Rozdział 15: Jest to bardzo możliwe
Nadeszła sobota. Była słoneczna, ciepła i zapowiadała się pozostać taką do wieczora. Loren z szerokim, wręcz promiennym uśmiechem wyszła z butiku, kierując swoje kroki w stronę umówionego miejsca. Zdecydowała się nie przebierać w nic innego, pozostając w sandałach, czarnych leginsach i białej koszuli z kwiatami w kilku miejscach.
Do ,,Fresco" dotarła nieco po dwunastej, a widząc iż Tom jeszcze nie dotarł, zajęła miejsce dla siebie i dla niego. Po niecałych dwuch minutach podeszła do niej młoda kelnerka. Fox poprosiła o jedną kawę sypaną waniliową i jedną owocową herbatę. Zamówienie ,,przyszło" po kilku minutach.
***
Hiddleston długo się spóźniał. Herbata dla niego zdążyła już wystygnąć. Loren uważnie śledziła ruch wskazówek segarka na ręce. Zbliżała się trzynasta, a to oznaczało koniec przerwy Fox - musiała wracać do butiku. Westchnęła ciężko, po czym z portwela wyciągnęła pare banknotów, które położyła pod swoją filiżanką i gdy zamierzała odejść, ktoś z tyłu stuknął ją palcem w prawe ramię.
- Już odchodzisz? - spytał mężczyzna za nią.
Kobieta odwróciła się szybko, zaskoczona lecz na widok Toma, na jej twarzy wymalował się szeroki uśmiech.
- Musze wrócić do pracy, ale możesz mnie odprowadzić. - zaproponowała.
Aktor westchnął smutno, wiedział że bardzo się spóźnił, jednak na propozycję brunetki uśmiechnął się z powrotem.
- W takim razie, mogę prosić? . - mówiąc to ujął delikadnie dłoń Loren.
- Z wielką przyjemnością. - odparła rozbawiona.
Razem powoli ruszyli w stronę sklepu, w którym pracowała brunetka. Tom na samym początku wyjaśnił powód swojego spóźnienia, po czym szybko postanowił zmienić temat.
- Widziałaś może wczorajsze wydanie gazety? - spytał, wiedzał że im szybciej to ze sobą wyjaśnią tym lepiej będzie dla nich obojga.
- Tak. Przyjaciółka mi pokazała i słyszałam jak klienci szeptali. - odparła ze smutnym westchnieniem, po czym dodała. - Nie wiedziałam, że masz dziewczynę.
- A ja nie wiedziałem, że jesteś ,,początkującą" projektantką. - odpowiedział jej na to aktor. - Myślałem, że tylko pracujesz w butiku.
- Jesteś zawiedziony? - spytała, nagle stając.
- Nie, nie, nie... Przeciwnie. Cieszę się, że cię poznałem. Tylko...
- Słucham... - skrzyżowała ręce, rzucając blondynowi stanowcze spojrzenie.
Gdyby oczy mogły mówić, w tym momencie oczy Loren powiedziałyby coś w rodzaju ,,Mów prawdę. Teraz."
- Chciałem do tego od razu przejść, ale jakoś...tak wyszło. Mam dziewczynę jak wiesz, ale bywa ona czasem troszkę zazdrosna kiedy widzi mnie z jakąś koleżanką. Kiedy jednak zobaczyła wpis i zdjęcie w gazecie, była potwornie wściekła. I...
- Dała ci ultimatum? Zarządała abyśmy się nie spotykali? - wypytywała, przerywając tym samym wypowiedź Tomowi.
Mężczyzna otworzył usta, aby zaprzeczyć, jednak chęć potwierdzenia prawdy była znacznie silniejsza. W odpowiedzi westchnął ciężko i pokiwał głową na potwierdzenie.
- Coż...jeśli chcesz możemy zakończyć te znajomość. - powiedziała Fox po chwili z wyraźnym smutkiem wymalowanym na twarzy. - Ja bynajmniej uważam, że nie powinieneś podpożądkowywać się cholernie zazdrosnej paniusi, nawet jeśli jest to sama Taylor Swift.
- Nie podporządkowuje jej się. - zaprzeczył blondyn prawie natychmiast.
- Chodzi mi o to, że nie powinieneś przejmować się tym że jest zazdrosna. Masz prawo do potykania się z innymi dziewczynami.
- Może masz rację.
- Nie ,,może" tylko ,,napewno" mam rację.
Szturchnęła go lekko w ramię, po czym ruszyła przed siebie, chichocząc pod nosem. Tom uśmiechnął się złośliwie, po czym dołączył do znajomej, także ją szturchając jednak nieco mocniej niż wcześniej ona jego. Oboje szturchając i popychając się wzajemnie ruszyli do butiku, śmiejąc się głośno, tak że niektórzy przechodnie się na nich patrzyli.
***
Po około kwadransie dotarli do miejsca docelowego. Loren nie miała w planach wchodzić do środka. Razem z aktorem stała przy szybie, dalej się śmiejąc i rozmawiając. Niestety nie wszystko co piękne trwa wiecznie.
- To...chyba muszę iść, bo Andrea dosłownie już nie morduje wzrokiem. - powiedziała ze śmiechem brunetka, wskazując kciukiem na wręcz czerwoną że złości rudowłosą kobietę.
Tom także zaśmiał się pod nosem.
- Jeśli to możliwe, to przy następnym spotkaniu pójdziemy na lody. - powiedział po chwili.
- Jest to bardzo możliwe, o ile zadzwonisz. - odparła czarnowłose, wyciągając z kieszonki małą wizytówkę. - Ale musisz mi obiecać, że nie będziesz jej się podporządkowywał.
- Obiecuję. Z tym nie powinno być problemu. - mówiąc to wziął od kobiety kartonik, po czym schował go do kieszeni spodni. - Dziękuję.
W odpowiedzi na to, brunetka mocno uścisnęła Hiddlestona. Po chwili go puściła i weszła do butiku, zostawiając nieco zdziwionego aktora przed swoim sklepem.
678 SŁÓW
Jak myślicie, jak to się teraz potoczy?
Tom zadzwoni?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro