Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13.

Następnego ranka Niall obudził się jako pierwszy. Usiadł na łóżku, przecierając dłonią oczy i spojrzał na łóżko, na którym powinien spać Zayn. Właśnie - powinien. Horan uniósł brwi, patrząc na godzinę. Było kilka minut po ósmej, a Malik wcale, a wcale nie należał do rannych ptaszków. Niebieskooki wstał i zszedł na dół, przedtem zaglądając do innych pomieszczeń, w których mógł przesiadywać jego przyjaciel.

Blondyn rozejrzał się po salonie i poszedł do kuchni, jednak Zayna nigdzie nie było. Dziwne, pomyślał. Udał się do korytarza, chcąc sprawdzić czy Malik przypadkiem gdzieś nie wyszedł. Niall zaniepokoił się lekko, nie widząc nigdzie ani butów mulata ani też jego kurtki, przecież dobrze wiedział jakie niebezpieczeństwo czyha na nich na dworze.

Postanowił, jednak poczekać, mając nadzieję, że wyszedł tylko na chwilę. Obawiał się najgorszego, ale co mu się dziwić. W końcu praktycznie każdy kto wyszedł z tego domu już do niego nie wracał. Niall był pewien, że psychopata nie musi mieć konkretnego powodu, aby się ich pozbyć - wystarczyło tylko wyjście na dwór, samemu.

Po godzinie na dół zszedł Harry i Louis, który wyglądał na dziwnie przygnębionego. Styles milczał, nie patrząc nawet na szatyna. Horan westchnął cicho, wiedząc, że coś go musiało ominąć wczorajszego dnia. Nie chciał jednak zaczynać tematu, w końcu gdyby chcieli, aby Niall o czymś wiedział to by mu powiedzieli.

– Gdzie jest Zayn? Śpi jeszcze? – spytał nieśmiało Louis.

– Nie ma go. Nie wiem, gdzie jest. Jak się obudziłem już go nie było, nie ma jego butów i kurtki, więc pewnie gdzieś wyszedł – wymamrotał, wzruszając ramionami.

Harry od razu się rozbudził, zaczynając Niallowi zadawać pytania od jak dawna może nie być mulata i tak dalej, a Horan jedynie wzruszał ramionami. Skąd miał takie rzeczy wiedzieć?

– Uspokój się, może zaraz wróci. Poradzi sobie. Zayn zawsze sobie radzi – mruknął, chwytając za tosta – Przepraszam za wczorajszy dzień, ale... musiałem coś przemyśleć.

Louis skinął głową, idąc na górę. Nialla dziwiło dziwne zachowanie przyjaciół, którzy przecież zawsze trajkotali jak katarynki.

– Co się stało między wami?

– Nic, tylko... – Harry westchnął, patrząc w stronę schodów – Louis jest gejem.

Niall mało nie zakrztusił się swoim śniadaniem. Louis homoseksualistą? Przecież zawsze był pierwszy do wyrywania gorących lasek oraz niejednokrotnie mówił o swoich nocnych przygodach. Nigdy nie widział, aby Tomlinson oglądał się za jakimkolwiek chłopakiem.

– Zaraz. Nie rozmawiacie ze sobą tylko, dlatego, że Louis jest homo? Żartujesz sobie Hazz? – prychnął, a loczek skinął głową – To coś zmienia między wami? To jest wciąż ten sam Louis, tylko, że teraz wiesz o nim o jedną rzecz więcej. Gdyby ci tego nie wyznał nadal byś się z nim przyjaźnił, mimo iż dalej byłby gejem.

– To nie chodzi o to... – mruknął – Nie chodzi o jego orientacje. Po prostu czuje się dziwnie niekomfortowo wiedząc, że kiedyś spaliśmy w jednym łóżku czy dawaliśmy sobie buziaki w policzki. Jestem w szoku.

– Wielkie mi rzeczy. Louis jest przez ciebie przygnębiony, kretynie. Nie powinieneś go bardziej dobijać, kiedy w każdej chwili któryś z nas może zginąć. Już i tak na pewno jest mu ciężko, a ty nie pomagasz mu strzelając fochy. Wypierdalaj do niego i go przepraszaj za swoje zachowanie, musimy trzymać się razem póki mamy jeszcze czas – mówił, patrząc na przyjaciela, który lekko skinął głową.

Wziął głęboki oddech, idąc na górę. Niall westchnął, rzucając nieskończony kawałek tosta na talerz. Chciał już wrócić do domu, a najlepiej obudzić się we własnym łóżku z poczuciem, że był to tylko zły sen. Chciał, aby Liam wpadł do tego domu razem z Zaynem i Joshem, krzycząc, że to tylko żart, który miał im wszystkim dać nauczkę. Na samą myśl o zmarłym przyjacielu Niall zagryzł wargę, czując jak pojedyncza łza spływa po jego policzku. Liam nie żył, Liam był martwy.

Po krótkiej chwili usłyszał dźwięk swojego telefonu. Wzdrygnął się, niepewnie po niego sięgając.

"Płacz ci nic nie da, Horan. Będziesz opłakiwał jeszcze niejednego swojego przyjaciela."

Niall przełknął głośno ślinę, wiedząc, że w tamtym momencie był obserwowany. Zaczął się rozglądać, patrzeć w okna, mając nadzieję, że kogoś tam zobaczy. Zamknął na chwilę oczy, biorąc głęboki oddech. Nikt jeszcze nie odważył się odpisać tajemniczemu psychopacie, dlatego Horan postanowił, że będzie pierwszy. Nie miał nic do stracenia. Prócz życia.

"Nie masz pojęcia o czym myślę. Nie będę nikogo opłakiwał, bo nikt więcej nie ucierpi z twojego powodu. Nie odbierzesz życia żadnemu z nas."

Minuty mijały, a odpowiedź nie nadchodziła. Według Nialla był do zły znak, bał się, że przekroczył jakąś granicę i spotka go za to kara. Przecież Zayn był gdzieś na zewnątrz. Z jego winy mógł stracić życie.

– Cholera – wymamrotał sam do siebie.

Wziął telefon, chcąc coś dopisać, jednak w tym samym czasie doszła do niego wiadomość, która zmroziła mu krew w żyłach.

"Jesteś odważny, Niall. Nigdy nie pomyślałbym, że którykolwiek z was mi odpisze. Jednak nie masz racji. Odbiorę każdemu z was życie, nie wrócicie żywi do domu. Z resztą... kto powiedział, że mojej następnej ofierze to JA odbiorę życie?"

"Co mam przez to rozumieć?"

Po chwili przyszła odpowiedź.

"Naprawdę przykro mi było, widząc taki widok. Nawet nie dał mi się wykazać, a miałem specjalnie dla niego przygotowane takie ciekawe tortury ;("  

Niall zmarszczył brwi nie do końca, wiedząc o co chodzi nieznajomemu mężczyźnie. Zdjęcie doszło dopiero po chwili.

Zayn się poddał

Zayn nie żył.

Zayn się powiesił.

•  •  •

Wróciłam, hejka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro