5. "Coś się stało, kochanie?"
*Lisa*
- I mam rozumieć - powiedziała Yoshi, popijając swój truskawkowy koktajl. - że podoba ci się trzech chłopaków?
- Chyba tak. No i co ja mam zrobić? To się nie uda.
- Cóż, nie chcę ci psuć marzeń, ale... - podrapała się po karku.
- Ale...?
- No cóż, mi też się podoba Chad.
Przez chwilę analizowałam jej słowa. W końcu zrozumiałam, co przed chwilą do mnie powiedziała.
- Co!? - kurde, co we mnie wstąpiło?
- Spokojnie, zostawię go dla ciebie. Znajdę sobie innego.
- Yoshi, przecież nie zabroniłam ci się w nim kochać. Może być twój, nie ma sprawy. Tylko... Kogo ja mam wybrać? Shane'a czy Nicodema?
- To zależy. Do kogo się bardziej zbliżyłaś? - patrzyła na mnie jak nauczycielka wychowania do życia w rodzinie.
- Zdecydowanie do Nico.
- Okej. Który bardziej podoba ci się z wyglądu?
- Shane.
- A z charakteru?
- Też Shane. Jest praktycznie taki sam, jak ja. No, tylko jemu rzadziej zdarza się przeklinać.
- No cóż, jak widać, masz już gotową odpowiedź. Shane powinien być twój. I nie próbuj mi wyskoczyć z tekstem typu "Co Nico na to powie?", bo ciebie to teraz w ogóle nie powinno obchodzić. Jeśli Shane zostanie twoim chłopakiem, to Nicodem powinien zrozumieć, że, nawet gdybyś mu się nie wiadomo jak bardzo podobała, nie ma u ciebie szans. Jeśli jest mądry, a, szczerze mówiąc, wątpię, że jest, to odpuści.
- A wiesz co? Skoro mówisz, że jeśli jest mądry, to odpuści, to sugerujesz, że moja mama jest głupia? Gdy mój tata był bity przez swojego tatę i moja mama się o tym dowiedziała, to nie odpuszczała. Ścierała sobie serce do krwi, aby mu pomóc. A kiedy on się wściekł, chciała się zabić. Uważasz, że ona jest głupia?
- Nie, nie! Nie o to mi chodziło!
- To o co? Wiesz co, Yoshi, dzięki za pomoc, ale na dzisiaj to koniec. Nara - wyszłam z kawiarni.
Słyszałam jeszcze, jak moja przyjaciółka mnie woła i pyta, czemu wychodzę, ale nie chciałam z nią gadać. Szłam do domu, patrząc w chodnik. Jedyny plus dzisiejszego dnia, jak na razie, to to, że Yoshi pomogła mi zrozumieć uczucia. Stwierdziłam, że za kilka dni powiem Shane'owi, że mi się podoba, bez względu na to, jak zareaguje. W pewnym momencie, wpadłam na kogoś. Oczywiście się przewróciłam. Spojrzałam na osobę próbującą mnie staranować. Albo osobę, którą JA próbowałam staranować. To był Nicodem.
- Cześć, mała - powiedział, wstając z chodnika. - Czy małe dziewczynki o tej porze jeszcze nie leżą w łóżeczku?
- Cześć, duży - odpowiedziałam, podnosząc się. - Wyobraź sobie, że niektóre z tych małych dziewczynek dorastają szybciej niż inne i do takich dziewczynek należę także ja.
- Aaa, rozumiem. Czyli jesteś taka trochę bardziej wyrośnięta?
- Można tak powiedzieć. A czy tacy duzi chłopcy nie powinni być milsi dla małych dziewczynek?
- Nie wszyscy duzi chłopcy są dżentelmenami - pokazał mi język.
Następny, który chce mnie wkurzyć, pomyślałam, przypominając sobie, co niedawno powiedziała Yoshi.
- Hej, młoda, coś się stało? - spytał, patrząc na mnie.
- Nie, nie - uśmiechnęłam się sztucznie. Oby połknął haczyk...
- No dobra - również się uśmiechnął. - Odprowadzić cię? Też akurat wracam do domu.
- W sumie czemu nie.
No i ruszyliśmy. Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Dzięki temu, zapomniałam o dzisiejszej rozmowie z Yoshi. Jednakże gdy przekroczyłam próg mieszkania, zrobiło mi się przykro. Weszłam do salonu i westchnęłam, siadając na kanapie.
- Coś się stało, kochanie? - spojrzałam na osobę, wypowiadającą te słowa. To był mój tata. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie z troską.
- Powiedzmy, że tak - odpowiedziałam, podkurczając nogi do piersi.
- Co się dzieje? - pogłaskał mnie po włosach.
Westchnęłam.
- Najprawdopodobniej podoba mi się trzech chłopaków. Chad i dwóch chłopaków z klasy. No i na dodatek Yoshi powiedziała dzisiaj coś, co mnie trochę uraziło.
- Co takiego?
- Stwierdziła, że, jeśli będę z Shanem, jednym z tych chłopaków, to Nicodem, drugi, powinien odpuścić, nawet jeśli ja też będę się mu podobała. Powiedziała, że odpuści, jeśli jest mądry. A przypomnij sobie, że, gdy ciebie bił ojciec, to mama nie odpuszczała. Wręcz przeciwnie, ciągle walczyła, abyś był bezpieczny. Wypowiedź Yoshi brzmiała tak, jakby uważała, że mama jest głupia.
*Nataniel*
Lisa miała rację. Rzeczywiście Rin ciągle starała się, abym zrozumiał, że potrzebowałem pomocy znacznie wcześniej niż ona się dowiedziała. Pamiętam jej zrozpaczony wyraz twarzy, gdy wtedy, w liceum, po rozmowie z rodzicami i dyrektorką, powiedziałem jej, że jest idiotką, że ma mi zejść z oczu i więcej mi się nie pokazywać. Pamiętam, jak płakała. Wtedy byłem na to nieczuły. Chciałem, aby się ode mnie odpierdoliła. Przeze mnie chciała się zabić. Gdyby to zrobiła, to po pierwsze bym sobie tego nie wybaczył, a po drugie dzisiaj nie było by Lisy.
Spojrzałem na ukochaną córkę i przytuliłem ją do siebie.
- Yoshi na pewno nie miała nic złego na myśli. Jestem pewien, że nie chodziło jej o to, by obrazić mamę. Porozmawiaj z nią w poniedziałek. A teraz, proszę, opowiedz mi więcej o tym niejakim Shane'ie. Chciałbym wiedzieć, kim najprawdopodobniej jest mój przyszły zięć - zaśmiałem się.
Lisa również się roześmiała. Przytuliła się do mnie i opowiedziała mi o swoim wybranku. Po jej wypowiedzi mogłem wywnioskować, że to dobry chłopak. Moja córka zawsze oceniała ludzi dopiero wtedy, gdy choć trochę ich znała. A z Shanem zna się już ponad tydzień.
Jakiś czas później, dołączyli do nas Rinka i Lucas. Nie mówiliśmy im o tym, co Lisie powiedziała Yoshi. Nie chcieliśmy ich niepotrzebnie denerwować. Zdecydowaliśmy, że pójdziemy na wspólny poranny jogging, w końcu ledwo dochodziła dwunasta. Każde z nas poszło do swojego pokoju, aby się przebrać, po czym spotkaliśmy się przy drzwiach wejściowych. Zabraliśmy jeszcze cztery butelki z wodą i poszliśmy do parku. Od razu zaczęliśmy biegać. Rinka zaczęła cicho nucić piosenkę Nickelback pod tytułem "Holding on to heaven". Gdy ja zacząłem ją śpiewać, cała moja rodzina się dołączyła.
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
Będzie się trzymał, będę się trzymał...
Słucham swojej klatki piersiowej
Dla uderzenia, ale nic nie zostało.
Mija tydzień, od kiedy cię zobaczyłem
I wciąż nie mogę uwierzyć,
Ponieważ umieram sam w środku.
I każdego dnia, którego musimy być osobno
Jestem jak dziecko ze złamanym sercem
Ale w sekundzie, w której Cię zobaczę,
Będziesz wiedzieć, jak bardzo Cię potrzebuję,
Bo nigdy nie pozwolę Ci odejść.
Teraz wiesz, dlaczego...
Jestem zgubiony bez Ciebie
I nie ma czegokolwiek, co mogę zrobić.
Jesteś jedyną, bez której nie umiem iść.
Gdy cię nie obejmuję, tracę wieczność.
Teraz Cię mam i
Nie pozwalam Ci odejść.
Nigdy nie będziemy razem wystarczająco długo,
Bo każdy moment, w którym jestem z Tobą,
Jest jak dotknięcie nieba.
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
Będzie się trzymał, będę się trzymał...
I jeśli umiałbym napisać symfonię,
Wtedy, kochanie, byłabyś moją melodią.
I płynęłabyś jak rzeka,
Wolno idąc do wieczności,
Jak pióro lecące daleko.
Jak wszyscy, którzy potrzebują baśni.
Jak miłość każdej matki, która nigdy nie upada.
Jak każda gra, która potrzebuje gracza.
Każdy grzesznik potrzebuje zbawiciela.
Jestem łajdakiem, którego chcesz uratować.
Teraz wiesz, dlaczego...
Jestem zgubiony bez Ciebie
I nie ma czegokolwiek, co mogę zrobić.
Jesteś jedyną, bez której nie umiem iść.
Gdy cię nie obejmuję, tracę wieczność.
Teraz Cię mam i
Nie pozwalam Ci odejść.
Nigdy nie będziemy razem wystarczająco długo,
Bo każdy moment, w którym jestem z Tobą,
Jest jak dotknięcie nieba.
I będę czekać
Tylko po to, by zobaczyć kolejny dzień.
To, na co czekam,
Zmyje ten ból.
I nigdy nie jest za późno...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
Będzie się trzymał, będę się trzymał...
Teraz wiesz, dlaczego...
Jestem zgubiony bez Ciebie
I nie ma czegokolwiek, co mogę zrobić.
Jesteś jedyną, bez której nie umiem iść.
Gdy cię nie obejmuję, tracę wieczność.
Teraz Cię mam i
Nie pozwalam Ci odejść.
Nigdy nie będziemy razem wystarczająco długo,
Bo każdy moment, w którym jestem z Tobą,
Jest jak dotknięcie nieba.
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
Bo każdy moment, w którym jestem z Tobą,
Jest jak dotknięcie nieba.
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
I jeśli "na zawsze" nigdy nie nadejdzie, wtedy ja...
Bo każdy moment, w którym jestem z Tobą,
Jest jak dotknięcie nieba.
Mimo że mnóstwo osób się na nas patrzyło jak na idiotów, to nas to nie obchodziło. Po prostu dalej biegaliśmy i śpiewaliśmy. Zeszło nam na to dobre dwie godziny.
I co? Można rodzinnie sobotę spędzić?
Hej!
**********
Hejka kochani!
Mam nadzieję, że ten rozdział się Wam spodobał, choć moim zdaniem kompletnie go zepsułam.
I mam do Was pytanie. Czy w następnym rozdziale wolicie przyznanie się Lisy Shane'owi do tego, że się jej podoba, no i zrobić jakieś słodkie scenki, czy raczej wolelibyście, aby się przyznała, ale zaraz potem zrobić time skip do tego, co wiem, że w stu procentach mi wyjdzie, bo jest planowane od dłuższego czasu?
Decyzja należy do Was, ja się dostosuję, przyrzekam *przykłada rączkę do serduszka*
No i odpowiem na pytania, które dostałam pod poprzednim rozdziałem od Misaki <3
1. Która postać ze Słodkiego Flirtu urodziła się tym samym dniu co ty albo blisko tego dnia?
No cóż... *przeszukuje całego SyFa* A więc są to nasi kochani bliźniacy! Oni mają urodziny 7 czerwca, a ja mam 11 czerwca *-*
2. Kogo wolisz:
a) Lucasa czy Lisę?
Trudno powiedzieć, obie te postacie bardzo mi się podobają. Ale chyba Lisę, bo w końcu to dookoła niej toczy się cała akcja tej części książki :D
b) Nataniela czy Rin?
Tutaj także trudno mi odpowiedzieć. Bardzo mocno przywiązałam się do tej dwójki, dlatego muszę tutaj powiedzieć, że lubię (a nawet kocham) ich tak samo.
c) Seksy czy gwałt? XD
Zdecydowanie seksy. Nie lubię pisać scen, w których jakaś dziewczyna jest gwałcona, ponieważ "jedyny ból możliwy w miłości to ból rozkoszy" (#Mentorka_Tatiana_Z_Projektu_Lady), chyba że sobie ten gwałt wcześniej zaplanuję. Ale zdecydowanie wolę pisać sceny z seksem, którego chcą obie strony ;)
3. Którą część tej książki lubisz najbardziej?
Wydaje mi się, że te pierwszą. Oczywiście kocham wszystkie trzy, ale pierwszą linię najbardziej. To była pierwsza książka, z której byłam naprawdę zadowolona i którą sama dosyć często czytam (tak, czytam swoje własne prace 😂). Odniosła ona dość duży sukces, mając ponad 19,5K wyświetleń, 1,57K gwiazdek i 1,58K komentarzy. Trochę się rozgadałam XD w skrócie: kocham wszystkie trzy, ale najbardziej "Wszystko się zmienia...".
4. Farbujesz włosy na jakiś kolor na wakacje? Jeśli tak, to na jaki.
Nie farbuję ;)
A więc tutaj się z Wami żegnam i życzę miłego dnia/wieczoru/nocy.
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: Nickelback - Holding On To Heaven
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro