Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14.

Niall płakał jak małe dziecko, nie potrafiąc wykrztusić z siebie żadnego słowa. Szlochał głośno, ledwo oddychając. Nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel odebrał sobie życie własnowolnie, zostając ich z tym wszystkim samych. Przecież dobrze wiedział, że to ich tylko dobije, że załamią się jeszcze bardziej. Malik był jedynym, który myślał racjonalnie, jedynym, który potrafił przemówić pozostałym do rozsądku. Teraz było pewne, że sobie nie poradzą.

Harry słysząc płacz przyjaciela, przerwał przytulanie Louisa szybko zbiegając na dół. Wiedział, że należy spodziewać się najgorszego. Horan był roztrzęsiony. Wskazał jedynie palcem na telefon, leżący na stole.

Louis wziął komórkę i spojrzał na fotografię. Usiadł z wrażenia na kanapie również nie powstrzymując łez. Styles też chciał zobaczyć zdjęcie, jednak Tomlinson nie pozwolił zabrać sobie telefonu Nialla, wiedząc jak Harry zareaguje.

– Zayn się powiesił – wyszeptał, spoglądając na kędzierzawego, który przytulał do siebie zrozpaczonego blondyna – Przecież... wczoraj normalnie rozmawialiśmy. J-Ja... nie wierzę, że on nas z tym zostawił. Był jedyną osobą, która potrafiła tu dojechać. Cholera, nie wrócimy do domu – Louis automatycznie spojrzał na Harry'ego, który zamarł. Tylko Zayn miał prawo jazdy i jako jedyny potrafił dojechać do tego miejsca, jak i skąd do miasta – Nie możemy tu nikogo wezwać, bo ten psychol może pozbawić życia kolejne osoby. Cholera... Zayn, kretynie, dlaczego nam to zrobiłeś? – wyszeptał rozpaczliwie, zalewając się łzami.

Zostali we trójkę. Każdy z nich się czegoś bał, każdy z nich chciał się poddać w taki sam sposób, w jaki zrobił to Zayn. Myśleli, że wyjazd tutaj będzie sposobem na odprężenie i odetchnienie od tego wszystkiego, jednak trafili w sam środek piekła.

– Nie wydostaniemy się stąd – mruknął Harry, a Niall wyrwał się z jego uścisku.

– Zayn nie żyje, a wy martwicie się o jebany powrót do domu?! Kolejna osoba nie żyje, z tą różnicą, że Zayn sam tego chciał i... i on nigdy nie zwierzał nam się z problemów, z czegokolwiek – rozpłakał się na nowo, chowając twarz w dłoniach. Mamrotał niezrozumiałe słowa pod nosem, na nowo zalewając się łzami. Był tak roztrzęsiony, że nie kontrolował tego co mówił. – Może to n-nasza wina? Byliśmy złymi przyjaciółmi?

– Niall, uspokój się – mruknął Harry, przytulając z powrotem do siebie blondyna. – Wiem, że Zayn był dla ciebie ważny, ale to nie nasza wina. Może miał tego dosyć, nie chciał dłużej tego ciągnąć... W końcu Zayn przenosił zwłoki, dotykał ich, może to go najbardziej zniszczyło?

– Wiedział, że najprawdopodobniej będzie kolejną ofiarą... Morderstwa zaczynały być coraz brutalniejsze, Joshowi zostały wycięte organy, kto wie co będzie następnym razem? – mamrotał Louis, wycierając łzy – Może... Zayn wolał odebrać sobie życie samemu, aniżeli przeżywać tortury, które ten psychol by mu zafundował? – popatrzył na Nialla, który powoli zaczął się uspokajać.

Blondyn pokręcił jedynie głową, zagryzając mocno wargę. Nie docierała do niego myśl, że stracił w przeciągu kilku dni dwie ważne dla niego osoby, nie mógł się do nich przytulić, przeprosić za błędy, które kiedykolwiek wcześniej popełnił. Nie mógł im podziękować za każdą chwilę, spędzoną razem. Mógł jedynie zaplanować im pogrzeb, ale do tego musiał znaleźć ciało Zayna, które następnie musiałby przenieść do szopy. Nie chciał dotykać trupów. Nie chciał dotykać martwego ciała. Nie był tak silny psychicznie, aby patrzeć na takie rzeczy. Louis i Harry też nie byli.

– Nie dociera to do mnie... – wymamrotał Harry, przeczesując Niallowi włosy – Chce do domu, chce, żeby ten koszmar się wreszcie skończył. Chce, aby w końcu złapali tego pieprzonego psychola i najlepiej skazali go na wieczne tortury – warknął – Więzienie nic nie da, skażą go na kilkanaście lat, a potem wyjdzie jak gdyby nigdy nic, ale Liam, Josh i Zayn wciąż będą martwi.

Siedzieli przez kilka następnych godzin pogrążeni w ciszy. Dopiero po trzeciej Harry postanowił zadzwonić do swojej mamy, siląc się na wesoły ton głosu, informując ją, że przedłużają wyjazd. Poprosił ją, aby tę wiadomość przekazała rodzicom pozostałej czwórki, bo wiedział, że Niall i Louis nie daliby rady udawać, że świetnie się tutaj bawią. Wiedzieli, że powinni stąd jak najszybciej uciekać, ale bali się. Nie chcieli ryzykować własnym czy czyimś życiem.

– J-Ja pójdę do siebie... Mogę... Mogę zmienić pokój, prawda? – spytał cicho Niall, patrząc błagalnym spojrzeniem na przyjaciół, którzy od razu skinęli głowami. Nie chciał spać w jednym pokoju z łóżkiem, na którym spał wcześniej Zayn.

Horan poszedł na górę i zaczął zbierać swoje rzeczy. Spojrzał na zaścielone łóżko Malika i przymknął lekko oczy, siadając na jego krawędzi. Pogładził lekko kołdrę, czując napływające łzy.

– Przepraszam Zayn – wyszeptał – Gdybym nie zaproponował tego wyjazdu tutaj, najprawdopodobniej ty, Liam i Josh wciąż byście żyli – mówił cicho – Może nie doszłoby do tragedii, a jedynie skończyłoby się na głuchych telefonach i dziwnych sms'ach. Nie wiedziałem, że to tak się skończy, tak bardzo przepa...  – urwał, czując dziwny kształt pod spodem materiału. Podniósł go, wyciągając mały kluczyk. Uniósł brwi, chowając go do swojej kieszeni. Nie wiedział do czego mógł być ten klucz, jednak nie chciał go tutaj zostawić. Mógł jeszcze trafić w niepowołane ręce, a tego Zayn na pewno by nie chciał.

Niall wstał, wracając do pakowania rzeczy do swojej torby, którą planował przenieść do pokoju gościnnego. Dom dziadków Zayna miał wiele wolnych pomieszczeń, więc Niall mógł sobie wybierać pokoje do woli.

Horan spojrzał ostatni raz w stronę łóżka swojego przyjaciela i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Nie dostrzegł jednak, że tajemnicza, zamaskowana postać obserwowała go zza, najbliżej położonego okna, drzewa. 

•  •  •
-Edsi- moje kochanie chciało ❣️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro