Rozdział 21: Ostateczna Decyzja
Krzyk zdenerwowanej Elisabeth zadziałał na Toma, jak niespodziewane uderzenie w twarz. Mężczyzna przez chwilę stał oszołomiony, nie wiedząc co się w tej chwili stało. Nie odpowiedział tym samym na pytanie zadane przez swoją nieoficjalną byłą dziewczynę. Otrząsną się dopiero nieco dłuższej po chwili.
- Powiedziałeś, że mnie kochasz! - powiedziała Elisabeth niemal płaczliwym głosem, ze łzami w oczach patrząc na blondyna. - Powiedziałeś, że przestaniesz się z nią potykać!
Na czole aktora skropliły się kropelki potu. Nie chciał rozmawiać o tym z Elly ani z nikim - był zmęczony i chciał jak najszybciej położyć się spać. Wyglądało jednak na to, że blondynka nie zamierzała dać mu spokoju puki ten z nią nie porozmawia.
- Masz mi w tej chwili wyjaśnić, dlaczego do KUR** MNIE OKŁAMAŁEŚ!!! - ryknęła kobieta na całe gardło.
- Elly, proszę nie krzycz. - powiedział spokojnie Hiddleston. - Skąd wogóle podejrzenia, że mógłbym cię okłamać?
Ellisabeth fuknęła jedynie pod nosem, po czym pokazała blondynowi zdjęcia w telefonie, na których widać było Toma razem z Loren, w momencie w którym ta na niego upadła, kiedy złamał jej się obcas. W oczach jasnowłosej pojawiło się więcej łez, a niektóre z nich spłynęły po jej policzkach. Tom delikatnie ujął w swoje dłonie twarz kobiety, by następnie kciukiem wytrzeć pare słonych kropel.
- Elly, wiem że byliśmy razem dość długo i to były na prawde piękne dni. Niestety, musze cię zmartwić, ale...-w tej chwili słowa utknęły mu w gardle. Nie chciał zrywać Robinson jako pierwszy, jednak czuł że musi się przemóc. - z nami koniec.
- Jak możesz mówić o tym z takim spokojem?! - krzyknęła zbulwersowana kobieta, odpychając od siebie mężczyznę. - Okłamałeś mnie, potajemnie zdradzałeś z tą . . . tą zdzirą i jeszcze śmiesz ze mną zrywać?! Jak możesz?!
Tom czuł się głupio, nie chciał jednak być z Ellisabeth na siłę i tylko dlatego, aby nie było jej przykro. To byłoby nieuczciwe w stosunku do niej oraz Loren. Chciał odpowiedzieć szybko, jednak po zakończonej wypowiedzi, w przypływie emocji Elly wymierzyła mu cios z plaskacza w policzek. Przez chwilę Thomas stał w szoku.
- Rozumiem twoją złość, ale ona nie upoważnia cie do tego, aby podnosić na mnie rękę. - powiedział Hiddleston po chwili oszołomienia. - Skoro tak, to powiem ci coś. Wydzwaniasz do mnie w godzinach pracy, choć wielokrotnie ci mówiłem aby tego nie robiła, odnoszę wrażenie jakbyś mnie kontrolowała, jesteś zazdrosna o każdą kobietę . . . Czy mam wymieniać dalej?
W jego głosie dało się usłyszeć nutę złości. W rzeczywistości blondyn był bardzo wściekły, z chęcią wykrzyczałby teraz wszystko co leży mu na sercu, powstrzymał się z trudem.
- Mam prawo spotykać się z kim chcę i kiedy chcę, a ty mi to ciągle uniemożliwiasz. Nie jestem twoją własnością i puki tego nie zrozumiesz będziesz musiała . . . obejść się beze mnie.
- Ale Tom . . .
- Nie ma ,,ale" Elly. - przerwał jej. - Postanowiłem, więc spakuj się i wyjdź stąd.
Blondynka przez chwilę patrzyła się załzawionymi oczami na poważną twarz Toma, po czym wybuchając głośnym płaczem wybiegła z salonu. Blondynowi nie było z tym łatwo i w pierwszej kolejności chciał pójść przeprosić Elly - zrobił pierwsze kroki, jednak zatrzymał się. Zaraz potem wyszedł szybkim krokiem z apartamentu, w momencie kiedy nad Nowym Yorkiem zebrały się czarne chmury, a z nich lunął deszcz.
517 SŁÓW
Mamy Happy End, ale czy na pewno?
Skończy się tylko na tym?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro