Rozdział 12: Tyle w tobie bohatera ile zmieściło się do probówki
W przeciągu tygodnia Loren i Tom widzieli się kilka razy. Rano pierwszego dnia tygodnia spotkali się, kiedy Hiddleston śpieszył się na plan, a Fox niosła pudło pełne różnych tkanin. Skończyło się wtedy na ,,witaj'' i ,,żegnaj'', gdyż oboje się tego dnia bardzo spieszyli.
Tom uśmiechnął się na myśl, że wpadł na nową znajomą. Niestety uśmiech z twarzy zmył mu Joss oraz wiadomość, że będzie musiał tego dnia zostać do późna na planie. Uważał za bezsens patrzenie na kolegów jak grają, skoro samemu nie bierze się udziału w nagrywaniu sceny. Trochę obrażony usiadł za kamerzystą, pogrążając się we własnych myślach.
- Mówisz o kontroli, a dążysz do chaosu! – powiedział Thor z rozbawieniem, na tyle głośno, by móc przekrzyczeć wszystkich w pomieszczeniu.
- Taka metoda działania. – powiedział niespodziewanie Bruce, na co zapadła grobowa cisza, a wszystkie spojrzenia zwróciły się ku niemu. – No, bo czy my jesteśmy zespołem? Nie, nie, nie, nie, mieszanką wybuchową, niosącą chaos. Jesteśmy bombą zegarową.
- Ty . . . w ogóle lepiej stąd znikaj. – polecił mu Fury, postępując w jego stronę parę kroków.
- Czemu nie dacie się chłopakowi wyszumieć? – spytał ni stąd ni zowąd Stark lekceważąco, kładąc przy tym rękę na ramieniu Kapitana stojącego tuż obok niego.
- Dobrze wiesz czemu – Rogers zareagował natychmiast, zrzucając dłoń bruneta. – i lepiej ręce przy sobie.
- Marzę, żebyś zrobił to jeszcze raz. – odparł Stark z wyraźną obojętnością w głosie i widoczną na twarzy, patrząc blondynowi prosto w oczy.
- No jasne. – prychnął pod nosem Steve, zaczynając okrążać Tonego. – Złoty chłopiec w złotej zbroi. – przystanął, pochylając się nieco do niego i pytając. – Co zostanie jak ją zdejmiesz?
- Geniusz, miliarder, playboy, filantrop, a co? – odpowiedział Stark, odwracając twarz do blondyna, by ponownie bezczelnie spojrzeć mu w oczy.
- Znałem prostych szeregowców wartych więcej niż ty. – zaciął, by zaczerpnąć powietrza i po chwili kontynuować. – Widziałem cię w akcji. Walczysz tylko oto, żeby dobrze wypaść. – Nie umiał byś się poświęcić dla drużyny. – na te słowa Stark nikle uciekła wzrokiem w bok, a Steve kontynuował. – Położyć się na drutach, aby inni mogli przejść dalej.
- A nie lepiej druty przeciąć? – powiedział od razu brunet.
Rogers uśmiechnął się przenikliwie, ukradkiem spojrzał na patrzącego na nich z zainteresowaniem Bruce'a i wrócił wzrokiem do wciąż obojętnego Tonego.
- Nie przegadasz takiego. – uśmiech z jego twarzy nagle znów zmienił się w powagę. – Nie stanowisz może zagrożenia, ale pamiętaj, że nie jesteś prawdziwym bohaterem.
- A kto jest? – spytał Stark, unosząc dumnie głowę. – Ty tak? Jesteś wynikiem eksperymentów na ludziach. Tyle w tobie bohatera ile zmieściło się do probówki. – mówić to, postąpił krok w stronę Rogersa, od którego dzieliły go już tylko milimetry.
- Cięcie! – krzyknął po chwili reżyser. – Było dobrze, ale powtórzymy to po przerwie. Renner! Gotowy?
Aktorzy zeszli ze sceny, wzdychając ciężko. Rozeszli się w sobie tylko znanych kierunkach. Renner, który pojawił się w połowie nagrywanej sceny, wziął rekwizyty i poszedł z Josephen nagrywać swoją scenę. Zajął swoje miejsce. Wziął głęboki wdech i wydech.
Clint zacisnął uścisk na łuku, po czym stając na klapie statku, wyciągnął strzałę wybuchową. Odczekał chwilę, po czym puścił strzałę. Ta poleciała z wiatrem. Wbiła się tuż koło jednego z silników.
- Cięcie! - krzyknął reżyser, a kamerzysta skończył nagrywać. - Świetnie, ale powtórzymy to jeszcze pięć razy, puki ekipa ma tam przerwę.
557 SŁÓW
NOWY ROK SZKOLNY CZAS ZACZĄĆ!!!
Cieszycie się?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro