Rozdział 6
Blondyn zajmuje miejsca, a ja czekając na niego czytam czasopismo o tym jak rozpoczęła się jego kariera. Zapinając pasy czułam wzrok Adriena na mojej osobie. Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić, ale szybko o tym zapomniałam.
- Jak się czujesz? - rozpoczął rozmowę
- Nie jest tak źle - uśmiechnęłam się słabo - A ty, latałeś kiedyś samolotem? - serio, nie miałam już o co zapytać, przecież to model, a jego odpowiedź i tak by brzmiała
- Wiele razy, przeważnie sesje odbywały się za granicą, więc - no właśnie, tak brzmiała
- Ja tylko raz, lecz nadal mam przed tym lekki lęk - spuściłam wzrok
- Hej, będzie dobrze - po tym zdaniu poczułam jak unosimy się, Adrien złapał mnie za rękę, a ja spoglądałam ciągle w okno po mojej prawej stronie
Nasze spojrzenia skrzyżowały się, a ja poczułam jak na moje poliki wkradł się rumieniec.
- Tak słodko się zawstydzasz - słodko? Chyba się przesłyszałam - Może dałabyś się namówić na pizze, kiedy będziemy już na miejscu?
- Z chęcią! - to miłe z jego strony
| U Adriena |
Rozmawialiśmy tak, dopóki Mari nie zasnęła. Jej kąciki ust od czasu do czasu się podnosiły, tworząc słodki uśmiech na jej twarzy. Ta dziewczyna jest jedynym szczęściem w życiu jakie mnie przytrafiło..
***
Patrząc na zegarek, Marinette ścisnęła moją dłoń, po czym jej oczy się otworzyły. Spoglądając na trasę zorientowałem się, że za 15 minut mamy koniec lotu. Wskazałem palcem na zaznaczony fragment, a Mari widocznie ucieszona tym faktem przeglądała nasz hotel na stronie głównej w swoim telefonie.
***
- Marinette oddaj mi to - krzyczałem z sypialni
- Może jakieś słowo? - jak ja lubię kiedy się ze mną droczy
- Proszę
- Jeszcze raz - niby jak mam teraz to powiedzieć
- Proszę i przepraszam już nigdy nie dotknę się twojej prostownicy - kobiety są trudne
- Okej wybaczam - powiedziała wchodząc do pokoju ze łzami śmiechu na policzkach, niosąc ze sobą mój telefon - Fajna tapeta Agreste - ta wypowiedź była pełna sarkazmu
- Może lubię koty? - odpowiedziałem naburmuszony
- Widocznie czarne
Tą konwersację przerwał nam dźwięk otrzymanego SMS'a w mojej komórce. Trzymała ją akurat Mari, tak odrazu ją odblokowała, ponieważ znała moje hasło.
- 8181.. - wyszeptała cicho, po czym jej wzrok przykuł napis - Kto to Aurelia? - odwróciła się przodem do mnie, a z jej ust zszedł uśmiech
- Marinette, bo to moja - nie zdążyłem dokończyć zdania
- Kuzynka - próbowała naśladować mój głos, który w jej wykonaniu brzmiał śmiesznie
***
Leżeliśmy sobie na dwuosobowym łóżku, oglądając jakiś nudny serial.
- A teraz, o patrz teraz, oni się pocałują! - wspominałem, że Mari ogląda go już po raz tysięczny? Nie? To teraz już wiecie. - No, to co teraz robimy? - napisy końcowe widoczne na ekranie telewizora spowodowały u mnie lepszy humor i dumny z siebie zaproponowałem
- Pamiętasz co Ci obiecałem? Hmm.. - to było kilka godzin temu, ale cóż
- Pizza?
- Pizza - po wymienieniu tych słów oboje ruszyliśmy w swoje strony, a po dziesięciu minutach byliśmy gotowi - Maruś ja zarezerwuję stoliki, a ty weź moje rzeczy które leżą na szafce nocnej, a później zamknij pokój, dobrze?
- Tak szef - usłyszałem to i usiadłem na sofie stojącej pare metrów dalej od naszego tymczasowego miejsca zamieszkania
|U Marinette|
Nucąc pod nosem melodię wybrałam się do sypialni Adriena. Na szafce znajdowało się tylko kilka drobnych rzeczy takich jak klucze, portfel i bluza. Miałam już wychodzić, jednak w jednym fragmencie pokoju było schowane zdjęcie. Zdejmując już ostatni karton, zauważyłam swoją twarz. Fotografia przedstawiała mnie i Adriena siedzących przed kawiarnią. To zdjęcie zrobiłam nam ja, żeby uwiecznić nasz czas spędzony razem. Uśmiechnęłam się, ponieważ powróciły wspomnienia, a następnie otwierając drzwi wyszłam z pomieszczenia, zamykając je za sobą.
- O tu jesteś - zauważyłam go siedzącego na pobliskiej kanapie
- O, a ty tu - wskazał palcem na mnie - To jak? Idziemy?
- Owszem - następnie podałam mu bluzę którą odrazu ubrał i wyszliśmy.
Chodziliśmy różnymi uliczkami, na początku byłam pewna, że się zgubiliśmy, lecz gdy ujrzałam kilka metrów dalej pizzerie, te obawy minęły. Wchodząc do przytulnego wyglądem zewnętrznym pomieszczenia, otwierając drzwi zadzwonił dzwonek umieszczony nad wejściem. Kolorystykę w środku utrzymywały barwy pudrowo różowe i białe. W tej chwili gdy Adrien zamawiał nam stolik ja mierzyłam wzrokiem ludzi przechodzących za oknem. Kiedy wszystko było gotowe zajęliśmy miejsca blisko wyjścia na balkon.
- To jakie masz wrażenia po podróży? - zaczął rozmowę
- A jakie powinnam mieć? - uśmiechnęłam się promiennie
- No nie wiem, przespałaś się trochę, to może jak się spało? - zapytał, chowając telefon do kieszeni
- Wygodnie - odrzekłam patrząc jak kelnerka roznosi wszystkie dania do osobnych stolików
- Pamiętasz, że przyjechaliśmy tu na pokaz mojego ojca?
- Dalej nie mogę uwierzyć czemu akurat mnie wybrałeś..
- Wyobrażasz sobie, abym siedział tu teraz z Chloe?
- Nie za bardzo - w tym czasie podeszła do nas blondynka z różowymi końcówkami
- Hej młody Agreste - dziwnie się zaczynaa
- O cześć Nancy - przynajmniej wiem jak ma na imię - Nancy, to moja przyjaciółka Marinette, Marinette to Nancy moja no ten..
- Adrien wystarczy, że powiesz była dziewczyna i tyle - jej słodziutki chichot przyprawiał mnie o nerwy, zaraz co? Jaka była dziewczyna
- Miło poznać - zachowaj kulturę Mari, zachowaj kulturę
- Mi też - przez chwile jej wzrok spoczywał na mnie, lecz na krótko - Adrien, w jakim celu mnie odwiedzasz? - przysiadła się bez pozwolenia
- Jestem tutaj w ramach pokazu, pewnie wiesz jakiego - przewrócił oczami
- A już myślałam, że coś jeszcze - czemu jej głos jest taki denerwujący - Może dałbyś się namówić na osobiste spotkanie? Najlepiej u mnie, jeśli nie masz nic przeciwko - już czuję co się tam będzie działo
- Niestety, ale podziękuję, jestem tu z Mari i zamierzam spędzić ten czas z nią, więc czy mogłabyś zostawić nas samych? Proszę? - ciekawe co teraz zrobi
- Adrien, czy ty mnie właśnie olałeś? Ty? - a co, nie spodziewałaś się
- Tak, a teraz proszę, drzwi masz tam - odwróciła się w stronę wyjścia, następnie patrząc przez chwilę na nas, wyszła
- Serio miałeś kiedyś dziewczynę? - brawo za moje myślenie, przecież to model i on miałby nie mieć dziewczyny
- Nancy znam z gimnazjum, wtedy się w niej zakochałem na jednej z sesji - podrapał się po karku
- Raczej zdziwiłby mnie fakt gdybyś nie miał.. - wymamrotałam pod nosem, na co on nie zwrócił uwagi
Kelner, a raczej kelnerka przyniosła nam zamówioną pizze. Zerknęłam na jej twarz, lecz odrazu wstałam.
- Nie wierzę.. - powiedziałam
- Ja.. Też.. - wyszeptała
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziałów, myślę, że mi to wybaczycie. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro