić własnych przyjaciół.

- Nie - odparł zimno, prostując się - Nie zamydlicie mi oczu waszymi ckliwymi wypowiedziami. Było myśleć o mnie wcześniej, a nie teraz, gdy jestem waszą ostatnią nadzieją. Może i byliśmy przyjaciółmi, ale zawsze był ktoś ponad wami i nie mogę go zawieść - mruknął, odganiając łzy - Przykro mi.

Harry zalał się łzami, a Louis miał ochotę zedrzeć ten wstrętny uśmieszek z twarzy Zayna, który stał opierając się o framugę drzwi od kilku minut. Słuchał uważnie każdego wypowiedzianego słowa i dumny był z siebie, że tak zmanipulował Nialla. Miłość bywała głupia i ślepa, a Malik jak na razie z tego korzystał.

- Gdyby jakkolwiek obchodził was Niall nie pieprzylibyście się niedługo po jego odejściu - odezwał się, przykuwając uwagę Stylesa.

Kędzierzawy już nic nie rozumiał. Ból w klatce piersiowej coraz bardziej się nasilał. Harry czuł się oszukany i wykorzystany. Dwójka bliskich mu ludzi zabawiła się jego uczuciami i słabościami - to tak cholernie bolało.

Louis natomiast czuł pustę. W chwili, gdy zamknęli się w domku wszystko zaczęło układać mu się w logiczną całość i już w tamtym momencie wiedział kim są sprawcy całego zamieszania. Na początku faktycznie bolało, czuł jakby ktoś wyrwał mu kawałek serca, jednak teraz nie czuł nic. Czuł się jedynie rozczarowany.

- Widzieliście to? - spytał po chwili Styles.

- Wszystko, co do sekundy. W całym domu były kamery - wytłumaczył Zayn - Od mojej rzekomej śmierci cały czas was obserwowałem. Każdy wasz ruch, każda rozmowa była przeze mnie śledzona. Byliście tak ślepi, że nawet tego nie zauważyliście, jednak kamer już nie ma. Zabrałem je z Niallem, gdy zostawiliśmy wam drobny upominek na blacie - prychnął, opierając rękę na ramieniu Nialla.

- Ale... dlaczego? Kim wy do cholery jesteście, że chcecie pozbawić nas życia?! Dlaczego bawiliście się w wielką przyjaźń, skoro wiedzieliście, że pod koniec i tak nas zabijecie?! - uniósł się Louis, skanując wzrokiem Zayna.

Niall zaczął kręcić głową w zaprzeczeniu. Spojrzał pytająco na Malika, który skinął mu lekko głową. Blondyn wziął wdech i zaczął opowiadać o dzieciństwie Zayna, następnie przechodząc do obietnicy, którą sobie złożył, a później o planie, który obejmował tajemnicze telefony i otrucie Markie. Harry przypomniał sobie moment, w którym poszedł do dziewczynki, aby zdjąć ją z Nialla. Wtedy faktycznie zostawił Zayna samego w kuchni. Nigdy nie podejrzewałby, że mulat byłby zdolny do czegoś takiego. Irlandczyk nie pominął również tego, kiedy rozszyfrował Zayna oraz jak przebiegło ich spotkanie. Wyjaśnił im każdą rzecz, której sam dowiedział się tamtego dnia.

- Moja rzekoma śmierć nawet nie była trudna do ustawienia. Wylanie farby na śnieg i napisanie "strasznego" - zrobił palcami cudzysłów w powietrzu - sms'a nie było aż takie skomplikowane. Wciąż nie mogę się nadziwić, że daliście się na to nabrać - prychnął.

Harry był załamany. Dlaczego nie umieli myśleć logicznie? Dlaczego kierowali się jedynie strachem? Przecież to wszystko brzmiało jak scenariusz do tandetnego horroru. Za chwilę zginą tylko i wyłącznie z własnej winy i głupoty.

- Jak zdołałeś zatrzymać Josha i Liama? - spytał cicho Louis, patrząc na podłogę.

- Napisałem do nich sms'a, mówiącego, że musimy się spotkać, gdyż uznałem, że pojadę z nimi. Liam czekał w mieście, kiedy ja i Niall byliśmy na zakupach. Zaprowadziłem go do lasu, mówiąc, że znam skrót, on głupi uwierzył i niedługo potem był martwy. Tak samo było z Joshem, napisałem mu po jego wyjściu, żeby poczekał do pierwszej w aucie i że do niego dołączę. Z nim było trudniej, gdyż bał się, ale w końcu mi zaufał. Głupcy - prychnął, wyciągając nóż, którym zaczął jeździć po ramieniu Nialla. Chłopak nawet nie drgnął - Ale dobrze, koniec tych pogaduszek. Czekałem na ten moment od ponad tygodnia. Czas się zabawić - mruknął, uśmiechając się psychopatycznie.

Podszedł do przerażonego Harry'ego i szarpnął go do góry za ramię. Niall wstał z krzesła, pozwalając Malikowi rzucić na nie Stylesa. Harry już nie miał żadnej nadziei, w tamtym momencie naprawdę pragnął umrzeć. Miał już dość tej całej zabawy, czuł się oszukany, zraniony i wiedział, że śmierć będzie najlepszym (dla niego) rozwiązaniem.

Szatyn obserwował zaistniałą sytuację, bijąc się z myślami. Była to jego jedyna szansa, właściwie i ostatnia, dlatego postanowił jej nie zmarnować.

- Stop, błagam - odezwał się Louis, patrząc załzawionymi niebieskimi tęczówkami na Nialla - Pozwólcie Harry'emu żyć, proszę. Zabawcie się ze mną, możecie mnie truć, ciąć, cokolwiek zechcecie, ale Hazze zostawcie - mówił płaczliwie - Błagam...

Zayn zamyślił się na chwilę, analizując słowa Louisa.

- Chcesz oddać za niego życie? - spytał Niall, a Tomlinson od razu zaczął kiwać głową. - Dlaczego?

- Dlatego, że... kocham go i jestem gotów oddać za niego życie, byleby tylko nie cierpiał. Nie pozwolę na to, aby zginął z waszych rąk - mówił cicho.

Niall zagryzł mocno wargę, posyłając Louisowi przepraszające spojrzenie.

- K-Kochasz mnie? - spytał zszokowany - Tak, kochasz kochasz? - Louis skinął głową.

- Kocham cię, Harry i... - wziął wdech - nie wyznałem ci tego wcześniej, bo najzwyczajniej w świecie bałem się odrzucenia. Nie wiedziałem nawet jakiej orientacji jesteś, dlatego milczałem, nie chcąc zjebać tym naszej przyjaźni. Nawet nie wiesz jak bardzo szczęśliwy byłem, gdy pierwszy raz się pocałowaliśmy. Może i dla ciebie to nic nie znaczyło, ale dla mnie owszem - mówił, patrząc na zapłakaną twarz kędzierzawego - Cieszę się, że mogłem być twoim pierwszym i... chce jedynie, żebyś wiedział, że nieważne, co się stanie ja zawsze będę przy tobie. W twoim sercu - uśmiechnął się delikatnie, widząc kątem oka, jak Zayn wchodzi do pomieszczenia z całym sprzętem. Nawet nie zauważył, kiedy wyszedł - Jestem gotów cierpieć nawet potrójnie, nie jest to dla mnie ważne. Ważne jest to, żebyś wyszedł z tego cało. Nie pozwolę, aby tamci dwaj cię skrzywdzili...

Louis miał coś jeszcze powiedzieć, ale jedynie spuścił wzrok na podłogę. Wiedział, że to koniec. Nie wykazał się jako mężczyzna i nie zdołał ich uratować. Był pieprzonym tchórzem, który nie potrafił nawet obronić miłości swojego życia. Był beznadziejny.

- Przemyślałem to Louis - odezwał się Zayn - Niech ci będzie, możemy pójść na taki układ. Harry wyjdzie z tego cało, a ja pobawię się z tobą - wymamrotał.

- Jaki jest haczyk? - spytał Louis.

- Nie powinno cię to już interesować. Na pewno nie zostanie przez nas zabity, a to chyba jest dla ciebie najważniejsze, prawda? - uśmiechnął się sztucznie - Czy możemy przejść do rzeczy, bo zaczyna mi się nudzić? - spytał, a Louis skinął głową, zamykając oczy.

Po kilku godzinach krzyków i błagań o szybką śmierć, Zayn i Niall opuścili pomieszczenie, zostawiając Harry'ego samego z martwym ciałem. Styles nie mógł uwierzyć, że na jego oczach życie stracił jego najlepszy, zakochany w nim, przyjaciel. Nawet nie zdążył powiedzieć mu, że czuje do niego to samo. Kędzierzawy siedział roztrzęsiony i zapłakany pod ścianą, wlepiając spojrzenie w zmasakrowane zwłoki. Zayn był potworem - to było pewne. Harry chciał cofnąć czas, tak bardzo tego pragnął, jednak... było to niemożliwe.

Niall przez cały ten czas stał oparty o ścianę, próbując nie myśleć o tym co działo się tuż obok niego. W pewnym momencie chciał rzucić się na Zayna, spróbować jakoś jeszcze pomóc Louisowi, jednak stchórzył. Wiedział, że te krzyki będą śnić mu się do końca jego dni.

Zayn znał swoich przyjaciół na wylot, dobrze wiedział, że są zwykłymi tchórzami i nawet gdyby mieli szansę uciec nie zrobiliby tego, bo najzwyczajniej w świecie baliby się. Właśnie, dlatego postanowił, że będą to jego pierwsze i ostatnie ofiary. Dobrze bawił się, odbierając życie niewinnym ludziom, jednak nie chciał wpaść w ręce policji.

• • •
Został jeszcze epilog.
Jeżeli będzie pod tym rozdziałem duża aktywność może dodam go już jutro 🌞 Wszystko zależy od was

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro