Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9.

Niall niedługo po otrzymanej wiadomości wybiegł z domu, kierując się prosto do lasu. Martwił się o swoich przyjaciół, chciał ich ostrzec przed grożącym im niebezpieczeństwem. Niestety ani Zayn ani Louis nie wzięli swoich telefonów, co było głównym powodem, dla którego Horan postanowił wybrać się za nimi.

Harry był temu przeciwny, jednak nie miał zbyt wiele do gadania. Został sam w dużym domu, modląc się, aby przyjaciele jak najszybciej wrócili. Obawiał się, że psychopata specjalnie sprowokował Horana, aby ten zostawił Stylesa samego - wtedy on byłyby najłatwiejszym celem.

Niall trząsł się nie tylko z zimna, ale również ze strachu. Pocierał lekko swoje ramiona, dodając sobie otuchy. Panował mrok, a świadomość bycia w lesie razem z psychopatą, który w każdej chwili mógł zaatakować nie pocieszała Irlandczyka. Chciał jak najszybciej znaleźć Louisa i Zayna, nawet jeśli musiałby patrzeć na zwłoki swojego przyjaciela.

Horan rozejrzał się wokół, słysząc trzaskanie gałązek. Zadrżał ze strachu, zaraz zaczynając biec przed siebie. Bał się, cholernie się bał, nie miał niczego czym mógłby się obronić. Zatrzymał się po kilku minutach, oparł się plecami o drzewo, starając się unormować swój oddech. Wyciągnął swój telefon, chcąc skontaktować się z Harrym, jednak w tym samym czasie dostał wiadomość.

"Widzę cię, uciekanie nic ci nie da. Prędzej czy później i tak cię dopadnę, Niall. "

Czytając tę wiadomość Irlandczyk pożałował, że w ogóle wyszedł z domu. Miał ochotę usiąść na ziemi i rozpłakać się z bezradności, jednak to zwiększyłoby szansę na atak ze strony psychopaty.

Wziął głęboki oddech, idąc przed siebie. Starał się nie myśleć o tym wszystkim. Rozglądał się w poszukiwaniu kurtek Louisa i Zayna, jednak im bardziej się ściemniało tym mniej widział w oddali.

Osiemnastolatek nie czuł własnych nóg jak i rąk, a jego policzki były całe czerwone od zimna. Harry napisał blondynowi, że Louis i Zayn jeszcze nie wrócili, co tylko bardziej zaniepokoiło Horana. Minęły już dobre dwie godziny od ich wyjścia.

W pewnym momencie Niall poczuł (mimo kurtki) czyiś oddech na swoim karku. Odwrócił się szybko i odetchnął, nie widząc nikogo. Gdy ponownie się odwrócił krzyknął ze strachu, widząc zamaskowaną postać stojącą przed nim. Zerwał się szybko do biegu, jednak po chwili wylądował na ziemi. Nieznajomy usiadł blondynowi na biodrach, chwytając za jego kurtkę i podciągając go lekko do góry. Oczy Horana automatycznie się zaszkliły. Wiedział, że to koniec.

- B-Błagam n-nie - wyszeptał, próbując się uwolnić.

Tajemnicza postać puściła blondyna, wyciągając nóż z tylniej kieszeni. Niall zamarł, wpatrując się w ostry przedmiot, który z każdą kolejną chwilą był coraz bliżej jego szyi. Zamknął oczy, wstrzymując oddech.

Po chwili ciężar ciała nieznajomego zniknął z jego bioder. Słychać było jakiś szelest i niezrozumiałe słowa. Horan otworzył lekko oczy, widząc nad sobą Louisa, który wpatrywał się w niego z zaskoczeniem.

- Boże, nic ci nie jest? - spytał, pomagając wstać przyjacielowi z ziemi, pokrytej śniegiem. Niall pokręcił głową, patrząc na Zayna, który trzymał mocno nieznajomego za nadgarstki. Widać było, że był wściekły i przerażony jednocześnie.

Jednym sprawnym ruchem zdjął kominiarkę z twarzy zamaskowanego i zamarł.

- Josh? Co ty tutaj do cholery robisz? - warknął, rzucając nim o ziemię.

- To raczej nie twój interes, Malik - mruknął, wpatrując się w przerażonego Horana - Nieźle cię wystraszyłem. Wyglądałeś, jakbyś miał się zaraz rozpłakać - roześmiał się, a Niall jedynie wtulił się w Louisa, który rzucał Joshowi mordercze spojrzenie.

Chłopak wstał ze śniegu, otrzepując ubrania. Miał zamiar odejść, jednak Zayn uniemożliwił mu to mocno chwytając go za ramię.

- Idziesz z nami, porozmawiamy sobie w domu - warknął, jedną ręką chwytając za uchwyt worka, który leżał niedaleko.

- Co jest w tym worku? - spytał.

- Nie twój interes, ciesz się, że nie obiłem ci jeszcze mordy - mruknął, kierując się w stronę domu.

Po półgodzinnej przeprawie przez las w końcu dotarli do budynku. Harry od razu zaparzył Niallowi herbatę, okrywając go kilkoma kocami. Louis i Zayn zanieśli worek do szopy, każąc Stylesowi mieć oko na Josha. Kędzierzawego zdziwiła obecność chłopaka, jednak postanowił nie zadawać pytań.

- Może mi ktoś w końcu wyjaśnić co tam się stało? - spytał Harry, gdy wszyscy siedzieli już w salonie.

- Niall, co ty w ogóle robiłeś w lesie? - zapytał Zayn, patrząc na blondyna, który wtulał się w Harry'ego, pijąc ciepły napój.

- Ten psychol wysłał mi wiadomość, że te noże wam nic nie dadzą i... że sprawdzi czy potraficie się nimi obsługiwać - mruknął, rzucając telefon Louisowi - Postanowiłem was poszukać i was ostrzec, żebyście uważali, bo jesteście obserwowani, mimo iż ja również wtedy byłem narażony. Nie mieliście telefonów, nie mogliśmy się z wami skontaktować. To było jedyne słuszne wyjście, bałem się, że dołączycie do Liama... - mówił, odganiając łzy - Potem dostałem sms'a, że on mnie widzi i żebym nie uciekał, bo i tak mnie dorwie. Niedługo potem zaatakował mnie Josh, chciał mnie zabić! - uniósł się, a chłopak, siedzący na przeciwko zmarszczył brwi.

- Okej, nie wiem o co tutaj chodzi, ale jest to bardzo, bardzo dziwne. Nie chciałem cię zabić, a jedynie wystraszyć. Dostałem wiadomość, że tu jesteście i jeżeli chce się pobawić to mam przyjechać. Obserwowałem was wczoraj i dzisiaj nadarzyła się świetna okazja na działanie, bo zobaczyłem Nialla w środku lasu. Samego - podkreślił - Skąd miałem wiedzieć, że mało nie zejdzie na zawał? Miał to być głupi żart - wytłumaczył.

- Kto ci zdradził, gdzie jesteśmy? - spytał Louis, patrząc na Josha, który wzruszył ramionami.

- Nie wiem, jakiś numer. Nie wiem do kogo należy, ale jak chcecie to zobaczcie - mruknął, pokazując numer telefonu i treść wiadomości.

Harry szybko wyciągnął swój telefon i porównał obydwa numery.

- To on - wymamrotał.

- Kto? O co wam chodzi? - spytał Josh, nie ukrywając swojej ciekawości - Nie, żeby mnie to obchodziło, ale strasznie dziwnie się zachowujecie - wymamrotał.

Louis posłał trójce przyjaciół pytające spojrzenie. Skoro i tak Josh tutaj był to była szansa, że jakoś im pomoże. Szatyn westchnął, znów patrząc na Josha.

- Nie jesteśmy tutaj bezpieczni.

•  •  •
Zgodnie z obietnicą - drugi ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro