Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7.

Jak Liam powiedział tak też zrobił. Następnego ranka spakował swoje rzeczy i wyszedł, mówiąc, że załatwi sobie taksówkę albo zadzwoni po rodziców. Do domu miał ponad godzinę jazdy, doliczając do tego wszystkie korki i zagrożenia drogowe, spowodowane śnieżycą Payne dotrze do miasta najprawdopodobniej po południu.

Niall próbował przekonać przyjaciela do zmiany decyzji, jednak ten pozostawał nieugięty. Liam zawsze brał wszystko na poważnie i nienawidził jak ktoś robił sobie z niego żarty. Harry i Louis stali z założonymi rękoma, nie robili nic, aby zatrzymać ciemnookiego, bo wiedzieli, że i tak to nic nie da.

Po południu Niall i Zayn postanowili podjechać do najbliższego sklepu zrobić zakupy. Mieli nadzieję, że po drodze spotkają również Liama i przywiozą go z powrotem, jednak jak się później okazało - nikogo nie spotkali.

Dom dziadków Zayna był wybudowany na uboczu z dala od sklepów, centrum czy nawet sąsiadów. Stał na pustkowiu, otoczonym lasem, dlatego tak bardzo przyjaciele uwielbiali spędzać tam czas. Minusem jednak było to, że gdyby coś się stało od miasta dzieliło ich dwadzieścia minut. Podczas ratowania czyjegoś życia każda minuta jest cenna.

– Myślicie, że on tak na serio z tą policją? – spytał Niall, siedząc na kuchennym blacie.

– Nie wiem – westchnął Zayn – Znając jego to może i tak – mruknął, a po chwili uśmiechnął się – Harry! Kupiliśmy ci coś z Niallem w sklepie.

Chłopak wyszedł z pomieszczenia, do którego wrócił dopiero po kilku minutach. Miał w rękach niemałe pudełko.

– Ostatnio narzekałeś, że w domu masz pełno tępych noży. Była promocja na... takie, o to noże i od razu pomyśleliśmy o tobie.

Harry roześmiał się, biorąc prezent od przyjaciela. Od razu wyciągnął jeden z noży i uśmiechnął się widząc jego wielkość. Chwycił pierwszy lepszy owoc, przekrawając go na pół.

– Ostry – mruknął, a Horan skinął głową.

– Najlepszy – uśmiechnął się. 

Wieczorem czwórka postanowiła zrobić sobie maraton filmów, które o dziwo nie były horrorami. Widać było, że Zayn i Louis szybko się nimi znudzili. Gdzieś koło dwudziestej trzeciej wszystkie telefony wydały z siebie charakterystyczny dźwięk, odbieranej wiadomości.

– Jak myślicie? Liam w końcu postanowił się odezwać? – roześmiał się Niall, zatrzymując film.

– Próbowałem się do niego dodzwonić, jednak nie odebrał – wymamrotał Louis, biorąc kubek z sokiem.

– Ode mnie też nie odebrał. Ani nawet nie odpisał – pożalił się Zayn, a Niall roześmiał się.

– To akurat dziwne – skomentował z szerokim uśmiechem. Harry przewrócił oczami, chwytając swój telefon.

– Zostaw to Harry, jeżeli to Liam to niech sobie poczeka. Odstawił nam taką scenę, a teraz pewnie wraca do nas z podkulonym ogonem. Jego wujek pewnie go wyśmiał i kazał się porządnie najebać, aby w końcu wyluzował – mruknął z uśmiechem, popijając sok.

– A jeśli to coś ważnego? – spytał Styles, zagryzając lekko dolną wargę.

– To poczeka. Mamy wieczór dla naszej czwórki bez żadnych telefonów. Liam też mógł tu być, jednak wybrał robienie afer w okół niewinnych żartów Josha.

Kędzierzawy westchnął, odkładając telefon na stolik. Skinął lekko głową, mówiąc, że pójdzie do kuchni po przekąski. Niall wznowił film, a loczek udał się do pomieszczenia obok.

Wziął miseczkę, wsypując do niej chrupki. Spojrzał w okno, które ukazywało kawałek lasu i wzdrygnął się, widząc biegnącą czarną postać. Widać było, że uciekała. Uciekała, bo Harry ją zauważył. Styles przymknął oczy i otworzył je po chwili, ponownie patrząc w ten sam punkt.

– Może mi się zdawało – wymamrotał do siebie, wracając do chłopaków, którzy pochłonięci byli filmem.

Po około godzinie przyszły następne wiadomości. Tym razem Harry postanowił je odczytać.

W jego oczach automatycznie pojawiły się łzy, a on miał ochotę krzyczeć. Otworzył usta, chcąc wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, jednak jedyne co upuściło jego gardło to głośny szloch. Styles odrzucił telefon, zaczynając się trząść. Tego było za wiele, kędzierzawy był tak przerażony, że ledwo mógł złapać oddech.

Louis i Niall spojrzeli na niego zaskoczeni i zaczęli go wypytywać co się stało. Zayn wziął telefon loczka do dłoni i otworzył szeroko oczy, nie dowierzając w to co zobaczył.

– Cholera... – wyszeptał – C-Chłopaki... – zająkał się, biorąc swój telefon do dłoni. Otworzył swoją wiadomość i zrobił to również z tymi Nialla i Louisa. Wszystkie miały taką samą treść. 

Wiadomość zawierała dwa zdjęcia. Jedno z jakimś martwym, pokrytym krwią ciałem. Drugie z twarzą, dobrze wszystkim znaną twarzą, zamordowanego.

Liam był martwy.

Liam został zamordowany.

Pod spodem znajdowała się krótka wiadomość.

"To ostrzeżenie, aby kolejnemu z was nie przyszło na myśl pójście na policje. Potrafię być brutalniejszy. Wasz przyjaciel zginął szybką i najmniej bolesną śmiercią jaką mogłem mu zaoferować."

Niall od razu zalał się łzami, chwytając swój telefon. Próbował dodzwonić się do Liama, jednak na próżno. Ciągle włączała się poczta głosowa. Louis udawał silnego, chcąc pocieszyć Harry'ego, który był w tamtym momencie w najgorszym stanie. W końcu przestał walczyć z emocjami i zagryzł mocno wargi, aż do krwi. Jedynie opanowanym wydawał się Zayn - nie płakał, nie trząsł się, jednak widać było w jego oczach smutek, przerażenie i ból. Nie próbował pocieszyć przyjaciół, nie próbował zrobić kompletnie nic. Siedział z opuszczoną głową, kładąc dłoń na udzie Nialla, aby chociaż w pewnym stopniu go uspokoić.

Może i uwierzyliby, że to tylko kiepski żart, jednak zdjęcia wyglądały na prawdziwe, a Liam nigdy nie zgodziłby się na udział w jakimkolwiek żarcie. Ostatni sms, który przyszedł przed chwilą zawierał dokładną lokalizacje ciała Liama.

"Gdybyście mi nie wierzyli możecie przekonać się na własne oczy. Wasz przyjaciel na was czeka, kochani."

Payne był naprawdę ważną osobą dla całej czwórki. Zawsze ich wspierał, doradzał im w trudniejszych sytuacjach, a teraz przez ich głupotę i upartość leży gdzieś martwy w lesie.

– M-Mogliśmy go zatrzymać... Mogliśmy g-go posłuchać i pojechać z n-nim. To nasza wina – zapłakał Niall, chowając twarz w dłoniach.

– To d-dzięki niemu Markie przeżyła. Gdyby nie jego o-opanowanie i wiedza byłaby m-martwa – mówił Harry, zaczynając wylewać coraz więcej łez. Styles był w takim szoku, że kompletnie zapomniał, że dzień wcześniej zablokował obcy numer.

Siedzieli tak do rana, aż nie zasnęli z wycieńczenia. Wspominali Liama i każdą spędzoną z nim chwilę, co kilka minut zalewając się świeżymi łzami. Nie wyobrażali sobie "wielkiej piątki" bez Liama. Nie docierała do nich informacja, że ich najlepszy przyjaciel nie żył, a oni z obawy o własne bezpieczeństwo bali się cokolwiek z tym zrobić. W każdej chwili mogli zostać kolejnymi ofiarami psychopaty, tracąc przy tym swoje życie.

•  •  •
Akcja się rozkręca. Dawajcie gwiazdki, noooo....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro