Epilog (Wersja III)
Zayn wybuchnął niepohamowanym śmiechem, prawie wylewając zawartość swojej szklanki na koszulkę Nialla, siedzącego między jego nogami. Blondyn opierał się plecami o klatkę piersiową bruneta, nie mogąc znaleźć sobie wygodniejszej pozycji. Samemu Zaynowi to wcale, a wcale nie przeszkadzało. Można by rzecz, że wręcz przeciwnie.
- Czekaj, czekaj - przerwał Harry'emu, próbując opanować swoje napady śmiechu - Chcesz mi powiedzieć, że w twoim śnie zabiłem Liama, Josha, a na samym końcu Louisa, przed tym wciągając w swoją psychopatyczną zabawę Nialla, który bez problemu się na to zgodził? - spytał, a Styles skinął głową, skutkiem czego Malik ponownie zaniósł się śmiechem.
- Teraz wydaje się nam to śmieszne, ale... - zamyślił się Styles, patrząc na swoje palce - To wszystko było tak kurewsko realistyczne. Martwe ciało Louisa, leżące przede mną, martwe spojrzenie Liama... Dumny uśmieszek Zayna i niezdecydowanie w oczach Nialla - mówił szeptem - Żeby odczuć te wszystkie sprzeczne ze sobą, które ja odczuwałem przez cały ten sen, emocje musielibyście sami to przeżyć.
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Każdy milczał, wpatrując się w Harry'ego, który jedynie zagryzał nerwowo wargę. Louis pogłaskał kędzierzawego uspokajająco po plecach, chcąc tym samym dodać mu otuchy. Nie lubił patrzeć, jak jego aniołek cierpi.
- Dlaczego pocałowałeś Louisa po przebudzeniu? - spytał w końcu Niall.
- Dlatego, że podczas tego snu zrozumiałem, że tak naprawdę... nie jest dla mnie tylko najlepszym przyjacielem czy też bratem. Po przebudzeniu wciąż byłem w wielkim szoku, ogarniało mnie przerażenie. Nie bardzo wiedziałem, co było snem, a co otaczającą nas prawdą. Myśl, że naprawdę mógłbym go stracić przeraziła mnie do tego stopnia, że nie zamierzałem marnować czasu, który znika tak szybko jak piasek, między naszymi palcami - mówił, spoglądając na niebieskookiego - Ten koszmar pokazał mi, że muszę bardziej doceniać was, jako moich najlepszych i jedynych przyjaciół oraz Louisa, który od samego początku znaczył dla mnie o wiele więcej niż wasza trójka. I nie, nie jest to tymczasowa myśl, od dawna czułem, że... coś musi być na rzeczy, jednak nie potrafiłem dopuścić do siebie tej myśli - westchnął - Możecie myśleć, że to głupie... absurdalne. Jednak... nie dziwię wam się. Z perspektywy osoby trzeciej ta cała historyjka jest nieźle pokręcona - roześmiał się, posyłając szatynowi nikły uśmiech, który ten niemal od razu odwzajemnił.
Wkrótce Louis i Harry zostali parą. Przerażający sen poszedł w zapomnienie, a sam kędzierzawy obiecał sobie, że nigdy więcej nie pójdzie z przyjaciółmi na jakikolwiek horror. Chyba, że weźmie ze sobą słuchawki.
KONIEC.
• • •
Okej, chcieliście inne zakończenie, więc dostajecie dwa. Cóż, nie mogłam się zdecydować na żadne z nich, więc dostajecie obydwa 😆 Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. W planach miałam jeszcze jedno, ale stwierdziłam, że... nie chce mi się go pisać ;__; Wybaczcie, jestem leniwa, taka moja natura.
Teraz nie planuje żadnych innych zakończeń czy też samych dodatków do tego ff, więc (na razie) to już stu procentowe pożegnanie. Do zobaczenia ❣️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro