Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Zamykając walizkę i trzymając w dłoni kartkę, sprawdzałam czy nic nie zapomniałam. Ale oczywiście, że zapomniałam.

Zapomniałam powiedzieć Adrienowi, że go kocham.

A nie, jednak nie. Ja nie zapomniałam. Ja się bałam i stresowałam. Bo co miałabym mu powiedzieć? Hej, wiesz kocham cię i lecę do Polski, pa. No raczej nie tak sobie to wyobrażam.

– Gotowa? - zapytała w progu moja mama.

– Tak jakby - westchnęłam.

– Powiedziałaś mu? - podniosła brew do góry.

– Powiedziałam, że wyjeżdżam - odparłam

– Warto byłoby mu też wspomnieć o tym drugim - pokręciła głową

– Chyba jednak mu nie powiem - wyciągnęłam rączkę walizki – Uczucia z czasem znikają, czyż nie? - uśmiechnęłam się smutno

– Marinette, ja wiem, że nie jest teraz łatwo - położyła dłoń na klamce – Ale powiedz mu to

– Ta, super - przewróciłam oczami – Możemy już iść?


***

Teraz tylko półtora godzinna podróż na lotnisko. Nie mogę się doczekać, jupi. Wcale nie. Tak strasznie nudno, tak strasznie nudno. Co mogłabym porobić.

Chyba nic.

Zaraz i tak będziemy mieli jakiś postój czy coś. Może zadzwonie do Alya'i?

– Hejka - usłyszałam głos w słuchawce i kogoś śmiech

– No hej Alya - przywitałam się

– Jak tam? Jedziesz już? - pytała, cały czas śmiejąc się

– Tak, jadę. Jest ktoś u ciebie? - przymrużyłam oczy

– Nino - złapała oddech – Muszę kończyć, pa.

Fajnie jest mieć przyjaciółkę, która nawet nie pożegnała się ze mną. Raczej pożegnała krótkim hej. Czy im tak łatwo będzie o mnie zapomnieć? To serio, aż takie proste? Widocznie tak.

– Nie rozumiem po co my tam jedziemy - przerwałam rozmowę moich rodziców – Ja nawet nie umiem mówić w ich języku

– Nauczysz się - odpowiedział mi mój tata

– To powiedz stól z powywałwa - coś chyba źle – powyławywamy - zacisnęłam powieki - powymaławynami

– Stół z powyłamywanymi nogami - uśmiechnęła się dumnie moja mama.

Ja razem z tatą zdziwnieni otworzyliśmy usta i bez słowa wpatrywaliśmy się w jakieś punkty.

– Jak - zapytałam – Kim ty jesteś? - zaśmiałam się

Włożyłam słuchawki do uszu i momentalnie usnęłam.

Obudził mnie dźwięk, a raczej kilka dźwięków. No świetnie, stoimy w korku.

– To już niedaleko - mruknęła moja mama – Tam nawet jest znak o tym

Okej to jeszcze tak z dziesięć minut. Nie chce mi już się spać, więc może powpatruję się w samochody. Tu czerwony, tam niebieski. O limuzyna taka sama jaką ma Adrien! Tam żółty i znowu niebieski. Chwila, wróć. Limuzyna Adriena? Niestety przyciemniane szyby uniemożliwiają zobaczenie kto w niej siedzi. Ale co by miał robić Adrien na lotnisku?

– Już ruszyli - powiedzieli w tym samym czasie – Nareszcie - i to też

– Telepatia? - wzruszyłam ramionami

Weszliśmy właśnie z walizkami przez ogromne wejście. Ogromne mówiąc, serio było ogromne. W zanadrzu mieliśmy jakieś piętnaście minut, więc postanowiliśmy ruchomymi schodami wjechać na górne piętro.

I zgadnijcie co tam na mnie czekało? A raczej kto.

Adrien wraz z Alya'ą i Nino'em machali w moją stronę żebym podeszła. Zdziwiona tym widokiem, zostawiłam walizki i szybko pobiegłam, przytulając najpierw Alya' ę. Nino też mnie przytulił, ale lekko spięty, jednak mi to zbytnio nie przeszkadzało. No i Został Adrien. Ten Adrien.

– Hej Mari... - pokazał szereg swoich zębów – Nie zapomnij o mnie - wpatrywał się w moje oczy.

Para znajomych już dawno opuściła piętro na którym się znajdowaliśmy, więc zostałam tylko ja i on.

– Nie zapomnę - zaśmiałam się cicho i złapałam za nadgarstek - Napewno

– Ja o tobie też nie - złapał mnie za podbródek – Uśmiechniesz się?

O dziwo, uśmiechnęłam się. I to szczęśliwa. Szczęśliwa, że miałam przez ten okres czasu tak wspaniałą osobę. Tak cudowną.

– Dzięki - puścił moją rękę

– Adrien, czekaj - złapałam jego koszulkę

– Coś jeszcze? - trzymał dłonie na moich biodrach

– Okej - wzięłam wdech - Bo jakby ci to powiedzieć

– Marinette, czekamy t... - mówili moi rodzice przy sprawdzaniu zawartości walizek

Kiwnęłam głową, że zaraz do nich pójdę, a teraz starałam się dokończyć dalszą rozmowę z Adrienem.

– Dobra, prosto z mostu - przełknęłam ślinę - Kocham Cię

Blondyna chyba zamurowało bo wpatrywał się we mnie cały czas.

– Kocham Cię tak bardzo, bardzo, bardzo - mocniej zacisnęłam ręce - Ale jeśli ty mnie nie, to uszanuję to.

Nie odpowiedział nic. Tylko złączył nasze usta w pocałunku. Przez tę krótką chwilę przebiegły mi przed oczami wszystkie sytuacje związane z właśnie tym blondynem. Gdy odsunął swoją twarz od mojej, rzekł tylko:

– Ja ciebie też kocham - odpowiedział – Kocham Cię tak bardzo, bardzo, bardzo - przytulił mnie

Staliśmy tak przez parę minut, kiedy już przyszło mi się zbierać.

– Hej Marinette - zatrzymał mnie na chwilę

– Tak? - przygryzłam policzek od środka

– Jak jest kocham cię, po polsku? - zapytał, a mnie zamurowało

Jednak nie zastanawiając się odpowiedziałam.

Kocham Cię... po polsku - ruszyłam w stronę moich rodziców

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro