Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"I love you"

"Co najgorszego możesz zrobić swoim przyjaciołom? Wyjaw swój najmroczniejszy sekret..."

Pierwsze, co się wydarzyło tamtego wieczoru, to był siedmioprocentowy roztwór. Drugie, to John i Mary, w trakcie kłótni w ich własnym mieszkaniu. Trzecie, to było porwanie.

To ostatnie przebiegło całkiem sprawnie w przypadku Sherlocka, ludzie Smitha włamali się do mieszkania, znaleźli naćpanego detektywa, wrzucili go do samochodu i odjechali. Trudniej było z Mycroftem, na którego czaili się pod limuzyną. Mary, Johna i dziecko było łatwo porwać, dziecko spało, Mary współpracowała, a John został wcześniej otruty przez własną żonę.

Bracia Holmes obudzili się w ciągu godziny, Rosamunda spała w ramionach matki, a John wstał troszkę później. Byli w ciemnym pomieszczeniu z metalicznymi ścianami i z dość ponurą atmosferą. Mycroft od razu znalazł trzy kamery, John podbiegł do dziecka, a Sherlock patrzył w jego stronę. W jego? A może w stronę Mary? Byli przecież tak blisko...

Nagle drzwi się otwarły z głośnym trzaskiem, a do środka weszło trzech uzbrojonych po zęby mężczyzn. Wyprowadzili więźniów na korytarz, a później do lekko jaśniejszego i bardziej umeblowanego pokoju.

Jeden z ludzi Smitha podszedł do Sherlocka Holmesa, nachylił się do jego ucha i wyszeptał:
– Musisz to powiedzieć, wyjaw swój sekret...

Detektyw wzdrygnął się, ale kiwnął głową - nie było sensu się sprzeczać, oni wiedzieli. I byli bardzo zdeterminowani, by prawda wyszła na jaw.

Strażnik wsunął swój pistolet za pasek Sherlocka, z czego ten wydedukował od razu, co ma zrobić. A miał zrobić coś bardzo, bardzo złego.

– Nie.

– Braciszku – powiedział Mycroft. – Nie masz wyboru, musisz to zrobić. Przegraliśmy już dawno temu.

– Nie zrobię.

– Musisz – wyszeptał strażnik, po czym popchnął Sherlocka do wyjścia. Ten obejrzał się tylko smutno na Mycrofta i poszedł posłusznie przodem. Za nim wypchnięto nic nie rozumiejącego Johna, później starszego Holmesa, a na końcu poszła samodzielnie Mary.

– Musisz to zrobić.

I znów zamknięto ich w pomieszczeniu z metalu, prawie bez świateł. Jedyną różnicą był rozmiar pokoju i weneckie lustro, przedzielające pomieszczenie na pół.

Strażnicy stanęli po jednej stronie, zostawiając Mary, Johna, Mycrofta i Sherlocka przy wejściu. Odezwał się klucz w zamku i wydawało się, jakby Państwo Watson, ich dziecko i panowie Holmes zostali sami.

– Załatwmy to w końcu, bo to się robi śmieszne, ta cała farsa – zaśmiał się John. Był już lekko poddenerwowany, zmęczony i głodny, chciał przede wszystkim wrócić do domu.

– Tak, załatwmy to. Sherlock, powiedz im, powiedz to, co zawsze chciałeś powiedzieć. Proszę, powiedz.

– Mary... – Sherlock obrócił się do kobiety i spojrzał jej głęboko w oczy.

– Nie ja, John. John potrzebuje wyjaśnień.

– Dobrze. John, jest coś, co muszę ci powiedzieć, coś, co od momentu, kiedy cię zobaczyłem z Mary miałem ci powiedzieć, coś bardzo ważnego. Mary i ja... Mary... John, to nie jest twoje dziecko. Rosa nie jest twoja.

John odsunął się w szoku. Mycroft także, tylko Mary podeszła bliżej detektywa.

– John, ja naprawdę nie chciałem, żeby wyszło tak, jak wyszło. Nie wiedziałem, że tak wyjdzie, nie miałem o tym najmniejszego pojęcia. Naprawdę.

– Sherlock, przerażasz mnie.

Detektyw odwrócił się z powrotem w stronę Mary i uśmiechnął się.

– Mary... kocham cię.

Gdyby był rekord Guinnessa na najbardziej zdziwioną i jednocześnie przerażoną i złą osobę, John zdecydowanie pobiłby go.

– Sherlock!

– Nie mów nic, John. Jest jeszcze coś, co muszę zrobić.

Sięgnął do pasa, wyciągnął broń, załadował, i, nie namyślając się zbytnio, strzelił. Ukrył twarz w dłoniach i łzy pociekły po policzkach.

Zabił swojego brata.
Wyznał miłość Mary Morstan.
Już gorzej być nie mogło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro