Rozdział 24
– Co? - przełknął głośno ślinę.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Hej, kocham cię i zostawiam. Tak, baw się super, powodzenia. Nienawidzę być w tak trudnej sytuacji. Nie mam pojęcia jak mam mu to wytłumaczyć i czy będzie mnie słuchać. Już nic nie wiem.
– Wyjeżdżam. - uśmiechnęłam się smutno
Przytulił mnie. Tak zwyczajnie. Najnormalniej.
– Nie je... - przerwał mi
– Nie mów nic. - powiedział spokojnym głosem.
Kocham go za to, że mnie rozumie. I choć wie, że nie łatwo jest ze mną wytrzymać to on jakoś potrafi. Potrafi się ze mną porozumieć bez słów. Tak jakbyśmy się nie znali, a byli obok siebie cały czas.
– Gdzie wyjeżdżasz? - zapytał cały czas nie widząc mojej twarzy, a przytulając mnie
– Do... - pociągnęłam nosem - Polski - dokończyłam odpowiedź
– Na weekend? Tydzień? Miesiąc? - wzruszył ramionami
– Jeśli wszystko będzie dobrze, to na zawsze - pokręciłam głową - Ja nie chcę
– Na zawsze jest nasza przyjaźń - złapał mnie za ramiona i przytrzymał przed sobą
– Adrien, ale to nie tak
– A jak? - podniósł brew do góry – Z powodu wyjazdu zamierzasz zakończyć to co jest pomiędzy nami?
– A co pomiędzy nami jest? - zamrugałam kilkakrotnie
– Aktualnie powietrze - wzruszył ramionami – Nie chcę stracić tak ważnej dla mnie osoby
– A Nino i Alya? - próbowałam wybrnąć z sytuacji
– Oni nie są tak ważni jak ty Marinette - mówiąc patrzył prosto w moje oczy
– Adrien lubię cię, ale... - nie dokończyłam
– Ta... em... no ja ciebie też - stał się dziwnie spięty – Ja ciebie też no... lubię - podrapał się po nadgarstku
– Wszystko okej? - zapytałam dla pewności
– A jak ty czułabyś się gdyby twoja najlepsza kumpela wyjeżdżała? - splótł nasze dłonie razem
– A jak ty czułbyś się gdybyś musiał zostawić najlepszego kumpla? - westchnęłam – A miało być tak pięknie
– Czasami tak jest - usiadł na ławce, wskazując bym zajęła miejsce obok niego – Kiedy coś zaczyna się układać to nagle pufff... - udał ręką wybuch – I wszystko się psuje
– Nic się jeszcze nie popsuło - wysiliłam się na uśmiech
– Jeśli coś się popsuje to zazwyczaj się to naprawia - spoglądał kątem oka na mnie
– Albo kupuje się nową rzecz, lepszą od poprzedniej - przygryzłam policzek od środka
– Ale ta nowa rzecz nigdy nie będzie taka sama jak poprzednia - odwrócił się w moją stronę
– Lecz z czasem uzna się, że stara nie była do niczego potrzebna - po moim policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza – Bo tak naprawdę wszystko psuła
– Hej Marinette - objął mnie ramieniem – Ty zawsze byłaś, jesteś i będziesz potrzebna
– Skąd wiedziałeś, że mówiłam o sobie? - zamknęłam powieki
– Skąd wiedziałaś, że mnie tylko lubisz? - poprawił rękaw od bluzy
– Robi się już zimno, a jutro wyjeżdżam - wstałam – Do jutra - uśmiechnęłam się w stronę Adriena
– Do jutra - szepnął idąc w drugą stronę
***
Obudziłam się, szybko podnosząc się do pozycji siedzącej. To wszystko przez te nerwy i dlatego, że przeżywam to tak bardzo. Spojrzałam na niebo, które było przepełnione gwiazdami. Wpatrywałam się w nie dobre pięć minut, mając nadzieję, że zasnę.
– Czy los kiedyś się do mnie uśmiechnie? - skierowałam pytanie do kogoś, kto spełnia życzenia
Nagle jedna mała gwiazda, oddalona od innych błysnęła.
– Oby wszystko było dobrze tutaj, gdy się wyprowadzę - uśmiechnęłam się do siebie, poprawiłam kołdrę i zasnęłam.
płaczę, bo to chyba przedostatni rozdział.
dziękuję wam, że czytacie tą książki i, aww
a więc szybkie pytanie:
kto czyta tą książkę od początku, aż do teraz?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro