Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 49: Pokaz Mody

No, kochani
Przedstawienie czas zacząć

Na długo przed dwudziestą przed butikiem zebrał się tłum ludzi. Loren razem z modelami szykowała się do wystąpienia. Zamierzała swoją nową kolekcją zwalić publiczność z krzeseł. Jednak w tej chwili co innego zaprzątało jej głowę.

- Na prawdę myślisz, że przyjdzie? - spytała Andrea, zapinając zamek sukienki przyjaciółki.

- O ile jeszcze mu na mnie zależy, to...może. - odpowoedziała Loren z niepewnością.

- Jak się nie zjawi to znaczy, że był kolejnym dupkiem, który nie był ciebie wart.

To powiedziawszy przytuliła brunetkę, chcąc dodać jej tym otuchy. Nagle ktoś wszedł tylnymi drzwiami do butiku. Chłód z dworu dało się wyczuć nawet na piętrze. Ten ktoś szybkim krokiem wszedł za kulisy i przystanął przez moment przypatrując się kobietom.

- Loren... - zaczął blondyn.

Na dźwięk swojego imienia, wymawianego przez znajomy głos, Loren na moment zamarła. Z niedowierzaniem w oczach odwróciła wzrok w kierunku właściciela znajomego głosu. Po chwili powoli odsunęła się od przyjaciółki.

- Przyszedłeś.

- Tęskniłem za tobą.

Fox niemal od razu przemierzyła dzielącą ją od Toma odległość i wręcz prawie rzuciła mu się na szyję, przyculając co ten natychmiast odwzajemnił.

- Nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakowało. - wyszeptał ukochanej do ucha.

- Raczej wiem. - odparła brunetka z uśmiechem. - Bo tak samo mi brakowało ciebie.

- Nie chce wam przeszkadzać gołąbeczki, ale musimy powoli zaczynać. - wtrąciła nagle Andrea.

- Racja. Tom, dostąpisz zaszczytu i zostaniesz za kulisami.

Blondyn uśmiechnął się szerzej na te słowa, po czym odpowiedział teatralnie się kłaniając:

- To będzie dla mnie szczyt, moja pani.

Uśmiech na twarzy Loren poszerzył się. Mężczyzna wiedział, w nie ma dużo czasu, ale nie miał pojęcia kiedy nadaży się następna okazja, ukląkł więc na jedno kolano, po czym ujął dłoń ukochanej i delikatnie ucałował jej wierzch. Chciał już coś powiedzieć, gdy nagle wybiła dziewiąta. Całkiem ignorując Hiddlestona,, per Dragon" pociągnęła za sobą Fox, kierując się do rugiego pomieszczenia. Tom zaklął tylko w myślach.

***

- Skup się Loren, ludzie się za chwilę rozsiądą i ty wychodzisz. - powiedziała rudowłosa wciskając w dłonie przyjciółki mikrofon.

- Skupienie pozostawiam tobie. Zapomniałaś, że przemówienie jest dopiero na koniecu. - odpowiedziała brunetka, odkładając skrzęt z powrotem na stolik.

- Racja. Połamania nóg, Lisku.

Teraz wszystkimi efektami miała się zająć ona. Loren tymczasem wyszła na schodowy wybieg jako pierwsza. Światła reflektorów i błyski flashy rzuciły się na nią, jak wygłodniałe stado wilków. Powoli i ostrożnie schodziła schodek po schodku.

Była ubrana w suknię, wykonaną z materiału, którego barwy przechodziły od góry z bieli w błękit. Do jednego ramiączka kreacji była przyszyta sztuczna, biała lisia kita, która z tyłu została przyszyta do miesca gdzie kończył się zamek, a dalej już swobodnie zwisała. Na nogach miała pastelowo błękitne szpilki na koturnie ozdobionym diamencikami. Natomiast na czubku głowy miała założoną opaskę ze sterczącymi, białymi lisimi uszami. Na ekranie wyświetlała się nazwa sukni: Biały Lis.

Brunetka zeszła z ostatniego schodka. Obróciła się pare razy, pozując do aparatu, jednak niedługo, ponieważ kilka chwil po niej na schody weszła blondynka ubrana w czarną, długą suknię z długimi rękawami, do których były przyszyte oczka z ogona pawia albinosa, pomalowane w środku na czarno. Na szyi miała złoty naszyjnik przypominający tego pięknego ptaka.

***

Loren wróciwszy za kulisy, niemal podbiegła do ,,per Dragon" i Hiddlestona, wypuszczając głośno powietrze.

- I jak mi poszło? - spytała.

- Jak na kogoś, kto ma prawie zerowe doświadczenie w modelingu? Mistrzowsko. - odpowiedziała rudowłosa.

- Ma rację. - przytaknął blondyn. - Wyglądasz przepięknie.

- Dzięki.

540 SŁÓW
A teraz pora na WIELKI FINAŁ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro